Ten wpis został zainspirowany łąkowymi skłonnościami Pikutowskiej, którym dała wyraz na "Ziemi Przodków" i rabatą majową z pełnikami w miłkowym ogrodzie ( ta z trawą i pełnym jaskrem ). Bo jak już jakaś bylina z łąką mi się kojarzy to albo kuklik albo właśnie pełnik ( kaczeńce to ja raczej nad rowami melioracyjnymi znajdowałam ). Ląki pełnikowe pamiętam z wycieczek na Kaszuby Południowe, w okolicy w której się wychowywałam to raczej storczyki plamiste były majową ozdobą łąki. Natomiast nad bajorkami Szwajcarii Kaszubskiej łąki bywały zapełniczone. To osobliwe zjawisko, opisywać nie ma co - trzeba zobaczyć osobiście. Ja uważam się za szczęściarę bo coś takiego dane było mi zobaczyć - pełnik na wolności, nieograniczona ogrodowo dzika i swobodna bylina. Z tego co pamiętam to jakoś ta dziczyzna, czyli pełnik europejski, specjalnie się od ogrodowych braci nie różniła. Może tylko kwiaty trochę drobniejsze bo tuż przy pełniku rosła konkurencja do żarciucha w postaci trawy. Trawa jednak nie była specjalnie widoczna, łąka wydawała się żółta i to bardziej niż wtedy kiedy kwitną mlecze.
Pełnik europejski Trollius europaeus uprawiany w ogrodzie, kiedy żarłocznych traw na rabatce nie uświadczy, rozmiarem kwiatów przypomina ogrodowe mieszańce Trollius x cultorum. Moja dorosła znajomość z pełnikami, ta ogrodowa, zaczęła się od mieszańca. Jak moja pierwsza odmiana się nazywa tego chyba nie wie nikt, a na pewno nie wiedział sprzedający. Kwitnie ciemnożółtym kwiatem, o wiele cieplejszej barwy niż jasnocytrynowa, chłodna żółć pełnika europejskiego. Kolorek ma zbliżony do odmiany 'Orange Princess' ale nie jest tak wysoki i jego kwiaty są bardzo pełne. Mam podejrzenia że to może być jakiś urodny kundel, zwłaszcza że sprzedającemu daleko było do profesjonalisty czyli szkółkarza. Nie ważne w tym wypadku pochodzenie bo pełnik okazał się bardzo pozytywną bylinką i zachęcił mnie do pełniczenia. Następnym wybrańcem został pełnik siedmiogrodzki znaczy z Transylwanii Trollius europaeus ssp. transsylvanicus. Wąpierzy pełnik nie okazał względów Alcatrazemu i Alkatrazy go wykończył, w pierwszym sezonie! Nie wiem co poszło nie tak, warunki miał pełnicze. Żółty "Kundelek" rósł nieopodal i przybierał w kępie i to dobrze ( zapasiony znaczy ) a transylwański "Wąpierz" marniał w oczach! Zdechł biedak przed jesienią.
Nie opłakiwałam "Wąpierza" długo tylko czym prędzej nabyłam "Europejczyka", mój stary znajomy z kaszubskich łąk okazał się bardzo solidną, zdrowo rosnącą byliną. Nie miał tego leciutkiego odcienia zieleni jaką ubarwione były kwiaty pełnika transylwańskiego ale był jasny, świetlisty o chłodnej barwie kwiatów i zdecydowanie różnił się od "Kundelka". Moje pełniki rozrastały się a ja powolutku zbierałam się do ich dzielenia. Oczywiście pierwsze dzielenie odbyło się nie w terminie i z pogwałceniem wszelkich zasad sztuki. Na ogół rośliny tak dzielone przyjmują się u mnie niemal bez wpadek, mam wrażenie że Alcatraz usiłuje pokazać w ten sposób swoją niezależność i brak podporządkowania ogrodniczym zasadom. W każdym razie pełnikom się udało i miałam troszkę więcej kęp. Apetyt rośnie w miarę jedzenia więc postanowiłam dokupić więcej odmian. Bardzo długo zastanawiałam się nad odmianą 'Lemon Queen', tylko po to by uznać że jest czymś pośrednim pomiędzy "Kundelkiem" a "Europejczykiem" i że właściwie jakoś nie specjalnie mam ochotę na taki odcień żółci na rabacie. Nowego "Wąpierza" nijak nie mogłam najść, a szkoda bo wielce mi pasił. Natomiast mały pełnik drobny Trollius pumilus nijak do mnie nie przemawiał.
