piątek, 11 sierpnia 2017

Sierpniowe popołudniowe pikniki

Wczesny i średni sierpień, półmetek lata, zielono złoto w ogrodzie.  Zielono bo lato trwa, złoto bo słońce świeci już inaczej, światło nawet w upalne, czystoniebne dni jest złotawe. Przynajmniej w moim zapylonym mieście tak to wygląda. Zieleń roślin  niestety już nie jest taka świeża i żywa, wymęczenie wysokimi temperaturami zrobiło swoje. Na szczęście posadziłam sporo  roślin znoszących ekstremalne ( jak dla mnie ) ciepło. Jak wygląda sierpień w Alcatrazie i na Podwórku ( postanowiłam pisać Podwórko z dużej litery, w końcu zamieniam je też w ogród i należy mu się  prawdziwe imię  a nie tylko nazwa )? Tak sobie wygląda z powodu braku  należytej opieki z mojej strony ( czas nadal złośliwie nierozciągliwy ). No niestety, rodzina choruje, sąsiedztwo masowo połamane i wymagające troski a ja mam problem z szybkim przestawieniem się z opiekunki ludzi w opiekunkę ogrodu. Muszę mieć czas na złapanie oddechu w czasie przemiany stanowiskowej. Ech, ten czas pędzący jak wyścigowy bolid! Szczęśliwie koty w dość dobrej formie fizycznej ( o psychicznej lepiej zmilczeć ), pretensje o wybicie pcheł chyba już im przeszły  ( przynajmniej  mnie się tak wydaje bo nie ma fumkania w moim kierunku ani grożących miauków typu "Ścierrou, ty  ścierou, jak mogłaś mnie zakroplić, ścierrrou?!" ). Felicjan smarowany mazidłami powoli dochodzi do siebie, w upalne dni pańcia mocno kombinuję żeby nie wygrzewał się na słoneczku. Znaczy zwabiam potwora do domu wielbioną  przez niego surową wołowiną. Taa, alergia   Felicjana sporo kosztuje! W dni z miłą  ciepłotą Felicjan razem z resztą kotów rezyduje w ogrodzie, wylegując się na goździkach albo innych floksach szydlastych. Urządzam pikniki popołudniami, o ile tylko mam siłę na wywalenie poduszków i  pseudokocyko - obrusków.






To takie kradzione chwile, ja i koty na zapuszczonym łonie Alcatrazu. Upał się z nieba leje ale ja świeżutka, bo prosto  z chłodnej wody rzucam się na poduchy i pseudokocyk. Miski z lodami i owocami przede mną, gorąca herbata która gasi pragnienie (  taki cud gastronomiczny, gorące na gorące, cóś jak homeopatia ), ozdóbstwa w postaci zawazonowanych kfiotów i rzecz jasna najmilsze towarzystwo w promieniu  stu tysięcy  kilometrów. Towarzystwo oczywiście rozkłada się tak że ledwie się na pseudokocyk łapię ale szczęśliwie pasikoniki i inna żywina ogrodowa kociambry  nęci,  tak że z czasem dzielę pseudokocyk najwyżej z dwoma kotami, reszta ma"zajęcia w podgrupach" albo nawet indywidualne ( Lalek uprawia żebractwo u Małgoś - Sąsiadki, skleroza u staruszka pędząca - błyskawicznie zapomina że  jadł ). Popołudniami gorąc nie jest już taki gorący, choć nadal duchota. Kupiwszy owoce i dynię na dżemowanie ( oj nie przepadam za dynią, ale owoce drogie a dżemidło trzeba z czegoś zrobić ) jednak nie wiem czy nie pożrę sporej części w stanie naturalnym. Za gorąco, z dżemowaniem poczekam na ochłodzenie. Mam nadzieję że i tym razem Alcatrazowi i kamienicy się upiecze i burza, którą czuję w kościach nas ledwie zahaczy. Nie chciałabym żeby powtórzyły się wczorajsze ekscesy pogodowe, zdecydowanie wolę stopniowo nadchodzące ochłodzenie. U Cio Mary i Ani, wnuczki Małgoś- Sąsiadki burze przerzedziły drzewostan, qrcze piękne, stare drzewa wymiotło! Dodatkowo  w ramach dopieszczania Cio Mary ma nieczynny domowy telefon, choć już ma ponownie włączoną energię. No popieściło nas Odzian! Od zachodu widzę napływającą  "kordłę" chmur, powietrze stoi - taa, cisza przed burzą.




