Paprocie jakoś się tam u mnie trzymają, głównie dlatego że nie stoją na parapetach czyli miejscach przynależnych kotom i że kotom nie smakują. Paprocie owszem, bywają nawiedzane ( "Leżę w tym nefrolepisie, do sznupy mi w zielonym" ), ale nie są obgryzane czy maltretowane w inny sposób. Postanowiłam rozszerzyć uprawę i zapuścić paprociumy w szkle. Taki szklano - vivaryjny sposób uprawy jest dla niektórych gatunków tym najwłaściwszym sposobem. Do tej pory w domu rosły trzy paprocie - wiekowy nefrolepis wyniosły vel nerczyłusk wyniosły Nephrolepis exaltata ( pilnie wymagający odmłodzenia ) i paprotnik sierpowaty Crytomium falcatum, który został zakupiony niby do Alcatrazu ale którego bałam się wsadzić do gruntu przeczytawszy że w naturalnym stanie porasta nie tylko przyjazne paprociom rejony Chin, Korei i Japonii ale i wyspy Polinezji ( taa, Honolulu w Odzi ). Od niedawna uprawiam też pochodzące z cieplejszych stron obu Ameryk flebodium złociste Phlebodium aureum w odmianie 'Blue Star'. Uprawa tej błękitnej paproci idzie mi średnio, może lepiej będzie w cieplejszych porach roku. No a teraz to zaszalawszy, kupiwszy cóś o okropnej nazwie niekropień klinowaty pod którą ukrywa się adiantum klinowate czyli Adiantum raddianum. Trafiła mi się odmiana 'Fragrans' vel 'Fragrantissimum', zdaje się że od gatunku różni się ona liśćmi w barwie jasnej limonki. Pędy są ciemne, niemal czarne. No wali po oczach, że się tak wypiszę. Udało mi się dociec jakie to ma rozmiary ta odmiana w wieku dojrzałym - 'Fragrans' dorasta po dziesięciu latach do wysokości 75 cm i osiąga rozpiętość około 100 cm. Uchodzi za najłatwiejszego w uprawie domowej przedstawiciela gatunku. Hym...pożyjemy, zobaczymy - coś mi się wydaje że u mnie takowych osiągów jeśli chodzi o rozmiar to nie będzie. W każdym razie paprocium idzie od razu do szkiełka. Zero przeciągów, nie ma takich problemów z utrzymaniem wilgotności i jeszcze wygląda w szkiełku ekscytująco egzotycznie. W końcu pochodzi z Indii Zachodnich czyli z wysp "bardzo tropikalnych" pomiędzy obiema Amerykami. Nazwę gatunkową ( raddianum ) roślina otrzymała na cześć Giuseppe Raddi, włoskiego botanika żyjącego na przełomie wieków XVIII i XIX.
Prawdziwy egzot ale przy kolejnej paproci przeznaczonej do uprawy w szkle adiantum nie wydaje się aż tak bardzo egzotyczne. Nagółka jarzębolistna Hemionitis arifolia to jest dopiero egzot! Zachodni botanicy poznali tę paproć w szczycie pterydowej gorączki na Wyspach Brytyjskich, opisano ją po raz pierwszy w 1859 roku. Hemionitis arifolia pochodzi z obszaru Azji Południowo-Wschodniej. W naturze jej stanowiska spotyka się w Laosie, Sri Lance, Wietnamie, południowych Chinach i na Tajwanie. Preferuje jeszcze bardziej mokre ciepełko niż ciepłolubne adiantum, natentychmiast idzie do szkła! I nie ma że nie ma bo w tzw. pokojowych warunkach to weźmie i padnie! O ile podsuszone adiantum można przywrócić do życia ( skądś się ta nazwa paproć Łazarza wzięła ) o tyle z nagółką nie jest to taka prosta sprawa - lepiej nie ryzykować. Moja trzecia nowa paproć to paprocium nieznany, znaczy opisana jako paproć mix. Nic o niej nie wiem, frond zidentyfikować nie umiem, pracownicy działu roślinnego w markecie poinformowali mnie tylko niezwykle profesjonalnie że na pewno jest to paproć ( uprzednio przeczytali naklejkę na doniczce ) i tyle.
No a teraz o wykonaniu szklanej paprociarni - miało być pięknie a wyszło jak zawsze. Paprocie okazały się zbyt krowiaste do słojów, mimo tego że one słoje duże. Hym... muszę złożyć wizytę szklarzowi z okazji szkła do biblioteczki udającej serwantkę i szkła na blat stołu, zgadnijcie na jakie jeszcze szklane zamówienie mnie kusi ? No nie ma że nie ma, nabywszy delikutaśne paprociumy więc wypadałoby zapewnić im cóś na kształt większego inspekta ( ciekawe jak szybko zastanę w nim Felicjana? ). Tak sobie tłumaczę tę chęć posiadania domowego inspektu . Nawet wymyśliłam już jak powinno to to wyglądać - takie większe akwarium ale z uchylną szybą i wyższe niż przeciętne akwaria. Rozmiar w sam raz na mebelek niedaleko mojego wyra ( obserwacje czynione na leżąco, rozproszone światło, klasyczny inspektowy wygląd, tak miły dla oka ogrodnika - no są plusiki ). Mogłabym zamszyć, zapaprocić, stworzyć sobie mini las ( znacie mnie , upieprzę brzozowe paciory gdzie się da ). Pomysł wydaje mi się na tyle dobry że na rozruch przeznaczyłam w ciężkim finansowo marcu cóś kole stówy. W kwietniu dozbieram więcej i może uda mi się ruszyć z tym pomysłem, znaczy negocjacje poprowadzę ze szklarzem i zobaczę jak to się finansowo kształtuje. Szklarenki domowe to był hicior XIX wieku, chciałabym odgrzać tradycję! Mamelon przerażona moim pomysłem ale ona ma traumę postakwarystyczną ( znaczy Sławencjusz miał akwaria a Mamelon robiła za oprzątającą i nasadzającą roślinki, wszystkie bzdety techniczne oraz rybiarstwo Sławencjusz zarezerwował dla naczelnego technologa i ichtiologa ). U mła akwarium raczej wykluczone z przyczyn oczywistych, szklarence i słojom koty jak na razie darowują.
Zainspirowałaś mnie tymi paprociami w słojach. I u mnie taki wielki plącze się od dawna i nie miałam pomysłu, co z nim zrobić. Nieużywany tylko obrastał kurzem :)
OdpowiedzUsuńMamelon mnie uświadomiła że słoikowe uprawy są ponoć teraz tryndne. Ja oczywiście sto lat za najbardziej nieuświadomionymi chyba musiałam wyczułam szklane fluidy w powietrzu i glebie,he, he. Tak po prawdzie to słoikowanie czy szklarenkowanie wynika w moim wypadku z konieczności - Samo Zło czyha! Może i dobrze że czyha, uroki zaszklonej zieleni dzięki temu poznaję.;-)
UsuńA mogę wiedzieć, gdzie dostałaś Adiantum? Właśnie na nie zachorowałam :P
OdpowiedzUsuńAdianta można dostać w Leroyu i w OBI. Trza zapolować no nie zawsze się trafiają. :-)
Usuń