No i wreszcie zrobiło się prawdziwie wiosennie. Lepiej późno niż wcale, jak głosi stare porzekadło. W Alcatrazie prace ogrodowe przyspieszyły, zastanawiam się czy w tym tygodniu nie wyciągnąć z kotłowni kosiarki i poszaleć co nieco z Tyrawnikiem. Przydałoby się, bo mimo tego że suchawo jest ( wiatr nieźle nas podsuszył ) to trawsko sporawe. Drzewa powoli zaczynają zielenieć, brzozy kwitną w związku z czym Mamelon siąpi z nosa i ócz. Oprócz brzóz w ogrodzie daje czadu śliwa i zaczynają kwitnienie magnolki, "w przygotowaniu" wiśnie japońskie i jabłonie ozdobne. Przeglądałam prognozę dwutygodniową, wszystko wskazuje na to że kwiaty magnolek będą cieszyć moje oczy właściwym kolorem płatków - przymrozków, powodujących "sherbacienie" magnoliowych kwiatów, metereolodzy nie przewidują.
Remanent ogrodowy po łagodnej zimie wcale nie wypadł tak dobrze jak bym tego oczekiwała. Nie obudził się ( z przyczyn mi nieznanych ) jeden z powojników, zanikła część pierwiosnków ząbkowanych, nie mogę znaleźć odmianowej ułudki (za to znalazłam nieciekawe kłączka perzu na przynależnym jej stanowisku ), po raz kolejny zeszycikowe nasadzenia nie zgadzają się z realem. Nie jestem zadowolona z takiego stanu rzeczy, miałam nadzieję że po kolejnej łagodnej zimie rośliny raczej będą się rozrastać a nie zanikać. No cóż, hodowlane porażki uczą nas pokory. Przechodzę nad tymi przykrymi niespodziankami do porządku ale gdzieś tam w głębi mnie gryzie, szczególnie ostre ząbki ma zanikający powojniczek. Z rzeczy milszych to uprzejmie donoszę że przybyły australijskie irysy. Mimo kryzysu, tradycyjnej lekkiej bryndzy finansowej i tym podobnych przeciwności losu z ryzykiem kursowym na czele, po raz kolejny podłączyłam się do zakupów irysowych. W lipcu pojawią się rośliny z Mid - America ( sama niemal w to nie wierzę ale zamówiłam mniej irysków SDB, za to przyjadą te wysokie), a w miniony poniedziałek odebrałam paczkę z Tempo Two, szkółki Barry Blyth'e. Australijczyki to głównie irysy IB, z wytęsknionym 'Palaver' w charakterze spełnionego irysowego marzenia.
Ponieważ nie samymi irysami ogród stoi porozglądałam się i za innymi roślinami.W tym roku Alcatraz ma wzbogacić się o dwa nowe krzewy - "podejrzaną" u Marty kalinę japońską Viburnum plicatum var. plicatum 'Mary Milton' i odmianową halesię ( oznaczoną jako Halesia tetraptera, z oznaczeniami halesii są niezłe jazdy - systematyka szaleje, więc podaję za sprzedawcą ) 'Uconn Wedding Bells'. Obydwa krzewy ( no, halesia to właściwie drzewko ) przeznaczone są na byłe Ciepłe Monstrum. Towarzystwo jak najbardziej pasujące do białokwietnych magnolek już na byłym rezydujących. Z rzeczy prozaicznych ale jak najbardziej potrzebnych w Alcatrazie pojawiły się nowe widły amerykańskie ( wraz z Mamelonem dałyśmy odpór Sławkowi, który usiłował nam wcisnąć ciężkie jak cholera, "niełamalne" narządko ) i nawóz do rodków. Na sobotę zapowiadają u nas lekkie opady, znaczy zasilenie rodków przewidywane jest na piątek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz