Normalnie strach się bać - Dżizaas zapadła na dyniową gorączkę. Dynia jest nie tylko marynowana, ale traktowana jako tworzywo kulinarne do zrobienia "wszystkiego". Zaczynam obawiać się schabowego z dyni! Zaczęło się oczywiście niewinnie, Dżizaas kupiła dwie niezbyt wielkie dynie na zupę i na przetwory. Nawet widziałam w tym jakiś powrót do normalności, po dołującej Dżizaasa wizycie u ortopedy. Niestety to co miało być miłym remedium na zdrowotne kłopoty zamieniło się w orgię. Nie wiem co by powiedział ten biedny konował od kośćca jakby zobaczył ile czasu Dżizaas stoi przy garach, uznaję że byłby wstrząśnięty a nie tylko zmieszany. Jakby mało było tego stania Dżizaas najprawdopodobniej zacznie polowanie na "dynię właściwą", czyli taką która ma odpowiedni miąższ, kolorek i "gotowalność" ( są różne preferencje dotyczące rozpadania się dyniowego miąższu podczas gotowania - wszystko zależy od tego jaką to potrawę z dyni chcemy wykonać ). Ja osobiście za dynią nie przepadam od czasu pomieszkiwania w sąsiedztwie Kanadyjki namiętnie weekendowo rozdającej ciasto dyniowe a właściwie to ciasto nadziewane dynią ( nie wypadało odmawiać, kobita serdeczna była ale nie tylko ja się modliłam żeby jak najszybciej opanowała sztukę robienia Appfelstrudel ). Tak szczerze pisząc to poza dynią marynowaną najwłaściwszym dla mnie sposobem wykorzystania dyni jest jej wydrążenie i postawienie w wydrążowisku świeczki. Obawiam się jednak robienia jesiennych dekoracji. W tym dyniowym szale Dżizaas nie zostawi dekoracyjnego tworzywa w spokoju. Po co dynia dla ozdoby kiedy można ją zeżreć?!
Strony
▼
piątek, 3 października 2014
Szaleństwa kulinarne Dżizaasa - Cucurbita wszechobecna
Normalnie strach się bać - Dżizaas zapadła na dyniową gorączkę. Dynia jest nie tylko marynowana, ale traktowana jako tworzywo kulinarne do zrobienia "wszystkiego". Zaczynam obawiać się schabowego z dyni! Zaczęło się oczywiście niewinnie, Dżizaas kupiła dwie niezbyt wielkie dynie na zupę i na przetwory. Nawet widziałam w tym jakiś powrót do normalności, po dołującej Dżizaasa wizycie u ortopedy. Niestety to co miało być miłym remedium na zdrowotne kłopoty zamieniło się w orgię. Nie wiem co by powiedział ten biedny konował od kośćca jakby zobaczył ile czasu Dżizaas stoi przy garach, uznaję że byłby wstrząśnięty a nie tylko zmieszany. Jakby mało było tego stania Dżizaas najprawdopodobniej zacznie polowanie na "dynię właściwą", czyli taką która ma odpowiedni miąższ, kolorek i "gotowalność" ( są różne preferencje dotyczące rozpadania się dyniowego miąższu podczas gotowania - wszystko zależy od tego jaką to potrawę z dyni chcemy wykonać ). Ja osobiście za dynią nie przepadam od czasu pomieszkiwania w sąsiedztwie Kanadyjki namiętnie weekendowo rozdającej ciasto dyniowe a właściwie to ciasto nadziewane dynią ( nie wypadało odmawiać, kobita serdeczna była ale nie tylko ja się modliłam żeby jak najszybciej opanowała sztukę robienia Appfelstrudel ). Tak szczerze pisząc to poza dynią marynowaną najwłaściwszym dla mnie sposobem wykorzystania dyni jest jej wydrążenie i postawienie w wydrążowisku świeczki. Obawiam się jednak robienia jesiennych dekoracji. W tym dyniowym szale Dżizaas nie zostawi dekoracyjnego tworzywa w spokoju. Po co dynia dla ozdoby kiedy można ją zeżreć?!
