"...i że jeszcze ma takie sprawy na sercu,
które muszą być wypowiedziane ,wydarte i skonstruowane,
i szumiące jak drzewo,jak podróż do Taorminy"
Konstanty Ildefons Gałczyński "Bal u Salomona"
Agatek zapytała mnie konkretnie w komencie do jednego z poprzednich wpisów co podobało mi się w ogrodach w Taorminie. Odpowiedziawszy że Taormina czyli położenie tychże ogrodów. Z Taorminą to jest tak że trza zobaczyć na własne oczy bo zdjęcia spłaszczają. Wicie rozumiecie, krajobraz, architektura i rzeźba jakoś nie przekłada się w sposób doskonały na obiektyw aparatu. We Włoszech jest parę miejsc które znane są z rzadko spotykanej urody krajobrazu - ludzie ciągną oglądać wyspę Capri, wybrzeże Amalfi czy Taorminę właśnie. Dla tego widoku na Etnę i Morze Jońskie w kupie, dla poczucia przestrzeni w antycznym amfiteatrze, dla urody miasteczka uczepionego skały. O Taorminie marzyło mła się jak mistrzowi Konstantemu Ildefonsowi, po lekturze autorstwa Jarosława Iwaszkiewicza to zaczęło przybierać formę imperatywu, no mus był jechać kiedyś tam i oblookać! Taormina rozłożyła się na południowych zboczach gór masywu Monti Peloritani opadających do Morza Jońskiego, konkretnie to na tarasie wzgórza Monte Tauro ( stąd nazwa miasta - stare greckie Tauromenion ) na wysokości ponad od 204 m ( stare miasto ) do 150 m n.p.m. Buja wysoko Taormina bo wybujać musiała, klasyka w basenie kultur Morza Śródziemnego - położenie miasto zawdzięcza panicznej ucieczce w góry mieszkańców Naksos, starego miasta założonego przez greckich kolonistów z Chaliks czyli Chalkidy w roku 734 p.n.e., które znajduje się u podnóży masywu Monti Peloritani. Mieszkańcom Naksos żyło się świetnie ( o czym świadczą stanowiska archeologiczne ) dopóki Dionizjosowi I, tyranowi Syrakuz nie wpadł był do głowy pomysł utworzenia silnego państwa syrakuzańskiego. Dionizjos żyjący na przełomie V i IV wieku p.n. e. to ten sam facet, którego usiłował cywilizować Platon ( bez powodzenia, tyranów po prostu nie da się cywilizować ) i który zawiesił ciężki miecz na końskim włosie u wezgłowia łoża użyczonego Damoklesowi, coby ten poznał że władza to nie tylko miody ale też zawsze czyhające niebezpieczeństwo. Dionizjosowi I greckie miasta na Sycylii zawdzięczały odparcie Kartagińczyków ale zdaje się że nie odczuwały z tego powodu szczególnie wielkiej wdzięczności. Dionizjos uciskał a to że ucisk był swojski czyli greckiego pochodzenia nie wpływał na temperaturę uczuć mieszkańców podbitych przez Dionizjosa miast. No i z braku tych cieplejszych uczuć powstała Taormina, miasto zawieszone na skale tuż nad brzegiem morza. Nachylenie stoku skutecznie zniechęca wszystkich zainteresowanych zdobyciem Taorminy, zazwyczaj jej mieszkańcy podporządkowywali się najeźdźcom bo ci z dołu ( czyli Naksos ) już się z "nowymi" ułożyli ( wówczas ci z Taorminy co byli oporni na wdzięki najeźdźców wdrapywali się wyżej i tam bronili swojej wizji niepodległości ). W najwyższym puncie antycznej Taorminy, znaczy na wysokości 501 m n.p.m., na wzgórzu gdzie dziś rozsiadła się wioska Castelmola w epoce greckiej znajdował się taki wyższy akropol miasta ( niższy akropol greckiej Taorminy znajdował się o sto metrów niżej ), warto tam wleźć dla niesamowitych widoków. Po Grekach jak wiadomo naszli Sycylię Rzymianie ( którzy rzecz jasna, chronili ją jak Dionizos I przed Kartagińczykami, tak z dobroci serca, he, he, he ), Tauromenion zmieniło nazwę na Tauromenium i nieco zwiększyło objętość. Po upadku Zachodniego Cesarstwa Rzymskiego Taormina, jak wiele innych miast na Sycylii, przez pewien czas pozostawała we władaniu Ostrogotów i Wandali po to by w roku 535 znaleźć się w granicach Bizancjum. Nieco później, na początku X wieku Sycylia dostała się pod panowanie Arabów.
