Strony

sobota, 14 października 2017

Ciąć czy nie ciąć? - oto jest pytanie

Nie tak dawno na blogu  u Meg szczątkowo poruszyliśwa ten "jesienny" temat. Chodzi o to czy w ogrodzie trzeba usuwać przekwitłe kwiaty, zdechłe pędy i inne zaschnioły? Gdzieś tak do lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia sprawa była oczywista - w tzw. ogrodzie ozdobnym wg. większości  tzw. autorytetów trza było ciąć wszystko co wykazywało przejrzałość, a już szczególnie pastwić się nad nasiennikami. Rabaty bylinowe  wymagały wręcz nieustannego "poprawiania". Wszak roślinka niepotrzebnie się wysila produkując zbędne i  zaśmiecające siewkami kompozycję ogrodu nasionka, no nie po  bożemu a już na pewno nie po bardzo ogrodniczemu było zaniechanie działań  czyszczących ogród z nasienników. Ogród zadbany to taki w którym skrzętny ogrodnik glancysta śledzi pierwsze oznaki wykwitania roślin i leci  z sekatorem by jak najszybciej dokonać egzekucji i nie dopuścić do tego żeby paskudny zdychający  kfiot popsuł uroczy ogrodowy obrazek. Taka koncepcja ogrodu przypomina pokazy haute couture z roślinami w roli modelek i modeli jak najlepiej prezentujących kreację. Ach, ach, pokazujemy nasze piękne rośliny z jak najlepszej strony, w wybranej przez nas fazie ich  życia - najpiękniejsze rośliny  dla najpiękniejszych ogrodów! No tak, tylko że kwitnienie nie trwa wiecznie a mało ciekawie wyglądająca po kwitnieniu bylina czy tam inny cebulaczek aż się prosi o wywalenie i zastąpienie czymś kwitnącym, kolejną cud supermodelką roślinną mającą swoje pięć minut chwały.  Rzecz jasna  ku  chwale naszego ogrodu. Takowe podejście doprowadziło do tego  że w ekstremalnych wypadkach tzw. ogród zadbany przestał  być miejscem gdzie rośliny  przeżywały cały sezon,  był miejscem gdzie rośliny  trwały dopóki nie zakończyły kwitnienia. No  zieleń miejska udomowiona, znaczy podejście  dekoratora czy innego florysty.




Szczęśliwie ta ekstrema nie rozwijała się w Kraju Kwitnącej Cebuli bo miejscowi są mniej  kasiorni od ludziów Zgniłego Zachoda i wydatek na nową roślinę do ogrodu bardziej obciąża ich  budżet. Miejscowi, w tym pisząca te słowa, to cięli i tną nasienniki z pazerności, he, he. Wiadomo, dzieci to obciążenie i w ogóle ciągłe utrapienie więc po co roślinę obciążać, bezdzietna w przyszłym roku solidniej się rozrośnie, ładniej zakwitnie i za parę lat  będzie można bezdzietną podzielić. Podejście praktyczne, bardziej zdroworozsądkowo pepickie niż romantycznie szczerzepolskie ale wżarte w nasze miejscowe ogrodowanie. To podejście wcale nie jest głupie, pozwala na tworzenie zielonej bazy z której człowiek korzysta obsadzając rabaty i ograniczenie ( nieraz bardzo znaczne ) kosztów ogrodowania.  Niekiedy jest wręcz konieczne dla zdrowia kręgosłupa ogrodnika,  są na świecie roślinne france siejące się na potęgę. Jednak kontrola rozrodczości którą sprawujemy nad roślinami za pomocą sekatora ma swoją cenę - ogród nie jest już pełnym uroku wycinkiem natury, sztuczność założenia zaczyna być mocno widoczna ( wyrwanie z naturalnego cyklu życia tworzy na ten przykład "łysiny" w byliniaku, w niektórych przypadkach  wygląda to jak brak pełnego uzębienia w szczęce ). Znaczy obcinanie zdechniołków i nasienników nie zawsze służy urodzie ogrodu, wbrew temu co w powszechnie się sądzi.




Znaczy co? -  dać żyć roślinom od wyjścia z gleby do zamierania? Po mojemu to dobrze jest tak: w przypadku cebulowych "dać roślinie dożyć" to konieczność, radości sekatora kończą się  zamieraniem cebul,  w przypadku bylin trza się wysilić i poobserwować która z roślin w ogrodzie może bez szkody dla kręgosłupa zostać z nasiennikami  i  zdać się na wolę Wielkiego Ogrodowego lub  pójść na tzw. zgniły kompromis i sekatorem traktować tylko najbardziej ekspansywne rośliny a te które nie sieją się obficie a mają  fajne nasienniki zostawić w stanie naturalnym  ku  radości oczu. No a osłabienie roślin, którego tak  boją się ogrodnicy? Cóż,  co  żyje umrzeć musi, nic nie jest wieczne,  rośliny też. Zawsze można jedną z roślin gatunku czy odmiany (  bylinki rzecz jasna mam na myśli ) potraktować jak kępę mateczną i pozbawić ją nasienników bez szkody dla ogólnego widoku jaki robi "zanasiennikowana"  zwarta czy też rozproszona grupa gatunkowa czy odmianowa. W takim wypadku nadal  ma się bazę do rozsadzania i mnożenia a ogród wygląda jak miejsce życia roślin a nie wybieg dla modelek. Znaczy po mojemu  to ciąć z umiarem, bylina nie topiar! A co z nasiennikami na  krzewach. Ano nic, chyba że uprawiamy róże typu floribunda, mieszaniec  herbatni lub angielki. W tym wypadku trza ciąć i nie ma  że nie ma. Te krzewy są tak cywilizowane że sekatorowanie nie szkodzi im na tzw. naturalny wdzięk ( bo go nie mają ). Usuwanie nasienników z róż innego typu nie ma sensu, a usuwanie różanych owocków z dzikunków to wręcz zbrodnia na krzewie i ogrodzie!





 A tak  przy okazji to przy braku nachalnego sekatorowania człowiek ma  możliwość spojrzenia na roślinę innymi oczami. Nawet paskudne i nielubiane rośliny  całkiem nieźle wyglądają w okolicy przebarwiającego się  miskancika. Wdzięcznie a czasem wręcz cudnie, rzecz jasna ten zachwyt trwa do czasu kiedy  trzeba przechodzić koło tych czepiających się  ubrania kuleczek, he, he.

8 komentarzy:

  1. Dzisiaj miałam podobny dylemat porządkując rabaty i jednak poskracałam te kikuty u roślin, które zamierają na zimę. Ale tam gdzie nie mam planów jesiennych to zostawiam. Podobał mi sie dzisiejszy odcinek ,,Rok w ogrodzie" w którym prowadzący powiedział, że zostawiając uschłe rośliny na zimę dajemy szansę aby pojawiło się w nich życie. I nie chodziło mu o choroby, ale o miejsce dla owadów, które chowają się na zimę bądź zasypiają :)
    pozdrawiam :D Jesteś moją mentorką ogrodową :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostawiając w stanie naturalnym rośliny dajemy szansę nie tylko owadom szukającym kryjówek, dajemy też większą szansę na przezimowanie samym roślinom. Generalnie byliny lepiej zimują jak mają osłonę z własnych uschłych pędów. Mania jesiennego czyszczenia byliniaka do gołej gleby w imię "ładu i porządku" to przepis na pozbycie się delikatniejszych bylin. Co do tego mentorstwa to Ty mnie nie przeceniaj - ja amator ogrodowy jestem. Z tym ze zaprawiony w bojach.;-)

      Usuń
  2. Twój wpis jest a propos moich dzisiejszych dylematów ogrodowych, gdy stałam tak sobie nad usychającymi liśćmi liliowców i zastanawiałam się, czy zebrać i wywalić jak co roku, czy zostawić jednak, bo w pierwszym z brzegu znalazłam bandę biedronek. No i zostawiam, bo po pierwsze nie chce mi się, nie mam siły i czasu ze względu na życie zawodowe w tempie karuzeli i domowe w formie kołowrotu, a po drugie - rzeczywiście mogą w nich znaleźć schronienie różniste żywiołki. A niech siedzą, gdzie niby mają się schować przed zimnem. A po trzecie - okrywają glebę i zapobiegają jej erozji, tak mi powiedział mój mąż geograf, którego to właśnie zjawisko, a właściwie zapobieganie mu, najbardziej zajmuje ze wszystkich zjawisk i prac w ogrodzie (to znaczy on nie pracuje osobiście ale udziela fachowych rad).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy podbudowę eko - eko, z całych sił będę zapobiegać erozji gleby w ogrodzie. Niczego nie wytnę, polenieuszę się za to jesiennie. Chwała Twojemu koledze małżonkowi, teraz poskromię glancystyczne zapędy Ciotki Elki, której "się robi" w drugiej połowie października.;-)

      Usuń
  3. Ja usuwam tylko to, co naprawdę kłuje mnie w oczy i wg mnie szpeci. Jedne bardzo szybko (np. 2-metrowe pokładające się pędy rudbekii nagiej), inne dopiero wiosną (niskie astry krzaczaste, mikołajki, jeżówki, niskie rudbekie, liatry). Są i takie które zaczynają mnie kłuć w oczy zimą, kiedy po kolejnej odwilży i silnym wietrze w końcu się położą (np. dzielżany). Nie lubię zostawiać na zimę gołej ziemi. Poza tym, względy praktyczne: mój galopująco-tratujący pies zwykle omija rabaty, z których coś wystaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i prawilno, ogród to ogród a nie pole z oziminą!;-)

      Usuń
  4. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie prace ogrodowe są bardzo ważna i ja również muszę przyznać, że dość ważną kwestią jest aby zawsze wiedzieć jakie meble ogrodowe wybrać. Jeśli ktoś ich szuka to na pewno na stronie https://ogrodolandia.pl/ znajdzie co dla siebie.

    OdpowiedzUsuń