Strony
▼
piątek, 4 października 2019
Październiczności
No i zapaździerniczyło! W tym roku klonik japoński 'Aconitifolium' cóś wcześniej zaczął przebarwianie liści na prawdziwie ognistą czerwień. Cóż, po dziwnym lecie zdziwna jesień i nie ma właściwie czemu się dziwić.W domu jesień jak zawsze herbatkowa a w tym roku mła jest szczególnie mile do herbatki usposobiona bo ma nowy jesienny serwis herbatkowy, którego zakup bezczelnie wyżebrała u "swojego faktora". Garnuszki są właśnie takie jakie powinny być jesienne garnuszki herbatkowe. Olbrzymi garnek herbaciany będzie teraz robił za wazonik a herbatkę będziem pili " aligancko". Tak w leśno - polnych klimatach, jak mła lubi.
Mła w ubiegłym, jeszcze w wrześniowym tygodniu pilnowała "siostrzeńców". Młodociane u Dżizaasa, Wasyl i Tytus po domowemu zwani Wasią i Tytim, są kotami po przejściach. Na podwórko kamienicy w której mieszkają Dżizaas i Jądrzej jakiś ponad miesiąc temu przyniosła je dzika kotka. Dwa spośród trzech maluchów były w dobrym stanie ale najmniejszy samczyk jak to określiła Dżizaas "obesrany po uszy i ledwie żywy". Została podjęta szybka akcja ratownicza, małe rozparcelowano ( dwa zostały przy Dżizaasie, jeden trafił do sąsiadki z kamienicy z drugiej strony ulicy ), kotka na leczenia a potem na sterylizację do lecznicy, Tytus ostre leczenie w domu i jakoś wszyscy z tego wyszli żywi, choć Dżizaas miała napady migren ze stresu. Pierwotnie Wasię usiłowano wcisnąć do mła ale ona wiedziała że tak młody, dziki kotek może paść ofiarą paskudyzmu dziewczynek - za duży na maluszka wzbudzającego resztki instynktu macierzyńskiego, za mały żeby poradzić sobie z wypasionymi i silnymi dziewczątkami ( Mrutek miał problem a co dopiero takie kociątko ).
Poza tym lepiej kiedy zwierzę, szczególnie młodziutkie ma w domu towarzysza ze swojego gatunku. Z doświadczenia mła wynika że stadko chowa się lepiej niż jedynaki a w tym wypadku to kotki z tego samego miotu, znaczy braciszki. No i Dżizaas została madką wielokotną na pełnym etacie. O dziwo Jądrzej pozazdrościł i też chciał zostać madkiem bo "alergia na kocią sierść to mu dawno temu przeszła a w ogóle to była alergia na roztocza". Taa... Małe wyleczone, wyedukowane ( kuweta ogarnięta i dobrze wiedzą gdzie trzymane jest żarełko ) i dopieszczone - znaczy jest tak jak powinno być. Chłopaki mocno różnią się między sobą - Waśka czyli Wasyl Bestia ze Wschodu jest dużym kotem o potężnych łapach, cętkach zamiast pręg i lekko skośnych oczach ( kocia fotka nr 1 i 4 to jego portreciki ), Tytus ( kocia fotka nr 2 i 5 ) to miniaturek o oczach jak groszki, wyłudzający co się da metodą kota z bajki o Shreku.
Ciocia Tabs oczywiście bardzo kokocha maleństwa, mimo tego że wie jak Dżizaas z Jądrzejem je rozpuszczą i pofolgują najgorszym kocim cechom charakteru ( no, ale Cio Tabs nie powinna się wypowiadać na temat prawilnego wychowania kotów bo Cio ma koty głównie po to żeby je rozpuszczać ). Rosną małe manipulatory i zarządcy "państwa", już teraz są przedsmaczki, he, he, he.
