Strony

środa, 18 września 2019

Małe Mòrze i okolica - kaszëbsczé klimaty


Jest takie miejsce w Polsce nad Bałtykiem gdzie  morze nosi inną nazwę  niż ta którą możemy wyczytać  na Google Map w polskojęzycznej  wersji.  Od  Borów Tucholskich aż po  Mierzeję  Helską  mieszkają Kaszëbe zwani z polska  Kaszubami.  W ich krainie to  Mòrze Bałtyccie vel Bôłt uderza  falami o  wybrzeże. Jak to mówi stare kaszubskie przysłowie "Chto kaszëbskô mòwa znaje, ten może jachac we wszetcze kraje" ( wg. Tatusia znaczy wg. tego co twierdzi Tatk głównie dlatego że  w kaszubskim są takie słowa bene i rut ).  No może w prawie wszystkie bo w głębi kraju nazywanego  Polską ten język jakby nie było słowiański, budzi zdziwienie.  Spór o to  czy to dialekt czy język trwa, mła sobie  pomyśliwa  że  to chyba jednak  język bo za dużo w nim odrębności -  wspólny przodek języka kaszubskiego i polskiego zaniknął dawno, dawno temu ( w kaszubskim zachowało się  wiele  starosłowiańskich wyrazów  po których w dzisiejszej  polszczyźnie śladu niemal  nie ma ) , historia kształtowała oba te języki w inny sposób i dziś zanikająca kaszubska  mowa wydaje się ludziom z innych  regionów kraju tak egzotyczna  jak narzecza  plemion zamieszkujących   dorzecze Amazonii. Ostatnimi czasy podjęto mnóstwo działań coby nam kaszubski  nie zaniknął kumpletnie ale nie wiem czy możliwe jest uratowanie języka tak niewielkiej  liczebnie  grupy etnicznej. "Be nie zabëc mòwe starków" uczy się podstaw kaszubskiego w szkole ale w domach coraz  rzadziej  mówi się po kaszubsku a to oznacza jedno - język staje  się martwy. Na północnych  terenach Kaszub język nadal w użyciu, choć już nie tak powszechnie  jak to mła  pamięta z czasów dawniejszych.  W  tych północnych rejonach wytworzył się dialekt języka  kaszubskiego, mieszkańcy Pucka i Helu zdaniem Kaszubów z Kartuz  i Kościerzyny "byloczą" czyli kaleczą porządny kaszubski.  Oczywiście  Bëloce mają inne zdanie na ten  temat, to w ich odmianie kaszubszczyzny  zachowało się najwięcej dawnych starosłowiańskich wyrażeń. He, he, he, wiadomo to më jesmë Kaszëbë, a nie ci tam z południa.





Mła ma wielki sentyment  do języka kaszubskiego choć nie jest  Kaszubką, mła wzrastała w kaszubskim  miasteczku, które w czasach  jej dzieciństwa  bardziej  przypominało wieś  niż cóś  miastowego. Mła od  kiedy pamięta otoczona była tym językiem jak wyściółką gniazda, nawet do łba jej  nie przyszło że nie jest to jej  język ojczysty ( no  bo  po prawdzie to był jej  język małoojczyźniany ). Kiedy dziś  mła podróżuje  znaczy po  kaszubsku jest wyjechana do domu Tatusia  i Magdzioła to przenosi się w czasie. Zamienia się troszki  ( na szczęście tylko  troszki )  w tę wersję siebie która dopiero co  osiągnęła szczyty ucywilizowania czyli przestała korzystać z  nocnika  ( "Topek wég!" ) i pełna nadziei oczekiwała kiedy przestanie być z niej taki mãlinczi dzieck i zamiast grube  bukse  będzie mogła  nosić białcze bùte na hawsãce, cycénhalter, niebieszci  pùluweter,  no i perugé rzecz jasna. Ha, mła zamierzała  nawet nosić bryle i palić cigarety, tak  jak  jej Mama. W oczekiwaniu na dorosłość mła przechodziła  tzw.  okres  kubistyczny  i używała środków zastępczych - klocki z literkami robiły za obcasy, a klocki do układania obrazków robiły za  biust.  Mła mogłaby być w tamtym czasie obiektem  badań dla zafascynowanych  kubizmem, tyle w niej było sześciennych części  niezbędnych do  bycia damą.  Za  papieros robiła nadgryziona słomka  do napojów a za bryle  stara  oprawka  do okularów plażowych ( drzewiej na plaży wypadało pokazać  się w okularach "słonecznych", no i odsłonić od czasu do czasu maquillage ). Ech... słodki czas dzieciństwa. W onym czasie mła  uciekała z domu na  takie łąki jak te  z fotek ilustrujących dzisiejszy wpis i obserwowała jak zmieniają się ich  kolory  wraz z wędrówką chmur po niebie.  W trzech językach wówczas myślała  o tych przedziwnych  jej zdaniem zmianach, zupełnie  szczerzepolsko niepatriotycznie te   myśli były  formowane w języku kaszubskim, niemieckim, polskim. Ponoć wpływ  języka na sposób  percepcji świata jest większy  niż to się nam  wydawało, ciekawe co mła się wówczas w główce poprzestawiało?





Kaszubski dla  mła to przede wszystkim język mówiony, nie bije  jej  szybciej serce   kiedy widzi dwujęzyczne tablice w okolicach Trójmiasta. Może to dlatego że wszyscy którzy za czasów  młodości mła  pisali  po kaszubsku posługiwali się szwabachą. Szczerze pisząc  mła nie bardzo  wie dlaczego, przeca przed II Wojną  Światową to nie były  Preußen czyli  Niemcy, Kaszuby w swej dużej części należały do  Polski a ci piszący szwabachą  uczyli  się w polskich szkołach. Dziś mła nie wzruszają tablice zapisane  łacińskim krojem  liter, dopiero  zasłyszane słowa mile  ją nastrajają. Miękka,  bełkotliwa mowa jej dobrze robi  na uszy a zaraz potem na serducho. Język zapisywany  ma mnóstwo znaków  diakrytycznych, język  mówiony pieści melodią  akcentu, żadnego wysiłku  mła  nie czuje obcując z mówioną wersją.  Widzieć wyraz mòrze a słyszeć cóś jak  młerze to jednak  duża różnica. Mła sama  nie potrafi po kaszubsku  gadãc  flôt ale cóś tam zawsze z siebie wyduka a słuchać lubi, w końcu to język  jej dzieciństwa ( "Trina pulésa!" - a ja dzielnie schowana za krzakiem porzeczki udaję że nie słyszę i  że to nie mnie każą  przyjść ). A pisze mi się z błędami i ciężko  to  idzie, za czasów szkolnych  mła języka  kaszubskiego nie uczono w szkole. To "zepsuta polszczyzna" była.  Tak jak  nie wspominano że zanim doszło do "Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polśczi" to Kaszubi zastanawiali się nad niepodległością własnego regionu. Nie na bazie  i nie po linii to było, w szkolnej wersji  historii uczonej w czasie  młodości  mła to działacze kaszubscy od samej  kołyski pałali  miłością  do cycka macierzystej Polski. Pewnie w dzisiejszej szkolnej wersji nadal pałają, he, he, he.  Taa... ustrój się zmienił, wolność  Panie tego, a  opowieści tej samej treści  w szkołach się zapodaje.  Na Śląsku zdążyła się  już nawet wytworzyć alergia na radosną  twórczość autorów "historycznych czytanek", kto wie  czy nie wytworzy się i na Kaszubach?