proponuje pokrojona na kawałki dynie (butternut albo hokkaido) upiec i zjeść bez niczego :)
OdpowiedzUsuńkłaniam się
Nie podsuwać Dżizaasowi, pomysłów - pleeaaaseee! Oświadczyła onegdaj że to dopiero początek dyniowego sezonu, normalnie drżę. Przepis jest cool, małorobotny,ale ile można jeść dynię?! Ostatnio karierę robi u nas przecier z dyni z gałką muszkatałową, imbirem i sokiem z pomarańczy. Tęsknię za chamską kapustą!
Usuńzupa-krem z dyni (takiej upieczonej np.) z mlekiem kokosowym i listkami świeżej kolendry :)
Usuńna kapustę przyjdzie czas, pol roku czarnej rozpaczy przed nami.
Ty nie marudź na dynię, bo fajna jest! Zupa-krem z dyni mi się właśnie przypomina - był taki sezon w naszym domu, kiedy T. remontując taras wcinając pestki porozsiewał co poniektóre po okolicy. Fajnie potem lazły te węże po naszym maleńkim ogródku. Kilka owoców nawet dojrzało i dało się wykorzystać kulinarnie (za to ze świeczką, w celach dekoracyjnych to jakoś nie teges, nie żeby jakoś ideologicznie, ale nie przepadam za tym zapożyczeniem). Ale nadprodukcja ciasta dyniowego faktycznie może być nieco męcząca dla otoczenia ;-)
OdpowiedzUsuńDżizaas pestki na szczęście podpieka i robią za przegryzkę ( dyni w dogrodzie bym już chyba nie zniosła - zgroza i ból zęba ). Mnie zapożyczki z dyni nie przeszkadzają byle tylko nie były straszliwie nachalne i ozdobne do nieprzytomności. A w ogóle to jestem fanką małych dyniek, tych wszystkich tureckich turbanów i tym podobnej dyniowej dziatwy.A świeczki to całkiem insza inszość, najbardziej lubię te prawdziwie woskowe, co to pachną z lekka miodowo jak się palą. Niestety cena prawdziwego wosku jest taka że palić się mogą jedynie od wielkiego święta. Jesienią kiedy lubię mieć więcej "prawdziwego światełka" płomienia palę stearynowce. Nie ma lekko!
UsuńTo ja powtórzę za Ewą, nie narzekaj na dynie bo mnóstwo witamin mają, a każda odmiana inny smak. Poza naszą rodzimą przetestowałam już Hokkaido, makaronową i piżmową. Każda dobra, a piżmowa zapiekana z mięsnym nadzienie po prostu pychota:)
OdpowiedzUsuńPikutku o ileż ciekawsze są takie np. pomidory. Pewnie że dynia z nadzieniem mięsnym jest OK., mniej więcej tak jak kabaczek z nadzieniem, he, he. Są warzywa o smaku tak wyrafinowanym że trzeba solidnej przyprawy żeby zainteresowała kubki smakowe takiego profana jak ja. Do nich zaliczam dynie, kabaczki i patisony ( nie zaliczam natomiast zielonej i żółtej cukini i szparagów, które smak mają delikatny ale mój język jakoś jeszcze wyłapuje te niuanse ). Przy przetwarzaniu dyni najbardziej męcząca jest ta monotonia - dynia we wszystkim. Wolę warzywa z których nie da sie upiec ciasta, usmażyć placków zrobić potrawki, potraktować octem, itp. Z takiej cukini co prawda wiele rzeczy się robi ale uważam że najlepsza jest zrobiona na chrupko i tego się trzymam. Żadnych cukiniowych ciast, są fajniejsze tworzywa do wypieków. Nie da się ukryć że dynia w moim przypadku wmuszana jest, tzn. przemycana w potrawach.
