Strony

niedziela, 2 czerwca 2019

Sucha - Żwirowa nadal bez żwiru!





No i mamy czerwiec! Cóś  ciepło się nam zapowiada, oby tylko nie było straszliwie upalnie i straszliwie sucho.  Jak na razie pogoda z tych dających się przeżyć więc potupałam "w piel".  Padło na  Suchą - Żwirową bo zawsze mnie ciągnie coby  pielić koło roślin które akurat kwitną.  Wyrywając nieustannie wschodzące gwiazdnice i  nawłocie myślałam o tym planowanym żwyrku, "któren pokryć miał" i zastanawiałam się czy ze żwyrkowiska lepiej by mi się chwaścidła wyciągało.  Cóś mła mówi że byłoby dokładnie tak samo jak teraz, jak chwaścidła chcą to się po prostu sią i żwyrek im  w niczym nie przeszkadza.  Żwyrek po mojemu obsadzony pewnie by się  bardzo niewielu osobom kojarzył z czymś co się nazywa ogrodem żwirowym bo po pierwsze primo - "mój" żwyrek nie byłby jasny ( nie wiem dlaczego utarło się że jasny  być musi ), po drugie secundo - żwyrek byłby  w zasadzie widoczny jakieś  pół roku i to pod warunkiem  że zima  będzie bezśnieżna.

No bo, no bo! Znaczy kiedy w maju zaczyna  się porządna wegetacja to rabatę wypełniają rośliny a żwyrek może robić co najwyżej za rodzaj podłoża a nie za ozdóbstwo ( czyli prawilno bo to że on u nas powszechnie robi za ozdóbstwo to jest nieporozumienie ogrodowe ). Poza tym nie jestem tak do końca pewna czy charakter całej rabaty pasi do żwyrkowego klimatu. Owszem rosną na niej  rośliny typu irys bródkowy sztuk "zastraszająca ilość", szałwie lekarskie, lawendy, rozchodniki, trawska  preriowe i rozplenice ale są też róże, bodziszki mieszańcowe ( takie z udziałem  łąkowego ), jeżówki i przetacznikowce.  No nie jest to taki zestaw który kojarzy się z rabatami żwirowymi. Szczególnie te róże  historyczne  to są jakby z inszej bajki.  Niby robią za tło ale co tu dużo gadać - zdecydowanego charakteru żwyrowego to tej mojej rabacie nie nadają! Ona właściwie nie powinna się nazywać Sucha - Żwirowa tylko Pólsucha - Półżwirowa.





Wczoraj troszki usiłowałam ogarnąć  sytuację na rabacie, ususzyć i użwirowić - znaczy posadziłam irysy bródkowe, he, he, he. Oczywiście  nie w czasie kiedy się je sadzić powinno. Dosadziłam  brudnawo mglistą odmianę 'Opposing Forces' Keitha  Keppela z 2002 roku w okolice  gdzie rośnie  'Haunted Heart' tego samego hybrydyzera i 'Tango Amigo' Barrego Blytha.  Pierwotny  plan był taki  żeby posadzić  'Opposing Forces'  koło inszej odwróconej amoeny  Keppela, odmiany 'Fogbound' i  blisko iryska Johnsona 'Brussels',  ale mła się bała  że  przy czystych  odcieniach  tych irysowych kwiatów  'Opposing Forces' wyda się zbyt szmatława. Myślę  że lepiej będzie się prezentowała  wśród innych "złamasów" ( to nie moje określenie irysów o nietypowych odcieniach, licentia  poetica by Ciotka  Elka ).  Było  też  przesadzanie  - przyszło mła ratować irysa 'Jealous Guy' który zapadł był na mokrą zgniliznę kłącza ( zgniłe wycięte, chlor był w użyciu, posadzony na najbardziej suchym miejscu - piaseczku w okolicy brzóz ).  To delikatna odmiana, bardziej wilgotna zima ( mniej  śniegu, więcej deszczu ) i bum! - jest problem.

Jeszcze troszkę, już za chwileczkę zaczną kwitnąć insze róże  niż majowe dzikuny.  Pączki róż mchowych w pełnym pogotowiu, uwielbiam ten typ róż. Kwitną co prawda raz ale za to jak kwitną! No i te pąki urodne i pachnące ( tak żywicznie ).  Jeśli chodzi o "prawdziwe kwitnienie" to na razie cieszę się  głównie mocno rozwiniętymi kwiatami mojej podwórkowej rugosy ( gęstokolczaste róże w tym roku kwitły bardzo króciutko,  nawet nie zdążyłam im zrobić  fotek w ogólnym zalataniu ). Trochę trwało zanim się u mnie zaaklimatyzowała ale jak już się zaogrodziła to tak na całego. Widzę że  mocno się rozrasta, kto wie czy za jakiś czas nie zmieni się w prawdziwego kolczastego potwora! To będzie bardzo  urodny potwór, taki z czerwonymi owockami i  piękną barwą jesiennych liści.  Hym... właściwie to czuję pewien rugosowy  niedosyt, może bym coś jeszcze z tej grupy róż dosadziła. W końcu  akurat róże rugosy jak najbardziej  paszą do sucho - żwirowych klimatów.





2 komentarze:

  1. Ależ musi w Twoim ogrodzie pachnieć- irysy, goździki (mam i cudnie pachną), róże...Ja rozsypuję wokół niektórych roślin grubą korę. Jakiś czas jest i chwaty nie przechodzą przez nią. Problem tym, że trzeba ją uzupełniać.
    Piękne te irysy. mam sporo drobnokwiatowych- granatowe, błękitne, białe, z tych wysokich. Pierwszy raz czytam o różach mchowych. Ciekawa jestem, co to za stwory:) Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O różach mchowych pisałam kiedyś tam - http://tabazella.blogspot.com/2014/06/roz-mchowych-czar.html. Jest też troszki o nich we wpisach dotyczących róż historycznych. O wysokich irysach o naprawdę drobnych kfiotkach to się dopiero zabiorę do pisania, chyba się przyda bo w ogrodach naturalistycznych one wyglądają zdecydowanie lepiej niż falbaniaści kuzyni. Co do kory - kora zakwasza glebę, żeby nią osłaniać glebę przy irysach musiałaby być odkwaszana ( taka jest niestety droższa ). Wyściółkę z kory to lubią u mnie różaneczniki, też im co jakiś czas uzupełniam. W ogrodzie nadal głównie czuć robinię akacjową, no i w pobliżu Suchej - Żwirowej to goździki. Czekam na zmasowany atak na nos woni kwiatów wiciokrzewów, w zeszłym roku trochę ich dosadziłam. :-)

      Usuń