Rododendrony nad oczkiem wodnym to stara sprawa. Po prawdzie to rosły tam sobie kiedy oczko było jeszcze w planie i wcale nie zapowiadało się że szybko powstanie. Moja przygoda z nimi zaczęła się dość niefortunnie bo udało mi się parę z nich wykończyć "czułą opieką" a niektóre odmiany zniknęły podczas Wielkiego Kradziejstwa, które zdarzyło się w Alcatrazie dwa razy przy okazji zmian właścicielskich na działkach nas otaczających ( ekipy budowlane sąsiadów to moi "odwieczni wrogowie" ). Może to i dobrze że nie wszystkim rodkom udało się dotrwać do dnia dzisiejszego bo moje wczesne wybory odmian widziane z perspektywy czasu nie zawsze były najlepsze. Bardziej interesowała mnie wówczas uroda choćby pojedyńczego kwiatu a nie witalność rośliny czy choćby jej pokrój. No takie typowe sprawki obciążające sumienie świeżo upieczonego ogrodnika.
Wybierałam sobie na ten przykład rodkowe rarytetki, które odpływały pierwszej zimy albo rzucałam się na holenderskie sprowadzeńce. Krótko pisząc i nie roztrząsając - głupota! Z czasem jednak docierało do mnie że warto szadzić tzw. pewniaki, odmiany stare i sprawdzone, niezawodnie zakwitające. Nad oczkiem takimi hardcorami okazały się dwie odmiany - wcześnie kwitnąca olbrzymimi kwiatami 'Simona' i rodkowy "powszechniak" 'Album Novum'.
Pierwsza z nich to dość szybko rosnący rododendron z grupy Campylocarpum, zdrowa niemiecka krowa że się tak wypiszę, bo pochodząca z obórki w Barmsted. Różaneczniki Hansa Hachmanna rosną w naszych warunkach klimatycznych bardzo dobrze i ta wprowadzona w 1978 roku odmiana nie jest wyjątkiem. Co prawda grupa do której należy nie jest uznawana za nieprzysparzającą stresów ogrodnikom uprawiającym rodki w ostrzejszym, kontynentalnym klimacie ale ta konkretna odmiana sprawdziła się u mnie w naprawdę trudnych warunkach. Spokojnie zniosła okrutny luty 2012 bez okrycia ( tylko zasypana bryła korzeniowa dużą ilością kory ) a to świadczy o tym że do delikatesa jej bardzo daleko. Oczywiście sezon kwitnienia był wówczas niemal bezkwietny bo poprzemarzały pąki ale liście nadal trzymały się dzielnie ( w większości ), no i nie poprzemarzały pędy!
Weteran rodkowych nasadzeń przydomowych w Polsce to wyhodowana w Belgii w szkółce van Houtte odmiana 'Album Novum' wprowadzona do handlu przed rokiem 1986. Należy do grupy Catawbiense więc mrozy zimowe znosi z godnością starej angielskiej lady. Minusem jest to że lubi bardzo "patyczeć", po paru latach niekontrolowanych przez ogrodnika przyrostów to normalnie strach się bać patrzeć na tego drapaka. Jedyna rada to sekator i jak najwcześniejsza kontrola kierunku ( a właściwie kierunków ) w którym podąża krzak. W ogóle nie należy się w tym wypadku wzdragać przed użyciem sekatora, to jest odmiana "kosiarkowa", znaczy kosiarką przejedziesz a i tak odrośnie. Pamiętać tylko trzeba że najlepiej jest kiedy krzew tniemy tuż po kwitnieniu i usunięciu tego co po kwiatach zostało ( choć w wypadku 'Album Novum' zaczynam podejrzewać że i termin nie ma znów aż tak wielkiego znaczenia bo w przyszłym roku wypuści i tak nowe oczko pod miejscem cięcia, no "kosiarkowiec" he, he ).
Kiedy te najstarsze stażem w Alcatrazie rodki zaczęły wyglądać jak krzaki dokupiłam wreszcie udane towarzystwo. Dwa rodkowe krzewy wprowadzonej do handlu w 1985 roku odmiany 'Lachsgold' ze szkółki Hobbie D. G. i jeden krzew odmiany 'Belkanto' ( krzyżówka 'Mrs J.G. Millais' x 'Golddekor', wprowadzony w 1988 roku ) oraz jeden krzew odmiany 'Bernstein' ( wprowadzonej przez Hansa Hachmanna w 1978 roku ). Różaneczniki z grupy Wardii uważane są za nieco bardziej odporne na zimowe ekscesy od tych z grupy Campylocarpum, ale lubiące za to podłapywać grzybki. Szczególnie paskudna miała być pod tym względem odmiana 'Lachsgold'. No cóż, potwarz, pomówienie i jeszcze raz potwarz! Grzybki nie atakują jej wcale częściej niż inne rodki, u mnie spotwarzony 'Lachsgold' rośnie bardzo dobrze, praktycznie bezgrzybkowo. Zauważyłam że mimo ładnego, kopulastego kształtu krzew wymaga od czasu do czasu korekty. Niestety z sekatorkiem trzeba do niego podchodzić znacznie bardziej ostrożnie niż do 'Album Novum', jak już tniemy to tylko w krótkim czasie po kwitnieniu. Na zdjęciu obok odmiana 'Lachsgold' - to ten rodek z tła, kadr ukradł mu rodek 'Belkanto' ( ale za to na pierwszym i ostatnim zdjęciu w tym wpisie widać odmianę 'Lachsgold' w całej nieprzeciętnej urodzie ).
'Belkanto' jest dla mnie pewną zagadką, nijak do tej pory nie zdołałam go dopisać do jakiejś grupy, pewne jest tylko że należy do wielkokwiatowych i jest rodkiem z licencją. Rośnie bezproblemowo, podobnie jak 'Lachsgold' ma lekko zaokrąglony kształt, jest tylko bardziej przysadzisty. Taki szeroko rozłożony, okrągławy rodek z odmiany 'Belkanto' - wprost idealny na front rabaty rodkowej. Zakwita odrobinę później niż rosnący tuż za nim 'Lachsgold' ale nie jest to tak wielkie rozminięcie się w czasie by tym dwóm odmianom nie udało się stworzyć fajnej kwitnącej grupy. Pod koniec kwitnienia 'Lachsgold jest niemal czysto kremowy i na jego tle znacznie bardziej złotawy 'Belkanto' świetnie wygląda. Uważam ten zestaw za jedno z moich bardziej udanych rodkowych nasadzeń.
Najtrudniejszą w uprawie z trzech wymienionych okazała się odmiana 'Bernstein' z grupy Dichroanthum. Przez pierwsze lata byłam zdegustowana jego postawą, on po prostu stał w miejscu. O dziwo ruszył go ów pamiętny okrutny luty dwa lata temu, wiosenną porą krzew zaczął przyrastać i nawet wydał normalne kwiatostany w zeszłym roku. No cóż w hodowli nienajłatwiejszy ale warto mu poświęcić czas - jeden z ładniejszych rodkowych kwiatów jakie żywcem oblookałam, szczególnie w fazie dojrzałej. Niestety zawsze jest "coś kosztem czegoś" ( cytat ze starej Janiakowej ), tak jak kwiaty tej odmiany powalają urodą tak kształt krzewu jest z tych co potrafią dobić. Niskie to i pokładające się, co samo w sobie jest już zdziwnotą bo zazwyczaj pokładają się pędy wysoko rosnących odmian. Wkomponować go w rabatę to w związku z tym pokrojem jest bardziej niż trudno. No problematyczny z niego rodek, śmiem twierdzić że dla zaawansowanych ogrodniczo.
Jak moje trzy nabyte nowe odmiany się zaaklimatyzowały to mnie podkusiło i kupiłam małego, słodkiego rodka 'Flautando'. Zaliczany jest do grupy Brachycarpum (Tigerstedtii), wyhodował go Hans Hachmann i wprowadził do handlu w roku 1986. Rodek u mnie rośnie dość wolno, jak dotychczas nie wymagał żadnej korekty sekatorem. Zwarty, bardzo piękny kopulasty kształt rośliny, "rodek reprezentacyjny" na przód rabaty. Pod tym względem przewyższa nawet pięknokształtnego 'Belkanto'! Kwiaty prześliczne, lososiowo - kremowe odcienie, dzwonkowaty kształt i lekkie przewieszenie - no miodzio! W dodatku odmiana dobrze i bezproblemowo rośnie i co ważne co roku obsypana jest kwiatami mimo wykonywania przeze mnie tylko podstawowych czynności pielęgnacyjnych.
'Flautando' dostał niedawno całkiem nowego "starego" koleżkę, choć w tym wypadku bardziej pasowałoby słowo koleżanka bo odmiana nazywa się 'Orangina'. Krzaczek jest "z przesadzenia", do późnej wiosny zeszłego roku rósł sobie w innej części Alcatrazu przy ciemnych rodkach. Niestety łososiowy różyk kwiatów tej odmiany straszliwie gryzł się z kwiatami rodków w kolorach purpury i fioletu. Nie było rady, trzeba było przesadzić. Zobaczymy jak będzie wyglądała 'Orangina' posadzona przy "Flau - flau" jak czule zwę odmianę 'Flautando'. Termin kwitnienia mają bardzo podobny , może uda mi się powtórzyć mały ogrodniczy sukcesik odniesiony z zestawem 'Lachsgold' + 'Belkanto'.
Na koniec Salon Odrzuconych - dwie odmiany które prawie w pełni świadoma ogrodniczo ( czyli całkiem niedawno ) posadziłam roznadziejona że przetrwają: 'Paprica Spiced' i 'Creamy Chiffon'. Cześć ich pamięci! To nie ten klimat, wykończenie nastąpiło błyskawicznie ( pierwsza odpłynęła "Papryczka", "Szyfonek" ledwie dożył do następnego sezonu i zdechł w stylu Damy Kameliowej - były gorączki, drgawki i przedśmiertne paroksyzmy ).
Dobrze ,że się zreflektowałaś i napisałaś.Tyle razy tu zaglądałam ! Rodki marzenie . Ja też się czaję, aby z 5 /2 plus 3/wsadzić w olszynkę od strony strumienia, ale nie przy samej wodzie.Nie wiem czy to nie będzie z mojej strony za duża głupota i czy nie zwabię złodziei, a teren tam nieogrodzony.W ogrodzie na piachach to się mecza ,a ja razen z nimi
OdpowiedzUsuńRodki w Olszynce mogą mieć za mokro, one wcale nie są takie wilgociolubne jak się na ogół sądzi Ewandko. Trzeba chyba będzie piaskować w okolicach rodkowych w celu podsuszenia.
OdpowiedzUsuńCuuudo!!! No to teraz dopiero zaczęłam drżeć, żeby mój Belcanto okazał się Belkantem ;-) Niedługo jego pierwsze kwitnienie :-) W razie sukcesu dokupię Lachsgolda :D A co, takie badziewne zimy to można szaleć :D
OdpowiedzUsuńSpoko, jaki by nie był canto - kanto to powinien być delikatnie kremowo - lososiowy. Powodzenia w uprawie życzę, bać się nie ma czego - ten rodek bohatersko zniósł zimę 2012!
Usuń