Felicjan jest podłym bydlakiem! Nie ma tłumaczeń że kocięctwo miał ciężkie, że wypadł z czwartego pietra ( niewątpliwie na główkę ), że zmieniał domy i miał stresy. Jest po prostu wrednym osobnikiem kociego gatunku, szowinistyczną samczą kocią świnią ( wszystkie świnie, szczególnie te samcze, w tym miejscu przepraszam, porównania użyłam żeby ludzkość stopień Felicjanowego znikczemnienia w zrozumiały dla się sposób odebrała ). Zacznę od początku świata - w środę Felicjan pojechał na kontrolę do lekarza. Ponieważ ryczał na transporterek to został zawinięty w żyrafki które Szpagetka dostała po wypadku i Krzysiu czule zwany Karczkiem zawiózł nas do dohtora. W samochodzie i gabinecie Felicjan zachowywał się poprawnie, nawet badanie uszu zniósł z godnością. W drodze powrotnej zaczął nieco pomiaukiwać ale tak radośnie bo czuł że jedziemy do domu. Nocka upłynęła spokojnie, nic nie zapowiadało wystąpień i nerwów, jednak w czwartek rano Felicjan pokazał na co go stać. Zeżarł błyskawicznie swoją porcję i zaczął atakować "na poważnie" inne koty, bezczelnie odganiał je od misek i chlał nieswoje. Gulgotał przy tym i warczał i przede wszystkim gryzł. Kiedy krzyknęłam zamiast myknąć wgapił się we mnie z pomrukami i podnoszeniem wargi nad kłem, po czym nie przerywając wgapiania i pomrukiwania zabrał się do nielegalnego żarcia ( nie wiem jak on to robi że jednocześnie podżera i warczy ). Chciałam zabrać nie jego michy i wynieść a w tym momencie w tego gnoja diabeł wstąpił. Skutek jest taki że ja jestem pochlana a on ma zbity tyłek . Na pogryzieniu mnie się nie skończyło, transporterek został obficie przez Felicjana olany, żyrafki zostały podrapane a następnie też na nie nalał ( żebym wiedziała że to wszystko przez wizytę u dohtora, a właściwie to brak rekompensaty w postaci całego kociego żarcia za tę odbębnioną wizytę - i nie piszcie mi że fantazjuję i antropomorfizuję kota, wiem całą sobą za co to była msta ) po czym zaczął wyszarpywanie futerka z moich nowych kapci ( jednym z nich dostał po dupsku ). Felicjan waży siedem kilo, na mięsku chowany, silny i prawie zdrowy, do opanowania ciężki. Zachowuje się bardziej jak wkurzony pies niż normalny kot choć obraza była kocia ( tyłkiem do mnie odwrócony i wychodził ostentacyjnie tupiąc - tak, on czasem tupie - z pomieszczeń do których wchodziłam ). Oczywiście po paru godzinach mu przeszło i w najlepsze przymilał się do Małgoś - Sąsiadki i słodko bawił z innymi kotami, ja w tym czasie wmasowywałam żel przeciwbólowy w okolice pokąsane i pocieszająco przypominałam sobie jak Tatusiowi Behemot zwany Misiem żyłkę nagdryzł ( o amoku w jaki wpadała Tabisia, nasza prawie jamniczka i szkodach zdrowotnych poniesionych w związku z tym przez moją Mamę aż wstyd pisać ). Wychodzi na to że pochodzę z rodziny patologicznej, zwierzęta dysfunkcyjne z nami dysfunkcyjnymi razem egzystowały, nie ma się co dziwić że powielam wzorce. Może jakaś psychoterapia dla mnie i kotów, może niebiewska karta dla Felicjana, a może rękawice do spawania mieć na podorędziu. No i maskę ochronną na oczy, a najlepiej to strój hutnika. O rzeczy podstawowej czyli kaftanie bezpieczeństwa dla Felicjana pod żadnym pozorem nie zapomnieć i wpisać na listę zakupową. Może uda się jakoś znormalnieć.
Cio Mary doniosła mi że przeczytawszy o napadającym na dzieci w Bydgoszczy Czarnym Kocie ( he, he, Czarna Wołga w nowej postaci ), kot jakoby miał gonić nieszczęsne pomioty. Ponoć jakaś mamusia dzieciom się zaprodukowała ( nie wierzę że można być takim debilem, podejrzewam podpuchę ). Cio Mary tak pocieszająco mi tę historyjkę opowiedziała, nawet dodała "Nasz Felicjan jest szary w prążki" co mi humor poprawiło.
Oj, Ty biedna i Felicjan biedniusi! Musiał się przeokropnie zestresować u weta. Dusił w sobie, dusił, aż wydusił. No i to czwarte piętro na bank zostawiło piętno.
