Idzie jak po grudzie, jak krew z nosa, jakby chciało a nie mogło. Meble powoli stają się nowymi meblami a ja w tzw. międzyczasie ( znaczy w czasie kiedy mebelki schły ) pomalowałam ścianę na coolor bardziej mła paszący, odświeżyłam drzwi akrylem, powalczyłam z sufitem. Taa... a tak się niewinnie zaczęło od pomysłu na przerobienie mebelków z Wyszkowa. Jak mła następną razą najdzie ochota na przeróbki to siędzie na rękach i poczeka aż jej owa ochota przejdzie, najlepiej to bezpowrotnie. No bo mła się wzięła i zakręciła - w kuchni stoją niedorobiona komódka i "takie cóś", w pokoju druga a mła z kotami przeciska się boczkiem, sunąc po folii malarskiej która niczego nie chroni odkąd Sztaflik wymyśliła zabawę "A teraz drzemy pazurami folię, będzie fajnie!". Jakby było mało to mła ma problem z uchwytami szuflad, stare były paskudne a nowe które mła się podobią są niewymiarowe. Te zaś które paszą są równie paskudne jak te stare ( a może nawet paskudniejsze ). Relaks, jednym słowem zjawisko opisując! Mła zaczyna postękiwać bo ona jest mała i w związku z tym ma mały zasięg rączków, ( złośliwie zwanych przez Sławencjusza plastusiami ) znaczy daleko nimi nie sięgnie. A mieszkanko to mła ma w starym budownictwie i drabina w czasie jakichkolwiek remontów czy wielkich sprzątań jest najlepszą przyjaciółką mła. No i teraz mła wszystko boli, nogi od włażenia i złażenie wielokrotnego z drabiny, ręce od prawilnego trzymania wałka z farbą, kark bo mła musiała głowę i ręce nieustannie podnosić, dłonie bo jak mła ścierała farbę na mebelku to z dociskiem. Ech... mebelków się mła zachciało! Mła jest głupia i to mimo tego że jest wiekowa!
Było tak.
A jest tak.
Jaki ładny sztafaż. Zapowiada się bardzo gustownie. Tak to już jest, że zmieniając kolor poduszki trza przemalować pół chałupy. U mnie też mądrości jakby mniej z wiekiem w tych samych kwestiach. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńMła strasznie boli karczycho a właściwie to mięśnie kapturowe. To z tego przemalowywania chałupy. A dziś zamiast się zwijać przy mebelkach jak ta mrówka to mła jak ten lekkomyślny konik polny - do lasu na przyjemnościach czas spędzać! Głupotka ale co tam! :-)
UsuńJs juz prawie miesiac odpoczywam od ciezkich prac remontowych ale rozne czlonki i miesnie nadal bolą.
UsuńTo ja się zarz na wszelki wypadek położę, żeby sobie przed tym miesiącem bolenia choć trochę zalec na boku jeszcze bezbolesnym. ;-)
UsuńTwoich pomyslow z malowaniem na szczescie jeszcze nie miewam, ale kto wie?
OdpowiedzUsuńCiekawy kolor na scianie, a z tymi dekorami to jeszcze fajniej :)
Oszczedzaj sie troche!
Pozdrawiam :)
Coolor mła naszedł bo mebelek jakoś zupełnie nie wyglądał na poprzedniej wersji ściany. Mła trzy dni go wymyślała, bo powolna jest. :-/
UsuńNowy coolorek całkiem ciepły , drabina prezentuje się zgrabnie i malowniczo.Oj umiesz tworzyć zdjęciowe obrazki:)
OdpowiedzUsuńNieee no ,nie bedzie Ci uchwyt pluł w twarz, moze obciągnij jakimś fikusnym materiałem, lub pomaluj i już będzie cudnie. Mebelki jasne ,jaki to kolor i czy też ciągnione liberonem kazeinowym?
Na owych dyńkach ćwiczę silną wolę, co przechodzę obok kwiaciarni , patrzą na mnie z koszyka bardzo, ale to bardzo kusząco,8 zł za dyńkę. Wzdech..
