Dawno nie było tego tematu, Dżizaas nie rozpieszczała nas żarciowo ostatnimi czasy. Teraz postanowiła się zrehabilitować i dopuściła nas do degustacji torciku makaronikowego, który w zamierzeniu nie dla nas był przeznaczony. Przekonałam wraz z Ciotką Elką naszego Dżizaasa że lepiej torcikiem nikogo nie traktować przed degustacją dopuszczającą torcik do publicznego użytku. Jeszcze użytkownik padnie zasłodzony, ewentualnie nos zmarszczy na niedobór słodkości ( ta zawartość cukru w cukrze ). W komisji dopuszczającej zasiadło nas coś z siedem osób i problem tzw. ogólnego dostępu do torciku rozwiązał się sam. Naprawdę był dobry, skoro mimo upału, zupełnie do ciężkich torcików nie pasującego, został w dużej części pożarty. W dużej części bo jednak nie wypadało żeby po procesie degustacyjnym zostały jakieś nędzne okruchy. Komisja dopuszczająca zadbała o alibi, w końcu rozjuszenie Dżizaasa mogłoby ukrócić nasze torcikowanie w sposób definitywny ( nie "czasowy", "przejściowy" brak torcików w najbliższej przyszłości ale null, zero i w ogóle nigdy więcej ). Znaczy nie było żebraniny, zachowaliśmy się z godnością. Podczas degustacji w komisji rozgorzała dyskusja na temat wprowadzenia tzw. kwasowej nuty w konkretny zasób torcikowy. Konkretnie to sama Dżizaas zaczęła majaczyć na temat konkretnego torciku w sprawie konkretnej porzeczkowo - wiśniowej ( "A jakby to przełożyć dżemem z czarnej porzeczki albo wiśni?" ).
Komisja dopuszczająca orzekła że w temacie torciku dżemik może nie istnieć ( głos odrębny należał do Krystyny N. , znanej z dżemofilii i wyczynowego pochłaniania galaretek owocowych, a nawet - fuj! - landrynek ), natomiast nie należy żałować likieru Amaretto ( Krystyna N. oświadczyła że dla niej może być Amaretto wymieszane z dżemem ). Za najlepszą część torciku uznany został środkowy "blat" bezowo - makowy ( maku do niego się nie mieli, można używać zarówno maku białego jak i niebieskiego, z tym że biały jest bardziej "makaronikowy", tzn. tradycyjnie do makaroników używano maku białego ). Rozważano opcjonalną modyfikację przełożeń ( są wśród członków komisji wielbiciele kremu maślanego z dodatkiem kawy, komisja doszła do zgodnego wniosku że krem kawowy będzie równie dobry jak krem czekoladowy, do obu należy oczywiście wlać sporo dobrego alkoholu ). Torciku makaronikowego nie trzeba przybierać, beza migdałowa sama w sobie jest urodna, boki można posmarować kremem i obsypać migdałami i jest cool. Teraz przepis, ale nie na torcik - to jest przepis na szaleństwo w stylu Dżizaasa. Taaa, wykonajcie a rodzina nigdy już nie będzie patrzeć na Was jak dawniej, macie to jak... no może nie jak w banku, he, he.
Przepis na szaleństwo Dżizaasa, do samodzielnego wykonania z nieliczną ( uciekającą z zasięgu rażenia ) grupką rodzinną
1. Wyłudź, wystękaj, wymęcz od starszej siostry zmielone słodkie migdały i trochę gorzkich migdałów do utłuczenia "na smaczek". Na pytania siostrzycy dlaczego w upalne dni robisz tzw. ciężki wypiek patrz przed się wzrokiem zadziwionym, tak żeby wydawało się że patrzysz wewnątrz swojej osoby i widzisz tam dostojewszczyznę, flaki, lekkie z grdylem i bijącą pompkę.
2. Włącz piekarnik, tylko on nagrzewający powietrze do 35 stopni Celsjusza zapewni Ci szczęście i mnóstwo piany! Pamiętaj, torcik makaronikowy najlepiej wykonywa się w południe!
3. Jeżeli w mieszkaniu masz właśnie przestawianie mebli kuchennych, to tak - to jest właściwy moment na wykonanie torciku makaronikowego, którego trzy części piecze się osobno i trzeba bić do niego krem na parze.
