Coda wakacyjna, sierpień kończy się ponad trzydziestostopniowymi upałami. A mła musiała się ruszać! Jak przybywała do domu to padała zaraz po nakarmieniu towarzystwa, które zresztą było średnio żarte bo kto ma ochotę podżerać przy takiej temperaturze. W ogrodzie nic oczywiście zrobić nie można bo to nie aura na roboty ogrodowe, w domu nic robić się nie chce i po prostu zalegam i się pocę. Co prawda rozpoczęła ja pisanie czwartego odcinka cyklu egipskiego ale styki mi nie stykają i się szybko robi awaria po której musi się znów regenerować. Doszło już do tego że mła zastanawiała się czy nie podładować się lekstrycznie za pomocą ładowarki do Małgosinej komórki, bo są chwile kiedy ona właściwie trenuje odpłynięcie, znaczy jedynie czuje a myśl gdzieś ucieka ( hym... lata ludzie trenują jogę medytacyjną żeby dojść do takiego stanu, a mła wystarczą trzy dni z odpowiednią temperaturą i konieczność łażenia po mieście i już osiąga ów błogi stan ). Odpłynięcie niby mła służy bo ona się niby duchowo odświeża ale jej fizyczność to jest do doopy. Mła w związku z tym że postanowiła nie wyłazić z domu i zregenerować się w boskiej temperaturze dwudziestu pięciu stopni Celsjusza zrobiła sobie przegląd prasy bo nie wie na jakim świecie żyje, tzn. wie ale jakby cóś niedokładnie.
Pierwsze to afera sralnicza - sorry, mam gdzieś czy gównociąg jest opozycyjnie totalny czy politycznie właściwy, jako obywatela interesuje mnie tylko dlaczego cóś co zostało wykonane ledwie siedem lat temu dupnęło tak że naprawić awarię jest trudno i gówienko w Wisłę się leje i płynie do Bałtyku. Muszę skonsultować się z Tatusiem coby mła wytłumaczył jako fachowiec, co mogło do takiego stanu rzeczy doprowadzić ale już niemal słyszę tę odpowiedź - głupota, kochane dziecko, głupota. Jak znam życie to pewnie działali kumpletentni krewni albo znajomi królika zatrudnieni w konkretnym wydziale urzędu miejskiego, inżyniery niedouczone po stronie wykonawców, tzw. styk interesów mógł mieć miejsce i jeszcze cała masa pijawek które tylko czekały coby się podłączyć. Znaczy wszystko to co jest u nas niezmienne bez względu na to jaka to partia jest u steru ( taa... załoganci obrabiają pasażerów aż miło a przyłapani z lubością zwalają winę na kolejną zmianę załogi, normalnie statek mniłości ). A gówno płynie po polskiej krainie.
Łobecnie rzundzące się rzuciły jak te muchy na rzecz wiadomą w nadziei że przykryje ta gówienna sprawa wszystkie ich gówniane sprawki. O ile z marszałkolotami może się udać o tyle z brzydkościami wykrytymi w MS to już nie bardzo. Brzydkości bowiem wypłynęły w świat i one wrócą do nas z zagramanicy, gdzie afery gównociągowe również się zdarzają i nic ale afery związane z trzecią władzą kończą się upadkiem drugiej a czasem i pierwszej władzy. To nie zadziała na korzyść obecnej władzuni ( choć nie bezpośrednio bo suweren nasz mało kumaty i dopóki mu się do doopska wody nie naleje to on nie kojarzy po co komu ten dziwny przyrząd przypominający termofor z wężykiem ) a na nas obywatelach też się odbije i to zdaje się już prędzej niż później. Jedno co dobre nam się zdarzyło w tym tygodniu to fakt że hamerykański prezydent postanowił osobiście dopilnować huraganu u siebie ( ciekawe czy spuści mu atomówkę w oko? ). Przyznam że odetchnęłam z ulgą, mamy tak niewiele tych wysp ( co prawda łobecnie rzundzący pracują w pocie czółek nad uwyspowieniem pewnej mierzei ) a Orange jest łasy na wyspy ( nasze rzundzące by mu jeszcze dopłaciły jakby którą zechciał ). No ale Orange był cóś zmęczony po ostatnim show w Europie ( fakt, wolniej mówił głupotki, facet ma w końcu swoje lata a w życiu różnie się prowadził ) postanowił zostać w domu, tym bardziej że pretekst jakby wiarygodny. Na paciorki i perkal znaczy trza poczekać.
