Strony
▼
piątek, 19 września 2014
La Belle Sophie
"Zosiu, Zosiu moja Luba, jakżeś oczom miła,
pięknych kwiatów jesteś zguba i róże zgasiłaś."
J. Szymanowski
Podczas wyprawy do Kraju za Wisłą odwiedziłam Kozłówkę. Jeżeli ktoś wizytuje Kozłówkę to nie ma zmiłuj, historia dobrej i pięknej Zofii z Czartoryskich Zamojskiej nie będzie mu darowana. Nie potrzeba tu wcale przewodniczych gadek, Zofia i bez nich jest w Kozłówce obecna w takiej ilości że nie sposób jej obecności przeoczyć. Oglądając kaplicę pałacową z Ewandką, po raz pierwszy zetknęłam się ze śladem Zofii. Do sarkofagu ordynatowej przywabiło mnie westchnienie Ewandki - "Dziesięcioro dzieci, bohaterka.". Fakt, Zofia, zwana Matką Zamojskich ( sześciu z jej siedmu synów zapoczątkowało nowe linie rodziny ) jest dla tego rodu osobą o takim znaczeniu jak królowa Wiktoria dla familii Coburg - Gotha ( dzisiaj rodzina Windsor ). Niewątpliwie, podobnie jak królowa Wiktoria, była też tzw. silną osobowością, choć współczesne kobiety ( nie tylko zdeklarowane feministki ) mają całkiem inne wyobrażenia na temat silnej kobiecej osobowości. Zofia była typowym dzieckiem swoich czasów, takim grzecznym i powszechnie lubianym. Wypełniała pojęcie kobiecego ideału narzuconego przez epokę w której żyła - niezwykle urodziwa religijna Matka Polka, patriotka, założycielka Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności ( 1814 rok ) a przy nim szkoły rzemiosł dla sierot. Taka XIX wieczna Lady D. w polskim wydaniu.
Jej życie zaczęło się jednak w atmosferze lekkiego skandalu, Zofia urodziła się 15.10.1778 roku w Warszawie, jako najmłodsze dziecko Izabeli z Flemingów Czartoryskiej i Adama Kazimierza Czartoryskiego. Jednak plotka głosiła że ojcem małej Czartoryskiej jest Franciszek Ksawery Branicki, jedna z paskudniejszych postaci w naszej historii ( Targowica, zaoczny wyrok śmierci Najwyższego Trybunału Karnego podczas Insurekcji Kościuszkowskiej ). Jak było naprawdę nie wie nikt, ja w każdym razie na portretach Zofii wielkiego jej podobieństwa do Branickiego się nie dopatrzyłam. Wzrastała w Puławach, bodaj najwspanialszej z XVIII wiecznych rezydencji w Polsce. Już w wieku czternastu lat o Zofii zrobiło się głośno - została wyróżniona przez samego króla Stanisława Poniatowskiego, który wybrał ją na corocznym karnawałowym spotkaniu arystokratycznych rodzin na Zamku Królewskim w Warszawie - i uznana najpiękniejszą młodą damę Rzeczypospolitej. Zofia miała wielu adoratorów, do jej „uroczej piękności i znamienitych przymiotów" wzdychał Julian Ursyn Niemcewicz, o "najpiękniejszej i najpowabniejszej dziewicy polskiej" pisał Kajetan Koźmian. Jednak zachwyty zachwytami a małżeństwo to sprawa poważna, wśród XVIII wiecznej arystokracji decydująca nie tylko o życiu małżonków ale o interesach rodu.
