No i miałam gryplany ogrodowe i wysyłkowe i w ogóle i jak to z gryplanami bywa pokićkało się nieco. Na szczęście to tylko zawirowanie "letkie" i jakoś dobrnęłam do końca tygodnia ( choć z wywieszonym ozorem i solidnym wyrzutem sumienia z powodu niezapaczkowanych akantów ). Po południu w piątek wpadłam do ogrodu i pierwsze co zrobiłam t foty utrwalające obecny wygląd rabat. Rozchodniki, rozchodniki! W tej chwili Sucha - Żwirowa rozchodnikami stoi. I dobrze bo dzięki temu nadal zlatują się masowo motyle, pszczoły i trzmiele. Co prawda te ostatnie preferują rosnące obok rozchodników resztki kwiatów hyzopów, lawendy i lawandyn, ale reszta miłego mym oczom owadziego towarzycha siedzi pracowicie na kwiatach rozchodników. Nie wszystkie odmiany lubych sedumków już kwitną, niektóre dopiero zbierają się do kwitnienia. Jednak to co kwitnie teraz wystarczy mi do pełni sedumkowego szczęścia. Przede wszystkim rozchodniki o purpurowych liściach na czele z 'Postman's Pride'. Ta znaleziona przez belgijskiego listonosza w jego własnym ogrodzie roślina nadal mnie uwodzi, choć nie jest aż tak okazała jak inne, "grubaśne" odmiany rozchodników. Poza tym szczęśliwie w tym roku posadzone w najbardziej przesuszonym miejscu Suchej - Żwirowej 'Gosseberry Fool' mimo dużej wilgoci w lipcu jakoś się nie rozwala ( ta odmiana sedumka lubi czasem wylegać ). No i 'Mr Goodbud' jakby wreszcie zaczął przyrastać. Rozchodnikowo znaczy jestem zadowolniona, to dobry rok jest dla tych roślin w moim ogrodzie.
Z inszych kwitnień odnotowuję miłe dla oka dłuuugie kwitnienie ożanki pospolitej Teucrium chamaedrys i zjawiskowe ( jak dla mnie ) kfioty tegorocznego jeżówkowego nabytku - 'Delicious Candy'. Odmiana wyhodowana przez Marco van Noorta jest taka w sam raz dla "docieplenia" Suchej - Żwirowej - posadzona nie za daleko od czerwonolistnych rozchodników, daje trochę "coolorowego" kontrastu roślinnym różo - niebieskościom i szarościom obficie porastającym rabatę. No znaczy dzięki jej kwiatom nie jest zbyt subtelnie i nieskończenie wyrafinowanie na tej Suchej - Żwirowej tylko zwyczajnie po tabazellowemu. Niby odmiana ogrodowa ale szczęśliwie nieprzecywilizowana, podwójny okółek płatków zniosę z godnością bo barwa jej kwiatów jest w stanie mi zrekompensować nawet znacznie bardziej zaawansowane hodowlane przegięcia ( pełne kwiaty jeżówek, tak pięknie wyglądające u Mamelona w ogrodzie na Suchej - Żwirowej coś mi ne paszą ). To tak pokrótce i z zadyszką. Może jutro uda mi się nieco bardziej w ogrodzie rozwinąć, no i sfocić większy kawałek Alcatrazu.
Mam jednego rochodnika i nawet dobrze mu u mnie może pomyślę o kolejnych :) Kociak przeszkadza mi pisać :P
OdpowiedzUsuńMoje też namolne.;-)
UsuńAleż z Ciebie kolekcjonerka! Tyle odmian! Rozchodniki kocham, zarówno te niziutkie różniste "skalniakowe", jak i duże, grubaśne. Ale zacięcia do kolekcjonowania nie mam. Dzielę te, które mam i mi wystarcza. Jeżówki też uwielbiam. Ale na razie wystarcza mi gatunek (chyba), który wyhodowałam sobie z nasion. Do odmian na razie mnie nie ciągnie. Może to i dobrze, bo jak widzę, ile ich jest, to można wpaść po uszy, jak się zacznie zbieractwo ;)
OdpowiedzUsuńJeżówek u mnie cztery "sorty" - gatunek, kolejny gatunek w dwóch formach i ta holenderska odmiana.I szlus! Rozchodników więcej ale to dzięki cooleżankom z Zamościa, zrzuty znaczy były. Przy cooleżankach to ja rozchodnikowy profan.:-)
Usuń