piątek, 14 grudnia 2018

Codziennik - przedświąteczna zwyczajność

Z bólem serca wyzbyłam się kasy zapewniając towarzystwu  i ścianom chałupy solidną porcję ciepła, a po mojemu  to nawet gorąca.  Jakoś się muszę przestawić co nie jest proste bo ja z tych zimnolubnych ( albo i zimnokrwistych, jak ten perszeron ).  Koty oczywiście zachwycone z wyjątkiem  Felicjana, który wyniósł się do pokoju Azy i Cioci Dany, zażądał zaścielenia parapetu  pikówką czyli narzutą na wyro ( łóżeczko w  praniu bo uświnił je  niemożebnie ) i obserwuje w miłym chłodku co to się dzieje za oknem ( wściekły ryk jak tylko zobaczy łobcą konkurencję, przyjazne pomruki na Epuzera, przeciągłe z lekka grożące miauczenie kiedy widzi nasze kamieniczne dwie suczki ).  Reszta okupuje kaloryfery a ja jak zawsze się  dziwię jaki to  cud że te kocie  ciałka nie wysychają na wiórki! Tyle miłego a teraz do tzw. kłopotów dnia codziennego . Mła będzie zmuszona złożyć reklamację w sprawie  pralki bo ona pralka tańczy mimo wypoziomowania ( lekstronicznego ), nóżków należycie ogumionych, maty gumowanej.  Chyba cóś ma nie tak z bębnem.  W każdym razie  zostawiłam ją z praniem kulturalnie stojacą na swoim miejscu  a zastałam urządzenie na środku pralni, bezczelnie usiłujące wyrwać wężyk doprowadzający wodę i stepujące tak że słyszałam te odgłosy na zewnątrz chałupy ( przyspieszyłam  jak ferrari ).  No cóż, jak bym chciała pralki  pilnować czy ekscesów nie wyczynia to bym sobie  Franię z odzysku  zanabyła a nie automata, znaczy zbieram siły na pójście z tzw.  protestem postzakupowym ( praleczka cóś niszczycielska, przez to stepowanie mam straty nie tylko moralne ).


Zbieram też siły na zakupy choinkowe, o jodełce mi się śni co to ona  będzie potem sobie w Alcatrazie porastała. Tylko  żeby ona porastała  to korzeni szpadlem załatwionych mieć  nie może.  W związku ze związkiem jodełka musowo szkółkowa a nie  z marketu.  Skłaniam się ku miłej  koreance, takiej średniego wzrostu.  Niedługo zamierzam wyciągnąć większą część zabawek i zdecyduję co ulegnie zawekowaniu a co się powiesi na Tannenbaumie. Z Mamelonem omawiałyśmy  koncepcje strojnicze ( zieleń i czerwień  czyli klasyka jako tło  dla licznych figurkowych bombek posiadanych przez mła została uznana za zbyt ciemną, przytłaczającą i  w ogóle za bardzo na serio ) dekorów  świątecznych, które to zajęcie odpowiada kwietniowemu planowaniu coby  tu jeszcze dosadzić na rabatach żeby ogród był bardziej ogrodowy. Słodka działalność przepijana kawą. Podziwiałam też cinżko ( doginanie drucików do zawieszanych ozdóbek  ) wypracowany przez  Mamelona  żyrandol, stajlowy, nieprzeładowany. Pytanie kto tego okaza i chlubę żyrandolstwa  będzie mył wisiało w powietrzu, więc niby niepytana Mamelon w powietrze odpowiedziała że ktoś go kiedyś umyje. Przezornie pozostanę przy papierowych  kloszach na moich  żarówach, elegancję będę podziwiać u Mamiego. A w ogóle to kochany  Mikołaju "I've been an awful good girl" i cóś mła się należy za tę obrzydliwą dobroć. No odpuszczam tytuł własności do kopalni platyny, jacht, błękitny  kabriolet, ozdóbstwa od Tiffaniego a o sobolach przerobionych na futro to w ogóle  nie wspominam bo sobole to ja tak bardziej żywe na dziczyźnie preferuję.  Jednak  Mikołaj mógłby się postarać i cóś miłego zesłać, na ten przykład więcej czasu dla domu i ogrodu, mniej   spraw  do załatwienia i o zdrówko dla wszystkich drogich sercu mła się zatroszyć a i jej samej tego zdrówka tyż nie skąpić. Czy Mikołaj  mła czyta?! No i najważniejsze - czy  Mikołaj rozumie co czyta?!


Dzisiejszy post zwyczajnie codziennikowy ozdabiają urocze pocztóweczki z początku wieku ( zwróćcie uwagę że  Mikołaj nosił się  wtedy bardzo modnie w bladej purpurze ) i współczesny odpowiednik ( to chyba z Demotywatorów, ta odpowiedź jakże materialistyczna na bynajmniej niematerialistyczne  prośby mła ).

