No i zbliża się ten moment kiedy opadną ostatnie jesiennie przebarwione liście. Po połowie listopada, jesień na całego znaczy. Resztkowo tylko złotawa, dżdżysta, w mieście smogowa. Człowiek robi co może żeby choć trochę "światem przyrody" się uraczyć ale cóś ciężko to idzie. Warunki listopadowe w tym roku to tak mało sprzyjające są ogrodowym pracom czy nawet tylko przebieżkom po ogrodzie. No ogólnie pogodowo jest doopiasto i człowiek tylko myśli jakby tu wślizgnąć się do wyra z kotami i przyciąć późnojesiennego komarka. Koty opanowały wyrko z powodu zasadniczego czyli z powodu akcji O . W domu jest średnio ciepło, znaczy ciepło na tyle żeby koty się nie przeziębiły. Oszczędzam bezczelnie na opale ile się da, nie cierpię wydatku opałowego.
Temperatura domowa jest w tej chwili bliska tej jesiennej w szkockich zamkach, znaczy jakby szlachetnie temperaturzymy ( koty nie narzekajo, bo majo podgrzewany kocyk a ja jestem jak ta tłusta foka, dopóki lód wód nie skuje to daję radę ). Niestety jednak trzeba choć trochę ciepełko włączyć co jest bolesne dla kieszeni ale niezbędne dla dobra chałupy, nie ma lekko. Na wszechobecną wilgoć atakującą mury, rury i inne takie ciepełko domowe jest wskazane. Oczywiście w myślach przeliczam tę opałową kasę na podróże, rośliny, super żarło dla kotów i od razu znów robię się zła. Tym bardziej zła im mocniej wczytuję się ile to procent akcyzy, podatków - sratków zawiera cena mojego opału. Nikt mi nie wmówi że nasze państwo walczy ze smogiem! Nasze państwo to walczy ze smokiem czyli z wiatrakami i przerżnie jak ten rycerz o smętnym obliczu, utopi nas wszystkich w Morzu Anachronicznym dla jakiejś tam wydulczonej osiemnastej górniczej pensji ( pensja wydulczona, znaczy dulczynea ). Moje stałe narzekania w "temacie opału", nawet chyba na blogim już podobne gadki o donkiszoterii państwa wstawiałam . Och, gdyby tak za paliwko mogły robić ogniste przebarwienia jesienne - cały ogród bym zaberberysowała, he, he.
W ogrodzie berberysy mają teraz swoje wielkie chwile, dają czadu! Ogniste liście i jeszcze bardziej ogniste owoce walą coolorami po oczach aż miło. W tej ogólnej wilgotnej szarości taki rozgrzewający owocowo - liściasty zestaw jest zestawem ratunkowym. Oby wytrwały w tym stanie jak najdłużej bo potem będzie już tylko niemal monochromatyczna łysość przez całe trzy miesiące. I nie ma żadnej gwarancji że biel śniegu roziskrzy ten ciemny, bury smętek najzimniejszej pory roku. Palcie się jak najdłużej berberyski, irgi i azalki japońskie, niech ognista jesień jeszcze trwa.
Oprócz berberysów owoce prezentują ogniki. Nie wiem jak długo ta radość dla oczu potrwa, wilgoć wszechogarniająca to nie jest to co konserwuje owoce na drzewach i krzewach, po żółto owocującej odmianie ognika już niestety to widać. Cieniutko z owocami jest na śnieguliczkach i irgach, zbyt późno formowałam krzewy ( bo wydawało mi się że po zeszło jesiennym cięciu prześwietlającym lepiej ich nie ruszać za szybko, a jak ruszyły z kopytka to nie miałam czasu na latanie z sekatorem bo sprawy międzynarodowe i myślenie nad bombą atomową mnie zajmowały ) i był problem z odpowiednią ilością kwiatów. No cóż, nie można mieć wszystkiego, trzeba się cieszyć tym co się w tegorocznym sezonie ogrodowym udało. Na ten przykład odsądzany od czci i wiary ambrowczyk 'Gumball' jakby zaczął cóś tam kombinować z liśćmi. Może nie jest to oszałamiająca feeria barw ale hamerykańskie dżefko nie jest już neonowo zielone jak ta rzekotka drzewna na wiosnę.
No ruszyło się i o ile mróz nie zaatakuje w listopadzie to kto wie, może po raz pierwszy uda mi się cieszyć przebarwionym ambrowcem. Może się nawet tak tym przebarwieniem zauroczę że jeszcze dąb teksaski Alcatrazowi kupię w prezencie, he, he. Na Suchej - Żwirowej i w Alcatrazie mimo listopadowej wilgoci jeszcze całkiem nieźle prezentują się trawy. Oczywiście nie mam na myśli palczatek, palczatki się nie prezentują tylko nadal leżą w ramach protestu przeciwko zbyt wielkiej jak dla nich ilości wody. Za to miskanty, molinie a nawet zasychające powoli rozplenice i obiedka wyglądają całkiem - całkiem. Cieszę się że w tym roku dosadziłam jeszcze trochę traw, kiedy na dworze paskudnie przedzimowo te sterczące kłosy przypominają o cieplejszych chwilach i nawet jakby coś na kształt poszumu z siebie wydają kiedy wieje wiatr. W przyszłym roku trawy nie będą nabywane, przyszły sezon zakupowy będzie stał drzewami, drzewkami i drzewiątkami.
Dopieścim Alcatraz drzewami różnej wielkości bo mamy nową przestrzeń po byłej rabacie. Będziemy tylko z tej przestrzeni musieli usunąć siewki wrażego jesionka ( jesionek czyhał na oczyszczone kawałki gruntu coby się szybciutko rozmnożyć ). Zapowiadam od długiego czasu akcję zalesiającą ale się jakoś nie składa. Część materiału na nasadzenia już mam, zadołowane są brzozy himalajki, klonik o strzępisatej korze i jeszcze parę pomniejszych drzew grzecznie czekających na Wielkie Sadzenie. W tym roku planów staram się nie konkretyzować bo jeszcze znów cóś się potaśta i będę zajmować się niekoniecznie tym co chciałabym robić najbardziej. No może sobie trochę pomarzę ale to tak dla rozrywki, he, he. Na fotkach ostatni Mohikanie, tak dziś wyglądał ogród po południu. Teraz znów pada, jutro pewnie nie zostanie mi nic innego tylko uprawianie kurestwa domowego ( od kury domowej to pojęcie utworzone a nie od pań i panów prowadzących się lekko jak ferrari ), zbyt zimno na zabawy w plenerze.
Masz rację, to czas berberysów, nie sposób ich nie zauważyć i nie zachwycić się nimi, nawet na tej mojej upiornej działce robią furrorę albo właśnie może dlatego :P
OdpowiedzUsuńOpał, palenie.... ech...
Berberysy są proste w obsłudze i właściwie niezawodne. Gatunków i odmian całkiem sporo, da się wykroić coś do dużego jak i bardzo małego ogrodu. Lubię właściwie wszystkie, nie tylko te czerwonolistne które chyba cieszą się największą sympatią ogrodników. Nie posadziłabym tylko już nigdy więcej berberysowego żywego płotka, przycinanie jest drogą przez mękę.;-)
UsuńJa też! Ja też mam berberysy! :)
OdpowiedzUsuńI też mnie serce (kieszeń) boli gdy muszę włączyć piec :(
Serce (kieszeń) to mój najwrażliwszy organ wewnętrzny.
No to masz się z czego cieszyć, jesień będzie kolorowa a maj będzie pachniał miodem. :-) O opale lepiej zmilczę, tak, jego cenę trzeba uczcić minutą milczenia. A może nawet dwiema? :-/
UsuńŻyją! Żyją krasnale! Bo już podejrzewałam, że się ich pozbyłaś ...
OdpowiedzUsuńNo co Ty? Pozbyć się gnomiastych?! Ja im jeszcze dwie żabie "kjujewny", Helgę i Elsę do towarzych kupiłam!
OdpowiedzUsuń