Z tego czasu zachowały się nieco nad dzisiejszą Taorminą, na skale na wysokości ok. 400 m n.p.m., pozostałości ( mury obwodowe i resztki wieży ) zamku, nazywanego Castello Saraceno, stojące w miejscu, gdzie pierwotnie znajdował się pierwotnie wspomniany już niższy akropol starej, greckiej Taorminy. Zamek został wzniesiony przez Arabów w X wieku ale długo się nim nie nacieszyli, bo już w roku 1078 zdobyli go po oblężeniu Normanowie. Do tych ruin można się wdrapać, po drodze oblookując pochodzące z XII wieku a odrestaurowane w XVII wieku, sanktuarium Madonna della Rocca. Po epoce normańskiej Taorminą władali Hohenstaufowie, ród d'Anjou,władcy Królestwa Aragonii ( w 1442, Alfons V Aragoński zjednoczył Sycylię z królestwem Neapolu ) po których nastąpili władcy Królestwa Hiszpanii - Habsburgowie i Burbonowie ( w roku 1816 południowe Włochy i Sycylia zostały zjednoczone przez Ferdynanda I, tworząc Królestwo Obojga Sycylii ). XIX wiek był na Sycylii niespokojny, jakieś rewolty - pierwsza w 1820 roku, potem w czasie Wiosny Ludów następne "wzmożenie patriotyczne" a na koniec w 1860 roku na wyspie wylądował Garibaldi przyłączając ją do Królestwa Sardynii, które następnie zamieniło się w Królestwo Włoch. XIX wiek mimo tych niepokojów otworzył Sycylię na ludzi z zewnątrz, to wtedy pojawiła się pewna mutacja podróżników - turyści. Jak wiadomo turysta tym się różni od podróżnika że na ogół wraca do domu, więc po powrocie turyści dzielili się urokami Taorminy, czy to w formie pisemnej, czy to przez insze rodzaje sztuk. Jednym z pierwszych turystów w Taorminie, który oglądał ją u progu XIX wieku bo po Italii podróżował w latach osiemdziesiątych XVIII wieku był wielki Johann Wolfgang von Goethe. To jego zapiski i z czasów podróży po Włoszech w latach 1786-1788 opublikowane jako "Italienische Reisen", w drugiej dekadzie XIX wieku spowodowały "modę" na Taorminę. Poczynając od połowy XIX wieku Taormina byłą jedną z najpopularniejszych miejscowości turystycznych na Sycylii i w całych Włoszech, nie wypadało nie być skoro odwiedzali ją cesarz Wilhelm II, król Edward VII czy car Mikołaj I, cała masa europejskiej arystokracji , super zamożni burżuje w drodze do uszlachcenia, tacy jak Rotszyldowie czy Kruppowie, politycy, intelektualiści czy artyści. Bywali w Taorminie Friedrich Nietzsche, Richard Wagner, Gabriele D’Annunzio, Sigmund Freud czy Oscar Wilde. Na dłużej został podczas swojej "savage pilgrimage" David Herbert Lawrence, któremu wpadła w ucho plotka o tzw. miejscowej Brytyjce pałającej zakazanym uczuciem do sycylijskiego dzierżawcy. Piszę o miejscowej Brytyjce bo Brytyjczycy na przełomie wieków XIX i XX niemalże skolonizowali Taorminę. Mieli tu swój kościół, swoje herbaciane obrządki, swoje "pokoje z widokami". Miejscowi znosili ich ze stoickim spokojem z powodów merkantylnych, od czasu do czasu co prawda jakieś szczególne albiońskie dziwactwo trzęsło plotkami miasteczkiem jak solidne trzęsienie ziemi ( ach, ci sodomici ) ale generalnie współżycie nacji układało się dość harmonijnie. Jasne że wśród odwiedzających Taorminę turystów trafiali się goście rodem z Polski, rzecz oczywista prominentni. Adam Asnyk popełnił był nawet w roku 1924 poezję zainspirowaną tym miejscem ( tratatata "Na urwisku prostopadłem, Na uciętych skał marmurze, Ponad modrych mórz zwierciadłem, Taormina błyszczy w górze." - i tak dalej w tym guście ). Mnie jednak bardziej odpowiadają zapiski Iwaszkiewicza, czuję więź silną z iwaszkiewiczowskim postrzeganiem świata. Taki cytacik na ten przykład: "Turystyka – to jedna z największych klęsk XX wieku. Oczywiście mówię o turystyce bezmyślnej, która tłumem ospałych podróżników zamula najpiękniejsze i wymagające delikatnej czułości zakątki świata." Mój boszsz... dobrze że mistrzu nie dożył XXI wieku, chyba sam by się do trumienki położył, choć niekoniecznie we wspaniałym górniczym stroju. O Taorminie Iwaszkiewicz pisał między innymi tak:
"Można także zaobserwować wszystkie zmiany, jakie się dokonały w ciągu tych trzydziestu lat, co odwiedzam Taorminę i Sycylię. Niestety, nie są to koniecznie zmiany na lepsze. Oczywiście istnieje, powstał niedawno, „fundusz pomocy dla Południa” (Cassa del Mezzogiorno) – ale zastosowania tego funduszu nie zawsze wzbudzają zaufanie.
Tak na przykład prawdopodobnie z tego funduszu przeprowadzono „remont” grecko-rzymskiego teatru, największej osobliwości Taorminy. Co tu dużo gadać remont polegał na odbudowaniu części potrzebnych do odbywania w tym teatrze nowoczesnych przedstawień – i to za pomocą współczesnej bardzo brzydkiej cegły. Rzędy ławek ustawione w pustym dawniej amfiteatrze, zamurowane części otworu, przez który przezierał potężny widok na morze i na wybrzeże ku Katanii – odarły w znacznej części ten osobliwy budynek z jego dawnego uroku"
Hym... czuję Iwaszkiewiczem, czasem nawet nim myślę co jest nieco zdziwne zważywszy na to że Jarosław to pokolenie moich dziadków. Jednak to porównanie Corso Umberto do zakopiańskich Krupówek, te rozważania nad odtwarzaniem i unowocześnianiem zabytków, te westchnienia ulgi że wylądowało się w tym miejscu w czasie kiedy nie ma jeszcze w nim dzikich tłumów - no jakbym siebie czytała, tylko w znacznie lepszej formie. No i ja łaziłam po Taorminie szczęśliwa że to dopiero luty i ludziska się o siebie nie ocierają focąc namiętnie swoje gęby w miejscach gdzie kiedyś przechadzały się gwiazdy srebrnego ekranu: Greta Garbo, Ava Gardner, Romy Schneider czy Liz Taylor i Richard Burton. Przeca ja tyż "turysta masowy" który tanimi liniami lata ale inni masowi mła denerwują a mania selfienia "na tle" wręcz mła wkarwia. Szczęśliwie pora roku oszczędziła nam tych rozkoszy i mogłyśmy z Mamelonem spokojnie oblookać miasteczko, które jest malutkie a pełne zabytków jak wielkanocna baba rodzynek. Czegóż my tu nie mamy? - wszystko co od czasu Sykulów na Sycylii się działo zostało utrwalone w kamieniu. Taormina to antyczny teatr grecki i rzymski odeon, arabskie ruiny i normańskie ślady widoczne w konstrukcjach budynków, zdziwny sycylijski gotyk i jeszcze bardziej zdziwny sycylijski barok, odjechane XIX wieczne budynki i współczesne koszmarki - można sobie wybrać co się lubi i oglądać do woli.
