Powinnam dokończyć napoczęty wpis o Podskarbku i Zabukszpaniu ale w "tę noc upojną" jakoś nie jestem specjalnie ogrodowo nastrojona. W związku z tym będzie wpis o niczym, totalny karnawałowy luzik zbaczający w stronę ryjkowych przyjemności ( żarciuszko ). Na dworze skrzypiąco i mroźnie a w domu ciepełko, koty i perspektywa powrotu Dżizaasa z imprezki z Bellunią ( ciekawe czy będzie śpiew na ustach i czy rano uda mi się dobrać do resztek postimprezowych chipsów ). Przyznam że jakoś mnie tradycyjne rozkosze karnawałowe ( ymc, ymc, ymc ) nie kuszą, pewnie sprawa wieku i tuszy ale o takim żarciuszku towarzyszącym ymcowaniu to zawsze przyjemnie porozmyślać. Dziś zresztą jestem rozbestwiona nie tylko myślami bo Mamelon wykonał popisowego tatarka, Małgoś sąsiadka wystąpiła ze śledzikiem a w lodówce jest tzw. "pływanie w majonezie" czyli dwie urocze sałateczki, takie w sam raz na krzywy ząbek. Hym, właściwie to do pełni zakąskowego szczęścia ( muszę się czymś rozgrzać przy takim mrozie ) brakuje tylko koktajlu z krewetek ale niestety nie zaryzykuję zamiany ryjka w ryj ( po morskich wielonogach i innych ślimorowatych mam usta jak Angelina Jolie, tylko reszta ciałka nie ma nic wspólnego z Angeliną he, he ).
Przyuważyłam że niektórzy to anielskie insynuacje względem moich upodobań żarciuszkowych ujawnionych w blogu snują ( anielskie dlatego że jednej pani starszej o imieniu Sara, żonie niejakiego Abrahama aniołowie ponoć skutecznie zainsynuowali "niespodziewankę" - na miejscu Abrahama byłabym podejrzliwa, he,he ). Pudło Kochaneńcy, dopóki skrzydełka insynuującym nie wyrosną to insynuacje nic nie warte. Żadna to "niespodziewanka" zaskakująca damy w wieku "niepoborowym" tylko zwyrodniałe rozżarcie napędzane zimą. A że smaczki dziwne i raczej mało popularne? No cóż każdy ma jakieś tam podejrzane preferencje. Taka Małgoś Sąsiadka ( lat w porywach 85, oficjalnie 79 ) zastanawiała się ostatnio nad koktajlem Sprite'a z winem musującym zwanym całkiem bezprawnie szampanem. Spriteszampiter to jest dopiero próba dla podniebienia, zahaczam tu tylko leciutko o ewentualne postępowanie z zaspritoszampitrowaną Małgoś - Sąsiadką - ciekawe czy byłyby śpiewy i co by wyszło jakby dodać do tego Red Bull'a? A wyczyny kulinarne Cio Mary testowane na biednym Wujku Jo? A rybki smażone na tranie, którymi niegdyś zajadała się Magdzioł ku zgrozie i nieopisanemu cierpieniu rodziny ( smród spowodował u Dżizaasa trwałe uszkodzenie części komórek odpowiadającej za normalną percepcję woni czosnku )? Ha, na tym tle korniszonkowo - schałwione jedzonko nie jest znów takim ekscesem, taka tam drętwa, zwyczajna sprawka dietetyczna. No może leciutki karnawałowy odlot.
Post wygląda na pisany popołudniem ale to dlatego że czas na moim blogu jest nadal pacyficzny, mam nadzieję że to są takie przyrównikowe szerokości pacyficznych długości, w zimną noc ciepełko pożądane i jakoś lepiej mi się myśli o Palau niż o Aleutach. A w ogóle to chyba mrozy znów tak długo nie potrwają, Lalek z Felicjanem zażądali wyjścia na dwór i obecnie Felicjan usiłuje zrobić karnawał w Ryjo Lalkowi. Słyszę ryki pod moim oknem. Zanim udam się z misją pokojową ( wezmę trzepaczkę ) nadmienię że "czas bójczany" zazwyczaj zwiastuje ocieplenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz