Strony

niedziela, 24 kwietnia 2016

Zimny kwiecień w Alcatrazie

Wrócilim ze świata, wkurzylim się na skrzeczącą rzeczywistość w postaci urzędów państwowych działających sobie a muzom ( zgubili mój kwit opłaty sądowej, dobrze że miałam potwierdzenie bo mogłam zainteresować swoją skromną osobą oskarżyciela skarbowego ), kolejnych kretynizmów wymyślanych w zaciszu gabinetów politruków ( nie wiadomo co gorsze - markowanie działalności czy też podejmowanie działań w stylu "Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!") , pogody mało kwietniowej ( pierońskie zimno ) i ciężko obrażonych kotów ( dały popalić Cio Mary, pilnującej towarzystwa podczas mojej nieobecności ). No real taki że tylko zęby wyszczerzyć i zacząć wyć do księżyca! Wpływ jako taki mam tylko na zachowanie kotów, urzędy są jakie są - wiecznie czegoś od petenta potrzebujące, polityków i tak zastąpią kolejni uczestnicy "Tańca z wyborcami" - być może jeszcze ciekawsi, pogoda to sprawka Wielkiego Ogrodowego, któremu lepiej się nie naprzykrzać. Wzdycham ciężko i zabieram się za robienie "swojego". Na szczęście ogród nadal trwa, ukochana enklawa zielonego w industrialnej rzeczywistości dająca wytchnienie od tego wszystkiego co mnie na co dzień wkurza.

Alcatraz mimo zawirowań pogodowych ślicznie nam się rozwiosennił, kwitną już  jabłonie ozdobne, lada chwila rozwiną się kwiaty wiśni japońskich. Kaliny "burkwoodki" i angielska  w pąkach, na lilakach widać też obietnicę przyszłych wonnych oczarowań. Przyjemnie zaskoczyły mnie klony japońskie, nigdy jeszcze nie kwitły  tak obficie. Szykuje się lato ze skrzydlakami, co szczególnie mnie cieszy kiedy pomyślę sobie o  odmianie 'Aconitifolium', której skrzydlaki mają uroczą czerwoną barwę pięknie kontrastującą z jasną zielenią czerwcowych i lipcowych liści. Mój mały, urodny kasztanowiec ( Aesculus x neglecta 'Erythroblastos' ? ) daje po oczach aż miło - to jest jego najlepszy czas, w kwietniu kasztanowcowe liście są zjawiskowe. W tym roku przygotowuje się też do solidniejszego niż zazwyczaj kwitnienia.





Kończą się już hiacynty, jak Dżizaas przywiezie moje foty poświęcę im wspominkowy post. W tym roku były naprawdę piękne. Teraz w ogrodzie królują narcyzki, mniej pachnąco niż hiacynty władają ogrodem ale bardziej zróżnicowanie, że się tak wypiszę. Od małych piciumów do całkiem sporych roślin - tak wygląda narcyzowanie w Alcatrazie. W zeszłym sezonie oprócz ukochanej odmiany 'Thalia' dosadziłam sporo cebul odmiany 'Bridal Crown', teraz dają po oczach w okolicach Ciemiernikowszczyzny. Całkiem nieźle zaprezentowały się też narcyzy 'Pipit' ( zdjątko obok ), mimo dużych kwiatów charakterystycznych dla "cywilizowanych" odmian  mają ten wdzięk "dziczyzny", który sobie cenię. Hym, może to nieco dziwnie wyglądać z tą "dziczyzną" zważywszy na ilość posadzonych narcyzków "Bridal Crown" ( pierwsze duże zdjęcie poniżej ), które mają pełne kwiaty, ale tłumaczę że nie o naćkanie płatkami w tym wypadku mi chodziło, tylko o ilość kwiatów na  pędzie.