22 komentarze:

  1. Ekhmmm, że tak się głupio zapytam, czy sprawdziłaś, zanim wyjdziesz przed panem z pralkowego serwisu na totalną blondyneczkę, czy aby na pewno zostały usunięte blokady z bębna pralki, które są zakładane do transportu? Bo pralkowe objawy jak raz wskazują na nieusunięcie blokad ;)
    Boszszsz, ja ze wszystkim jeszcze w lesie głębokim, o ozdóbstwach nawet nie mam czasu pomyśleć!
    Ostatni rysuneczek wcale nie taki nowy. Najgorsze jest to, że od lat nic nie traci na aktualności.

    OdpowiedzUsuń
  2. W instrukcji ani słowa o blokadach nie było a było wszystko od - zdjąć folię okrywającą. Jedyne co wg. instrukcji należy zrobić przed uruchomieniem to ustawić, wypoziomować, nałożyć gumiaczki i prać. LG nie jest bębnowana na pasach, una ma jakąś inszą konstrukcję. Podobną historię z pralką tej marki miała Doro, zdarza się. Poza tym ja cwana na wszelki wypadek bo mało techniczna, zanim podjęta została myśl o zwrocie to dwóch technicznych już ją oblookało. Nerw mam.
    Kochany Psie ja też jestem w lesie i to głębokim ale co mi tam, marzyć o chujince znaczy odlatywać w lepsze rejony niz syfiland w domu i tzw. łobowiązki. ;-) Co do demotywującego Mikołaja to fakt że nie nowy i co najgorsze fuckt że ciągle aktualny. :-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym miała nerwa, bo przed świętami pralka tak jakby potrzebna.

      I Jaskółka poniżej ma rację, że coś z tymi Mikołajami nie tak. Bo ani to już biskup (ja pamiętam Mikołajów z pastorałem), ani Dziadek Mróz (bo ten przynajmniej gustownie przyodziany był), ani Jul Tomte (bo przerośnięty) i po mojemu błąka się po grudniu za długo. 6.12 i wystarczy, potem były u nas Aniołki - ubierały choinkę i dawały prezenty.

      Usuń
    2. Taa...potrzebna, zgadnij co się właśnie wypłukuje w wannie? W dzieciństwie to była obsada że ho, ho, ho - Mikołaj, potem Gwiazdor, potem dołączyły aniołki a w pierwszej klasie ja sie dowiedziałam że prezenty sponsoruje Dzieciątko Jezus. W drugiej klasie to ja już miałam wyrobiony pogląd na to kto naprawdę kupuje prezenty ale sentyment do faceta w czerwonym ubranku mla pozostał. To chyba z powodu pierwszego świątecznego zakupu który mła uskuteczniła w wieku lat pięciu - gu zgrozie rodziców za szpieniędze ze skarbonki wyciągnięte pęsetką mła była zakupiła farbowanego cukrowego Mikołaja ( i nie dała go sobie odebrać do momentu wyciućkania łba ). :-)

      Usuń
  3. Faktycznie może coś z bębnem w pralce nie tak? Ja mam taką otwierana od góry, jest wypoziomowana i stoi jak skała, ale za to ryczy niczym odrzutowiec, kiedy wiruje.Mnie to nie przeszkadza, niech sobie wyje, przynajmniej wiem, w jakiej fazie prania jest aktualnie. Nigdy nie lubiłam takich pocztówkowych Mikołajów, w ogóle nie lubię tych facetów, mam wielką awersję do nich i nawet nie wiem , dlaczego, bo nigdy nie miałam z takimi do czynienia. Nie przeżyłam nigdy chwili, by taki facet w czerwonym płaszczu wręczał mi prezent, a jak widzę Mikołaja, to mnie obrzydzenie bierze. Chyba ta stylizacja mnie brzydzi- obleśny grubas, z wielkim czerwonym nochalem, w czerwonym płaszczu, mizdrzący się do dzieci. Nie widzę w nim żadnego dobrotliwego darczyńcy.
    Jakieś skrzywienie mam, albo odwrotnie- trzeźwe spojrzenie? Czort wie. Choinki nie będę miała, ale jodełki są fajne, bo długo trzymają igły. Tak, w donicy najlepsza, ale trzeba uważać, bo zdarzają się z przerośniętymi korzeniami "podkręcone" na dnie donicy) i one bardzo źle się w glebie przyjmują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki Mikołaj oblecha to niezły kamuflaż dla pedofila w wersji soft- raz w roku ale za to grupowo pomacać do woli różne dziecięta.

      Miła Koreanka, powiadasz, Tabaazo? Ale czy una nie ugotuje się w domu?

      Powodzenia w sprawie pralki, ale może ona po prostu marzenia ma - choinką by być chciała, więc stara się przemieścić na bardziej paradne piętro.

      Usuń
    2. Jak pisałam w komenciku wyżej Mikołaja z powodów słodko osobistych jestem w stanie znieść z godnością. Co prawda przypomina mła się jak niejaki pan Lutek J. robiący etatowo za Mikołaja "na naszej klatce schodowej", nadużył był na pracowym opłatku ( nielegalnym, takie to były czasy )a mimo to bohatersko podjął próbę wręczania prezentów. Niestety pokonała go rzeczywistość czyli schody. Na szczęście nie musiała przyjeżdżać do Mikołaja karetka bo brak reniferów dałby mła wczesnoprzedszkolnej sporo do myślenia i "zniszczył słodkie rojenia dzieciństwa". Jednakże Mikołaj w wydaniu Pana Lutka J. był na tyle interesujący ( "Karwwwa!" zamiast "Ho, ho, ho" i tłumaczenie naszej sąsiadki przeznaczone dla jej małoletnich że Mikołaj to tak zlatuje ze schodów bo w bloku nie ma kominów ) i jawiący się tak jakoś realnie że info że Mikołaja nie ma nie zrobiło na mła specjalnego wrażenia albowiem podejrzenia zalęgły się w niej wcześnie. Nie były one mocno ugruntowane ale mła od zawsze lubiła proces wyjaśniania a przy Mikołaju to dorośli cóś kręcili co mła wyczuwała. Mła podejrzewa też że jej nie nacechowane pejoratywnie podejście do Mikołaja wynika z tego że mła wie że on tam żaden biskup Miry. Mła jest świadoma że to krewny krasnoludków a wiecie jaki jest stosunek Tabazelli do tych małych w kubraczkach i czapeczkach. ;-)
      Koreanka nie udusi się bo mła zaraz zejdzie do rozsądnej temperatury, mła nie zamierza się ugotować a i drzewko na tym skorzysta. Drzewko zresztą zostanie solidnie oblookane przed zakupem, w końcu tak naprawdę to nie bycie chujinką jest jego przeznaczeniem a porastanie sobie w ogrodzie.
      Życie wewnętrzne pralki zostanie zbadane jak tylko znajdę kozetkę.;-)

      Usuń
    3. Jaki krewny krasnoludków???? Toć on tylko strój zapożyczył od nich. Gdzie mu do tych miłych niebożątek, co to mleko zwarzą, krowom ogony powiążą, a i zdarzy się, że podciepa w kołyskę wsadzą i po piętach go gilgają, by darł się, a żarcia żądał na okrągło. Eeeee... Mikołaj nie ma takiej wyobraźni, a już na pewno ochoty do figli. Za to cięgiem by piwo żłopał i dzieciaczki obłapiał. Toteż, ja wolę moje bożęta domowe niż takiego niewydarzonego chłopa w czerwonym kabacie.

      Usuń
    4. A ta czapeczka czerwona to skąd? I jak się to ma do mitry biskupiej? Przeca to krasnolud, przebrany Weles który się podszywa pod świętego chrześcijańskiego. Magiczny Pan Zaświatów Dający Życie - taka to pełna tytulatura tego zakamuflowańca. No i ma mnóstwo małych krewnych i powinowatych - przeważnie kurdupli o magicznych zdolnościach. ;-)

      Usuń
    5. Załamałam się... tutulaturą. Zadufek z tytułami:):):):):)

      Usuń
    6. Mogło być gorzej, ta tytulatura jeszcze nie jest odpowiednio długa, he, he, he.

      Usuń
  4. Zaglądam pomachać, kiedy tylko stanęłam na nogi... ale czytać będę później. Dopadła mnie choroba. Ale to nic. I tak sobie na spokojnie nadrobię twoje posty :)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowiej i znajdź w tym przyjemność. Leżenie z konieczności jest do doopy, natomiast zdrowienie i lekkie zalegiwanie to milsza sprawa. Człowiek już nie taki padnięty, czuje wracające siły a poleżeć bezgrzesznie sobie może. :-)

