czwartek, 26 grudnia 2019

Chujinka i inne świąteczności

No  to świętujemy!  Jak  na  razie  w półspokoju   bo  czeka  mnie  rozmowa  na  temat odpalania  fajerwerków na  terenie  nieruchomości (  po pasterce  był  przedsmak  Sylwestra, zdaje  się że   znów  się bez  słowa  pisanego  nie  obejdzie, niestety  ). Pewien  rodzaj  debilizmu  jest  ciężkouleczalny, no po prostu  ciężko  jest  wpaść  na  to że nie odpala  się petard tam  gdzie są  jakiekolwiek  budynki  drewniane  czy  samochody.  Szczerze pisząc  to na  to że  w  ogóle nie odpala  się  petard w  zabudowanym ściśle  terenie (  przypomina  mła   się  straż  pożarna gasząca żywopłot  z  żywotników wysokich na pięć  metrów, pożar  na  szczęście  nie przeniósł  się na  budynek, choć  okiennice poszły  z  dymem - petardę tujobójczą odpalał  osobiście  dohtor  nauk medycznych, debilizm  petardowy jest  hym...  egalitarny ). Mła zabombkowała  w  tym  roku  rodzinę prezentowo  i  w  poczuciu satysfakcji  że i  oni zaczną "dozbrajać  chujinki" sama  dozbroiła swoją tym  co  otrzymała w  prezencie.  Chujinka jest w   tym  roku  bardzo, ale  to  bardzo  zwierzątkowa.  Mła  by  zrobiła  więcej zdjęć  ale światło  nie  sprzyja a  sztuczne jaki  daje efekt  to  sami  widzicie. Dnia  już  więcej  ale  nadal  szaro i  szaro i jeszcze  raz  szaro. Koty w  noc  wigilijno  mówili  za to ludzkim  głosem, no prawie.  Cieplutko  się  mła  na  sercu   od  tej  kociej potrzeby  mruczanek   robiło. Doro  przesłała  mi  netem  życzenia wymruczane przez  jej Iśkę ( trarktory  zdobędą  wiosnę,  tak  się mła  natentychmiast  skojarzyło ), moje  dziewczynki  z  powodu  tej  strzelaniny  postpasterkowej mruczały  cichutko  pod "kordłą", natomiast   Mrutek spał i  chrapał. Zdaje  się że on  z  tych  których  wystrzały  armatnie  nie  budzą.  Dziewczynki  w tych  mruczankach  były  naprawdę  słodkie, choć  po  prawdzie  to nadawały  na Mrutka  (  co  i  raz  wystawianie  kontrolne  łebków i  sprawdzanie  czy  on  śpi, w  końcu  Sztaflik postanowiła   go  obudzić  przez  zasiedzenie  ale  dopiero  zasiedzenie  z  podgryzaniem spowodowało  podniesienie  Mrutkowych  powiek ).  Szpagetka  potrzebowała  podwójnej  porcji utuleń a  Okularia  po prostu  wyczuła  że  marzę  o  tym żeby  zaległa  mi  na  głowie. Rano   w  pierwszy  dzień świąt wstałam  wysiedziana. Kark  bolał, plecki  tyż,  cud że  sama mła  mówiła  ludzkim  głosem po  takim  zasiedzeniu.




Przy okazji  wolnego mła obejrzała  sobie wieczorkiem filmy co to je sobie  obejrzeć uplanowała.  No  rozczarowanie po  całości - "Zombieland 2" nie miał  nic  z lekko  kretyńskiego uroku  części   pierwszej.  Mła  podejrzewa że  jego  powstanie da się   wytłumaczyć  za pomocą  dialogu który  ma   miejsce  w końcówce  filmu  (  reporterka  do  Billa  Murraya "Dlaczego  zdecydował  się pan  nakręcić  Garfielda 3?" - Bill do  reporterki i  całego  świata "Prochy  kosztują!" ),  film  o  dwóch  papieżach  był  taki  jak film "The  Queen" i   serial  "The  Crown" (  hagiografia   nie  przejdzie  ale  ratujmy  co  jest  jeszcze  do  uratowania, zachowajmy  szacunek a  przynajmniej  jego  resztki ).  Mła  się zniechęciła do   domowych seansów  świątecznych i oddaje  się  dziś  lekturze.   Niestety,  filmowy  niesmak  jej  pozostał i mła  się obawia  że  nowy  film  Guya  Ritchiego, który  ma  wejść  na ekrany  ( film  nie  Guy ) w  styczniu  też  ją  może  rozczarować.  Lepiej   jej było  jasełka  oglądać a  nie szukać  rozrywki z  podpuszczenia  krytyków  filmowych  (  czytaj  działu  reklamy  dystrybutora  filmu  ). Spacery  i  wizyty  w  ramach świątecznej  rozrywki odpadajo  dla  mła, pogoda  jest  psowa i   jej  się  po prostu z  domu   nigdzie  ruszać  nie  chce. Trochę  blue te  święta, deszczowo  i  sennie wokół.


13 komentarzy:

  1. Latające świnki :))) Wszystko piękne, ale świnki w różowe kropki :))))
    Ja też obejrzałam Zombieland2, fakt, że słabszy, ale ja lubię Woodego, więc zluzowałam i pośmiałam się. Wiedźmina oglądam i podoba mi się, Jaskier fajny :)
    Jak mię rwa kulszowa zresetowała, oglądałam Doktora Martina, polecam, humor przedni, angielski. The Crown nawet się nie umywa.
    Święta się kończą, możem zluzować i odpocząć :) Fajerwerki w moim miasteczku nawalają już ze trzy tygodnie, przywykli wszyscy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła było blue i polazła do Mamelona i Sławencjusza, u których odprężyła się przy starym, prawdziwie bożonarodzeniowym filmie "Żywot Briana". Mła zna dziełko na pamięć ale i tak się zarykiwała przy scenie kamieniowania ( Sławencjusz popłakiwał przy wyczynach lingwistycznych Piłata ). Jeżeli doktor Martin to ten co bał się krwi to mła oglądała. Podobał jej się, tylko że ona to tak dawno temu widziała. Może czas sobie przypomnieć. :-) Woodiego mła też lubi bo Woody się zawsze obroni ( nawet w kretyńskich surferskich opowiastkach potrafi być zaskakująco uroczy, uwielbiam jego przemowę o etyce pracy którą to przemową raczył faceta obsługującego kosiarkę, w takim właśnie surferskim filmidle ). Wiedźmin to nie moja bajka, mła cóś nie docenia świata fantasy. Te Geralty, Hobbity i inne jej się plączą. Inni to majo przy filmach gangsterskich a mła ma przy tych baśniowych. U mła przed świętami nie strzelali, trzeba przyznać że z roku na rok jest coraz mniej hałasu i smrodu spowodowanych fajerwerkami. No i bardzo dobrze!
      Co do świnków skrzydlatych to mła od paru lat jest nimi zauroczona. Pierwszą taką bombkę kupiła chyba ze trzy lata temu, w zeszłym roku uchodziła jeszcze dwie na wyprzedażach poświątecznych. W tym roku też je przyuważyła. :-)

      Usuń
    2. Ten żwirek w rożkach z papierków! To i moja najulubieńsza scena :)
      Żywot Briana kocham, muszę znów sobie zapodać!
      Doktor Martin zaiste bał się krwi. Jak oglądałaś dawno, to dorobili jeszcze sezonów. Sporo się działo. To aktywny serial, w przyszłym roku następny sezon :)

      Usuń
    3. No proszę, to sobie poszukam Martina, dohtora znaczy.
      Ponoć wyłapujemy z Montiego ledwie połowę smaczków ( języki i realia życia w GB w drugiej ostatniej ćwierci XX wieku ) ale mła numery chłopaków wydawały się od zawsze uniwersalne. No ludzie pod każdą szerokością geograficzną bywają niemożebnie śmieszni. :-)

      Usuń
  2. Jaka fajna jeżowa bombka!!! Cudeńko. Ja o zgaszeniu zapału fajerwerkowego mogę zapomnieć jak podejmę temat to beznadziejni sąsiedzi jeszcze więcej nakupią :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak podejmuj ten temat, to jest rzecz która się sama nie załatwi. Moim ulubionym argumentem jest ostatnio straszenie że nie wiadomo w razie pożaru od fajerwerków czy firma wypłaci ubezpieczenie ( wypłaci ale postraszyć zawsze można ). Jeżyk przyszedł do mła z okazji Mikołajek, polska bombka, urocza. :-)

      Usuń
  3. A ja się zastanawiam, czy by nie poruszyć tematu na radzie gminy.

    OdpowiedzUsuń
  4. A bombków Ci zazdroszczę od zawsze, Taabazo. ( A właściwie dlaczego się tak nazywasz?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porusz, w końcu czas z pewnych przekonań o absolutnej wolności wyrosnąć. Mam wrażenie że zabawy z środkami pirotechnicznymi napotykają opór głównie wśród mentalnych dwunastolatków. Pobawić się w święta jak te dzieci, infantylizacja na całego. W końcu po trzydziestu latach wolnego państwa powinno jakoś do współobywateli dotrzeć że absolutna wolność to na pustyni a nie wśród ludzi i że trza się solidnie ograniczać bo nikt nie musi tolerować naszych smrodów czy hałasów. No trza zacząć wymagać! W ogóle to powinno się stworzyć jakieś sensowne prawo o emisjach, oczywiście kiedy skład parlamentu przestanie przypominać skład aktywu partyjnego fabryki nocników w czasach głębokiego PRL - u. W obecnym składzie to cinko nie można wymagać bo żeby myśleć to trzeba mieć czym ( dotyczy to wszystkich ugrupowań od prawa do lewa ).
      Wiesz że mła na bombki poluje na wyprzedażach, z prawdziwym myśliwskim zacięciem. W tym roku słabo zapoluje bo ma zobowiązania lekstryczne i chce cokolwiek odłożyć dla Lekstrycznego ( co łatwe nie jest bo witamy w krainie podwyżek ).
      Mła była własnością dwóch suczek - Tabisi i Azy. To na ich cześć mła sobie zrobiła netowe imię. :-)

      Usuń
    2. Taabaazo, ale skąd się mają wziąć ci myślący w naszym pożal się Boże, ciele ustawodawczym? I skąd mają nasi dumni posiadacze prawa do głosowania wziąć rozum, by na tych mądrych zagłosować? Z wyprzedaży w sieciówce?
      Elektryczny może mnie w dupę pocałować jak na razie. Susza jest dobra na jedną rzecz przynajmniej - fotowoltaika kręci się jak wściekła i robi nadprodukcję.

      Usuń
    3. Potrzeba matką wynalazków, życie nas znaczy nauczy mundrości. Mogłoby być prościej, bez bólu ale widać nauka dobrze przyswojona musi boleć. Mła tak sobie właśnie myśli że jeszcze chwilka a wszystkie które mogą zaczną sobie własną lekstryczność robić, a potem robić i inne własne rzeczy.

      Usuń
  5. A ja najbardziej lubię takie muchomorki! Wisiały na choince w mamimym domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od muchomorków to ja jestem uzależniona, ku zgrozie Mamelona. Problem w tym że muchomorki ładne wcale nie jest prosto dostać. :-)

      Usuń