Bo na Śląsku i  Kaszubach historia toczyła inaczej swoje  koło niż na  Kielecczyźnie,  Małopolsce czy Mazowszu i stworzyła inną pamięć  historyczną o czym mam wrażenie bardzo chce się zapomnieć a już w  MEN to najlepiej na totalną amnezję mają ochotę zapaść. Zamknę oczy  i nie będzie problemu, takie dziecinne gierki się uprawia.  A potem zadziwko bo okazuje się że nie wszyscy  identyfikują się z cinżko wypracowanym szablonem bogoojczyźnianym i szczerzepolskim. No bo jak tu pogodzić "dziadka z Wermachtu" z mitologią  Powstania Warszawskiego? Sama pamiętam takich co to "za Niemca" w  Kriegsmarine pływali i nawet nie myśleli coby do lasu  uciekać  bo w lesie tyż nikogo nie było. Na Kaszubach nie było okupacji takiej  jak  w GG, za to zbrodnie jakich  tutaj dokonywano od pierwszych dni II Wojny  Światowej ( tzw.  krwawa  jesień, czas od października 1939  do stycznia 1940 ) były nieporównywalne rozmiarem ze zbrodniami dokonywanymi w innych częściach  Polski ( na Pomorzu zabito w tym czasie 30 000 osób, w Wielkopolsce 10 000, na  Śląsku 1500 a na północnym Mazowszu 1000 ).  W Polsce dopiero niedawno zaczęło  być głośno o Piaśnicy ale nazwa Szpęgawsk mało komu co mówi. Centralistyczna  narracja obecna w podręcznikach  historii zakłamuje obraz, GG to wycinek Polski a nie jej całość. Na terenach polskich zaanektowanych przez Niemcy było po prostu inaczej a twierdzenie że to co się działo  w GG jest reprezentatywne  dla całego kraju  jest łgarstwem, niczym innym. Gryf Pomorski, organizacja konspiracyjna na Pomorzu liczyła około 18 000  członków,  nigdy nie weszła w struktury Polskiego Państwa Podziemnego, choć deklarowano podporządkowanie się Rządowi Londyńskiemu. To było i tak dużo ludzi zważywszy na to że działali w morzu niemczyzny ( tereny pozaborowe ) i że znali skalę przemocy jakiej  mogą dopuścić się hitlerowskie  Niemcy. Po wojnie Kaszubi byli traktowani jak Niemcy - gwałty dokonywane przez sołdatów, szabrownictwo, morderstwa. Część Kaszubów zwanych Słowińcami po prostu przestała istnieć, ostatni opuścili dawne siedziby w latach 70 XX wieku i wyemigrowali do Niemiec. Kaszubi się trzymają, nie podzielili losu Mazurów ale polityka historyczna uprawiana w Warszawie jest po prostu głupia i  nie sprzyja wzmocnieniu więzi  narodowych. Język kaszubski  może i  zanikać ale poczucie  odrębności nie maleje.




Mła tak sobie  myślała o tych  wszystkich zawiłościach stosunków  kaszubsko  - polskocentralnych spacerując odprężająco  po ścieżkach biegnących kole  Zatoki Puckiej, zwanej  Pucyfikiem a przez  miejscowych Małym  Mòrzem ( w odróżnieniu  od  Wieldziego Mòrza czyli otwartego  Bałtyku ). Wgapiawszy się jakie ptoci latają ( sporo tego, niektóre  gatunki zamiast odlatywać najwyraźniej  decydują się na zimowanie ), jakie krzewy  bogate  w owocki porastają ( brombole czy jeżyny zachęcająco czernią  się  lub siwieją na krzakach ). Pogoda co prawda była różna, czyli jak to mawia  Magdzioł indyjska - czasem słońce, czasem deszcz. Jednak mła jest zaprawiona w bojach i czy jest snaźi czy scziża pògoda to jej jest wsio ribka - ona po prostu lubi się odstresować spacerując. A miała się po czym  odstresowywać bo martwiła się o zdrowie swojego własnego krnąbrnego  Tatusia




