Trwa nasz słodki tydzień. Wzięłam i postanowiłam - ten tydzień od wtorku poczynając będzie taki jak zawsze, dla naszych kotów ma być normalny czyli słodki. Jak najmniej stresunków, ganianie gołębi, wzajemne podgryzki, serwowana letnia dieta trzy raz dziennie ( dobra, trochę więcej - są tacy co lubią coś niecoś przekąsić na podwieczorek ). Nie ma biadolenia, szpital w domu, kto wie czy nie hospicjum ale to nie oznacza nienormalności. Nic tak nie stresuje chorego jak nagła zmiana zachowania otoczenia. Nie ma wożenia na kroplówki, sama potrafię podać leki, więcej troski i ustępstw nie oznacza przywiązania kota za ogon w domu. Kot ma być szczęśliwy i korzystać z życia na tyle na ile jeszcze może. Kota ma nie boleć, leczenie ma go nie zabić stresem a my mamy korzystać z jego obecności całymi sobą a on cieszyć się nami. To nie był ułożony gryplan tylko tak po prostu jest i szlus. Szczęśliwie Lalenty urodził się kotem, w razie złego rozwoju wypadków można mu pomóc, bez tych ton hipokryzji które towarzyszą ludzkiemu odchodzeniu ( Ci którzy spędzili trochę czasu na oddziałach onkologicznych, neurochirurgii czy w hospicjach wiedzą o czym piszę - o ograniczeniach medycyny paliatywnej, o kretynizmie przepisów NFZ i zwykłej ludzkiej przyzwoitości ).
Ma być zwyczajnie czyli dobrze. Lalek zabrał się do realizacji słodkiego tygodnia i już we wtorek uszczęśliwił sobą kwitnące poduchy goździków. Nie ma to jak zaleganie w kwitnących kępach, uroczo, pachnąco i w ogóle. Jak kępy goździków skończą kwitnienie zaleganie zrobi się cóś mniej przyjemne i trza będzie zalegać na kolejno kwitnących roślinach. Lalenty przekazuje tę wiedzę Sztaflikowi, cud że moje goździki jeszcze mają stojące pędy. Pan Hrabia śpi coraz więcej i mimo podawanej glukozy słabnie co nie oznacza że wszystko wszystkim wolno ( Lali Szpon to jego nowa ksywka ). Felicjan zrobił się upierdliwy do nieprzytomności, ostatnio nadstawiał się kiedy Lalenty miał podawaną glukozę. Średnio to przyjemne choć glukoza podgrzana i zupełnie nie rozumiem dlaczego zamiast uciekać jak zawsze na widok strzykawki Felicjan nadstawiał karczycho i pomiaukiwał żebrząco. Cio Mary nie wierzyła własnym oczom kiedy zobaczyła ten Felicjanowy manewr. Lalek zrobił się natychmiast wkurzony, pokazał ostatniego zęba, wygiął grzbiet i wściekle charczał. Nie da się ukryć - Felicjan ma z główką, z zazdrości to chyba dałby się nawet ogolić. A przecież to nie jest tak że zajmuję się teraz tylko i wyłącznie Lalusiem, wiadomo on jako chorowitek jest w centrum uwagi ale to nie oznacza że nie zauważam reszty kotów. Każdy dostaje swoją porcję głasków i ma czas na wymruczenie. Jednak dla Felicjana najważniejsze jest żeby to on był słońcem a my satelitami, dla takiego stanu rzeczy jest gotów znieść wkłucie ( trzeba przyznać że Cesarzowa Wszechświata Szpagetka I nie osiągnęła jeszcze tego poziomu egotyzmu ). No i tak nam upływa powolutku nasz Słodki Tydzień.
Dzisiejszy wpis zdobią prace Janusza Grabiańskiego, po mojemu wielka to sztuka.
Oj Lalunio, Lalunio. Niechże się dobrze bawi do samiutkiego końca, nieważne kiedy on nastąpi. Ciągle mamy nadzieję, że jednak nie za szybko.
OdpowiedzUsuńIlustracje piękne! Miałam i Wiersze dla Kaji i Przyjaciół Konstantego i Elementarz Falskiego i Słomkowy łańcuszek i Ryży, Placek i portowa kompania i całą masę innych książeczek z jego ilustracjami :)
Lalunio jest płukany, nawet zaczął być raźniejszy ( choć to są górko - dołki ). Właśnie skończyłam głaskanie na dwie ręce, po jednej stronie Laluś po drugiej Felek, teraz przyszła Szpagetka i już się zachęcająco rozkłada koło mła. Trza się brać do roboty choćby graba miała odpaść. ;-)
OdpowiedzUsuńKocham akwarele Grabiańskiego! :-)
Masz za mało rąk! Nie mogłabyś dać sobie przyszyć jeszcze, powiedzmy, pięciu sztuk? Zastanów się, koty byłyby zadowolone.
UsuńJakby mnie tak cóś wyrosły dodatkowe kończyny jak hinduskim boginiom to kto wie? ;-) Teraz z piątkę ciężko obrobić bo choremu zawsze poświęca się więcej czasu a reszta zazdraszcza ( czasem wręcz nieprzytomnie ).
Usuń