Strony

piątek, 23 grudnia 2016

Dekoracje dla kotokracji


Usiłujecie udekorować w zakoconym domu  choinkę  bombkami?  Taa, albo jesteście początkującymi kociarzami albo zatwardziałymi optymistami  ( "Mruczuś w tym roku się nie będzie  ekscytował", "Pyzio wyrósł", "Kicia ma teraz taką nową, fajną zabawkę, choinka jej nie interesuje" ).  Doświadczenie się nabywa a optymizm ulatuje wraz z pierwszym lub kolejnym sruuu, w wykonaniu kotów i choinki. Dociera wtedy  do człowieka że koty  posiadają silne przekonanie że choinka jest ubierana dla nich, te bombki, gwiozdki i kusząco mrygające światełka nie mogą być dla ludzia, to drzewko pokus specjalnie zaprojektowane dla radości rodziny Felidae. Nie wiem jak tam u nich z poczuciem czasu ale być może koty oczekują na coroczny zimowy festiwal choinkowy pewne że ludziska ustroją dla nich wspaniałe, świecące drapaki. Może nawet się niecierpliwią choinkowo jak te małe dzieci.

Ubieranie choinki  w zakoconym domu  jest zatem zadaniem w stylu trzech komandosów załatwia całą chińską armię, udaje się tylko  pod warunkiem że odbywa się  na ekranie a my jesteśmy na tyle wymóżdżeni że przymykamy oko na totalne odrealnienie akcji. W świecie  rzeczywistym choinkę, bombki i koty należy odseparować - wtedy jest  cień szansy na to że drzewko przystrojone wytrzyma jakiś czas ( dopóki pierwszy kot nie włamie się do "zakazanego" pomieszczenia ). Miłośnicy  kotów i szklanych  bombek mają niby  dylemat, albo koty albo bombki.  Dość łatwo go rozstrzygnąć - koty są całoroczne, bombki  tylko od  święta. Co zostaje? Małe bombeczki ( mniej tłukliwe ), nietłukące się ozdoby albo szopki ( uwaga na te duże, realistyczne, Jezuska zawsze można wywalić ze  żłóbka i zająć kocim ciałkiem to spanko ), ewentualnie silne przekonanie  że to nie choinka tworzy święta ( germańska inwazja to choinkowanie, szczerzepolskie koty słusznie napastują drzewka ).

A jak to jest u mnie? U mnie są  gałązki w dzbankach i innych wazonach, po takich gałązkach ciężko się wdrapywać i walki uskuteczniać ( numer z dopadnięciem przeciwnika  przez strawersowanie choinki nie do wykonania, podobnie jak przebicie się przez "wnętrze"  drzewka ), od czasu do czasu kiedy najdzie mnie chęć na szaleńcze ryzyko nawet  bombki szklane na takich gałązkach wieszam.  Takie mniejsze, bo te mniejsze  nie są bardzo łatwo się  tłukące, sporo z nich ma  szanse na "przeżycie" kiedy jednak uda się wywalić gałązki z wazonu i trzepnąć  nimi o podłogę ( choć oczywiście najlepiej zdaniem kotostwa jest wtedy kiedy całokształt a nie tylko  gałązki lądują na podłodze ). W związku ze związkiem w miejscach najbardziej narażonych  na działalność "sprawdzaczy drapaków" najczęściej stosuję takie nietłukące się  gwiazdki z papierowych pasków, jeżyki  z bibułek czy cóś w tym stylu ( w tym roku  w miejscach strategicznych  są ućkane czerwone blaszane foremki do ciastek ).  Lepsze dekoracje muszą  być przed kotami chowane ( ewakuacja do pralni ). Oczywiście koty są zainteresowane wszelkimi ozdobami, tymi nietłukącymi też, kombinują ale tzw. wielkiej akcji nie ma. To znaczy takiej akcji po której  po ozdobach  choinkowych zostało już tylko wspomnienie,  tzw. brokacik stanowi główny składnik śmieci a kapeć ma bliską styczność z kocimi tyłkami ( Felicjan w ogóle nie boi się kapcia, mam wrażenie że oklep sprawia mu przyjemność bo nie ucieka tylko stoi na wyprężonych łapach i porykuje jak ten lew  na zajawkach Metro - Goldwyn - Mayer ).