Niestety nie wszystkie narcyzy okazały się być tymi za jakie je miałam, te na zdjątku obok nie mają zbyt wiele wspólnego z odmianą 'Acatea'. Szczęśliwie są w typie "poeticusów", więc jestem wstanie przełknąć ich olbrzymie kwiaty pojedyńczo osadzone na pędzie. Gorzej że te  łolbrzymstwa są bezzapachowe, uwielbiam narcyzowy zapach a tu siurprajz z tych mało  przyjemnych. Pocieszam się jak tylko się da rozkwitającymi  łanami odmiany 'Thalia' ( drugie zdjęcie poniżej ) i dzielnie się sprawującymi  w warunkach Alcatrazu narcyzami odmiany 'Katie Heath' ( trzecie duże zdjęcie poniżej ). Zdaje się że uprawa narcyzów z grupy triandrus idzie mi najlepiej, znacznie lepiej niż maluszków ( zawiodły w tym roku ) czy narcyzów o "barokowych"  kwiatach ( zawiodły już wiele lat temu ). Chyba jesienią tego roku będę nabywała tylko cebule narcyzów z tej najlepiej udającej się w Alcatrazie grupy. Pourozmaicam sobie za to w zakupach hiacyntowych, zeszłoroczne były udane więc i w tym roku zamierzam z lekka  przyszaleć. No ale nie samymi cebulami wiosną zakwitającymi człowiek żyje, w końcu kwietniowa pora daje po oczach kwitnącymi bylinami, może mniej spektakularnymi niż cebulowe kwitnienia ( choć z tym  to można  śmiało polemizować, patrząc na sasanki ).  Oglądam fiołki, brunnery, ułudki, wszelkie miodunki i zaczynam odczuwać pewien niepokój - tegoroczna łagodna zima wcale nie była dla wielu bylin tak łaskawa jak mi się do tej pory zdawało. Ciężko się budzą, niektóre stanowiska nadal "łyse" - oj, nie pdobie mi się to! Nic to, może jak popada i zrobi się troszkę cieplej "łysiny" się zazielenią właściwymi roślinami.




 Z rzeczy przyjemnych - przyjechały australijskie irysy : 'Luxuriant Lothario' i ' Wedding Belle'. Na tego drugiego zsadzałam się od zeszłego roku ( wtedy nie przyjechał bo część kłączy tej odmiany  w szkółce  Barrego dała ciała ).  Kłączom nie zaszkodziło w tym roku nic, nawet przeleżenie tygodnia na poczcie. Dotrwały do odbioru w dobrej formie ( przesuszenie kłączy irysy bródkowe znoszą z godnością, gorzej  kiedy mamy do czynienia z zagniwaniem kłączy ). Posadziłam natychmiast, wykorzystując post podróżny power. Teraz potrzeba tylko deszczyku i ciepełka żeby australijskie gwiazdy  ruszyły z kopytka. Niestety Wielki Ogrodowy nie rozpieszcza, deszczyku i ciepełka nie widać. Ziemia podsuszona a prace ogrodowe przy 10 stopniach Celsjusza wydają mi się w tej chwili hardcorem. Przyczyną pewnikiem jest wiatr - "Szalony jestem tylko przy wietrze północno - zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnić jastrzębie od czapli" twierdził duński książę, ja mam kłopoty z ornitologią przy każdym wietrze, niezależnie od kierunku wiówania. Prace ogrodowe postanowiłam ograniczyć do ścinania tulipków do wazonów i kiwania głową nad wyłażącymi chwastami. Większe roboty podejmę jak zrobi się trochę cieplej. Teraz poświęcę czas na doprowadzenie mojego kociego stada do stanu normalności, rzecz jasna bardzo względnej.


2 komentarze:

  1. No właśnie, rośliny jakby sobie nic nie robiły z pogody, temperatury... wyłażą i kwitną- słowem robią swoje :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, u mnie nie wszystkie takie chętne do wyłażenia.:-(

    OdpowiedzUsuń