A teraz o sierpniowym pseudokocyku - obrusku. Zdobyczny jest, stara zasłona Ciotki Elki została wyłudzona. Nie mogłam się oprzeć - prawdziwy  polski len z lat siedemdziesiątych XX wieku. Grubo tkany, drukowany w wielkie kfioty. Dzieciństwo się mile przypomina, takowy i w moim domu rodzinnym wisiał przy oknach. Ciotka broniła zasłony jak niepodległości, musiałam ją przekonać nowymi wykrawaczkami do ciast. Nie sądzę żeby koty wiedziały na jakim rarytecie leżakują.


14 komentarzy:

  1. u mnie właśnie "gruchło" aż zwierzyna przestraszona przy nogach mi się umościła,ależ sobie robisz dobrze. Kocyki, obruski,len przepiękny, wręcz dziś "arystokratyczny", owocki, zacne towarzystwo. Tak, to jest właśnie ten czas, korzystać z niego jak jakaś maharadża. Miłego ładowania akumulatorków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jeszcze cisza ale niebo wygląda podobnie do tego zimą, kiedy pada śnieg. Przewiduję ostrą jazdę. Korzystamy z uroków lata jak te maharanie i maharadżowie bo nie wiadomo jaka dalej nas czeka pogoda ( co prognoza to całkiem inna bajka ). Towarzystwo jeszcze nie ściągnęło na kolacyjkę, być może bankiet zacznie się o północy, jak to miało miejsce przedwczoraj. Jak w tropikach! Tak, teraz jest:
      "Ah! Moro!
      Num País Tropical
      Abençoado por Deus
      E bonito por natureza
      Ah! Ah!"
      Mamy zamiast Raju, do którego nam się w te wakacje nie złożyło. ;-)

      Usuń
  2. Ja urodzona w latach 70., ale sentyment do takich materiałów jak Twój len mam ogromny! Ileż to wspomnień, skojarzeń! No wartościowe są dla mnie bardzo! Piknik piękny! U mnie, w zachodniej Polsce, burze i oberwania chmury już właśnie przeszły. Upały nie były u nas tak uciążliwe, jak w innych regionach, ot może ze 2-3 dni temperatura przekroczyła 30 stopni. I pada pięknie i często tak, że najbardziej wilgociolubnych roślin posadzonych na moich megaprzepuszczalnych piaskach prawie nie podlewam. Upały to miałam na wakacjach, a po powrocie do domu temperatura jest taka jak trzeba. Czego i Tobie życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój boszsz... to nie tylko ja mam ciągoty lniane! Są i inni zalnieni.:-) Dziś się takowych płócien nie uświadczy - domieszki , wzornictwo, jakość. Tak, tak, czar minionych chwil czyli rzecz zeszłowieczna. W sam raz dla tych co jeszcze są w stanie zrozumieć z czym mają do czynienia.;-) U mnie po laniu, udało się znaczy było bezekscesowo. Powoli wszystko odżywa po gorączce. No i bardzo dobrze! :-)

      Usuń
  3. taaa, tez coś takiego wisiało u mnie w domu rodzinnym. sentymentu zabrakło niestety, chyba dlatego, ze tonacja w kierunku gęsiej kupy, kolorystyka u mnie najmniej pożądana ;) jak znam macierz mą, zasłony nadal lezą gdzieś na półce, bo na oknach dawno ich nie widziałam, chyba ze względu, ze ten len trzeba prasować a syntetyki da się prosto z pralki wieszać.
    a u nas świeżynka,, w środę słupek nie przekroczył 13 stopni w najcieplejszym momencie :D, no i pada. lato mieliśmy w maju i czerwcu oraz jak znam życie na nowo zacznie się we wrześniu i skończy z końcem października. ogród jesiennie zapuszczony, to ten moment gdy już mi się nie chce, pomidory szlag trafił. byle do wiosny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby w domu rodzinnym wisiało coś w kolorystyce gęsiogówiennej to pewnie też bym sentymenta u siebie nie wygrzebała. No ale szczęśliwie zasłony dzieciństwa były "słoneczne". Taka kolorystyka cóś jak w ciotczynej zasłonie. Nie wiem czy to kwestia gustu rodzicielek, coś mi majaczy że len wcale nie był taki łatwy "do dostania". No wicie rozumicie, sznurek do snopowiązałek i przejściowe trudności na odcinku produkcji. Jak się trafiło to człowiek cieszył się że upolował i nie ważne czy zwierzyna płowa czy krokodyl - grunt że było!
      Szczęściara, lato na poziomie, he, he.;-) No u nas kontynentalnie, choć trzeba przyznać że jest dość wilgotno w tym roku ( i bardzo dobrze ). Oby jesień była długa i ciepła. :-)

