sobota, 1 sierpnia 2020

Światłoczuły Pasaż Róży




Pasaż Róży to nasz łódzki Hundertwasser, na tyłach dawnego Hotelu Polskiego zbudowanego w 1885 roku,  pod trójką na Piotrkowskiej, powstało coś co natychmiast stało się atrakcją która należy sfocić  a jeszcze lepiej sfocić siebie na jej tle. Historia zabawy z lustrami wcale zabawna nie jest, Joanna Rajkowska która jest autorką projektu, zapisała w nim historię  choroby  córki, jej drogę  pokonania  retinoblastomy, nowotworu odbierającego wzrok. Róża pokonała  chorobę i zaczęła ponownie  widzieć a w Odzi pojawił się światłoczuły budynek, zmieniający  się jak żaden inny pod wpływem otaczającego go  świata. Artystka zmieniła ściany typowej łódzkiej  oficynowej  studzienki w twór podobny do siatkówki na której zapisują się w oku obrazy. Prace  nad  mozaiką trwały dwa lata z hakiem, zaczęły się w roku 2013. Całość  robi  wrażenie choć mła  jak ten stary malkontent chciałaby żeby lustra z których  ułożono mozaikę  były lepszej jakości, bardziej odporne na czynniki atmosferyczne. Zaćma  to nie jest  dobra sprawa. A konserwować  trza  będzie, odzianie pasaż polubili, uznali że pasi do miasta i jest swój.  No a o swoje to lepiej zadbać, więc  mła już widzi te konserwacje i naprawy  i ciężkie narzekania. Bo jakby kto nie wiedział to Ódź dotknęła plaga zabytkowości, mamy bardzo dużo ciężko zapuszczonych zabytków i ich nadmiar ( nadmiar zdaniem urzędów  miejskich )  daje nam  do wiwatu.  A tu proszę nowa atrakcja o którą trza dbać.




Do napisanie  tego postu natchnęła mła  Dora, która podjudziła mła by wlazła na fejsbuczą stronę miłośniczki szklanych  cudeniek. Mła natentymiast wlazła i pozazdraszczała.  Baaardzo  mocno pozazdraszczała! Z zazdrości  postanowiła sobie  cóś szklanego sprawić ale  żeby był to zakup  przemyślany to mła musi odczekać. Po pierwsze primo - byle szkiełkiem mła się nie  zadowoli bo się wzięła i rozpasała, po drugie kocie chorowanie wykończyło mła  finansowo i na szkiełko miłe  dla oka obecnie  ni ma  środków . No tak ale szklane chciejstwo we mła narastało i narastało,  mła poczuła  że jeszcze trochę i  z niej chciejstwo uszami wyjdzie.  Postanowiła  pojechać do miasta i ponapawać  się szklanym szaleństwem. Nie jest to  cóś na kształt  szklanego domu w stylu Stefana   Żeromskiego, choć  rzecz utylitarna, dostępna wszystkim którzy chcą ją zobaczyć. Jest to szkło artystyczne choć  niby użytkowe , kolorowe jak należy bo odbijające wszystkie kolory, he, he, he. Mła się przypomniały wczesne "szklane instalacje"  w tynku, okrutna  moda  z początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wicie rozumicie, lusterka i kolorowe szkiełka  na ścianach budynków, cóż  to był za szał. Mła pamięta chyba z  dziesięć  takich ohydek, ciekawe  czy te elewacje się zachowały?



8 komentarzy:

  1. Też wlazłam za Dorą i też pozdrościłam. A pasaż niezwykły i godny podziwu.Zazdrości też. Choć, jak sobie przypomnę dzisiejsze oślepienie w Alejach, gdzie słońce waliło ciężką artylerią samo z siebie i odbiciem od jasnego granitu, to jakby mniej zazdroszczę. Ale podoba mi się nadal baardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten budynek to oficyna, wiesz takie typowe, ciemne podwórko staroódzkie. Światło akurat dobrze mu robi bo odbite tworzy na chodniku urocze plamki, rozjaśnia te dawniej ciemne czeluście. Piotrkowska to w ogóle nie jest jakoś szczególnie szeroka, do alei do w ogóle daleko. Podwórka naszych cud kamieniczek to kichy, długie, wąskie, ciemne. W dużej mierze zabytkowe co bywa problematyczne przy renowacjach. U nas od jakiegoś czasu przeprosili się z drzewami, na Piotrkowskiej wreszcie posadzili cóś inszego niż zadoniczkowańce. Pytanie dlaczego to cóś musi być platanami to insza sprawa.