No a moje własne stadko? Moje własne stadko daje mła popalić w ramach integracji Nowego. Śpią już stadnie, znaczy wszystkie koty w domu, ale panienki przeniosły się do kuchni żeby Mrutek sobie nie myślał! Zimno w nocy, tyłek trzeba wygrzać jednak obrazę dalej się zaznacza. Przywództwo Salonu Odrzuconych mieszczącego się w kuchni objęła Sztaflik, to ona jest najbardziej nieprzejednana jeśli chodzi o dopuszczenie Mrutiego do łask. Sztaflik przemawia teraz długo do mła, gada zupełnie jak wścieknięta Tabisia ( młau -łau -łał - łała - łał - młałuł ), która przecież była nastojaszczą suczą i nie tylko gatunek i płeć mam tu na myśli. Treść tych Sztaflikowych przemów nie nadaje się do tłumaczenia, jedna wielka nieprzyzwoitość się na mła wylewa z tego kociego gardziołka. Sztaflik nadal prycha na Nowego, pokazuje zęba ( choć już nie tak często ), daje sygnał do ataku radzieckiego całego stada ale i w jej zachowaniu zachodzą pozytywne zmiany. Zaaferowana rozdawanym żarciuchem przestaje zwracać uwagę na Mrutka, no i nie leje go już tak mocno. Okularia i Szpagetka spuszczone z oka przez Sztaflisię coraz częściej podchodzą do Mrutka nie po to żeby go zdzielić tylko żeby go dokładnie obwąchać, Szpagetka zdecydowała się nawet jeść przy Mrutku. Mrutek ze swej strony też się pokazał od rogów. Nie jest kotem agresywnym, jego zaczepki wynikają z chęci zabawy. Jest za to uciekinierem. To prawdziwy wałęsa, niby nie chce ( tak przynajmniej usiłuje wyglądać jak zamierzam otworzyć okno ) ale czuje że musi! Byle za okno na zewnętrzny parapet a potem hulaj dusza, piekła nie ma! Madka w szlafroku i laciach po podwórku lata jak wariatka a on ani myśli do domu bo siostrunie chodu, liście spadają a ptoszki fruwają. Co mu tam madka o zagrożeniach będzie truła jak on tu zaraz wszystko sobie sam zobaczy. No tak, plan był taki żeby Mrutka stopniowo z dworem oswajać i ten plan jest zasadniczo realizowany - Mrutek na gigancie sam się oswaja a ja latam usiłując wykonać dawkowanie swobody za oswajanym, który nie reaguje na moje przywoływania. Kończy się to moje latanie jednako - zasadzam się za brzózką albo drzwiami do kamienicy, spadam na Mrutka jak "jaszczomb" i Mrutek wędruje w moich ramionach w domowe pielesze gdzie wypuszczony czym prędzej zajmuje strategiczną pozycję na parapecie, obok Szpagetki schowanej dla bezpieczeństwa ( Mrutek jest jeszcze w końcu półobcy ) w papierowej zakupowej torbie z Leroja. I tak sobie razem bezekscesowo egzystują na tym parapecie - torba i Mrutek.
Na fotkach poniżej gwiazdunie - Sztaflik i Okularia udają ze to nie one tylko jakieś roślinki, w tym czasie Mrutek podziwiał samochód Pana Krzysia a Szpagetka usiłowała wrobić Małgosi że ona nic ale to absolutnie nic nie jadła, od przybycia Mrutka to o pustym żołądku chodziła i proszę jak się słania na Małgosine stopy.
A poza życie stadnym to byłyśmy z Mamim na wysortach i odreagowywałyśmy stresy ( Gosine zdrowie, Magdziołowe kłopoty, Tatuś w roli rekonwalescenta i Cio Mary z nowo zdobytym "chorzeniem grypopodobnym" ) radosnym grzebaniem w śmieciach. Czegóż to te Niemce, Holendry i Brytyjczyki nie wyrzucajo z chałup?! Mła aż kwiczała ze szczęścia gdy dopadła ceramiczne źwierzątka. Sama sobie prezent zrobiła na Dzień Zwierząt ( człowiek też zwierz ) bo tak głupio żeby koty kuszały karmę Acana za piniądz ciężki a mła tak bez niczego, żadnej przyjemności za marne rupie kupionej. No nie wypadało. Mła nabyła paskudki które pasują do jej starych paskudek i od razu jej lepiej. Hym... grzebanie w śmieciach ma silne działanie terapeutyczne, może mła nie ma tyle energii co po powrocie z lasu czy szkółki roślin ale też ją nosi i czuje że gór co prawda przenosić nie będzie ale parę "sztychów" szpadlem jest w stanie wykonać. Zdobycze mła pokaże przy inszej okazji, teraz mła jest przywoływana do zalegania wspólnego - sukces, Szpagetka i Mrutek zusammen przywołująco ryczą razem z wyra!
Pozytywnie jednym słowem. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńNo pozytywnie i trza się zaprzeć przy tych pozytywnościach bo wiesz jak jest - zawsze cóś i wsiegda gatow. ;-)
UsuńMoże i reszta kociej ferajny sie udobrucha, dobrze,ze chociaż Szpagetka przyjazna.Mnie zawsze szkoda maluchów,że tak od starszyzny dostają reprymendy i fochy,a one wszak naiwnie się garną ,ale i to źle,bo nabierają złych nawyków,ucza sie,ze tak nalezy sie zachowywać i potem znów kłopot z nastepną ewentualną malizną. tak mi kotka własnie wytrenowala kocurka i teraz jest mocno buntowniczy w stosunku do młodszego kumpla.
OdpowiedzUsuńMrutek nadal zakochany w Sztafliku mimo tych fochów które ona strzela. Widzę postęp, koty przebywają razem w domu choć przebywanie w jednym pomieszczeniu nadal jest sprawą problematyczną. Powolutku to wszystko idzie ale widać tak musi być. Gorzej że Mrutek obrażony na mła -"Nie będę jadł, chcę na dwór! I nie będę mruczał - wcale, ty podła ty!".;-)
OdpowiedzUsuńHerbatę rzuciłam na rzecz kawy, którą kiedyś również pijałam, ale e mniejszych ilościach. [Zdanie na dyktando]. A gdybym miała tyle psów, ile Ty kotów? Pewnie, że dałabym radę, ale pozostanę przy jednej. Po wczorajszej wizycie rodzinnego jamnika zastanawiam się, ile czasu można się gonić. Długo.
OdpowiedzUsuńHerbatę to ja pijam w sezonie jesienno - zimowym, gdzieś tak w lutym mła przechodzi bo mła jest kawoszką. Z jednym stworzeniem czasem większy kłopot niż z wieloma, człowiek pracuje a zwierz lubieje towarzystwo ( zdanie absolutnie nie na dyktando ;-) ). Gonienie się, podchody, komórki do wynajęcia - taa... mła ma to od zawsze przed oczyma. Nawet jak zamknie to ma bo się jej wpisało na stałe. Mrutek umordowany dworem sam wrócił do domu i bęcnął. Teraz się troszki ociewuchał ( a może ociewióchał? ) i katuje papier w który były zapakowane naczynka.
OdpowiedzUsuńZastawa prezentuje się zacnie ;) Jak to herbatę pijasz tylko jesiennie i zimowo? Jak to kawosz? Herbata, to cudowny eliksir! Napój bogów! Źródło szczęścia! Mikstura błogości!
OdpowiedzUsuń"Herbaty szklanka mocnej!"
"...I po co, i po co nam żyć
kiedy nie będzie, nie będzie nam wolno już pić
herbatki, herbatki..."
Siostrzeńcy są cudowni! Po prostu cudowni! A stado się dotrze i wyrobi. Póki nie lecą kłęby futra i krew się nie leje jest bardzo dobrze.
Mrut nie zna się na wykwintnej kuchni, bo do tej pory gustował w fast foodach. Zgłodnieje, to doceni. Z zapartym tchem będę śledziła jego postępy w zwiedzaniu Alkatrazu, bo ma chłopak w sobie gen szwendactwa.
