Ostatnio miałam wglądkę w rzeczywistość sądowo - skarbową, pełna radość i w ogóle taniec brzucha. Aż dziw że to jeszcze jakoś tam funkcjonuje, chyba tylko przez etykę pracy nielicznych urzędników w Oceanie Niekompetencji. Przy okazji zauważyłam że właśnie nam się państwo rozjeżdża, bajki centralnie nadawane nie są słuchane, zaraz będziemy mieli Polskę dzielnicową. Tak do końca to nie wiem czy w chwili obecnej to dobrze czy źle ale wyraźnie dziś poczułam - totalne ignorowanie pomysłów uszczęśliwiających ( kretyńskich zresztą ) i tzw. opór biurokratyczny. Ciekawe dokąd nas to zaprowadzi? W czasach kryzysu migracyjnego i wojenki pseudodomowej u jednego sąsiada, władza zaczyna nam coś w wielkim mieście słabnąć "od dołu", znaczy już widać że "Król jest nagi". To wcale nie jest hurrra i na pohybel obecnie rządzącym, rzecz do solidnego przemyślenia bo raz osłabiona władza słabnie dalej ( tak mnie uczy doświadczenie z komuną ), bez względu na to kto ją sprawuje. Co prawda gdyby nie te niespokojne czasy specjalnie bym nad tym osłabieniem władzy ustawodawczo - wykonawczej + sądowniczej nie biadała, moim zdaniem nasza ukochana matczyzna zasługuje na odzipnięcie od nadmiaru władzy ( uwielbiającej działać nie tam gdzie trzeba, a tam gdzie trzeba to działaniem zupełnie nie zainteresowanej ). No ale w tej chwili przydałoby się jakieś ogarnięcie i zapanowanie nad kwestią bezpieczeństwa a tu król nie tylko jest nagi ale jeszcze ma pryszcze na gołym tyłku. Nie podobie mi się ten brak ogarnięcia przy jednoczesnych dupowłazistych działaniach typu "samowystarczalni jak Gomułka, dobrzy jak Gierek"! Naiwni jak rząd londyński po Jałcie, ciśnie mi się na klawiaturę.
Pogoda nadal wstrętna, nad głową niebo w szaro - szarą pepitkę, od czasu do czasu powiew w paskudnym stylu arktyczna wiosna przeszywa co się da, a jak się nie da to i tak się da. W nocy lało i to jest jedyny poważny plus. Minusów jest znacznie więcej - mróz do nas zawitał w nocy z poniedziałku na wtorek i w związku z tym kwiaty magnolii nie są już urodne. Poherbaciało, czyli tepale przybrały kolorek średnio zaparzonego czaju, i to czaju podłego gatunku ( odcień "beżowiasty" jak to określiła Małgoś - Sąsiadka ). Szczęśliwie nie pomroziło liści hosty 'Empress Wu', ale zdaje się że oberwały za to całkiem niespodziewanie hosty które są jeszcze w fazie kielnej. Kolejny rok ze zmrożoną sałatą zamiast host! Wielki minus to brak śladów życia na dwóch rarytetnych krzewach i odmówienie współpracy ze strony odmianowych zawilców gajowych. Liście są, kwiatów w tym roku coś mało ( a jesień była suchawa, wymarzona dla zawilców gajowych nabierających sił przed wiosennym kwitnieniem ). Minusy pomniejsze to spóźnione kwitnienie pierwszych małych irysków, w zeszłym roku o tej porze na większości SDB dawało się wyczuć zgrubienie z kwiatami, a wcześniaki były nie tylko wykłoszone ale już kwitnące. Ta wiosna jakoś irysom nie sprzyja, nie tylko u mnie ( Ewandka znaczy telefonicznie na swoje skarby narzekała ). Co prawda "Co się odwlecze to nie uciecze", ale smętnie jest spoglądać w końcówce kwietnia na jednostajnie zielone liście małych irysów. Patrzę na podwórko i Alcatraz i jakoś w tej szarawej aurze nie działa na mnie odstresowująco urok własnego kawałka ziemi "z zielonym". Czuję całkiem nie wiosenny spleen, czyhający na moją niby wyurlopowaną i rozpuszczoną pobytem w Pradze psyche. Może by tak zrobić sobie piwoterapię i wychłeptać koziołka ( w tych warunkach auro - termalnych to takiego zagrzanego )? Piwoterapia umiarkowanie przeprowadzana ma zbawienny wpływ na Tabazellowy organizm, no chyba że przez pomyłkę do organizmu zamiast rzetelnego piwa dostanie się jakimś cudem chemiczny wyrób piwopodobny. Na ersatze spożywcze nieświadomie wprowadzone "do korpusa" to najlepszy jest natychmiastowy womit długodystansowy ratujący życie. Niestety żaden womit nie pomoże na zatrucie podrabianą wiosną, ten pogodowy ersatz udający kwietniową aurę mnie dobija. Słoneczne i bezchmurne niebo zwiastuje ziąb jak w styczniu, a jak dżdży to zupełnie jak w późnym październiku. Tak, tak, obłożenie się kotami i zakopanie w kocach wydaje mi się realną koncepcją na spędzenie długiego weekendu.
