Ten sezon jest solidnie pokręcony, aura oszalała ( niemal jak w pamiętnym roku1648 hym...tego.... ). Zimy prawie nie było ( i to mnie akurat cieszy ), wiosna przyszła w tempie ekspresowym, Zimni Ogrodnicy w związku z tym byli wyjątkowo paskudni, lato jest upalne jak rzadko. Rośliny dostosowały się do aury i też wariują. O tej porze roku kwitły jeszcze w Alcatrazie liliowce i lilie, szalały floksy, w pełni kwitnienia bieliła się hortensja 'Anabelle'. W tym roku liliowcowo już niemal po ptokach, lilie zakończyły spektakl, floksy takoż żałośnie schodzą, 'Anabelle' zaczyna zielenieć. No zgroza i ból zęba! Początek sierpnia, lato w pełni a ja na plecach czuję niepokojący jesienny dreszczyk. Oj, nie jest to dreszczyk spowodowany temperaturą. To raczej przeczucie marcinkowych kwitnień zbliżających się w szybkim tempie i niepokoju o to jakimi kwitnieniami przyjdzie mi się cieszyć we wrześniu i październiku?! Chyba zainwestuję w sztuczne kwiaty he, he i na wzór jednej z sąsiadek Cio Mary urządzę wiecznie kwitnące rabaty ( taki ogrodowy odpowiednik kościelnej wiecznej lampki )! Na rabatach dają jeszcze czadu bodziszki z genami Geranium psilostemon jak sfocona odmiana 'Patricia' i bodziszki Wallicha. Te ostatnie będą musiały zmienić stanowisko, obecne jak widzę nie jest dla nich najlepsze. Całkiem dobrze radzi sobie za to w tym miejscu Geranium wlassovianum 'Lakwijk Star', jak widać i wśród bodziszków bywają humorzaste i kapryśne i "zwyczajne" bezprobemowce.
Stanowczo za wolno rozrastają mi się werbeny. Ani patagonka Verbena bonariensis , ani hastata Verbena hastata nie robią u mnie łanów. A tak dobrze wyglądałyby z floksami. Nie tracę nadziei że jeszcze będę miała solidne stanowiska tych roślin. Mamelon podtrzymuje mnie na duchu, u niej w ogrodzie patagonki dłuuuugo stały w miejscu a obecnie zaczyna się już powoli walka z siewkami ( w ramach wojny nasiennej wspomogłam Mamelona przez założenie obozu jenieckiego dla niepokornych i nie całkiem legalnych i oczekiwanych, takich jak siewki kłosowca Agastache foeniculum 'Golden Jubilee' czy właśnie werbeny patagońskiej ). U mnie natomiast bezczelnie sieje się przegorzan pospolity Echinops ritro , cholera morbus nie roślina. Ścinam szybko kwiaty ale jak się zazwyczaj następną wiosną okazuje, nie dość szybko. Roślina z niego ozdobna ale nie da się ukryć że z kategorii "ziółek upierdliwych". Kiedyś miałam pokuszenie na ciemno kwitnącą odmianę przegorzanu, na szczęście szybko mi przeszło ( po wiosennym pieleniu przegorzanowej dziatwy ). Pozbyć się rośliny najlepiej wtedy kiedy młodziutka, korzenie dorosłego przegorzanu są stworzone do testowania siły wykopującego. Z drugiej strony do tej byliny chętnie zlatują się motyle, kwiaty kwitną długo a wielkich wymagań ona nie ma. Znaczy mam ambiwalentne uczucia w stosunku do przegorzanu. Są chwile kiedy uznaję że nie ma właściwe lepszej rośliny dla "ochłodzenia" lipcowo - sierpniowych rabat, ale bywa też że i mniej przyjazne dla przegorzanu myśli przelatują mi przez głowę.
Teraz będzie o cienistej stronie Alcatrazu i kwiatach host. Generalnie to ja jestem raczej miłośnikiem hostowych liści, większość kwiatów host mnie urodą nie powala. Niektóre odmiany mają kwiaty tak dla mnie paskudne że latam z sekatorem jak tylko zobaczę wyłażące pędy. Są jednak hostki, które kwitną na tyle miło że ich kwiaty są "wliczane" w rabatowe kwitnienia. Niestety w tym roku kwitnienie było z gatunku błyskawicznych - " Trzask, praski po wszystkim" - jak mawiał Dziadek Poszepszyński.. Podobnie zareagowały na upał posadzone na słonecznych stanowiskach floksy, było pięknie przez krótką chwilę ( a zazwyczaj floksy dość długo zdobiły moje rabaty ). Zakwitły mi moje własne siewki floksowe, niestety wszystkie różowe do zarzygania, łeeeee! A tak liczyłam na jakieś miłe dla oka chłodnawe pastele. Nic to, ściągnę siewki Mamelona, u niej floksy mają ciekawsze barwy niż te posadzone w Alcatrazie. Na koniec wspomnę o groszku szerokolistnym Lathyrus latifolius , bardzo lubię to niewymagające pnącze. Minimum wysiłku, maksimum efektu! Żywotny, obficie kwitnący ma tylko dla mnie jedną wadę - brak zapachu. Gdybyż on jeszcze woniał jak pachnący krewniak to byłby rośliną niemal doskonałą! Niemal bo różyk i biel to niezbyt obfita paleta barw. No niestety Wielki Ogrodowy poskąpił mu upojnej woni i rozwiniętej kolorystyki, pozostaje cieszyć się obficie pokrywającymi pnącze kwiatami w odcieniach różu i bieli. I to by było na tyle o wczesnych sierpniowych kwitnieniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz