czwartek, 9 stycznia 2020

Codziennik - witaj zdrówko!


Proszę, proszę,  styczeń dopiero  od  niedawna  a mła  już  pierwsze  zakupy  zielone  uskuteczniła.  Spokojnie, takie  za  które  nie  musi  natentychmiast  płacić bo one  tak  naprawdę  to sfinalizują  się  w  lipcu. Otóż  mła  była  zamówiła  nowe  iryski, bo  co  sobie  będzie  szczęścia  irysowego  żałować.  Oczywiście  najwięcej  jest  odmian  SDB, mła  najbardziej  kocha  irysowe  maluchy. Przyjadą: śliczna  beżowo  różowa kombinacja płatków ozdobiona mocno  lawendową  bródką - 'Oh  Wow', 'Breathtaking' który  jest  odmianą  o kwiatach  w wyjątkowo  lubianym  przez  mła zestawie  barwy  błękitnej  i  beżowo  - lawendowej, rewelacyjny 'Fab  Life', kolejna  plicata  do  kolekcji  czyli 'New  Release' i jeszcze  jedna bardzo  subtelna  czyli 'Stylish  Miss', żarówiasta  plicata 'Peppito' (  cóś  się  mła  w  tym  roku  rozplicaciła  ), chłodny  zestaw  do  błękitów  nazywający  się  'Jolmen'  i  urocza 'Jagodka' (  która  ma  duże  szanse  wygryźć starszą  odmianą  Blytha pod tytulem 'Pause' ). Na  maleństwach  mła  nie  poprzestała, w  kategorii  TB zapolowała  na  ukochane nieoczywiste ściery.  Przyjadą: 'Menthol Atmosphere', 'Luciolla' i cud  urody  'Sergey'.  Żeby  Mamelon  nie  przeżyła  załamania  nerwowego  za  dwa  lata  jak  mi  rabatka  Sucha  -  Żwirowa  w  czerwcu  zakwitnie (  Mamelon  nie  cierpi  moich  ścier ), dobrałam  też  dwa  różyki - śliczną  'Vanity  Girl' kwitnącą  w  niesamowitym odcieniu  różu i  odmianę 'Flamingo Frenzy' której  kwiaty są nieco  mocniej  nasycone barwą. Zamówienie  irysków  zaraz  polepszyło  samopoczucie  mła, taki  cud  bez  e -  recepty!

Z  e  -  receptą  cudów  nie  ma,  Małgoś  -  Sąsiadka  odmówiła współpracy i  chce papiru bo papir  nie  znika   jak  te  literki  z  ekranu. Taa...  nie  ma  to  jak  w  kraju gdzie  większość społeczeństwa  ma  lekki  problem z  informatyzacją odgórnie  takową  zarządzić. To  jest prawie  tak  zabawne  jak  ten  milion  elektrycznych  samochodów i  program  Mieszkanie  +  razem  wzięte. Paczę  i  podziwiam. W  ogóle  po  tej  chorobie  jak  wróciłam  na łono portali  informacyjnych to  mnie  przepona  od  rechotu  boli. Rżę bo wybrańcy  narodu  też  informatycznie  sprawni  inaczej i  to  bez  względu  na  opcję  polityczną  do  której  przynależą. Po  prostu  miodzio, posły  osły   sobie   nie  radzą bo  ta  cholerna  informatyzacja atakuje  a od  staruszek i  staruszków  będących najliczniejszą  klientelą aptek,  rzund  nasz oczekuje  że   oni  to  tak  bezproblemowo. No  ale  za  to  jak  to  ładnie  wygląda ta informatyzacja, uszczelnianie  i  nowoczesność  w  domu  i  zagrodzie, sprawozdawczość   można  uskutecznić. Ha, znów czuję   się  młodo,  znaczy jak  za  kryzysowej komuny -  na  papierku  wszystko  było  ładnie, pogłowie  bydła  wzrosło w  PGR  Pipciany  Dolne o  100%, znaczy  ta jedna  krowa  się  wzięła  i  ocieliła.

Teraz  dla  pełni  szczęścia oczekuję  ustawy  o  uznaniu  boskości  Cezara, bo uważam  że  jest  bardzo  potrzebna  i  zmieni  nam życie.  Boski  Cezar  rzecz jasna  będzie  ponad  prawem, jak  to  bogowie  majo  we  zwyczaju.   Bo jak  nie  będzie  to  jeszcze  mu karę  jakieś  złośliwe  sędzisko przypieprzy  za  niestawiennictwo  albo  cóś  w  tym  guście i Cezar nie  będzie  chciał  dawać (  głupio, bo   dawanie  jak  wiadomo  jest  podstawą  miłości  ludu prostego  do  władzy ,przynajmniej  od  czasów  rzymskich ),  albo  co  gorsza nie będzie miał  z  czego bo mu  na  spłacanie  nałożonych  kar piniądz  się  rozejdzie. O  polityce  zagramanicznej  w    wykonaniu  zarządu   nie  mam  co  pisać  bo nie  istnieje  takowe  zjawisko.  Szczerze  pisząc  to  dobrze  mła  ten  rechot  zrobił,  śmiech  to  zdrowie! Martwić  się  nie martwię  bo  nasi  dzielni  obrońcy Polaków  przed  Polakami walczący  pod  sztandarem  "Suwerenności  ponad  wszystko, cokolwiek  to  znaczy",   tradycyjnie urządzą  odwrót  na  z góry  zaplanowane  pozycje kiedy  tylko   unijny  kurek  z pieniędzmi  będzie  groził  zakręceniem  a gubernator  naszej  prowincji dostanie  instrukcję  z  amerykańskiej  centrali  coby  tupnąć  nóżką.