Przyznam że bałam się trochę tegp brązu na ścianie. Ona co prawda tylko jedna i zawsze byłą ciemniejsza ( z powodu tramwajowatego kształtu pokoju ) ale aż tak ciemna to jest pierwszy raz. Zdecydowałam się bo okna wyłażą na południe i pokój zasadniczo jest bardzo jasny. Wieczorem też nie jest źle tym bardziej że w końcu poustawiam lampy, które do tej pory cóś nie miały gdzie stać.
UsuńCo do dynków - mła się strasznie targowała, za osiem zeta by ich nie kupiła. :-)
Też mam jeden pokoj dluzszy i wąski, i od lat jest malowany na ciemno, tzw.ekrany, czyli boki i sufit na jasno,cuś niby kosc sloniowa. To corki pokoj i ona wybierala kolor, aktualnie to ciemna zielen, bardzo ładnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńTo stary sposób na "tramwaje", sprawdza się. :-)
UsuńTy to wiesz jak sobie życie podkręcić ;) Coś te mercedesy w koszta idą.
OdpowiedzUsuńKawa z mlekiem na ścianie bardzo mnie się podoba. Sznyt wiedeński taki.
Ja zawsze podziwiam ludzi, którzy dobrowolnie co raz w mieszkaniu remonty robią, meble ciągają, szpachlują i malują. Ja raczej wyznają zasadę: jak buk dał, tak trzeba mieszkać ;)
Ale mam ten komfort, że mój Mąż taki sam jak ty, więc tentego... ;)
Ja tam wielce skora do remontów nie jestem, mam ich dosyć w kamienicy, ale czasem przychodzi wiekopomna chwila i człowiek czuje że musi. Co do tej kawy z mlekiem to po wiedeńsku to by się nazywała fiakr - więcej kawy w tym niż mleka. ;-)
UsuńPowiem szczerze, że prezentowanie dziur po uchwytach jako meblowej wrzuty to dla mnie zbyt wysoki poziom abstrakcji, psze Tabaazy. Oczekuję więcej.
OdpowiedzUsuńA kolor ściany bardzo przyjemny.
UsuńKochana na mebelki w całości to poczekasz, mła ma na nie mało czasu a insze rzeczy też robić musi i one są nawet potrzebniejsze do przeżycia. Kretyńskie biegania po urzędach, papiry co to je trzeba robić, rozliczenia, od czasu do czasu sąd bo jakże to tak bez sądu a Agniecha jak ten ekonom najszybsze zakończenie mebelkowania postuluje. A ogród? A insze domowe czynności? ;-) A mebelek to wymaga czasu bo u mła to nie jest prosto cyk, cyk, pomalować i już. Trza szuflady wewnątrz odpicować, za uchwytami się porozglądać, ściany i suit dostosować a Agniecha se myśli że to szast, prast i po wszystkiem. Żebyż życie mła to była tylko zabawa farbami to byłoby git ale cóś niestety się popiendroliło tam na górze i mła zły przydział ról życiowych dostała. :-)
UsuńKolorek mnie też się podoba. Na uchwyty i całość mebelków czekam. Jak się narobiło smaka, to teraz trzeba znosić ponaglenia :))
UsuńNo i ja dziś robię ale nie mebelki tylko sufit zaprawkowałam w jednym miejscu i zagruntowałam. w zasadzie to nawet nie da się wcisnąć do kategorii tła dla mebelków ale jak się powiedziało a to trzeba powiedzieć b i c. :-/
UsuńCzy mnie pamięć nie myli, ale gdzieś czytałam, że sufitowi mówimy nie...
UsuńNo ale jak już zrobiłam tę cholerną ścianę to sufit wyglądał przy niej gorzej niż przy dawnej i mła się poczuła do pomalunku.
UsuńCzyli sufit zwycięża...
UsuńTak do końca nie zwycięża ale co najważniejsze to zrobić było cza. Żeby potem rujnacji ściany com się nad nią napracowała ( jechać wałkiem w jednej linii to dla mła było wyzwanie ) nie było. :-)
UsuńCzasem mnie miota, żeby pozmieniać, zmalować, przerobić, ale zamiast siadać na łapkach, biorę książkę i czytam oraz zastanawiam się nad koncepcjami, czy aby dobre. I tak trwam do następnej razy popadnięcia w amok zmian.