Zofia została wyswatana chyba ze względu na powiązania rodzinne a nie z powodu majątku oblubieńca, bowiem jej kuzyn, Stanisław Kostka Zamoyski (1775-1856) był najmłodszym z potomków kanclerza wielkiego koronnego Andrzeja Kazimierza i Konstancji z Czartoryskich. Dopiero po śmierci starszego brata Stanisława Aleksandra w 1800 roku został dziedzicem majoratu, dwunastym ordynatem na Zamościu. Zaślubiny Zofii i Stanisława Kostki odbyły się wcześniej, 20 maja 1798 roku, w Puławach, pełniących rolę ówczesnej kulturalnej stolicy kraju, który de facto politycznie nie istniał. Dla młodego Stanisława Kostki Zofia była drugą miłością, pierwszą stracił w koszmarnych czasach terroru Wielkiej Rewolucji Francuskiej ( księżniczkę Lubomirską zgilotynowano ). Młodzi małżonkowie zamieszkiwali w Podzamczu w pobliżu Maciejowic, a także pomieszkiwali w Dreźnie i Wiedniu. Kosmopolitycznie. Tylko trochę zmieniło się wraz z objęciem majoratu przez męża Zofii. Tzw. Państwo Zamojskie to była potężna posiadłość, wymagała jednak usprawnienia sposobu zarządzania, mnóstwa nakładu pracy i pieniędzy. Ordynatostwo po wzorce udało się do Wielkiej Brytanii. Podróż wraz z "zaczerpywaniem" zajęła im osiem miesięcy. Zofia zrobiła w Albionie prawdziwą furorę. Jej syn Władysław, gdy trzydzieści lat potem odwiedził wyspy za Kanałem "spotykał starców, którzy mu z zachwytem o matce jego mówili". Państwo ordynatostwo do tego stopnia zachłysnęli się angielskim stylem życia że co niektórzy zauważyli że "wszystko w domu było na stopę angielską urządzone; wychowanie dzieci nawet było bardziej angielskie niż polskie". W lutym 1804 roku kończy się angielska sielanka ( Napoleon i nowa sytuacja polityczna ) i Zofia wraz z mężem wracają przez Francję do kraju. Zamieszkują w Zamościu i ukochanym Podzamczu. Nastał czas wprowadzania w ordynacji zwyczajów "à la mode d'un Anglois". Z czasem ordynatowi przestało wystarczać zajmowanie się majątkiem, został ważną figurą polityczną. W latach 1810 - 1831 był senatorem wojewodą Księstwa Warszawskiego ( w roku 1810 Stanisław Kostka udał się z misją do Paryża – przedstawił wówczas Napoleonowi projekt - własnego autorstwa - odnośnie połączenia w jedną prowincję Księstwa Warszawskiego i Galicji ), a później senatorem Królestwa Polskiego ( od 1822 do 1831 zajmował także stanowisko prezesa senatu ). W Królestwie Kongresowym ordynat był członkiem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego a także prezesem Towarzystwa Rolniczego w latach 1815 - 1817. Oprócz tego zasiadał w licznych stowarzyszeniach naukowych. Znaczy robił karierę. Zofia była "przy mężu" co nie znaczy że nie miała obowiązków innych niż te wynikające z roli żony czy matki. Jako ordynatowej wypadało jej poświęcić nieco czasu działalności charytatywnej. Nie miała w sobie wiele z niepokornego ducha i pasji życia matki ale w działaniach publicznych Zofii związanych z dobroczynnością można odnaleźć rysy nie najspokojniejszego charakteru Izabeli. Wszak dobroczynność wiązała się z rozlicznymi obowiązkami towarzyskimi a Zofia uczyniła z powiązń dobroczynności z zabawą prawdziwą sztukę. Możemy poczytać w pamiętnikach A. E. Koźmiana jak to - "Pani Zamoyska była główną opiekunką Towarzystwa dobroczynności, dla pomnożenia jego funduszów urządzała zawsze z wybornym smakiem widowiska rozmaite, które żywe zajęcie publiczności obudzały. Dawniej corocznie odbywały się loterye na korzyść ubogich, zbierania fantów. Wybór dam, które zasiadać miały przy stolikach w dzień ciągnienia loteryi, ozdobienie tychże stolików zajmowało zawsze przez parę tygodni dobroczynne i bawiące się towarzystwo. Następnie urządzano obrazy z osób żyjących i szarady, a w tym roku 1823 wystąpiono kilka razy z widowiskiem teatralnem. Grano i polskie i francuzkie komedyjki, należała do nich sama pani Zamoyska". W czasach Rzeczypospolitej jak sama Zofia wspominała - "zabawa zdawała się być wtedy najważniejszym obowiązkiem, wszystko wtedy musiało być zabawne", w czasach późniejszych do zabaw towarzyskich dopisywano szczytniejsze cele.