Oczywiście trzeba się otrząsnąć z tych wszystkich sklepików mieszczących się w nobliwie starych budynkach, w których to sklepikach prezentowana jest sycylijska ceramika, nie zawsze nobliwa ( ciekawe jaki jej procent wyprodukowano w Chinach? ), odzież dla bardzo wyższych sfer, kuszące słodycze z migdałów i pistacji w cenach taormińskich ( znaczy takich jak nasze ceny zakopiańsko - krupówkowe ) czy insze atrakcje właściwe dla sklepów w modnych "miejscowościach wypoczynkowych". Trzeba się uodpornić na pokusy kulinarne w miejscu gdzie co i raz widzi się szyldzik knajpki , kawiarni czy gelaterii. Nam sprzyjała pora roku, spora część tych pokuszeń była po prostu zamknięta, niesezon znaczy i nie ma się co specjalnie wysilać. Miało to tylko tę złą stronę że dla Mamelona wymagającego bezwzględnego zapizzowania po aviomarinie ( trza ją było po tym leku niezbędnym dlatego żeby mogła do Taorminy wjechać autobusem, szybko skarmić bo inaczej zasnęłaby snem mocnym ) ciężko było znaleźć cóś stawiającego ją na nogi.
Jak się tak konkretnie otrząśniemy z naleciałości kurortowo - pamiątkarskich co to robią w Taorminie za make up to ujrzymy prawdziwe oblicze miasta. Taką na ten przykład bramę w wieży zwanej pierwotnie Torre di Mezzo, dziś Torre Orologio ( fotka obok ) która prowadzi na Piazza IX Aprile ( na fotkach nr 14 i 15 powyżej ). Fundamenty wieży ponoć stare jak samo miasto jednak pierwsza zapamiętana wieża została w tym miejscu zbudowana dopiero ( he, he, he - dopiero! ) w XII wieku, budynek ten został jednak całkowicie zniszczony w 1676 roku przez wojska Ludwika XIV. Gdy w 1679 roku wieża została odbudowana, od strony placu umieszczono w niej wielki zegar - stąd jej obecna nazwa. Sam Piazza IX Aprile jest uroczy bo to taras widokowy, cóś zwanego w Portugalii miradouro a w Italii nieco mniej pięknie punto panoramico lub bardziej romantycznie belvedere, z którego rozpościera się widok na "niższą Taorminę" i na Morze Jońskie. Wokół tego placu gotyki i baroki - w północno-zachodniej części barokowy kościół San Giuseppe, z przełomu XVII i XVIII wieku, z dzwonnicą po prawej stronie ( to jest budynek z fotki nr 15 ). Od strony północno-wschodniej plac zamyka XV-wieczny gmach biblioteki miejskiej, dawniej kościół i klasztor Sant'Agostino ( jak to Włosi nazywają ex chiesa ). To ten na fotce nr 14 . Idąc Corso Umberto w kierunku południowym dojdzie się do Duomo ( fotka nr 13 ) czyli katedry. Taormińska katedra to tyż mieszanka "wszystkiego co było", warto wleźć do środka. Rzecz jasna budynek stoi na miejscu dawnej grecko - rzymskiej świątyni bo po co szukać nowego miejsca wykonywania kultu jak można po drobnych przeróbkach adaptować stare. Tej grecko - rzymskości się jednak nie dopatrzycie bo obecny budynek powstał na gruzach bizantyńskiego kościoła dopiero za czasów kiedy Sycylią władali władcy rodem ze Szwabii ( epoca sveva ) czyli gdzieś w połowie XIII wieku.
