Wróciłam świeżutko z jesiennej Pragi. Jesienna Praga to między innymi jesienne żydowskie święta obchodzone w w najstarszej w mieście synagodze Staronovej. Właściwie to jedynej starej synagodze w Pradze spełniającej funkcję świątyni. Świątynia baaaardzo stareńka bo zbudowana w roku 1270. Jest najstarszą czynną synagogą w Europie. Skąd taka dziwna nazwa? Kiedy w XVI wieku w Pradze zaczęły powstawać nowe synagogi, trzeba było jakoś nazwać tę romańsko - gotycką budowlę a ponieważ istniała jeszcze wówczas tzw. stara synagoga, która była starszą budowlą, to budynkowi z końca XIII wieku nadano taką dziwną nazwę. Według legendy kamienie z których jest zbudowana synagoga Staronova zostały przeniesione przez anioły po zburzeniu Świątyni Jerozolimskiej i czekały w Pradze na pojawienie się dzieci Izraela. Nie wiadomo jak długo Staronova postoi jeszcze w Pradze bo wraz z nadejściem nadal oczekiwanego przez wyznawców judaizmu Mesjasza, ma ponoć z powrotem odfrunąć w kierunku Jerozolimy. Taka mistyczna fruwająca synagoga to możliwa tylko w Pradze na Josefovie. W tej części Pragi nie takie cuda się widziało. W końcu na strychu Staronovej spoczywa unieruchomiony Golem ( stanowczy zakaz wydany w XVIII wieku przez jednego z największych uczonych w piśmie zakazuje członkom kahału czyli wspólnoty wyznawców, wypraw na tajemniczy strych ). Co prawda bezczelnie nic nie robiący sobie z zakazu "szalejący reporter" Egon Edward Kisch podstępem dostał się na strych i nikogo ani niczego tam nie znalazł ale to wcale ponoć nie dowodzi że Golem w górnych partiach synagogi nie pomieszkuje. A to dlatego że z tym unieruchomieniem Glinianego Luda ( choć jego imię tak naprawdę tłumaczyć należy jako Nieukształtowany lub Niedorobiony ) to chyba jest coś tak nie tego, bo widuje się niekiedy Glinianego przy grobie jego stwórcy, rabbiego Jehudy Löw ben Bezalel. Może po prostu Kisch przeszukiwał zakazany stryszek w czasie kiedy Golem akurat był wybyty? Ha! Największym jednak cudem mistycznego Josefowa jest fakt że jego stare synagogi nie odfrunęły w czasie okupacji hitlerowskiej w niebyt . Większość starych synagog Żydów aszkenazyjskich nie miała tyle szczęścia, wysadzano je masowo i w wielu miastach europejskich nie został nawet ślad po miejscach kultu ich żydowskich mieszkańców.
W czasie świąt synagoga Staronova ożywa nie tylko za sprawą zwiedzających wycieczek, na ulicy widać czarne surduty i zakapeluszowanych panów niosących tałesy. Znak czasu to widok policji sprawdzającej dokumenty osób chcących wejść do synagogi na nabożeństwo, te tłumaczenia kogo zna a kogo nie zna rabin, zaproszenia i potwierdzenia, przeszukiwania torebek - wszystko ponoć konieczne ale jakoś burzy świąteczny nastrój. A święto przecież radosne, Rosz ha Szana to żydowski Nowy Rok. Święto upamiętnia stworzenia świata, który jak wiadomo trwa już nam 5775 rok. Co prawda żeby za słodko nie było w nowym roku, zaraz na początku trzeba zrobić bilans postępowania czyli przypomnieć sobie dobrutki i grzeszki, wzloty i upadki. Tak na wypadek Dnia Sądu. No i pokutować dzielnie - Jamim Noraim - aż do dnia Jom Kipur, bo wtedy mamy szansę że zostaniemy odnotowani w kalendarzyku Najwyższej Zwierzchności jako osobniki nie szkodzące zbytnio światu i tzw. Wielkim Zamysłom. Jak zasłużymy i znajdziemy się w kalendarzyku to jeszcze pożyjemy, jak stosowaliśmy Roundup to kto wie jak to z tym wpisem i pożyciem będzie, he, he. Życzenia "Abyście byli zapisani na dobry rok" zawsze dobrze złożyć, co niniejszym czynię.
Święto Rosz ha Szana trwa dwa dni, jednym z obrzędów z nim związanych jest dęcie w baranie rogi zwane szofar, stąd polska nazwa tego święta - Święto Trąbek. Dęcie w rogi towarzyszy specjalnym świątecznym modlitwom Musaf. W niektórych ortodoksyjnych gminach praktykuje się też obrzęd taszlich , takie symboliczne strząsanie do wody swoich grzechów. Obchodzenie świąt jak na obrazie Aleksandra Gierymskiego, to jak mówią Czesi - "To se ne vrati", choć oni nie zabarwiają tego powiedzonka nutą sentymentu ( właściwym tłumaczeniem tego zwrotu jest raczej "to się nie opłaca", he, he ). Ja tam sentymentalnie patrzę na rzeczne nabrzeże i świętujących polskich Żydów i wspominam Rosz ha Szana spędzone na praskim Josefovie. l'shana tova tikatevu wszystkim!
Bardzo miłe wspomnienia wywołałaś, ostatnio często myślę o powrocie do Pragi, no i Josefova. Byłam tam latem, wyobrażam sobie, że jesień jeszcze piękniejsza.
OdpowiedzUsuńPraga jest piękna o każdej porze roku, do takiego wniosku doszłyśmy z Mamelonem. W związku ze związkiem też myślimy o ponownych odwiedzinach tego miasta. Zamierzamy solidnie przedeptać Hradczany z okolicami ( prawą część Pragi, przedeptaną wszerz i wzdłuż sobie tym razem odpuścimy ). Mamelon coś tam co prawda lekko bredzi o możliwości lepszego przyjrzenia się biżuterii w stylu Art Noveau ( pokłosie po oglądanej wystawie w Obecní dům ) ale secesyjną stronę Pragi zastąpimy innym klimatem. Zamierzam zderzyć Mamelona z dziełami Arcimboldo.
OdpowiedzUsuń