Strony
▼
sobota, 18 maja 2019
Taka sobie majowa sobota
Taka jestem z obu stron naraz, to wyskakuje do ogrodu coby cóś tam szybko uskutecznić, to zajmuje się domowizną. Trochę to miotanie się jest z winy pogody, duchota i wyglądanie deszczu jakoś nie sprzyja czasochłonnym pracom ogrodowym. Z Panem Andrzejkiem przełożyliśmy przycinanie lilaków na przyszły tydzień. No i dobrze bo jeszcze pachną, więc odroczenie przycinania ucieszyło Ciotkę Elkę i mła. W domu też mnóstwo rzeczy do roboty, prania, prasowania, te klimaty. Trza zrobić bo wyjścia ni ma, przeca w brudnej pościeli spać cóś mało przyjemnie. A jak już się pierze pościel to zaraz prać się będzie obruski, potem się odświeży zasłony i nagle człowiek jest przysypany stertą rzeczy które dobrze byłoby potraktować żelazkiem. Oj, nie lubię ja tego, nie lubię!
Wskutek jednoczesnego uprawiania domowizny i ogrodniczenia, w domu i w zagrodzie panuje ogólny rozgardiasz. Koty w ten weekend całodziennie zalegają w ogrodzie, konkretnie w miejscach które na razie sobie pielniczo odpuszczam. Zdaje się że to moje miotanie się pomiędzy domem a ogrodem burzy koci porządek świata, mam wrażenie że wyprowadzka stada to tak w ramach akcji protestacyjnej przeciwko wszechobejmującej akcyjności mła. Niech im będzie, najważniejsze że nie zdecydowały się przeszkadzać. Żadnych plątań pod nogami, ryków "natentychmiast przynaglających", żądań nieustannych - słodkie pochrapywanie na floksach szydlastych i goździkach.
Małgoś - Sąsiadka zaopatrzona w antywirusowe tabletki i maści całkiem nieźle znosi chorobę. Obłożona prasą, niemal całonocnie podłączona do telewizora nie narzeka na niedogodności spowodowane chorowaniem. Ponieważ jest to kolejne jej spotkanie z półpaścem nie odczuwa tak silnego bólu jak ludzie którzy zachorzeli pierwszy raz. Bardziej złości ją niemożność urządzania wycieczek do sklepu ( słowo zakupy nie oddaje istoty Małgosinych wyjść "na miasto" ). No niestety, zaraza w Grenadzie, trza siedzieć w domu. Oczywiście mamy winnego który zarazę do Grenady sprowadził - śledztwo wykazało że synowa Małgosi jakiś tydzień temu zachorowała na półpaśca. Co prawda synowa osobiście choróbska nie przyniosła ale jak podejrzewa Małgosia mogła wysłać Małgosine dziecko coby Małgoś zaraziło, he, he, he.
No i tak Drogi Blogowy Pamiątniczku mija nam ta majowa sobota. Pralka pierze, żelazko wyzywająco czeka na wstawionej do pokoju desce do prasowania ( chyba bym się nie zebrała w sobie, gdyby deska nadal tkwiła w pralni ) a ja staram się nie widzieć stanu podłogi ( ślady łapek i kłębki kociej sierści gdzieniegdzie ). O nie, nie, wystarczy że piorę i będę prasować, nawet nie ma mowy żebym czyściła na kolankach podłogi! Są granice porządkowego napadu, nie mogę przeca wpaść w szał czy tam amok. Człowiek musi się kontrolować, inaczej jeszcze popadnie w nałóg i będzie Ciotce Elce kubek z kawą wyrywał z rąk żeby go przepiąknie umyć albo zaceratuje krzesła coby się nie brudzili.
Teraz czas na przeceniaki. Wszystkie łupy przecenione o 70%. No nie opanowawszy się! Wiem, powinnam kupić cóś przecenionego co nie jest takim ostentacyjnym dekorem świątecznym ale co robić jak to zajęce do mła przemówiły a nie poduszeczki serduszka czy kocyk ze "srebłną" nitką. Zajęce są całkiem spore, szklano - ceramiczne i jeden z nich nawet jakby taki praktyczny ( a może nawet praktykujący ). Znaczy ten z jajkiem w koszyku to może robić za pojemniczek na cóś. No i jak było nie brać?! Kusi i wykusili! Mój bosz... jak dobrze że nie sprzedajo chrabąszczy majowych z ceramiki czy szkła jako dekorejszyn na Zielone Świątki. Mła mało zawierzająca ale za to bardzo dekorująca. Wyobrażacie sobie co by było jakby po maju zrobili przecenę na te chrabole? Normalnie strach się bać!
:)))))
OdpowiedzUsuńNo,szliczności zajaczkowe, a robale o,te bylyby superowe również!
To się udziela, ostatnio zakupiłam ptaszki ceramiczne na wyprzach lokalnych mniamieckich, jutro tez będę zerkać na to i owo, kto wie co wypatrzę:)
Miały być konkrety a idę w stronę drobiazgu.
..
Dobrze, ze chorej choroba aż tak nie doskwiera.
Prasowanie od wielkiego dzwonu nawet lubię, ale co sie wyprasuje, to sie posklada i szafie znow sie poodciska, zazwyczaj prasuję przed uzyciem:)
Tabaazo,ciasteczka wypiekasz,i dekorujesz wlasnorecznie tak kolorowo, wzorek kwiatuszkowy mnie urzekł.
No mła jest strasznie dekoracyjnie skrzywiona, ona musi całą mocą jestestwa bronić się przed manią dekoratorską atakującą ją podczas ogrodowania ( a ogród żyje i nie można mu nieustannie make up nakładać czy też tatuować - żywe ma prawo żyć ). Za to w domu nic nie rzundzi, mła się wyżywa na całego. I uwielbia wystawki, śmieciowe targi i tym podobne klimaty!
UsuńCiasteczka wypiekam wcale nieczęsto, ale jak juz wypiekam to tak na całego.
Prasowanie na razie leży i wygląda jak jeden wielki wyrzut sumienia. Ale dziś u nas duszno nawet Półpasiec wylazł na poranny spacerek po podwórku. Niedziela jest, dam sobie luz z tym prasowaniem. Chyba zalegnę z kotami w ogrodzie, póki jeszcze nie pada. :-)
Ja też się ,,miotam" Ale kurcze skąd Ty bierzesz te piękne wzory materiałów?? Obłędne w motyle i owady :D A ciasteczkami kusisz... kusisz... :D
OdpowiedzUsuńJa poluję na materiałki, jestem znana w środowisku łowczyń materialistką. ;-) Ten konkretny ściereczko obrusek przywlokłam z naszego osiedlowego sklepiku z dekoracjami. Czasem tam wpadam bo cóś mła zauroczy ( np. niebiewska kura ). Ściereczko - obrusek to brytyjska produkcja, przypuszczam że można na niego trafić w necie ( w osiedlowym z dekoracjami bywają rzeczy wyłowione w necie ). :-)
UsuńW ciuchlandach bywają fajne dekorki.
OdpowiedzUsuńBywajo i owszem, mła nachodzi takowe sklepy w celu przepatrzalnym. :-)
Usuń