Nie zmieniono kościołowi patrona którym od czasów bizantyńskich był San Nicola di Bari czyli św. Mikołaj z Bari ( tożsamy ze św. Mikołajem właściwym czyli tym z Miry ). We wnętrzu da się zobaczyć ślady pierwotnej konstrukcji budynku, odsłonięte podczas prac konserwatorskich w latach czterdziestych XX wieku ( zdecydowano się wówczas usunąć barokowe stiuki coby uwidocznić romańsko - gotyckie fragmenty ). Wiecie jakie mam kuku na muniu jeśli chodzi o starą, średniowieczną architekturę, więc wyobraźcie sobie przyjemność kiedy udało mła się w łukach apsydy dostrzec ten odległy w czasie sposób budowania. Niby podobny do romańskich kościołów niemieckich ale jednak inny. W ogóle przyzwyczajonych do rozmiarów romańskich katedr wznoszonych przez Normanów czy gotyckich "modlitw w kamieniu" zaskoczy hym... tego... pewna kameralność założenia. Sycylijskie budownictwo średniowieczne czy to w Katanii czy w Taorminie nie jest monumentalne, by może dlatego że Normanowie architektonicznie wyżywali się w innych częściach wyspy. Katedra jest niby w typie "la cattedrale fortezza" ale dla mła przyzwyczajonej do prawdziwych festungów jej forteczna rola wydaje się nieco przesadzona. Ponoć nazwę katedry fortecy obiekt zawdzięcza krenelażowemu zwieńczeniu - hym... dobra, nich będzie że to forteca.
Oczywiście nie sama konstrukcja pchała się w oczy, wrażenie robiły też ołtarze wykładane kamiennymi "baleronami" i "salcesonami" - tak z Mamelonem nazwałyśmy kamory do wystrajania użyte - i pięknymi fragmentami pietra dura. Te sycylijskie kamienne układani, najczęściej w mocno ciepłych kolorach, mają mnóstwo wdzięku charakterystycznego dla sztuki ludowej. Grubaśne ptoszki, nieco prymitywne kfiotki, wzorki "strugane" - po swojemu urocze, insze od np. profesjonalnie doskonałej pietra dura rodem z Florencji. Te kamienne wycinanki i insze ozdóbstwa z kolorowych kamieni powstały podczas władania wyspą przez hiszpańskich Habsburgów czyli w wieku XVII. Jak to we włoskich kościołach nie braknie też dzieł mistrzów pędzla - jak choćby obraz autorstwa Antonino Giuffré pochodzący z 1457 roku, czy poliptyk Antonella de Saliby z 1504 roku czy piękna , bizantyńska Madonna non manufatta ( po naszemu ten przydomek tłumaczy się jako ludzką ręką nie wykonana ). Ten ostatni obraz, ikona umieszczona na tzw. Ołtarzu Marii, czczony był niegdyś w świątyni Vergine Assunto in Cielo, kościele zniszczonym w czasach arabskich. Ledwie widoczna, namalowana ponad tysiąc lat temu postać Madonny z Dzieciątkiem przykryta srebrnym ubrankiem darzona jest tu szczególnym szacunkiem, ponieważ przypisuje się tej ikonie dokonanie cudów, w tym tego największego - uchronienie Taorminy od straszliwego trzęsienia ziemi z w 1693 roku ( trzęsienie ziemi w dolinie Noto czyli terremoto del Val di Noto jak pięknie po włosku to brzmi, miało cóś kole 7,3 w skali Richtera, wywołało tsunami i do dziś uznawane jest za najsilniejsze trzęsienie ziemi jakie miało miejsce na terytorium Włoch ).