OdpowiedzUsuńeee, przepraszam, ze się wtrącę. z większości warzyw robi się placki, zupy, ciasta, robi marynaty etc. i to jest właśnie wspaniale, ze jest tyle możliwości i w zależności od proporcji, użytych przypraw czy techniki uzyskujemy całkiem różne smaki. dynia tu nie jest wcale wyjątkiem. a moim zdaniem dynia ma dużo więcej smaku niż cukinia, która często jest tylko wypełniaczem a smak nadają jej inne warzywa i przyprawy. problemem dyni jest jej wielkość, jak się zacznie trzeba skończyć ;)
Usuńnie zapominajmy o zaletach zdrowotnych dyni, jest naturalnym lekiem przeciwpasożytniczym, a pasożyty to przecież choroby m.in. alergie. jak się nie lubi dyni, to należy podgryzać pestki.
a pomidory choćby nie wiem jak traktować pozostają zawsze pomidorowe co nie znaczy, ze ich nie uwielbiam i nie tęsknię za nimi już od stycznia (chwilowo mam przesyt po 3 miesiącach intensywnego przerobu).
He, he jeszcze trochę i czuję że zostanie założony Klub Miłośników Dyni. Świeżutka kolendra z przepisu zupkowego jest cool, ani dynia ani mleko kokosowe do mnie wielkim głosem nie przemawiają. Jeśli chodzi o placki warzywne - zjem te z ziemniaka, mogę te z cukinki ale już nie aż tak chętnie, reszta nie istnieje dla mego podniebienia. I nie ma zmiłuj he, he! Wyjaśnię dlaczego - moje bezczelne kubki smakowe lubią czuć mało zagłuszony smak "czystych" warzyw. Stąd nie dla mnie np. warzywne pasztety ( toleruję ten z soczewicy ale strączkowe to w ogóle trochę inna bajka ) czy ciasta z marchewki. Nijak się przekonać do nich nie mogę choć próbowałam. No nie te doznania. Sałatki warzywne proszę bardzoj, warzywka gotowane lub parowane z delikatnym sosem, zupy i cały dział warzywek jako samodzielnych potraw, marynaty - jak najbardziej. Warzywka surowe to jest dla mnie absolutna pełnia szczęścia, uznaję że jak coś jest ciekawe na surowo to zniesie obróbkę termiczną ( wyjątki to ziemniaki i kukurydza, w mniejszym stopniu szparagi i fasolka szparagowa - te warzywka nie pretendują do miana króla surowizny ), Nawet surowy burak jest dla mnie pełen wdzięku ( jakkolwiek hym..... tego.....kontrowersyjnie by to nie wyglądało ). Teraz o pomidorach - kopalnia smaków, zwłasza w surowiźnie. W przetworach genialne pod warunkiem że nie tworzymy keczupu, he, he. To jedyny pomidorowy przetworek , który mnie odrzuca i to tak jak podłączenie do 220V. Można je przerabiać w różnej fazie dojrzewania, co jest wielkim atutem w przetworologii. Generalnie lubię warzywa posiadające wyraźny smak ( cukinia ma jedynie smaczek, przyznaję - a wykorzystywanej cukini jako wypełniacza nie znoszę ) A dynia - niech sobie będzie zdrowa ale ten swój pomarańczowy miąższ niech trzyma przy sobie! W ramach walki z nieistniejącym we mnie tasiemcem mogę podgryzać pestki ( je akurat w dyni lubię ), na żadne inne zdrówko nie dam się skusić. Lata katowania rozmemłanym szpinakiem ( uwielbiam ten w liściach, breji rozgotowanej do dziś nie tknę ) jako zdrówkiem na talerzu mam już za sobą. Zdrówko na talerzu jest zatem sprawą zamkniętą i nie powróci nigdy ( tak sobie przyrzekałam popluwając w dzieciństwie zieloną ohydą ). Argument zdrókowy po przeżytej przeze mnie w dzieciństwie traumie chybia celu! Nic nie poradzę na to że nie kocham dyni, nie kocham i już. Ona i ja idziemy dwiema różnymi ścieżkami i wszystko byłoby cool gdyby nie to że Dżizaas się w dyni zakochała. I teraz dynia jest we wszystkim!
Usuń