Zdjątka niby podnoszące na duchu, zimna nie czuć!
U mnie też się ostro oziębiło, w ogóle ta pogoda taka zmienna, że aż... bleeee...
OdpowiedzUsuńA u mnie właśnie bezczelnie słabo zmienna, słoneczko czy deszcz - jednakowo zimno. Nie do uwierzenia ale myślę żeby coś paliwka nabyć do centralnego, a zazwyczaj w kwietniu zapominałam o grzaniu. No paskudnie!
OdpowiedzUsuń"obłożenie się kotami":)))))) dobrze, że już wróciłaś z tych wojaży
OdpowiedzUsuńSiedzę prawie tydzień i już mną rzuca! Dżizzu, co to za przeproszeniem za pierdolnik + nieustające przedwiośnie. Wczoraj dojrzałam liście magnolki Siebolda - totalnie załatwione mrozem. Już nie tylko kwiaty magnolkowe mnie dobijają. Koty szczęśliwie chętne do występów w roli obłożenia.
UsuńU mnie to wszystko w mniejszej skali, bo na balkonie, ale serce się kraje, kiedy patrzę na wszystkie zielone biedactwa, które dopiero co zaczęły jakby nieco żwawiej ruszać, a teraz zostały brutalnie przyhamowane przymrozkami. W Poznaniu dzisiaj z rana były niecałe 3 stopnie - to jest farsa, a nie pogoda!
OdpowiedzUsuńCo z tego że skala mniejsza, problem jest problem. Wygląda na to że swoją porcję zimna trzeba przyjąć na klatę. Zima była łagodna to Wielki Ogrodowy "dopieszcza" wiosenką. Pewnie dlatego żeby w głowach nam się nie przewróciło od nadmiaru pogodowego szczęścia, jakim był brak syberyjskich mrozów.
UsuńJa tam, szczerze mówiąc, wolę taką wiosnę, niż to "rozpieszczanie" suszą i temperaturą pod 40 stopni, które fundowały nam poprzednie wiosny. Naprawdę wolę nocne biegi z latarką i materiałami okrywczymi i ćwiczenie starczej pamięci w rodzaju "gdzież ja posadziłam to drugie 'Crispum Moly'?
OdpowiedzUsuńI przynajmniej taka niespieszna wiosna daje trochę więcej czasu na zaplanowanie, co by tu wykarczować z tego nadmiaru, co mi ogród zarasta ;-)
No tak, przypominanie tego letniego horroru z zeszłego roku ma dużą wartość terapeutyczną. Tez wolę zimną wiosnę niż zdychanie z gorąca. Postanawiam ograniczyć narzekanie do małej ilości opadów ( mam nadzieję że nie wywołam wilka z lasu i obędzie się bez powodzi ).
UsuńSorry za wścibskie pytanie, ale zaintrygowała mnie ta roślinka, ponieważ lubię błękity. Ta niebieska na pierwszym planie z szafirkami (ostatnie zdjęcie). Co to jest?
OdpowiedzUsuńŻadna tam wścibskość, ot ogrodnicze zaciekawienie. Na pierwszym planie jest szafirek 'Blue Spike', na drugim "Walerka" czyli 'Valerie Finnis'.
Usuń