piątek, 14 czerwca 2019

Nadal upalnie ale jakby nieco lżej

Upał troszki  odpuścił, tak na jeden  dzień a mła od razu lepiej. Nawet błąd zobaczyła w angielskim słownictwie upalnego wpisu.  Jak  gorąco to mła robi błąd za błędem, nie tylko  w pisaninie.  Na ten przykład nie stawiała się zbyt  mocno kiedy  Pan Andrzejek postanowił wyciąć samosiewne jesionki a powinna znaleźć w sobie siły coby jak ten Rejtan położyć się w okolicach nożyc do  gałęzi i  piły. No  i teraz Pan Andrzejek zajmuje się głównie dyszeniem a my koło niego biegamy. W dodatku Pan Andrzejek  jakby smutnawy bo dotarło do niego że trza się oszczędzać co jest związane z latkami na karku.  Jakoś nikt nie lubi  liczyć ile  latek już na karku uzbierał.  Hym... taki to smutek tropików się nam zalągł, a wszystko przez błędy mła.





Nie  opryskałam róż, jakoś  się nie mogłam zebrać.  Tym bardziej że co i raz z różanych kwiatów wygląda jakaś sympatyczna mordka, nienależąca do mszycy czy skoczka różanego.  No serca ni mam pryskać stworzeniu którego ślepka  dobrze widzę. Na szczęście liczba mszyc nie jest zastraszająca, krzewy różane  u mła duże i silne więc co  tam z tego że jakieś stadko mszyc sobie na nich pożyje. Tak szczerze pisząc to wolę ogród z mszycami i inną żywiną niż taki wysterylizowany, z roślinami wyczyszczonymi z wszelkiego życia.  Jedyne komu nie daruję to  bukszpanowym ćmom! Końcówki do "różanych" prętów znalezione, cena z nóg nie zwala czyli  można poszaleć.  Jak na razie liczę ile będę ich  potrzebować, tak żeby wszystko załatwić  za sprawą jednej  przesyłki. Zamówienie mła  się rozrasta w zaiste  cudowny sposób i mła doliczyła się  już około dwudziestu różnych  końcówek  do dwudziestu różnych prętów ( no ogród jednak jest duży, choć na taki nie wygląda ).


Moje robótki domowe idą opieszale, owszem mła wymyła cóś  tam z okien ale nie tak że wszystkie na błyski  i w ogóle. Mła sobie powiesiła  szklane kolorowe baloniki i stare witrażyki i szklane zabawki.  Tak jakoś  bardziej  jej letnio i kolorowo w kuchni w której panuje raczej duch  bożonarodzeniowy ( wicie rozumicie - te puszeczki, hafciki i insze aniołki ).  Odbywa  się też nieustanne  pranie i suszenie pościeli, firan, zasłon, dywaników, jedyny pożytek dla mła z upałów  jest taki  że pranko schnie błyskawicznie i mła  może teraz różne  kurzołapy poprać. A szmat  u niej w domu zatrzęsienie, mła jest bardzo tekstylna - lubi  obruski, poduszeczki itd. Oczywiście mła szuka  każdego możliwego pretekstu coby się  uwalić i albo lektury zażyć albo cóś ciekawego pooglądać.  Znaczy kombinatorstwo starego leniucha nadal uprawia po całości. No tak, ale kto to nie kombinuje w upalną pogodę? Chyba nawet kotom już się znudziła kanikuła  bo zalegają w domu ( nadal na topie  są stoły  i umywalki  jako odpowiednie miejsca do zalegania ). Przyszłotygodniowa prognoza daje jakąś tam nadzieję na to że temperatury nam znormalnieją. Przydałoby się dłuższe wytchnienie bo zarówno zwierzęta  jak i rośliny solidnie wymęczone. Szczęśliwie  że koty rozleniwione  bo  spragnione ptaki korzystają z resztek oczka wodnego na całego.  Ponoć przed nami trochę burz, mam nadzieję że  nie będą to szalone nawałnice tylko takie tam zwyczajne letnie burze. Wyczekuję nowego tygodnia i lepszej pogody, może chęci  mi  przybędzie do ogródkowych robót ( że może przybędzie  sił to tylko  ledwie napomknę )

2 komentarze:

  1. Jestem czytam nabieząco ale siedzę cicho bo mam doła... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy ma prawo do doła, tym bardziej jak upał wokół. Tylko nie wpadnij za głęboko.

    OdpowiedzUsuń