A teraz o  inszej sprawie, Sławencjusz mnie zarzuciwszy że zajmuję się głównie Szpagetowską , która pojawia się najczęściej w kocich wpisach. Statystyki nie prowadzę, prawdziwości stwierdzenia  nie jestem w stanie sprawdzić, być może  że jest coś na rzeczy.  W końcu Szpagetka jest powypadkowa i do tego najmniejsza z całego  towarzystwa. Te dwa kilo i trzysta dekagramów kontra świat trzeba jakoś wesprzeć, więc  rzeczywiście mogę podświadomie promować ( he, he, he ) Szpagutka ( mimo tego że to właśnie ona jest najbardziej tłukobombową kocią sztuką ).  To wcale nie oznacza że  Sztaflik, Laluś, Felicjan i Okularia są od macochy. Po pierwsze dlatego  że one koty nie pozwoliłyby sobie na bycie od macochy, po drugie dlatego że pańcie wielokotne mają na ogół tak jak matki wielodzietne - kochają całą swoją  gromadkę a skupiają się na tym najbardziej nieporadnym. Moja kocia gromadka nie jest zatem tylko tłem dla Szpagetki, to w gruncie rzeczy samodzielnie absorbujące moją uwagę koty, w pełni zasługujące na bycie  "medialnymi gwiazdami" ( ten tytuł szczególnie podobałby się Lalkowi i  Okularii, są wprost stworzeni na "star's  Hollywooda" ). Sztafliś i Felicjan  mają wyraźnie przestępcze skłonności, stąd może pewna niechęć do gwiazdorzenia ( obiektyw na nich kierowany uznawany  jest przez oboje za coś nie halo ) i wyczuwalne pragnienie zasłony niewiedzy przykrywającej  ich poczynania. A w ogóle Sławencjusz ze  swojej psiej trójki wyraźnie  wyróżnia  Zuźkę, o!

A teraz Kochani wszystkiego Najświąteczniejszego, żeby nam się i w ogóle. Spróbujcie jakoś przeżyć te święta coraz bardziej odmagiczniane przez okoliczności. Niech moc będzie z Wami.



P.S. Zgadnijcie co kryje się w tych puchach w "dekoracji kuchennej"? Tak, wszystko co na co dzień zakazane! W dni świąteczne zamierzam  sobie  po polsku robić dobrze dla samopoczucia a źle dla zdrowia ( czy to nie jest oksymoron? ). Aha, będę chlać ajerkoniak niemal do upojenia, a jak się zrobi zimno czy cóś to wykonam grzankę z krówek, czekolady i spirytusu. A potem będę straszyć diabetologów, mam trochę znajomych w tych kręgach - niech  już zaczynają drżeć!



28 komentarzy:

  1. Nie będę kultywować tego germańskiego obyczaju. Czajniku skutecznie oduczył mnie wieszania firanek, a takie gałązki jak u Ciebie to dla niego pikuś. A co dopiero choinka!
    Pięknych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdyby tak przykleić choinkę do sufitu?
      Przyjemnego świętowania.

      Usuń
    2. Na suficik z karnisza blisko ( po ekscesach z batmanem w roli głównej wiem że wszystko pod sufitem nadaje się do ściągania na podłogę, z pominięciem ruchomego nietoperzego celu rzecz jasna ). Żadnych pająków u powały, po co kusić!;-)
      Dzięki za życzonka.:-)

      Usuń
    3. Nie wiem dlaczego mnie się tak dzieje że odpowiedź dla Kureiry Naczelnej się pod komentem Kureiry nie wyświetla?! Tajemnica Mundialu! Na oknach ostały mi się jedynie stare siatkowe firanki, takie sam raz do wspinania. Szpagetka dzisiaj mało nie otrzymała klapsiora w tyłek ( skończyło się na pouczeniu ), były próby z gałązkami. Taka z niej patriotka że nawet gałązkom na wszelki wypadek nie przepuści ( może zagramaniczne pochodzenie majo ), normalnie serce Słowianki bije w tej chudawej kociej piersi!;-)
      Dzięks i nawzajemności.