      Usuń
  5. Czy dobrze zauważyłam już w poprzednim wpisie, że przestałaś sponsorować upadający przemysł węglowy i zmieniłaś ogrzewanie? Zazdraszczam. Ja wciąż grzebię się w czarnym złocie (młode kocie ma uciechę, a ja podłogi w rzucik z czarnych łapek), a przy rosnących cenach i chudnącym portfelu to niedługo palenie w piecu będzie jakąś jubilerską robótką. A zimnolubna nie jestem, chyba że latem :).
    Mikołaj cudem może nie jest, ale już nie wiem, co lepsze, mikołajki w przykrótkich futerkach, czy panowie z czerwonawymi nochalami?
    Jak to, pralkę ustroić w świecidełka? Że niby wewnętrzne życie pralki umyka nam niepostrzeżenie, a bidula pracuje ostatkiem sił na depresję? A że już najmłodsi miewają rozchwianą psychikę, to i gwarancyjnej pralce mogło się trafić. Behawiorysta od pralek potrzebny od zaraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja never nie sponsorowałam bezpośrednim zakupem wyngla przemysłu wynglowego. Od kiedy mieszkam w kamienicy robię brzydko zawodowym związkom górniczym a dobrze temu cholernemu satrapie zza wschodniej granicy i brodatym panom znad Zatoki Perskiej. Kosztuje mła to krocie ale własne mieszkanie ogrzewam olejem lekkim. Niestety nie stać mła na zafundowanie wszystkim w kamienicy takowego ogrzewania a i ludzi nie stać na płacenie za nie bo nasze państwo ustala olbrzymie podatki i akcyzy na paliwo coby stada krewnych królika utrzymać na państwowych posadach. Zarzundzajo tak politycy wszelkich opcji, dopiero tzw. słuszny gniew ludu hamuje skutecznie bezczelne zapędy. Jak czytam że to wszystko przez Łunię to mła się nóż w kieszeni otwiera bo cóś mniej wierzy w dyżurnego chłopca do bicia niż w pazerność znajomych królika. Jednak dla kotów spoko, w okolicy większkość pali wynglem więc jest gdzie się upieprzyć w miale. ;-)
      Dziewczyńskie Mikołajki odpadajo, to prawie to samo co ten dziadyga reklamujący Coca - Colę. Fuj!
      Może rzeczywiści powieszę bałwanka na pralkowym pokrętle, tak na wszelki wypadek, w ramach profilaktyki zdrowotnej? :-O

      Usuń
  6. I u mnie gwarancyjna pralka wybrała się na spacer (na szczęście bez szkód) - zbuntowała się przeciw przeładowaniu, za ciężko jej było i pewnie chciała się skutecznie odciąć od wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej bęben był naładowany prawilno, widać jej wewnętrzne jestestwo uznało jednak że jakiekolwiek ładowanie bębna jest bee. ;-)

      Usuń
  7. Blokada bębna - jeśli przywieźli Ci do domu to powinni ją zdjąć. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś to dzwoń do serwisu niech Ci tłumaczą gdzie te śruby, bo jak bęben urwiesz gwarancji nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie to normalnie lepiej jak młot pneumatyczny, żałowałam, że nie mam czego rozbijać jak się tłukła a ile strachu nam narobiła jak zaczęła w pralni na dole hałasować a my na górze. Mąż 4-drzwiowa szafa siadł na niej i jechał niczym na rodeo :D Na szczęście polskiej produkcji i blokada chyba pod rodaków robiona i nic się nie stało. A tak to byłoby przykro :/

      Usuń
    2. Z tego co Pan Serwisowy pedział to raczej będzie wymiana ze względu na nieprawidłowe osadzenie bębna, ponoć się zdarza w tym modelu tej firmy. Zastanawiam się czy nie dopłacić i innego nie wziąć. Mam nad czym mysleć. :-/

      Usuń
    3. Ostatnio sama kupowałam to akurat ja patrzyłam na cenę ale interesowała mnie pojemność bębna bo teraz w tych instrukcjach to stoi że 1/3 bębna, albo tylko połowa bębna... kiedyś waliło się do pełna i było ok. Więc poczytaj sobie dobrze tę instrukcję i popatrz na czym Ci najbardziej zależy. NIby szukaliśmy też oszczędnej energetycznie ale wtedy jest kosztem wagi? Nie pamiętam już. Aaaa... w poprzedniej miałam takie kółko z cyferkami i mogłam spojrzeć i wiedziałam, na którym etapie jest prania i kiedy skończy, ta ma tylko jakieś kolorowe diody i jak nie spojrzę na czas włączenia to ....taaa... nic nie widzę i nie mam pojęcia na jakim jest etapie.

      Usuń
    4. Ja podejrzewam że moja pralka czuje się jak statek kosmiczny i to była po prostu próba startu a nie pranie. Te wszystkie nówki co to mają wyświetlacze i są energooszczędne ( znaczy nie mają programu na 90 stopni ) to ściema nad ściemami. Po mojemu produkowanie śmieci, nijak to się ma do mojego starego, poczciwego Hoovera który w porównaniu z obecnymi pralkami prezentował prawdziwą klasę piorącej maszyny. :-/

      Usuń