Od wczoraj walczę z chorym Marchewą. Sraczka jak stąd do Niewidać. Z choroby, robali, stresu i odrobaczenia. Jest w wieku i wielkości Mruta, ale dzika dzicz. Wczoraj w gabinecie był już tak osłabiony, że udało mu się zrobić kroplówkę. Dzisiaj w zasadzie też miałam naszykowany zestaw, ale chłopak na tyle ożył, że nawet przypuścił na mnie atak. Nie żeby mnie zagryzł, ale syczy jak kobra i młóci pazurami. Uznałam, że skoro ma tyle werwy w sobie, poprzestanę na lekach przemycanych w małych porcjach żarcia. Po moim ostatnim urlopie, kiedy zdobywałam skautowską sprawność kociej pielęgniarki ośmiornicy, teraz przyszedł czas na sprawność pielęgniarki zasranych dzikich tygrysów. Ale nie takie rzeczy my ze szwagrem. Skoro rok temu z okładem udało mi się obłaskawić i ogarnąć zdrowotnie Kapsla, zasuwającego po ścianach również pionowo w górę, a nie tylko metodą rykoszetu, to jutro Marchewa dostanie zastrzyk z antybiotykiem, nawet gdybym miała oczy stracić w tym starciu! Kapsel obecnie sypia przytulony do mnie na poduszce i domaga się głasków, a jego mruczenie przechodzi w radosny śpiew, dlatego myślę, że Marchewa skończy tak samo ;)
"O, jakżeś bliska chwilko,
Usuńjesienne pachną kwiaty
a my pragniemy tylko
już tylko tej herbaty
za oknem deszczyk sypnął -
arrivederci lato
gdy wtem drzwi cicho skrzypną
i witaj nam, herbato"
No i ja właśnie tak jak Starsi Panowie, jesienią czuję że czas herbaty trwa! A kawa to insza bajka, kocham za aromat i pijam straszne ilości.
Siostrzeńcy jak twierdzi Dżizaas zostali rozbisurmanienie przez Cio Tabs. Nieprawda, kalumnia i potwarz - Cio robiła tylko za katalizator, proces rozbisurmaniania już trwał w najlepsze!
Mrut jakby stadnieje, choć to stadnienie cóś nie wyszło na zdrowie Szpagetce ( demonstracyjne wyjścia na noc a teraz będziemy się bujać z lekkim przeziębionkiem ). Mrut dostał sparzone mięcho i je karmę ale srakę rzecz jasna zaliczył ( podobno przesadziłam z ilością podawanego żarła ). Jakoś strasznie się na nim to byłe już posrywanko nie odbiło, on nawet mła wymruczał że ono było ze szczęścia.;-)
Ja to nie chcę nic pisać i w ogóle ale zachowanie Marchewy cóś w stajlu Felicjana ( w stajlu bo jednak Cię nie pogryzł, ś. p. Felicjan uznawał że awantura bez podgryzka się nie liczy i to co najwyżej takie przymiarki do prawdziwej grandy ). Z doświadczenia mła wynika że tygrysy po obłaskawieniu mają napady "mniłości do maumy", też jest ciekawie bo można zarobić śliną w oko podczas udeptywania i mieć problemy ze zrozumieniem co mówi osoba po drugie stronie słuchawki telefonu bo mruczenie zagłusza jak nadajniki na Uralu zagłuszały radyjo z Monachium. He, he, he, wszystko przed Tobą. U mła teraz jest wyglądanie przez okno, za jakieś pół godziny czas na Mrutkowy wybieg ( dłuuugi ). :-)
Ileż tu dobrej energii. Z przyjemnością spijam każde słowo 🌸🌸🌸
OdpowiedzUsuńUff, po dzisiejszym dniu to są już resztki energii ( dobrze że blogi został wcześniej naenergetyzowany ), padłam po ogródkowaniu. A efektów wielkich jakby nie widać. :-/
OdpowiedzUsuń