      Usuń
  2. Nie mam problemu, jestem spsiała, a psu choinka wisi. Ajerkoniak powiadasz? a ja malinową naleweczkę, też pyszotka.
    Radosnych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie naleweczki bym teraz pochłaniała, jakąś potrzebę duchowości czuję ( znaczy spirytus by mnie się przydał ).;-) Z piesami i choinkami różnie bywa, niektórzy psi członkowie rodziny nie zachowywali się bez zarzutu wobec choinki. Nie będę tu w świątecznej atmosferze wspominków niecnych uczynków wyciągać, ale czasem się działo!
      Dzięki i nawzajemki.

      Usuń
    2. Masz rację, raz z hukiem choinka runęła, a pies w światełkach.

      Usuń
    3. Taa, istnieją znaczy udokumentowane przypadki. Znałam psa częstującego się namiętnie dłuuugaśnymi cukierkami wieszanymi kiedyś na choinkach. Niby nie miał dostępu do części choinkowej, ale zawsze cwanie się wkręcił. Psie państwo niby ubolewali ale szybciutko przechodzili do tzw. drugiej części wypowiedzi - "Ale ten nasz Czartan mądry, no taki sprytny!":-)

      Usuń
  3. niech Moc będzie z Wami !!! :)
    ja preferuje szkockie torfowiska w %, wontroba lepiej to znosi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięks i nawzajemki!:-) Szkockie torfowiska to ja muszę rozcieńczać, inaczej nie dałabym im rady. Mój Tata twierdzi że w ten sposób profanuję tę świętość.

      Usuń
  4. Tabu Azo Miła :) Niezależnie od ilości całych i w częściach dekoracji, niech Święta Bożego Narodzenia będą dla Ciebie szczególnym czasem, pełnym rodzinnego ciepła, spokoju w duszy i radości, a nadchodzący rok przyniesie Ci to wszystko, o czym marzysz i uchroni od rzeczy, których przeżywać nie potrzebujesz. :) Uściski serdeczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie z familią dobrze żyję na co dzień więc świątecznie raczej "podskakiwać" mi nie będą, he, he.;-) Są niemal tak wkurzeni na przymus świętowania jak ja, normalnie stado Grinchów ( moja "średnia" siostra właśnie zapodała mi mało cenzuralny tekścik na temat ustrajania drzewek - jej dzieci tak adorują drzewko że ono czasem kończy przed czasem ). W rodzinnym ciepełku będziemy radośnie wyrzekać na święta i grozić przyszłorocznym świątecznym urlopem na Dominikanie ( ciekawe za co? ) czy czymś w tym guście. W przyszłym roku na pewno będzie ciekawie, już teraz to czuję.;-) No ale nudy nie będzie, he, he. Dziękuję Palmettko za życzenia. I ja Tobie życzę wszystkiego najlepszego. Oby nam się.:-)