      Usuń
  4. No a u mnie od 2 tygodni nie spadła kropla deszczu. Ziemia sucha jak bułka tarta. Dygam więc z koneweczką. Na termometrze dziś około 14.00 było 34 st C. Ale ale, teraz wieje i już przywiało chłodniejsze powietrze. Może cuś popada, przydałoby się. Teraz właśnie siedzę i patrzę na trojeść bulwiastą, która już drugi rok u mnie mieszka i czaruje mnie pomarańczową kopułką. Mam też trojeść amerykańską, czytałam gdzieś, że jest bardzo ekspansywna, ale u mnie siedzi w miejscu już z 6 lat i nie chce się rozłazić. I nie rozsiewa się, bo zbieram jej ozdobne owocostany :) Za ładne żeby zostawić na pędzie. Co z nią jest, nie wiecie może? Widziałam ją też w naszym Botaniku i tam też siedzi, że tak powiem, na kupie. Czy to zależeć może od gleby, że taka zwięzła, gliniasta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to współczuwam - upał dla Cię fajna sprawa ale bezdeszczowość jest problematyczna. Mam nadzieję że choć na trochę wody z nieba się załapiesz. Moje doświadczenia z trojeścią amerykańską skończyły się po trzech próbach - rosła wstecz, nawet śladu prób ekspansji nie zauważyłam. Na wszelkich możliwych stanowiskach w Alcatrazie próbowałam i wszędzie jej było źle. Doszłam do wniosku że ona na ma uczulenie na Alcatraz i dlatego nie chce rosnąć. Gleba glebą ale to chyba więcej czynników odpowiada za to że ta bylinka tak paskudnie się na ogrodnika wypina. Lepiej mi szło z bulwiastą, dopiero mrozy w 2012 ją wykończyły. Rozrastała się wolno ale co roku można było liczyć na jej kwiaty. Teraz zmieniły się koncepcje i jakoś dla trojeści miejsca zabrakło. :-)

      Usuń
  5. Choler...cia!! - Czy ja nie mogłam zajrzeć do Ciebie wczoraj a najlepiej przedwczoraj?. Kupiłam materiał na huśtawkę ogrodową na taras - więc już wszystko jasne.
    Wybór żadny, pomiędzy kwiatuszkami, jestem jedyną kobietą w domu więc nie chciałam być aż tak okrutna dla reszty męskiej populacji, więc pomiędzy paskami do bani, motywem dziecięcej, w kiepskim wydaniu sowy, a tym co kupiłam, nie było wyboru. Ale!!! Gdybym dojrzała twój materiał wcześniej, wstrzymałabym się i poszukałabym dalej. Ale jestem zła na siebie wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatku nie doczytałaś. Ja go od Ciotki Elki wyłudziłam. To staroć z lat siedemdziesiątych, dziś takiego się nie uświadczy. No chyba że cud w jakimś lumpeksie się zdarzy. Rarytet Kochana, rarytet! Ciotce foremki do ciastek za niego odpaliłam żeby wyłudzanie było skuteczne.;-)

      Usuń
  6. Jest super, kurcze no.... jaka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tabaziu, czytałam u Ciebie post z marca o różach mieszańcach hultemii. Czy posiadasz takowe w swoim ogrodzie? I jak rosną i w ogóle? A może ktoś z szanownych czytelników-sympatyków? Na stronach sklepów internetowych moc tych hybryd, piękne jedna w drugą, ale jak z nimi w naszym klimacie? Trochę boję się sadzić u siebie takie nowości, bo sporo już roślin zmarnowałam przez pochopność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cooleżanki forumowe "po różach" hultemię uprawiają ale zaróżankowani potrafią dla swoich pięknotek różne zdziwne rzeczy robić, bariery klimatyczne przełamywać, ogród dostosować i w ogóle cudów dokonywać. Ja aż tak zaróżankowana nie jestem, więc na razie bezhultemiowa. Wasz rejon w uprawy róż bogaty, najlepiej byłoby oblookać co tam na polach uprawiają. Jak w polu a nie pod namiotem uprawa to znak że hultemia da radę.:-)

      Usuń