OdpowiedzUsuńU mła książki nie działają bo ona się niby skoncentruje na treści a tam pod spodem ma czeskie napady czyli pomysły. A pomysły jak sama wiesz są niebezpieczne. No i mła niby tu czytelniczo zagłębiona w lekturę o tym doktorze z Kaszmiru a podświadomość podsuwa co by to było jakby drukowane indyjskie zasłony bawełniane w oknach powiesić. Niedobrze, znaczy. :-/
UsuńŚciana w nowej szacie zyskała na dostojności i elegancji :-) Będzie też doskonałym tłem dla prezentacji ozdóbstw . Co do krzydwy robionej sobie własnemi ręcami- ja również jestem w tym niezła ! Nerwica natręctw w postaci nieustannego pędu do metamorfoz popchnęła mnie nawet ostatnimi czasy do odmalowania i znacznego przearażowania- łącznie z wymianą mebli , luster, koszy i innych detali łazienki u osobistej Rodzicielki w czasie, kiedy wyjechała na krótką pielgrzymkę. O dziwo, Mamuś po pierwszym szoku już ochłonęła i nawet nieśmiało przebąkuje, że i przedpokój coś jej nie pasuje do nowego image chałupy. Na razie jednak nie mam czasu, bo po przymusowym usunięciu śp. dęba wreszcie wpadłam na pomysł, co zrobić z tak niespodziewanie powstałą przestrzenią ogródkową- otóż w miejsce faweli, w których usiłuję uprawiać warzywa, powstaje wersal, będący kolejnym wcieleniem cegieł, pozostałych po budowie komina :-)
OdpowiedzUsuńHmmm, jakby co, to na pielgrzymkę wyjechała Rodzicielka, a nie łazienka ;-) Resztę literówek i błędów interpunkcyjnych przemilczę.
OdpowiedzUsuńHe,he, he, u mnie łazienka na szczęście nie wyjeżdża nigdzie i co najwyżej mogę tę niewielką przestrzeń bez kafli potraktować farbą bo ona jest małą łazienką i za dużo w niej nie upchnę. Co prawda kombinuję coby cóś na kształt regału z żeliwka dostać ( starą żardinierę albo cóś w tym guście ) ale tak szybko owego dobra nie dostanę choć pilnie szukam po śmieciach i wysortach. ;-) Masz rację to jest nerwica natręctw, to ciągłe myślenie jakby tu upchnąć i więcej miejsca zyskać albo wykorzystać stare meble. Ale co z tego, są gorsze natręctwa - nasza nerwica to jest nerwica półgwizdkowa. ;-)
UsuńByło pięknie, jest piękniej!
OdpowiedzUsuńJest jak na razie męczliwie, znaczy padam z nóg a kręgosłup mła napiendrala,:-/
UsuńTylko powiedz czemu dotychczas nie zajrzałam tutaj! Ja uwielbiam blogi, choć jest to teraz passe!
OdpowiedzUsuńMartwa natura z Liberonem... hmmm! Czemu o tym nie pomyslałam, jak woskowałam stół! ;-)))
A witamy, witamy. Mła nie wie dlaczego się nie zajrzało, może ogrodowy tytuł sugerował "prawdziwy blog ogrodniczy" a pitulindo w wykonaniu mła. Ja nawet nie wiedziałam że blogownictwo jest passé, mła jest starą rura i nie nadanża. :-)
UsuńNooo.... Bo jak mówię bliźnim, ze na blogu można u mnie poczytać o tym, czy tamtym, to pytają dlaczego nie mam fejsa...
UsuńJa też nie jestem pierwszej młodości, chyba nie nadążam ;-)
Fejs jak dla mła to jest dobry jako miejsce skrzykiwań interwencyjno - ściepnych, natomiast jako pitu - pitu i gadu - gadu jest w swojej olbrzymiej większości jeszcze większym ściekiem niż blogosfera. :-/
UsuńA tak zawsze jest, coś małego chce się zrobić i nagle pojawiają się jeszcze inne i inne... :D
OdpowiedzUsuńCzuję się sama przez się nabita w solidną butlę. :-/
Usuń