      Usuń
  5. Choinka, nawet ta naścienna 2D z tamtego roku i sprzed dwóch lat niestety odpada przy naszych wariatkach. Ale udało nam się bestie przechytrzyć czymś w stylu podłaźniczki ;)
    Tabasiu, niechże Ci się darzy i Twym kotom również.
    Mimo wcześniejszych wpisów niechże jednak porwie Cię w objęcia magia Świąt i Wielka Tajemnica!
    Ściskamy Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy metoda klasyczna prób i błędów odchodzi. Zawsze jest nadzieja że tym razem dekorejszyn się uda, jakoś przetrzyma ataki.;-) Dzięks za życzenia i ja Wam życzę Wszystkiego naj a szczególnie pomyślnego rozwinięcia akcji hacjendowej ( tfu, tfu, tfu! ). Należy się przydział od życia jako rodzinie wielostworzennej.:-) Co do magii świąt - Cio Mary nam wyrasta, zaobserwowano pierwszy objaw jakim jest kręcenie nosem na tradycyjne potrawy wigilijne ( u mnie też się tak zaczęło ). Tak mną wstrząsnęło że się ajerkoniaku już zdążyłam napić, co tylko dobrze mi zrobi po dzisiejszej wizycie na cmentarzu u Dziadków i Mamy ( jakoś w wigilię ludziska czują więź z tymi z którymi spędzali kiedyś najpiękniejsze święta, płonących lampek niemal tyle samo co w pierwszym dniu listopada - chyba mniej w tym "świętego obowiązku" niż w listopadzie ). Pogoda taka że niemal czułam jak się przeziębiam. Żadnych białych puchów, smętne lanie - przyznam że doceniłam domowe ciepełko ( nie tylko kaloryferowe ). Świąteczne czy nieświąteczne, nieważne - grunt że jest!

      Usuń
    2. Dzięki za życzenia hacjendowe - no niechże się spełniają!
      Cio Mary wyrasta! Świat się kończy!
      Ale może nie tak całkiem wyrośnie. Mnie też już potrawy wigilijne na wątrobę siadają i już wcale, a wcale do nich nie tęsknię (zwłaszcza, że sama, samiuteńka je produkować muszę na tony...), a jednak magia Świąt się we mnie mocno trzyma.
      Masz rację. W Święta na groby się chodzi z większej potrzeby niż w Zaduszki. Moja Mama jest pochowana 256 km od nas także tylko myślami mogę z nią być. Ale to właśnie wspomnienia Świąt organizowanych przez moją Mamę robią mi w dużej mierze ową magię.

      Usuń
    3. Kochana to nie magia świąt to magia Twojej Mamy. Z takiej magii nie wyrastasz ( i obyś nigdy nie wyrosła ) a nie z tej świątecznej.:-D

      Usuń
  6. moje koty jakieś nienormalne, choinki nawet nie zauważyły ..., a może to wcale nie koty ???
    najlepszego, ja wczoraj się tak wymarzłam na tubylczej pasterce, na zewnątrz było cieplej niż w kościole, co sobie wygrzałam trochę ławkę to trzeba było wstawać. a jak mi zimno to ziewam, a jak ziewam to mi się chce spać, sonoryzacja była beznadziejna, ze skrzeku księdza (pombuk go nie obdarzył) rozumiałam tylko amen, w końcu sonoryzacje trafił szlag i zrobiło się przyjemniej :P tubylcze kolędy to tez nieporozumienie, ma się wrażenie, ze ktoś umarł, ew. ze trudny poród był. never again

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, radosna afrykańska pasterka z przytupem to nie była, ale etnografia odwalona, he, he. Co do kolęd, chyba jednak najbardziej lubię te polskie lililaje, czym skorupka za młodu i tak dalej. Co do kotów - może jednak choineczkę zauważyły tylko czekają na tzw. sposobność ( stary numer, często uskuteczniany przez najniewinniejszą z niewinności czyli Lalka ). Wszak święta się jeszcze nie skoczyły, he, he, tzn. chciałam napisać nie skończyły.

      Usuń
  7. Fajny ptaszek do olśnienia wnętrz :)
    U mnie domowa Jagoda tylko i jej się nie chce po choinkach już wspinać. Przed Maszą ukryliśmy bombki wyżej, co by w paszczy nie wylądowały, wszak połowa tradycyjnie szklana...
    Wesołych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olśniewa obecnie Sztaflika ( przechadzanie z zatrzymaniem ). Mój Laluś też nie najmłodszy ale na święta się spina i ociężale sunie w kierunku zabombkowanych gałązek. Koci obowiązek, he, he. Wesołych Tupajko!