Jak już prawie skończyłam przegląd polityczny to wpadło w kaprawe ślepia że najsłynniejszy wikary w Polszcze, znaczy syn byłej premier, ma podobno kryzys wiary. Tak przynajmniej piszą znawcy tematu czyli Isakowicz - Zalewski. Mła współczuwa facetowi bo jego prywatne sprawy zrobiły się publiczne dzięki działalności politycznej jednego z rodziców. Odkąd sutanna zrobiła się niezbędnym wyposażeniem kampanii politycznych, ubranych w nią ludzi dosięgła przypisana politykom publiczna ciekawość. Jakby te sutanny własnych problemów organizacyjnych, jak też i takich zwykłych, ludzkich nie miały. A to dopiero początek bo upolitycznienie każdemu politycznemu bokiem wyłazi, prędzej czy później. Taka to już natura zjawiska. Potem mła doczytała że jednym z tematów tygodnia było ograniczenie kategorii wiekowej przez jakąś restauracje w Poznaniu. Mój boszsz... prawo nie reguluje wszystkiego ale często tam gdzie brak jest tzw. odpowiedniego zachowania bo nie ma wychowania ludzie sięgają po tzw. kontrowersyjne środki i ograniczają świadczenie usług ( na co zresztą im zezwala obecnie istniejące prawo ). I to by było na tle w temacie. Na sam koniec poczytałam o tym jak "matka demokracji" po raz kolejny dała ciała i muszę się przyznać że poczułam schadenfreude ( też niestety po raz kolejny ). Ma to głównie związek z tym że jutro pierwszy września i mła się przypomniało jak trza było nam Polakom zapłacić Brytyjczykom za wyposażenie sił zbrojnych w II WŚ kiedy oni tak naprawdę nie wywiązali się z paktu obronnego w ramach którego różne rzeczy nam naobiecywali ( ani perkalu, ani paciorków, tylko rachunek przyszedł ). Taka historycznie uzasadniona zajadłość się we mła obudziła po dwugodzinnym wertowaniu politycznych newsów mijającego tygodnia.
Ponieważ mła musi się uspokoić po lekturze a wyleźć na zewnątrz nadal nie zamierza, to obejrzy sobie film i poczyta potem książkę. Nerwy se ukoi. Kotuchny mła olewają, wybrały prażenie się w słoneczku ( czarnule będą rude ). Dzisiejszy wpis ozdabiają prace Geralda Coopera, brytyjskiego malarza ( był zakręcony na punkcie roślinnych "martwych natur" ) żyjącego w latach 1899 - 1971. Mła uwielbia jego słonecznikowe obrazy.
Cudne zaiste! Ochłodzenie nadciąga, zatem ostatnim oment na totalne lenistwo, że też zachcialo Ci się politycznych nowostek, a tfu na psa urok.
OdpowiedzUsuńTe upały już człowieka kończą, dziękować, że od poniedziałku dotrze do nas trochę chłodku. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńU mnie juz przyjemniej, lekka burza i deszcz pada, temperatura spada.
OdpowiedzUsuńSorry że Wam obojgu odpowiadam naraz ale po wczorajszym upale dogorywam a dzisiejsza zmiana pogody sprawiła że kombinuje żeby helikoptera nie mieć i w związku z tym ograniczam się znów z wszelaka aktywnością. Chłodek u mła znaczy jest, ale organizm mła musi się do tej zmiany przyzwyczaić. Politycznie uświadomię się znów dopiero pod koniec tygodnia żeby się n ie zatruć. ;-)
OdpowiedzUsuńA jak upały się kończą to tak przykro, tak smutno że wraca znowu zimno, jesienna aura i będzie trzeba zakładać grube swetry. Ja osobiście zdecydowanie wolę jak jest gorąco! A odpoczynek od upałów można znaleźć w pięknym ogrodzie, oby tylko pamiętać o podlewaniu roślin. Upały ładnie znoszą te rośliny https://florexpol.eu/byliny-kwiaty-wieloletnie/1857-rudbekia-blyskotliwa.html, trawy ozdobne które mam również mimo gorąca nie zmieniają swoich kolorów :)
OdpowiedzUsuń