No  ale  nic to,  i  tak bledną  te  występy naszych  politycznych przy  występach stabilnego  emocjonalnie  geniusza.  Uważam że ta  emanacja  woli  narodu  hamerykańskiego  jest  nie  do pobicia. Pomarańczowy  a  potem  długo, długo  nikt! Niestety, ten  akurat  jest  niebezpieczny bo  ma  zabawki.   Na  szczęście mendialny  przekaz  nie  koncentruje  się  na  nim,  zdaje  się  że  na  losy świata  najbardziej  wpłynęło  to że  ozdóbki  skansenu  po drugiej  stronie kanału  La  Manche nie  chcą  pracować  dłużej  w  skansenie.  Teraz  to one  chcą  być  zwyczajnymi  celebrytami  bo ozdóbka  skansenu  to żadna  fucha. Znaczy  od  Bryta  do  Celebryta i ten  Sussexexit  jest  ważniejszy niż  jakiś  tam  durny   Brexit i  ta  granica  irlandzka  na  morzu i wyśniona  przez  brexitowców singapuryzacja GB. Hym...  zdaje  się  że  Brytole  cierpią z  powodu  ozdóbek. Mój  boszsz... narodek  nasz  durnowaty  z  lekka  ale  mamy  za  to niewiele  odstające  od  nas  towarzystwo  inszych  nacji. Mła  pokiwała   głową  nad pierdołowatością  sporej  części  własnego  gatunku  i postanowiła  zająć  się się  mniej  zabawnymi  a  bardziej  pożytecznymi  sprawami.



Na  ten  przykład  trza  mi  podjąć  działania  wychowawcze wobec  lokatorów (  śmieci  po  raz  enty i ukrócenie  wojen  podjazdowych ) i  wobec  kotów ( nauka  jedzenia  wyłącznie  z  kocich  misek oraz  rozmowa  wyjaśniająca  w  sprawie  kuwety ).  Marzy  mi  się  zaglądanie  do  ogrodu, może  w  weekend  nie  będzie  tak  padać? No  i  trza  wykończyć pajacyki ( 80%  roboty  skończone, pompony  przyszyte  ale jeszcze  troszki  roboty  przy  nich  jest ).  Poza  tym  mebelek  czeka, ledwie  napomykając o   tym że  w  końcu  trzeba  będzie  zamówić  gałeczki. Duuużo  do  zrobienia, nagromadziło  się  przez  to  przymusowe  leżakowanie. Tatuś  dzwonili, też  leżakował,  ale  wyszedł  był  szybko  z  przymusowej  nirwany  bo Rattus  i  Tytus  2 wymagajo   opieki (   Tatuś  twierdzi  że opanowały  chodzenie  po ścianach, nie  wiem  co  o  tym  myśleć ).


Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Johna Caple'a. Artysta urodził się w Somerset w 1966 roku. Jest samoukiem i można go określić jako artystę ludowego ( znaczy niby nie do końca Celnik Rousseau - naiwny artysta to taki który tworzy tylko własną opowieść, ludowy zaś wpisuje się w archetypy itd. - mła nie do końca się z tym zgadza, dzieleniem włosa na czworo jej się to wydawa ). Mieszka i tworzy na wsi, w której jego rodzina żyła od XVIII wieku. Mendip to prawdziwe country, cóś zatrzymanego w czasie. Może dlatego jego prace są dla mła jakby ponadczasowe.


8 komentarzy:

  1. Że skomentuję od końca, bo tak łatwiej - moim zdaniem każdy kot potrafi chodzić po ścianach, ale nie każdemu chce się.
    Malarstwo podoba mi się, pełne spokoju ale i ukrytego napięcia.
    Politycznie, to widzę, że jest czas na facetów o obciachowych fryzurach. ( ciekawe jak to ukryte erotyczne marzenia narodu wychodzą przy wyborach ).
    Fajnie, że zdrowiejesz, oby nastąpił pełen powrót sił, regeneracja i rejuwenalizacja oraz rewitalizacja. Nie do końca jestem przekonana, że ostatnie 3 rzeczowniki są potrzebne, ale brzmią tak uczenie, że poczułam potrzebę ich napisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty to potrafio chodzić "po płaskim", "na boki" i "do góry łapami". ;-)
      Mła też urzekł ten klimacik obrazów, niby to naiwne ale bardzo dojrzałe. I masz rację, jest w tym i spokój i zarazem napięcie. Takie zdziwko. :-)
      Co do tych fryzur to młą się przypomniała i książka i filmik "Autostopem przez galaktykę" - jeden z bohaterów, Zaphod Bleeberbrox, został Prezydentem Galaktyki bo wyborcą się poryftało i myśleli że głosują w konkursie na najgorzej ubraną istotę w kosmosie. Facet miał podwójną osobowość objawiającą się drugą głową wyłażąca znienacka w najmniej odpowiednich momentach i mózg napędzany w chwilach stresu sokiem z cytryny. Taa...
      Z tym zdrowieniem to troszki się pospieszyłam ale i tak jest lepiej niż było. Wszystko na r by się mła przydało. :-)

      Usuń
    2. Agniecha, pan T. i erotyka ??? Mnie kojarzy się wprost przeciwnie :-)
      Obrazy bardzo, bardzo, choć nie wiem czemu, ale autora sytuowałabym raczej na Węgrzech, niż w Sommerset. Koty nie dość, że chodzą wszędzie , to jeszcze uważają się za lekkie jak piórka- moja Łatka, grubiutka zimowo jak antałek i ważąca pewnie tyle, co średni mops, wciąż usiłuje wdzięcznie wspiąć się po choinkowych gałązkach na czubek drzewka. Zakupów i planów irysowych zazdraszczam, ale mimo to przegnania choróbska życzę .

      Usuń
    3. Mła się dziś z lekka uspokoiła bo ma na ratę dla lekstryka ( uff! ). Ten spokój się na zdrówko przekłada, mimo dzisiejszej paskudnej aury to ona jak ten pszczółek. Mrutek nie przepada za skakaniem i włażeniem na wysokości ( wdrapki na naszą robinię zajęły mu sporo czasu, lęk trza było pokonać ). Za to ma inne zalety, wczoraj usiłował obgryzać nogę od komódki! Gryziony już był Burczysław, moje pantofle a teraz noga komódkowa - ten kot jest psem! dziewczynki za to, to jak twój Antałek.;-)
      Zarówno pan T. jak i pan B. to szczyty teutońskiej męskiej urody, krew przodków wyłazi spod opalacza o barwie orange i mopa na łbie. Jak na foty obu panów się natknę w necie to jodłować mi się chce.
      Skojarzenia obrazkowe z Węgrami mogły powstać z powodu zakapeluszonych facetów, mła takie właśnie czarne męskie kapelusze kojarzą się z obrazkami węgierskiej przedwojennej wsi.

      Usuń
  2. Witaj zdrówko i trwaj.
    O, jakie cudne malarstwo,że też takie pięknoty ciekawe zawsze wynajdujesz.

    O polityce nie wypowiem sie, bo mnie wstrzącha.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trwaj, trwaj! :-)
    Mła też obabrazkami na całego zauroczona. Obecnie znów się odcięłam od szumu mendialnego który robią polityczni i jakby lżej mła się oddycha. Trza co prawda gadów pilnować i od czasu do czasu zerkać na to co tam wyprawiajo ale dawkować to ich sobie trza ostrożnie. Albo ciśnienie podniosą tak że tętnica pójdzie albo człowiek się naraża na ból przepony. Na szczęście w necie są rejony z obrazkami, strony zielone, insze blogi. Cała masa fajnych spraw. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy mam większą alergię na kuchnię czy na politykę ale oba staram się trzymać w określonej odległości więc skupię się na początku postu :) Wcale Ci się nie dziwię, że już zaczęłaś myśleć o cebulach skoro jest taka pogoda. Ja już od kilku dobrych tygodni toczę ze sobą walkę pod kątem porządkowania pewnego miejsca w ogrodzie i nawet chęci już nasadzeń, ale drugie ja to ekologiczne, hamuje mnie, bo tam mogą spać zwierzątka a mróz jeszcze może przyjść. Kiedy to? dwa dni temu? Trafiła w moje ręce oferta handlowa ze szkółki roślinnej i nie powiem - przejrzałam a nawet coś tam sobie zaznaczyłam. I wyobraź sobie też irysy :D.
    Do miłego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła po ciasteczkowaniu tyż ma na razie dosyć kuchennych występów. Nie chce jej się i już. Z polityką to jest tak że nawet jak Ty Agatku chcesz się od niej z daleka trzymać trzymać to ona od Ciebie się nie odkleja i tylko Ci dosładza. Taka to małpa zajadła. U nas mokro, ja po chorobie i styczeń jeszcze nie na półmetku ale tak całkiem szczerze - mnie też ciągnie do ogrodu. ;-) To pewnie przez tę mało zimową aurę. No i co nam pozostaje? Ogrodnictwo wirtualne i domowe, ale o tym będzie kolejny post. :-)

      Usuń