OdpowiedzUsuńRobiłam wszystko żeby stresa nie było ( nie chciał transporterka to miał żyrafki i towarzystwo Karczka, który Felicjanowi ustępuje we wszystkim ). Zastrzyk był dawany kiedy Felicjan był przytulony i trzymany na rękach, podczas badania stał opierając się o mnie, do ucha zaglądane i do ust też w dziwnych pozycjach. Dohtor się godził bo Felicjan był spokojny i wszystkie czynności można było przeprowadzić. No i co on w sobie dusił?! Natychmiastowe podanie surowej wołowiny po wizycie?! Zaleganie od tygodnia na podgrzewanym kocyku w centralnej części wyra przeznaczonej dla słabszych?! Głaskanie na żądanie?! Ustępstwa wobec niego czynione na każdym kroku?! Zbiesił się bo nie wie na czym mu doopsko jeździ! Jest po prostu rozpuszczony bo dla mnie on był po przejściach i mu trzeba było wynagrodzić, ten kapeć to powinien na jego tyłku wylądować już w poniedziałek, kiedy bezczelnie zlizał masło z kanapki a na mnie prychał.
OdpowiedzUsuńJak z niego złe zeszło to anioł nie kot, teraz robi za mruczka u Małgoś - Sąsiadki.
Też aktualnie leczę palec pokąsany wczoraj przez kota-przybłedę, którym postanowiliśmy się zaopiekować. Wizyta kontrolna u weterynarza była konieczna. Kot się zestresował, a ja się spociłam (też ze stresu). Podczas szczepienia kocia paszcza wgryzła się w mój kciuk prawie do kości, aż krew trysnęła. Jejku, jak to boli! Mam jednak nadzieję, że ta kocia sierota nie będzie miała takiego charakterku jak Twój Felicjan...
OdpowiedzUsuńWiem że jejku jak to boli, oj wiem! Nowego tłumaczy strach przed nieznanym i w ogóle przeżycia, Felicjana nic nie tłumaczy. Dziś zadałam bestii maść do ucha, na ostro pojechałam bo zobaczyłam to paskudne spojrzenie spode łba. Była dominacja i ucho zostało namaszczone, Felicjan zemścił się na Burczysławie ( Burczysław w praniu ). Nówek może okazać się przymilasem, osobniki typu Felicjana nie występują tak często. Zresztą Felicjan ma swoje słodkie chwile, zdarzają się ( jak ma dobry humor ).;-)
UsuńA toś se żmiję na własnej wołowinie uhodowała! A wszyscy mi mówili, że kocurki są fajniejsze, słodsza, a kotki to takie agresorki z fochem.
OdpowiedzUsuńFelicjan to osobna kategoria,bezpłciowa złośliwość w najczystszej postaci. On tak po prostu ma! Trzeba go brać z tymi jego wadami, przymykać na nie oczy i wychwalać zalety ( też posiada ) żeby jakoś się z nim dało żyć.:-)
UsuńHe he he! No tak, to Twój Felicjan i sama możesz go sobie krytykować, ale osoby postronne (czyt. ja) od razu są sprowadzane na drogę cnoty - czyli wzrok jest kierowany ku niewątpliwym zaletom futrzaka. Podręcznikowy przykład :)
UsuńTeż tak mam - i jako matka Tofika i jako pańcia menażerii :)))
Oj tam,oj tam, przyznaję że Felicjan jest mendowaty, publicznie jego grzychy ciężkie wyciągam ( Mamelon nazywa Felka Januszkiem, jak ten synusiowy egzemplarz z Ballady o Januszku ). No ale i Felicjan ma jakieś tam ( nieliczne ) zalety. To nie matczyność, to sprawiedliwość.;-) No bardzo, bardzo się staram żeby minusy nie przysłoniły mi plusów, he, he.
UsuńJakie by one nie były te nasze stworzenia i tak je kochamy, a trudna miłość jest bardziejsza. Oj, jak nam się Jupa dała we znaki - pazury, kły i pazury, dzikość nad dzikościami i wszystko dzikość przy tym bezczelna i przebojowa. Brać na ręce nie ma co próbować, jak człowiek chce oczy zachować ale jak tylko zalegniesz w łożku, to już jest na pieszczoty obok i mruczy, że cały beton bloku staje w rezonansie :) I takie te one stworzenia są :)
UsuńU m,nie to była ostatnio miłość przez łzy.;-) No i proszę, Jupinilla pokazała rogi, a tak niewinnie wyglądała. Grunt że uznaje domowe wartości, znaczy że wymrukuje na wyrku. Znaczy nie taka dzika tylko pragnąca podkreślić niezależność.;-)
Usuń