Duża woda zawsze działała na mła uspokajająco, a wody zatoki które rzadko są wzburzone mają dla niej super relaksujące działanie. Mła się wgapia w odbicie  nieba w  wodzie i od razu jest jej jakby lepiej.  Przypomina sobie  że tu gdzie   pomiędzy Helem a Pùckiem w  wodach zatoki skryte jest  miasto Wineta ( hym... wcale  nie u  ujścia  Odry na wyspie Wolin gdzie to umieszczają ten legendarny gród dzisiejsi  historycy, co  zresztą wiąże  się z tym  że termin Cassubia był bardziej  terytorialnie pojemny niż to się "słabo uhistorycznionym"  wydaje). A może to nie  Wineta, może to inne zatopione miasto o którym przetrwała pamięć wśród mieszkających na w okolicy  świeżej zatoki ( Półwysep  Helski czyli Hélskô Sztremlëzna to niedawna sprawa, wytworzył się jakieś 5700 - 5500 lat temu a około 1000 lat wstecz ukształtował się jego właściwy charakter - jednak morze na tyle często przerywało jego ciągłość że być może dlatego  utrwalił się tak  dobrze obraz wysp ). Tak po prawdzie to chyba najbliżej realu jest opowieść o znajdującym się pod  wodą Starym Helu. Tuż przed II Wojną Światową podczas prac mających podwyższyć obronność Helu jak donosiła "Gazeta Gdyńska" - " w odległości kilkuset metrów od portu rybackiego, natrafiono na ruiny – fundamenta i szczątki świątyni helskiej". Wezwano nawet archeologów z Torunia ale skończyło się na niczym bo trza się było szybko zbroić i badania zarzucono. Potem była wojna a po niej  było "zwiększone znaczenie  dla obronności kraju" i zero możliwości  pojawienia się naukowców  chcących  grzebać w ziemi czy  morzu. A ze  Starym  Helem  to było tak  że  pierwsze wzmianki o osadzie sięgają IX wieku.  Rozkwit  Starego Helu wiąże się  z postacią księcia pomorskiego Świętopełka II. Na początku XIV wieku gród podporządkowali sobie Krzyżacy. Póki w na wodach wokół Starego  Helu były  ławice śledzi  to miasto kwitło.  To nie była już jakaś tam osada to było miasto które rywalizowało z Gdańskiem.  W XIV wieku było bazą wypadową  floty  krzyżackiej która usiłowała rozgromić piratów i kaprów na  Bałtyku ( he, he, he, a mieszkańcy Helu całkiem dobrze się z piratami i kaprami dogadywali ).  W  XV wieku  miało ratusz z mechanicznym zegarem (  nawet ówczesny  Gdańsk  takowego nie miał ), warsztaty szkutnicze, tawerny, łaźnie i aż 9 winiarni. Niestety miało też wiklerz czyli zbiór restrykcyjnych praw - mieszkańcy Starego Helu nie mogli  trzymać w obejściu zwierząt hodowlanych, korzystać z usług pań sprzedajnych pod  karą grzywny,  mieszkanki nie mogły  do woli pofolgować językom pod  groźną kary spaceru wokół  rynku z kamieniem przywiązanym  do szyi, że o takiej niedogodności  jak zakaz wyrzucania  rybich łbów bezpośrednio na ulicę ledwie napomknę. Ponoć  na początku XVIII wieku, w dniu Zielonych  Świątek  rozpętał się sztorm i pochłonął śledziową potęgę wraz z mechanicznym zegarem i  zakazami  z wiklerza.





Prawda o zatopionym Starym  Helu jest mniej  burzliwa, sztormu pochłaniającego  nie było. Miasto upadło  bo śledzie się wyniosły.  Ot, cała  tajemnica.  Nawet masowe przejście na luteranizm i powierzenie figury Matki  Boskiej falom zatoki  nie pomogło.  Śledzie  nie wróciły! Już  od końca  XV wieku ławice zaczęły się przemieszczać w insze rejony  Bałtyku.  W XVI wieku  Gdańsk rósł w siłę a Stary Hel  biedniał. Gdańszczanie zaczęli  kupować  usługi rybaków ze  Starego  Helu i narzucać  wyśrubowane limity dostaw.  Jakby mało  było nieszczęść  w roku 1572 podupadający Stary  Hel strawił wielki pożar. Coraz więcej  mieszkańców  Starego  Helu przenosiło się do Helu nowego, gdzie prawo nie było aż tak restrykcyjne a możliwość  jako takiego życia wydawała się lepsza  niż to co  oferowało stare  miasto. A Stary  Hel zamieniał się w ruinę pochłanianą przez morze ( szacuje  się że zabrało około 200 - 250 metrów  terenu i to nie były metry kwadratowe ). W początku XVIII stulecia miasto Stary  Hel to właściwie były ruiny wystające z Bałtyku, żadnego wielkiego sztormu  nie było trzeba żeby morze z czasem pochłonęło te pozostałości po mieście.




Nad  Bałtykiem  zresztą to zwyczajna sprawa.  Po drugiej stronie zatoki, w Pucku, jest miejsce zwane Zatopionym Portem. Leży niedaleko miejsca  po nieistniejącym zamku  krzyżackim.  Z zamku zostały resztki resztek czyli   wały ziemne a z portu zamulona dziura w wodach zatoki w której przed deszczem  lubią masowo  pokazywać się  meduzy. Małe  Mòrze potrafi być  równie pochłaniające  jak to Wieldzie.  Lepiej o tym pamiętać w czasie  gdy  klimat na ziemi robi się cieplejszy. "Ò nasze mòrze, të jes nóm chëczą" może zrobić się prawdziwe  do bólu, kto wie czy stocznia w Radomiu to  nie smętna  przyszłość?



2 komentarze:

  1. Same piękne ujęcia, a kaszubska kultura interesuje mnie od dawna, kiedyś nawet coś tam umiałem powiedzieć po kaszubsku ;) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z mową tak sobie, tzn. jakoś sobie pogadam ale rozumiem za to nieźle. Trochę to mnie dziwi po ponoć język nieużywany zanika w naszej pamięci. Chyba jednak nie do końca. :-)

      Usuń