      Usuń
  8. Wszystkiego najkocieńszego, Tabiczku z Przyległościami! :D
    To ja zacznę od choinki i bombek, jak to jest ( i bywało) u nas.
    A różnie, co roku trochę inaczej - szklane bombki zależnie od sytuacji i aktualnej fazy na przyozdóbczanie to pracują, to mają "urlop dla podratowania zdrowia" w pudełkach ;-)
    Od zawsze pod sufitem wisi wielka jemioła oświetlona i czasami obombczona, zależnie od aktualnej fazy. W tym roku saute, tylko lampki.
    Przez kilka lat choinką była sosna, która sama w sobie jest piękna i żadnego zalepiania ozdóbkami nie potrzebuje, co najwyżej jakiś kłębek lampek dyskretnie z boku. Mocno, ciasno i stabilnie upakowana do starego ocynkowanego baniaka wypełnionego mokrym żwirem. Nie do wywalenia, nawet trzy koty na raz na wierzchołku nie dałyby rady (ale jakoś nie dochodziło do takich ekscesów).
    Czasem coś wisiało, częściej coś dosyć odpornego, np. gwiazdki z tektury (są chyba nawet gdzieś na blogu). Bywały dekupażowe bombki, czyli trochę mocniejsze, choć szklane. Mieliśmy kiedyś taką zdolną tymczaskę, która potrafiła precyzyjnie zdjąć szklaną bombkę z gałązki (sosnowej, nie jakiejś tam świerczanej cienizny), położyć na podłodze i delikatnie turlać jaki piłeczkę. Żadnej nigdy nie rozbiła.

    Ostatnio mam silną fazę na starociowe bombki. Trudna sprawa, bo moja nieżyjąca już mama jakimś tajemniczym sposobem pozbyła się prawie wszystkich ozdób, które pamiętam z dzieciństwa. Twierdziła, że się wytłukły (wszystkie?!), ale jakoś trudno mi uwierzyć w rozbicie się np. pająków z orzechowych łupin misternie obszytych aksamitem i koralikami.
    Więc te cztery na krzyż, co się były ostały, wiszą zazwyczaj na ścianie, w miejscu, gdzie żaden kot ani człowiek nie zawadzi nawet przypadkiem.
    Ale ostatnio bombki już nie są taką atrakcją jak dawniej. Listki, trawki, gałązki, kfiotki w wazonie - to co innego, ale kawałek szkła? Eeee...
    W tym roku większą atrakcją jest "skolopendra" - fragment zamka błyskawicznego ze starego śpiwora, który kociarstwo wywlokło z mojego kosza na craftowe śmieci i od kilku dni dzielnie zabija. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Numer ze skolopendrą do powtórzenia, mam zdechły ekspres od kurtki, może uda się na niego zwabić Sztaflika ( najbardziej skora kota do "podziwiania" bombeczek w tym roku ). Sosnę my mielim parokrotnie w formie gałązkowej, z gwiozdką jedną papierowa i świeczkami obstawioną. Wzbudzała umiarkowane zainteresowanie kotostwa a mnie się z czasem nieco przejadła ( he, he, może kocich ekscesów mi brakowało ). Bombki starociowe popieram, w domu posiadam tzw. koszyczek. Oczywiście rzecz jasna starannie przed wszystkimi schowany. Gdyby więcej czasu było to może człowiek pokusiłby się o odtwarzanie starotek. Tylko że zawsze u mnie przed świętami czas jakoś przyspiesza i rzeczy pozostają w fazie gryplanów. No chyba żeby w styczniu czy lutym dziergać , oklejać i dopasowywać z myślą o grudniu.:-)

      Usuń
    2. Zameczek plastikowy cienki spiralny ma być - koty polecają ;-)

      Usuń
    3. Hym... on tylko plastikowy, ale może się zainteresują.;-)

      Usuń
  9. Najlepszego i Wesołych życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięks i niech się nam bosko różankuje choć w marzeniach przez ten zimowy czas.:-)

      Usuń
  10. Kochana! Wszystkiego dobrego z okazji tego pięknego czasu świątecznego :)

    OdpowiedzUsuń