4. Bijąc jajka na krem pamiętaj o upieprzeniu ścian, a jak da radę i sufitu. Najlepiej nie wykonywać tej czynności tam gdzie są kafelki.
5. Przy mieszaniu masy jajecznej z masłem uprzytomnij sobie że nie wiesz czy Ci starczy likieru Amaretto, postaraj się też zapomnieć o tym że Twoja rodzina nie wylewa za kołnierz i nie ma co u niej szukać wymyślnych trunków bo rodzina albo zawiewiórczyła nie wiadomo gdzie ( to te ekskluzywne ) albo wychlała z sąsiadką staruszką "na ciśnienie" ( te mniej ekskluzywne ).
6. Torcik przekładaj " w powietrzu", poćwiczysz koordynację ruchową!
7. Jak już wykonasz torcik to postaraj się mieć dylematy ( no nie próbowałaś, no nie wiesz czy wypada go kawałkować, a w ogóle masz ochotę go spróbować z tym że lepiej tego nie robić - i tym podobne pitulenie ).
8. Powołaj komisję dopuszczającą torcik do obiegu, która pochłonie znaczną część torciku
Dzisiejsze ozdobniki wpisu wcale nie są tak zabawne jakby się wydawało. No może nie było to solidne znęcanie się nad zwierzakami ale jakoś nie wydaje mi się żeby zwierzęta były zachwycone z powodu ubierania ich w szmatki skrojone na ludzką modłę i ustawiania do zdjęć ( czas naświetlania kliszy w starych aparatach to nie było chybcikowanie ). Lubię stare ilustracje książkowe ze zwierzątkami w ubrankach ale fotki insza inszość. Sweety ale nie sweety.
nigdy nie zapominam o upieprzeniu ścian i sufitu, przepis pierwsza klasa! w poczuciu humoru nie masz sobie równych:)
OdpowiedzUsuńNo bo pracujesz całą sobą jak przystało na dobrą gospodynie, he, he. Rozmach jest znaczy. Co do poczucia humoru to jak widzisz przeżynam z Dżizaasem, ona na tzw. odlotowe poczucie humoru ( taaa, torciki makaronikowe w upały).
Usuńswoja drogą tort makaronikowy jest obłędny, szkoda, że nie umieściłaś zdjęcia:) zgłaszam się na członka komisji
UsuńZgłoszenie zostało przyjęte, he, he. Tort nie został sfocony bo komisja musiała go błyskawicznie pokroić zanim autorka wypieku zmieni zdanie na temat degustacji dopuszczającej.
UsuńMnie by upał nic a nic nie przeszkadzał w takiej degustacji. Poza tym tort makaronikowy nie jest chyba ciężki lecz lekki jak piórko. Zazdroszczę takiej utalentowanej siostry!
OdpowiedzUsuńSam torcik jest bardzo lekki, beza migdałowa i warstwa makowa nie są w żaden sposób kluchowate. No ale krem maślany to insza bajka. Dżizaas zna parę rodzajów kremów maślanych i nie wiem dlaczego wybrała akurat najcięższy z nich na te upały. Pomijam tu fakt że Dżizaas zna i wykonywa też inne rodzaje kremów, niektóre leciutkie jak piórko. Tak, Dżizaas ma talenta, niestety jak to z utalentowanymi bywa ma też czasem nierówno pod sufitem, znaczy dostaje napad kulinarny na wypieki kiedy na dworze sauna. Narobi się, narobi a potem pada jak ten kawek. Martwię się o nią bo nie tak dawno Dżizaas nam chorowała długo i wytrwale, a teraz szaleje w "całym swym życiu". Po długotrwałym leczeniu antybiotykowym, ciężkim dniu pracy to jeszcze w dniu od tej pracy wolnym rozpoczyna wypiekanie. Rozważam ochronne przyklejenie Dżizaasowego tyłka butaprenem do kanapy.
UsuńNic z tego. Butapren wycofany z obrotu.
UsuńJa mam stary i zapleśniały w jakieś szufladzie, he, he. Może się jeszcze nada, substancja nielegalna.;-)
Usuń