niedziela, 13 listopada 2016

Jesienne różyczki z jabłek wymuszone na Ciotce Elce


Słodkie jeść lubię ale robić to nie za bardzo. Kibicuję  przy wyrabianiu, nawet uczestniczę ale staram się jednak trzymać  dystans żeby nikomu nie przyszło do głowy zatrudniać mnie przy jakichś rodzinnych imprezach. Bezczelnie przyznaję że wielu  rzeczy celowo "nie umiem" zrobić. Cwaniactwo i lenistwo ze mnie radośnie wyłazi. Nie dam się już nigdy więcej zagnać do pasztetów i innych takich. Ponieważ  kończy się boski czas żerowania na Dżizaasie oplatam mackami pochlebstw i przymileń naszą Ciotkę Elkę ( Ciotka jest kuchenna, niewiele trzeba żeby ją podpuścić ). Po ciasteczkach kruchych przedlistopadowych przyszedł czas na proste różyczki ( przepisów na nie w necie w bród ). Ciasto francowate w wykonaniu proste do bólu, znaczy kupione w sklepie. Cała robota to obranie i odpowiednie przygotowanie jabłuszek. Marmoladę pod układanie jabłuszek miałyśmy pigwową, dobra jest też morelowa czy różana ( wiadomo domówki najlepsze ale bez przesadyzmu, w sklepach teraz można całkiem przyzwoite  marmolady dostać ). Jabłuszka układane przemyślnie i rodzinnie  bo i Dżizaas wyprowadzany przyleciał skuszony ciasteczkową robotą ( zamiast karnie kartony pakować ). Kawa pita, stolnica na stole, kłótnie koncepcyjne ( budowa ćwierćrozetkowa kwiatu charakterystyczna dla niektórych róż historycznych odpadła w przedbiegach ) i ciotczyny Władymir zmuszany  do pilnowania  prawidłowej pracy piekarnika - normalnie pełnia ciasteczkowego rodzinnego szczęścia ( z tradycyjnym łasowaniem Władymira ). Nie ma to jak integracja przy wypiekach.

14 komentarzy:

  1. Ciekawa barwa kolorów uchwycona na zdjęciu, no te ciasteczka róże na pewno są smaczne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Są smaczne bo niezbyt słodkie ( ciasta zbyt słodkie to nie jest to co gruby tygrys lubi najbardziej ).

    OdpowiedzUsuń
  3. Toż to prawdziwe dzieła sztuki i jakieś mistrzostwo cukiernicze! Byłoby mi żal to jeść. Niech stoją i cieszą oczy. Takie ładne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom wypiek z tych bardzo prostych. Efektowny ale nie na tyle żeby długo przetrwał, he, he. Ciotka Elka nadal marzy o wywijaniu orła.;-)

      Usuń
  4. Czy to jest w cieście francuskim? A gdzie ta marmoladka? Czy pod tym kwiatem różanym. No nabrałam takiej ochoty że chyba zrobię. Tylko jeszcze jak to długo piec?

    OdpowiedzUsuń
  5. Yes, ciasto jest francowate. Marmoladka jest u podstawy płatków, że tak to określę. Jabłka trzeba zmiękczyć w mikrofali ( nie używam )albo zalać na minutkę gorącą wodą. Piecze się króciutko, góra w 20 minut nam się upiekło, z tym że piekarnik musi mieć nieco niższą temperaturę iż normalnie na ciasto francuskie ( coby jabłuszka były niepopalone ).:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki, chyba poćwiczę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jabłkowe różyczki lubię i często robię (samodzielnie z braku kulinarnie podatnej na sugestie cioteczki tudzież równie przydatnej w kuchni Dżizas ;) ). Dziś do kawy nie jadłam jednak różyczek, a bezczelnie pożarłam kilka Twoich postów - a wszystko przez Twój styl pisarski, który się mi spodobał był. ;) Pozdrawiam Cię Tabu Azo serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy,witamy w naszych skromnych progach. Stajl mam z tych okrutnych, zdania piszemy kilometrowe i to takie które wymagają wielokrotnego sprawdzenia czy wypisałam w nich akurat to co wypisać chciałam ( gubię się w tych zdankach sama, czytający mają nieraz totalnie przerąbane ). Błędy liczne robię i nie zawsze są to literówki. Do miszcza klawiatury mnie daleko. Jeżeli lubisz czytać tabazellowe pościdła mimo tych niedoskonałości to od razu na wstępie występów na moim blogu zdobywasz sprawność tropiciela i tłumacza "z naszego" na język polski.;-)

      Usuń
    2. Dzięki za uznanie. I tak poczułam się tu swojsko. ;)

      Usuń
    3. Tabaśka, Ty nie bądź taka skromniacha!
      Daj Panie Boże wszystkim taki stajl okrutny i takowe "błędy" ;)
      Świat byłby lepszy!

      Usuń
  8. No tak. Chwila nieuwagi i niebytności, a tu takie róże zakwitają, że aż klawiaturę uśliniłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to jak przegapić "sezon" w Atlancie. Nie ma Cię na kilku balach i wypadasz z rynku matrymonialnego. Przegapisz wpisy u Tabasi i wypieki przechodzą koło nosa ;)
      Znakiem tego MUSZĘ bywać! :)

      Usuń
    2. Pewnie że musisz i nie ma zmiłuj. Jak porządna miss z południa, biała kieca, wionek z kwiecia i zasuwać walczyka. Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy. Ciotka Elka w szale cukierniczym, nie wolno okazji przegapiać.;-)

      Usuń