piątek, 9 czerwca 2017

Truskawkowe pola

"Let me take you down,
‘Cause I’m going to Strawberry Fields.
Nothing is real
And nothing to get hung about.
Strawberry Fields forever."


Piosenka z głębokiego dzieciństwa mnie się przypomniała, taka o tajemniczym ogrodzie  zwanym Truskawkowymi Polami, gdzie nic  nie jest realne a czas zabaw  trwa wiecznie. Co prawda tekst ponoć delikatnie sugeruje że można zamknąć oczy i znaleźć się w nim ponownie jak się załaduje w siebie tzw. kwas ale szczęśliwie ten przekaz mnie małoletniej był absolutnie obcy ze względu na niemal zerową znajomość języka angielskiego ( no znałam słówko  come on, które tajemnicza Japonka szeptała niejakiemu  Pierdżordżiemu  w filmie "Cztery Twarze kogoś tam" ). W przeciwieństwie do jednego z marszałków sejmu który LSD łykał, ale ze wstrętem i lewą stroną przełyku, mnie  Truskawkowe Pola mogą jedynie kojarzyć się niewinnie - lato, truskawki, wakacje. Tak mnie się utrwaliło i kwas poza tym owocowym nie jest mi konieczny  do przywoływania dawnych wrażeń. Szczęśliwie! Wszystko było w tym dawnym czasie  "is real", mocne i świeże bo pierwszy raz przeżywane. Też miałam swoje drzewo, swoje z  niego upadki, ucieczki spod czujnego oka rodziców do  zapuszczonego ogrodu w sąsiedztwie w którym owo drzewo rosło  i wyżeranie ze zdziczałych "krzaczków" słodkich truskawek. Ech, truskawki dzieciństwa - Ananasy, Murzynki, prawdziwa dawna Senga Sengana. W czasach truskawek odpornych na wszystko ( niedługo będą odporne na konsumenta - nie da się ich przełknąć bez wstrętu ), przemysłówek przeznaczonych do hurtownianych chłodni, wspomnienie smaku dawnych odmian jest mobilizujące do poszukiwań. Pamiętacie truskawki, które jeszcze nie były czerwone ale już były słodkie? Czasem, na rynku u  "baby" lub "dziadka" uda się jeszcze trafić takie cuda, ale już bardzo rzadko. Ja wychowana na czymś co nazwane  jest kaszëbskô malëna, doceniam takie dobroci.


Rzadko  kiedy uda się  człowiekowi stworzyć coś naprawdę fajnego, takiego bez  zarzutu, żeby  nie było się do czego przyczepić. Truskawka to jest właśnie takie cóś. Powstała żeby zadowolić królewskie podniebienie, we Francji  w XVIII wieku.  Posadzone obok siebie poziomka wirginijska  Fragaria virginiana i poziomka chilijska Fragaria chiloensis  skrzyżowały geny za sprawą botanika  Antoine Duchesne  i powstała truskawka Fragaria x ananassa. Wersalskie ogrody przysłużyły się światu! Ancien régime miał swoje dobre strony, he, he.  Oczywiście  Brytyjczycy pełni obrzydzenia dla  wszystkiego co francuskie czym prędzej zaczęli uprawiać te owoce. W Anglii  wypracowano techniki krzyżowania poziomek, których używa się do dziś. Pan Thomas Andrew Knight jest tym który zasłużył na wszystkie liczące się odznaczenia świata i wdzięczność potomnych, rzecz jasna pospołu  z francuskim botanikiem . Pierwszy raz w sklepach truskawki pojawiły się w Londynie około 1830 r. Były pieruńsko drogie! Dziś truskawki dostępne są za w sumie niewielkie pieniądze ( oczywiście narzekamy na drożyznę ale kto  żre codziennie świeże  truskawki kilogramami ?!  - poza mną  rzecz jasna ).

Teraz o deserkach z truskawkami, które u mnie zamieniają się w tzw. dania główne. Bezczelnie się nimi zażeram w ilościach niepasujących do słowa deser. Jak mam do wyboru klasyczny obiadek albo wariacje na temat  truskawki i laktacja bydła to nie ma bata - truskawki lądują na stole. Albo i nie na stole. Zażeram się nimi w ogrodzie w towarzystwie kotów uważających że  prawo  kota do używania śmietany jest prawem świętym, niezbywalnym i zapisanym w jakiejś oenzetowskej deklaracji. Znaczy wyżeramy te niby deserki masowo. Trzy ulubione to panna cota ( preferowana przez kocie panienki, jak widzicie na zdjęciu obok niemal utopiona w truskawkach ) z musem truskawkowym, Eton mess czyli truskawki z bitą śmietaną i bezą i ukochany  przez moje słowiańskie podniebienie zestaw truskawki z kwaśną śmietaną.  Jak do tego dodać  ódzkie "bułki na truskawkach" do porannej kawy to wychodzi  że jestem truskawkofilem wymagającym konsultacji  z psychiatrą i dietetykiem. No tak, ale prawdziwy sezon truskawkowy nie trwa wiecznie, później pojawią się  owoce tylko wyglądające jak truskawki. Korzystam więc póki się da, chwilo trwaj! Przede mną  radosne robienie dżemu, urodzinowego tortu Cio Mary ( zawsze jest truskawkowy, Babcia Wiktoria taki robiła ) i mrożenie co lepszych owocków. No i oczywiście truskawkowo - śmietanowe obżeranie się z kotami w  Alcatrazie, w mojej zdziczałej wersji Truskawkowych  Pól. For ever!






2 komentarze:

  1. dodam, ze pierwsze plantacje truskawek powstały w Bretanii, w miejscowości Plougastel, o rzut beretem ode mnie.
    poziomka chilijska została przemycona przez imć Amédée-François Frézier, jego nazwisko dało francuska nazwę krzyżowce, fraise.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny kandydat do uwdzięcznienia przez potomność, i co z tego że przemytnik?! Przemycił dla dobra ludzkości! :-)

    OdpowiedzUsuń