No i mnie podkusiło, kupiłam pełnika chińskiego Trollius chinense. Nie wiem co ja sobie wyobrażałam,ale na pewno nie to. Rośnie , bo rośnie ale nie przepadam za nim. Nawet focenie rabat jest takie żeby albo go obiektyw nie objął albo żeby choć rozmazany był. Rośnie na Ciepłym Monstrum, tragicznie zestawiony i jest jedną z tych nielicznych bylin na które nie mam pomysłu. Dalej jakby było lepiej z tym że nie do końca, tzn. na szczęście wróciłam do Trollius x cultorum ( żadnej więcej chińszczyzny ) i w porę stwierdziłam że 'Prichard's Giant' to nie jest spełnienie pełniczych marzeń i że na alcatrazowych rabatach nie ma dla niego miejsca, ale potem niestety odkryłam odmianę 'Alabaster'. Dwa lata rosło to dobrze, potem postanowiło dać mi popalić! Zatrzymał się a następnie wykonał "przyrost wsteczny". Ta odmiana zareagowała tak na próbę rozsadzenia, obecnie nie patrzę, nie ruszam i staram się zapomnieć że odmiana zwana 'Alabaster' istnieje. Może się odobrazi i zacznie przyrastać. Jak 'Alabaster' się wypiął do Alcatrazu przyjechał nieco podobny do niego 'Cheddar'. Rośnie bezproblemowo ale z innymi pełnikami ciężko go zestawić bo ma "chińsko - pełnikowy" termin kwitnienia.
Przypuszczam że najnowsza kremowa odmiana pełnika 'New Moon', pochodząca jak 'Cheddar' w prostej linii od odmiany 'Alabaster', kwitnie w podobnym terminie
Ze wszystkich moich pełników najszybciej przyrasta rodzimy łąkowiec Trollius europaeus. Już w drugim sezonie uprawy jest co dzielić.
"Kundelek" jest trochę wolniejszy, musiałam odczekać dwa pełne sezony żeby go podzielić.
Pełnik ogrodowy Trollius x cultorum 'Cheddar'
Pełnik chiński Trollius chinense, należycie rozmazany w tle. Wędruje któryś z kolei rok po Ciepłym Monstrum i chyba wiosną czeka go ponowne dzielenie i przeprowadzka. Może tym razem trafi na miejsce w którym zabłyśnie urodą ( cuda się zdarzają ).
Och, bardzo mi miło, że moje skłonności wpłynęły na Twoje ogrodowe treści :). Zazroszczę widoków pełnika na wolności, bo ja w swej nieświadomości myślałam, że to ogrodowy kwiatek. U mnie szaleją jaskry i bardzo boleję nad tym, że moja mama ich nie lubi i tępi przy lada okazji, ale zapuściłam pełnego podglądanego w Miłkowym ogrodzie więc może temu da szansę ;). Pełniki natomiast nie dały rady. Testuję jednak kolejne tymczasem bezimienne w śląskim, jak się spiszą będzie i Podkarpacie pełnikowe:)
OdpowiedzUsuńPikutku te pełnikowe i storczykowe łąki to moje dzieciństwo, dość już niestety odległe. Nie wiem czy jeszcze gdzieś takowe łąki masowo funkcjonują. Moje wspominki łąkowe są zresztą bogatsze, nie tylko te pełniki czy stoplamki ale i podkolany pamiętam i taką roślinę która nazywała się gruszyczka. Dzisiaj to rarytasy!
OdpowiedzUsuńJa jedynie pamiętam dziko rosnące stoplamki i cebulice.
OdpowiedzUsuńJa mieszkałam w takim miejscu gdzie występowały różne typy łąk. W pamięci najbardziej utkwiły mi majowe kwitnienia i te z przełomu czerwca i lipca. Późniejsze kwitnienie najbardziej spektakularne było na takich niekoszonych nieużytkach.
OdpowiedzUsuńNiekoszone nieużytki to w mojej okolicy głównie przymiotno i wrotycz ;)
OdpowiedzUsuńMoimi ulubionymi "lipcówkami" były takie kwiaty typu "baldaszkowce", no i rumianki. Absolutnym olśnieniem była cykoria podróżnik. Na suchym polu po drodze nad morze, pamiętam łany żmijowców - piękne były!
OdpowiedzUsuń