Kiedy wyleziemy z katedry na placyku przykatedralnym czyli Piazza Duomo napatoczymy się na fontannę. Wykonana z taormińskiego kamienia w 1635 roku, otoczona okrągłymi schodami, z usytuowaną centralnie figurką centaurydy trzymającej w rękach kulę ziemską i berło oraz czterema kolumienkami z ujęciami wody na obwodzie ma ten sam lekko ludowo - bajkowy urok jaki mają nasze kamieniczki w Kazimierzu Dolnym. Poniżej macie aż trzy jej foty więc wiecie ze zrobiła na mła tzw. dobre wrażenie. Za to na focie obok zdjęte zostały dawne mury miejskie, tuż za donicami z kameliami znajduje się Porta Catania czyli Brama Katańska. Szczerze pisząc to sfociłam stare mury przypadkiem, ścigając obiektywem czarną kotkę w typie Szpagetki, która pogoniła owczarka alzackiego wraz z jego panem ( uciekali, pan odganiał atakującą wściekle czarnulę parasolem, owczarek który śmiał ją zaczepić skomlał biedaczek - a było nie szczekać nad nią i nie ruszać jej łapą! - kotka biegała i atakowała pazurami oraz usiłowała podgryzać ). Mamelon podżerająca pizzetkę i czarny imigrant podżerający arancini mało się nie udławili widząc tę scenkę, co tam Porta Catania zwana też Porta del Tocco którą zrobili w 1440 roku, kot waleczny był najważniejszy! Tak nawiasem pisząc o ile Katania jest zapsiona o tyle Taorminą rządzą koty.
Na fotce obok macie zdjęcie ( nieostre ) kotki bojowej, tylko hełmu i mundurku na niej brak. Tak w ogóle to miłe z niej stworzenie, przywołana przychodziła i dawała głaskać futerko. Widać że przyzwyczajona do karesów i robienia za atrakcję. Tylko szczekania nad uchem i mało delikatnego ruszania łapą nie lubi. Dobra, przechodzę teraz do takiego zabytku, który znajduje się po drugiej stronie miasta, na początku ( albo na końcu ) Corso Umberto, niedaleko Porta Messina - Palazzo Corvaja ( zdjęcie poniżej ) stojący w miejscu dawnego rzymskiego forum. Pierwszym elementem pałacu była wieża zbudowana przez Arabów między 902 i 1079 rokiem w kształcie sześcianu ( na wzór Al-Kaby w Mekce ), obecny kształt budynek uzyskał w XV wieku. Z tej części miasta cóś mam mało fotek ( a szkoda ), to wina przeholowania z wlewaniem w siebie świetnego moscato - Mamelon miała nieostrą świadomość postlekową a ja lekkiego kacyka, żadnego strasznego bólu głowy, nic z tych rzeczy, po prostu gapiowatość mła naszła. I dlatego ni ma zdjątek kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej ( Santa Caterina d'Alessandria d'Egitto - cudownie to brzmi ), zbudowanego na ruinach rzymskiego odeonu ( na tyłach kościoła można zobaczyć to co z niego zostało ), który z kolei powstał w miejscu, gdzie wcześniej była grecka świątynia poświęcona prawdopodobnie Afrodycie. Kościół św. Katarzyny został zbudowany w XVII wieku, jak to zwykle w Taorminie - barok i gotyk pięknie wymieszane. Nie ma też zdjątek z Palazzo dei Duchi di Santo Stefano, zbudowanego w XIV i XV wieku w stylu sycylijskiego gotyku ze śladami wpływów arabskich i normańskich, który to budynek niegdyś stanowił część murów obronnych Taorminy. Pałac był swego czasu rezydencją arystokratycznej rodziny hiszpańskiej, dzisiaj jest siedzibą Fondazione Mazzullo ( w pałacu jest stała wystawa rzeźb tego artysty ).
Za to jest sporo fotek z Teatro Antico czyli głównej przyczyny turystycznych pielgrzymek do Taorminy. Grecko-rzymski teatr w Taorminie jest drugim najstarszym teatrem na Sycylii po greckim teatrze w Syrakuzach. Pochodzi z III wieku p.n.e. z czasów tyrana Hierona II, ale później, prawdopodobnie w II wieku n.e. został
przebudowany przez Rzymian ( najprawdopodobniej u schyłku Republiki Rzymskiej lub za wczesnego Augusta ). W II wieku naszej ery teatr był ogromny, orkiestra liczyła 35 m, średnica wynosiła 109 m a na widownię mogło wejść około 10 000 osób. Za czasów późnego Imperium teatr został przebudowany w taki sposób, by można tu było organizować
tzw. venationes czyli walki gladiatorów i widowiska z udziałem dzikich zwierząt. Główne konstrukty założenia jako tako się zachowały - cavea ( koilon lub cavea to zestaw poziomów amfiteatru lub teatru klasycznego, z którego widzowie oglądali spektakle, gry i inne rozrywki, podzielony był na sektory - po naszemu widownia ) ma dziewięć sektorów i osiem ciągów schodów umożliwiających do nich dostęp. W górnej części cavea otoczona jest podwójną galerią z łukami wspartymi na zewnątrz filarami, a wewnątrz marmurowymi kolumnami. Tło sceny pochodzące z epoki rzymskiej i częściowo otwarte, jest otoczone murem, na którego tle umieszczone są marmurowe kolumny. Obecnie teatr ma około 4500 miejsc, co nie powinno dziwić zważywszy na jego rozmiary - maksymalna średnica wynosi około 109 metrów a wysokość widowni około 20 metrów ( hym... tego... czuć przestrzeń ). Tak po prawdzie to dobrze zachowała się tylko niewielka część widowni i fragmenty ściany za sceną, z niewielkimi niszami i kolumnadą co zawdzięczamy oblężeniu prze Wandalów, rozpadowi Imperium, zapędom budowlanym co bardziej prominentnych mieszkańców Taorminy. Odrodzenie przyszło w czasach romantycznych wojaży, zapuszczony na wpół zrujnowany teatr odpowiadał gustom epoki ( szczerze pisząc mła stwierdziła że w tym wypadku gust ten jest zdziwnie zbieżny z jej gustem ), nie wypadało nie widzieć teatru w Taorminie jeżeli robiło się tzw. Grand Tour. Co do dzisiejszego wykorzystania teatru ( spektakle, koncerty i inne balety ) mam mieszane uczucia. Jak pisałam - myślę Iwaszkiewiczem. Bardziej sobie cenię autentyzm niż reanimację na siłę. Dlatego ni ma zdjątek ze szczytu widowni, cholerne nowe ławeczki sprawiały że mła odleciała całkowicie ochota by się tam drapać. Mła zadowoliła się tymi widokami które zrobiła z zachowanej części widowni. Czy z powodu unowocześnienia Teatro Antico darować sobie 10 eurosów na bilet? - w żadnym razie! Teatr po prostu mus zobaczyć, to więcej niż Syrakuzy i Segesta, to najpiękniej położona scena na świecie, natura i architektura splecione we wręcz niesamowity sposób. No mus zobaczyć żeby uwierzyć!
No i tyle by było o Taorminie. Teraz zostaje mi szukanie Gulistanu, któś wie gdzie on się znajduje? Jak wie to niech napisze!
"Gulistan - mówi - to ogród róż,
w ogrodzie- mówi - strumienie.
Róże? na skronie - mówi - róże włóż,
strumienie - mówi - to cienie."
Konstanty Ildefons Gałczyński "Bal u Salomona"
Jeszcze tam nie byłam, ale miejsce wygląda bardzo urokliwie.
OdpowiedzUsuńWięcej niż urokliwe, na moich kiepskich fotkach może tak wyglądać. Naprawdę jest po prostu piękne. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne to wszystko. Wcale się nie dziwię że i historia tego miejsca wpływa również na zwierzęta w niej mieszkające :D. Niesamowicie wygląda ,,wiszące miasto", Robi wrażenie. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńPamiętaj że kotka była miła dopóki na niej łapy nie położono. Jej nerw był usprawiedliwiony, tej Taorminianki, Sycylijki nastojaszczej, he, he, he. ;-) Miasto jest naprawdę godne zobaczenia, oczywiście nie w porze dzikiego ścisku bo wówczas wszelkie zwiedzanie jest męką. :-/ Ja bym sobie jeszcze chętnie połaziła zarówno po samej Taorminie, jak i sąsiednich miasteczkach. :-)
Usuń