      Usuń
    2. Ale wiesz też co dźwięk robi przy szklanych ścianach? Tak sobie wyobrażam, że ten zaułek/pasaż jest nie tylko światłoczuły i plamkami światła siejący ale i dźwięk się po nim niesie w sposób nieprzewidywalny. Wyjątkowy. Ciekawe, czy są tam jakieś mini koncerty, czy szklane ściany coś by dodały do muzyki, czy może odjęły.. W odpowiedzi dla Dory pisałaś o swojej Łodzi, a nie tak dawno, czy Twoje miasto kogoś zaciekawi, komuś się spodoba. To jest ciekawe. To jest piękne. Tylko w Łodzi, przynajmniej w takiej formie. Ja tu u Ciebie bezczelnie wygłaszam tezę, że trzeba koniecznie mówić o tym kawałku świata w którym się żyje. Mam kolegę urodzonego w Cz-wie, który świetnie zna Turcję, ale istnienia takiej dzielnicy Cz-wy jak Ostatni Grosz nie odnotował. Można i tak, ale do licha, miasta to nie tylko sieci Biedronek, Lidli, blokowisk i osiedli odlanych z jednej formy. Wiesz, że Łódź, Cz-wa i Kłodzko to prawie równolatki? Dostały prawa miejskie w XIV wieku, a rozwój każdego inny. Łodzi nadano prawa w miasteczku które wtedy było królewską siedzibą letnią, w Przedborzu. W którym ślad po daawnej świetności nie został. Znosi mnie, ale powtórzę. To jest ciekawe. Nawet jeśli własne miasto wkurza, brzydzi i męczy. A przecież bywa niezwykłe, czyż nie? Brzydkie, jak chcesz sobie daruj (bo to sama pospolitość, niestety), ale o resztę proszę.

      Usuń
    3. Napiszę dla Cię pościk ódzki. Pokażę co lepsze kawałki które lubię i te brzydsze, które uważam za klimatyczne. Ja jestem z nomadów, rodzinnie to od Syr - Darii aż po Westfalię mogę korzonki kopać, ale rodzina w tej części Odzi w której mieszkam pojawiła się ho, ho i jeszcze raz ho, znaczy w 1911 roku. Przeprowadzili się tu z Łodzi ( bo ta dzielnica nie była jeszcze wtedy Odzią a całkiem inszym miasteczkiem ), dla lepszego powietrza, ponoć.
      Co do pasażu i muzyczki to on się na żadne imprezki nie nadaje, ot skrót między Piotrkowską a Zachodnią, otwarty do 22.

      Usuń
    4. Wiesz, ja też z niezbyt bo w połowie zakorzenionych. Ale i z nieudokumentowanych jak należy. Jedna strona szczerze się wyszczerza jako szczeropolska, druga nie - tę nosiło od Baku, Syrii i Litwy po ziemie tzw.odzyskane. I tam się urodziłam, a mieszkam w Cz-wie, mieście urody, historii i wielkości nienachalnej. Za post dziękuję, przyjmę bardzo chętnie. Profesjonalne przewodniki swoją drogą, a prywatne spojrzenie mieszkańca i tak cenniejsze.

      Usuń
  2. Kuleżanki zacne, szkiełka dobrze robią na duszę, a może kiedyś trafi się perełka na jakiś targowiskach, staroćkach i będzie radość.
    Ja np. kiedyś nabywszy za poradą koleżuś kryształowy koralik, coby odbijał ładnie światło i tworzył male tęczki, ale jakoś uwieszony przy lampie nie odbijal, a w oknie tez nie i gdzieś go zarzuciwszy, za to mam kilka kolorowych wazonków z lar 60 , i jsk bedzie gdzie to wyeksponuję, jednak takich piękności jakie ma owa dziewczyna nie posiadam, ale przecież nie można mieć wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. W Odzi byłam baaardzo dawno i wtedy nie było szklanego pasażu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, na dusze robią dobrze, na portfel to już niekoniecznie i dlatego mła poluje. Czasem jaką zdobycz dorwie. Co do Odzi to mła się w tym nowym centrum kole Fabrycznego gubi, tam jest nowa siatka ulic, wszystko jest inne i w ogóle cóś takie mało ódzkie. Dla mła tym właściwym jest jednak klimat zapyziałych kamieniczek, to jest jej Ódź. Starannie zapuszczone XIX wieczne miasto, śliczne fronty kamienic, po prostu poezja a proza życia w podwórkach. Większość XIX miast taka właśnie była, w Odzi ze względu na powojenne zapuszczenie można tę XIX wieczną miejską rzeczywistość odczuć. Stare miasto choć na tle inszych polskich miast niby takie młode.

      Usuń