Jednak nic nie trwa wiecznie, zakręty polskiej historii nie jedną postać uczyniły niejednoznaczną. Tak się miała sprawa i ze Stanisławem Kostką, nie poparł on powstania listopadowego. Uważał że konfiskata dóbr ordynackich była zbyt wysoką ceną za poparcie działań powstańców. Żeby to tylko na tym braku poparcia mogło się skończyć. Niestety pewien czas przebywał w Rosji , ponoć pod "opieką" cara Mikołaja I. Za wierność tronowi otrzymał tytuł tajnego radcy dworu i miejsce w Radzie Państwa Cesarstwa do spraw Królestwa Polskiego. Fakt że stworzył za olbrzymie pieniądze jedyny prywatny pułk walczący w powstaniu listopadowym nie uchronił go przed ostracyzmem. Skończyło się tak że po powrocie z Petersburga, Stanisław Kostka zerwał z polityką i wraz z żoną wyprowadził się z kraju. W 1835 roku przekazał zarząd Ordynacji synowi Konstantemu. Piękna Zofia odeszła z tego świata z dala od ojczystej ziemi. Zmarła 27.02.1837 roku we Florencji.
Pamięć Zofii w Kozłówce miała znamiona kultu, jej wnuk Konstanty gromadził pamiątki po ukochanej babce, przede wszystkim jej liczne portrety. Późniejsi właściciele Kozłówki kontynuowali zbieranie "zofionaliów". W kaplicy pałacowej zbudowanej w latach 1903 - 1909 znajduje się kopia sarkofagu Zofii Zamoyskiej ( La Belle Sophie pochowano w kościele Świętego Krzyża we Florencji ), rzeźbioną w marmurze twarz starej kobiety ciężko skojarzyć z portetami młodej, uroczej damy oglądanymi w Kozłówce. Portretowali ją wielcy malarze i dobrzy malarze - Jean-Baptiste Isabey, Jean-Baptiste Greuze, Friedrich Füger, Josef Grassi, Johann Baptist von Lampi starszy i François Gérard, wszak na kongresie Wiedeńskim w 1815 roku uznano ją za najpiękniejszą kobietę Europy. Czas, "niby dobrowolne wygnanie" i choroba starły z jej twarzy nie tylko urodę ale i radość jaką czerpała z życia.
Jak odbieramy dzisiaj Piękną Zofię? Prawie w ogóle nie odbieramy bo poza odwiedzającymi Kozłówkę, z legendą Zofii mało kto się spotkał. Istnienie jej osoby nie przebiło się do świadomości ogółu w przeciwieństwie do istnienia jej matki, Izabeli z Flemingów Czartoryskiej. Izabela była kochliwa, solidnie niewierna w stylu typowym dla XVIII wiecznej arystokracji, wcale nie była "jednoznaczna politycznie" i zawsze w awangardzie zmian kulturowych. Zofia wierząca tak szczerze jak tylko osoba błękitnej krwi mogła wierzyć po horrorze Wielkiej Rewolucji Francuskiej ( zwrot ku religijności tej warstwy społeczeństwa doskonale obrazuje polskie porzekadło "Jak trwoga to do Boga" ), zdaje się autentycznie pełna dobrych chęci i życzliwa, w dodatku doskonale pasująca do wypełnieniea mitu Matki Polki - poza rodziną ( potomkowie ), historykami i drepczącymi po Kozłówce turystami w ogóle nie jest znana ( tym ostatnim zresztą zaraz "wyleci z głowy" ) . Sądzę że to dlatego że jest nam już obca. No cóż, od dawna jest dla mnie jasne że mit Matki Polki zmarł śmiercią naturalną, gdzieś pod koniec XX wieku. Reanimować się nie da, może co najwyżej powrócić w zmienionej formie i wypełniony inną treścią. Matka wielodzietna, czerpiąca zasoby na wychowanie dzieci z niewolniczej pracy ( Stanisław Kostka zarzucił eksperymenty swojego ojca z uwłaszczeniem chłopów, gdyż stwierdził że chlopstwo nie dojrzało do wolności ), chowająca dzieci "po angielsku" ( bona, preceptorzy, wyjazd do szkół, od czasu do czasu przebywanie z rodzicami - normalnie dla arystokracji ), uprawiająca zabawy dobroczynne typowe dla swojej warstwy - oj, to trochę mało żeby być zapamiętaną ( nawet jeżeli się posiadało powalającą urodę ) i przede wszystkim dziś rozumianą . Macierzyństwo wielokrotne? W czasach Zofii w co drugiej chałupie rodziło się sporo dzieci, większość nie przeżywała. Ciche chłopskie bohaterki też zresztą, podobnie jakZofia, nie popadały w przesadę z tym osobistym wychowaniem dzieci, he, he. Wykarmić i oddać pod opiekę starszemu rodzeństwu. Przykładanie wzorców zachowań dwudziestowiecznych kobiet w Europie wobec potomstwa do takich zachowań z początku XIX wieku ( w różnych warstwach społecznych ) jest pomyłką i świadczy raczej o "uprawianiu historii mitycznej". Takie wnioski nasunęły mi się po przeczytaniu pewnego artykułu w necie wygrzebującego Zofię z mroku niepamięci i stawiającego ją jako wzór dla współczesnych kobiet. No cóż, tzw. ideologiczne podejście do "autorytetu" zazwyczaj nijak się ma do realiów historycznych ( a już szczególnie nie lubi uwarunkowań ekonomicznych, i niemal tak samo nie cierpi uwarunkowań kulturowych ). Zofia z Czartoryskich Zamoyska jest chyba dlatego dziś osobą powszechnie nieznaną bo nie przekraczała żadnych barier nazwijmy to "społeczno - kulturowych ". Jej dobroć to nie była postawa Brata Alberta, jej intelekt ( ponoć wcale niemały ) oprócz wymyślania dość konwencjonalnych sposobów na finansowanie dobroczynności, znalazł ujście jedynie w pisaniu dziełka "Rady Matki dla córki w dzień ślubu". Dziś rady Zofii Ordnatowej Zamojskiej mogą być tylko świadectwem epoki. Takie cytaty kwiatki jak - "Nie będę ci mówiła wiele o poważaniu, o podległości, jaką każda żona winna jest mężowi swemu; wiesz że tak być musi, że taki jest porządek rzeczy przez samego Boga ustanowiony, i że żona, która panować pragnie, jest winną i śmieszną. Nic tu więc nie dodam; być posłuszną temu, którego się kocha serdecznie i jedynie jest słodkim obowiązkiem, jednakże nie jest łatwo wyrzec się swojej woli zupełnie. Jeszcze w ważnych chwilach można się wznieść aż do poświęceń, myśl obowiązku utrzymuje, ale w drobnych okolicznościach, które zdają się małej wagi, a ciągle się powtarzają, trudniejszem jest zaparcie się swojej woli. Wtedy znajdujemy czasem, że niesłuszne są wymagania, a tego właśnie nie trzeba sobie pozwalać, tu jest miejsce dać dowody powolności zupełnej i zaparcia się swojej woli" czy ten -"Otaczają ciebie związki tak słodkie, masz siostry, braci ukochanych, nie szukaj więc innych związków, nigdy dosyć o tem mówić ci nie mogę. Twoje serce bez wątpienia znajduje kogo kochać w rodzinnem gronie, unikaj więc jak wielkiego niebezpieczeństwa nowych przyjaciółek." - albo ten - "Staraj się, moja kochana, aby twoje przyjemności były miłe twemu mężowi, aby mu w niczem nie przeszkadzały, aby nawet pośród świata czuł, że jest twoja pierwszą myślą, że nic cię jemu nie zabiera, że tylko jego wesołością i jego przyzwoleniem wesołą i szczęśliwą jesteś." - świadczą o istnieniu przepaści mentalnej pomiędzy Zofią a współczesnymi ludźmi w Europie. Ciekawe jakich rad Zofia udzieliłaby swojej siostrze Marii Wirtemberskiej? Maria zdaje się jednak rad siostrzanych nie potrzebowała, miała własny rozum. Tak sobie myślę że gdyby nie miłość wnuka, zbierającego pamiątki po babce o Zofii po prostu by zapomniano. Jak o wielu damach do niej podobnych. Cóż," Grzeczne dziewczynki idą do nieba a niegrzeczne tam gdzie chcą" i to o tych ostatnich się pamięta.
Bardzo dobry tekst! Czytam teraz książkę o Zofii i zgadzam się z tym, co tu jest napisane. Moja relacja z Kozłówki ukaże się niebawem tu: mojepodrozeliterackie.blogspot.com Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę. Co do Zofiji to ona chyba większości współczesnych Polek wydaje się coś ciężkostrawna. Jak to wyłożyli pięknie Starsi Panowie ( pięknie bo słowa z muzyczką doskonale współbrzmiące )-
OdpowiedzUsuń"A wy z nas –
proszę was –
się nie śmiejcie,
inny czas,
inny czas
zrozumiejcie!