Strony
▼
sobota, 29 lutego 2020
Po styczniu, po lutym, po zimie...
Mła mimo chęci ogrodowania musi siedzieć w domu. Po pierwsze to aura ogrodowaniu nie sprzyja a po drugie mła czuje że posiada tzw. korzonki w stanie z lekka zapalonym. Troszki ją pobolewa i nie chciałaby żeby troszki zamieniło się w bardziej. W domu zajęcia z kombinowania z wakacjami, bo raz to mła ma problem samolotowy, dwa ona jak ona ale Mamelon to lubi podłapać co modniejszego wirusa. Co prawda Mamelon może go podłapać na zakupach w sklepie osiedlowym ale kto wie czy ten przywieziony nie będzie lepszej jakości, lepiej na zimne dmuchać bo Mami wszelkie infekcje przechodzi z przytupem. No więc siedzimy, śledzimy i uzgadniamy terminy co idzie nam ciężko bo do tanga to w naszym przypadku trza więcej osób. No i się wnerwiamy "bo już witałyśmy się z gąską" a Mamelon to konkretnie z krewetkami . Zawsze to dodupnie jak się człowiekowi plany sypią a plany wypoczynkowe się sypiące to w ogóle kaszana po całości. Mła z tego wszystkiego aż sobie pocieszkę ( zdjątko drugie poniżej ) musiała nabyć za całe 7 peelenów, tak ją gryzła ta kołomyja wakacyjna. Ona już łaziła i zapach gelsomino wdychała, tarroco kilogramami jadła, moscato w stosownych ilościach spijała a tu dupanda. Urlaub będzie miała krótszy i z obostrzeniami co ją łagodnie do świata nie nastraja ( Mamelon jest wnerwiona w znacznie większym stopniu niż mła, czemu nie należy się dziwić ).
Mła się przyzna że nie przepada jakoś specjalnie za wypędzonymi pierwiosnkami "niskopodłogowymi". Pierwiosnek bezłodygowy Primula vulgaris w wersji marketowej, zwanej mało elegancko oczojebną , to nie jest akurat to co kojarzy jej się z wiosennymi radościami ogrodu. Te olbrzymie kwiaty, znacznie większe niż posiadają porządne ogrodowe pierwiosnki, rażą mła swoją sztucznością. Coolorki też najczęściej są agresywne bo pewnie takie są pokupne. Mła postanowiła że po kwitnieniu podzieli swoje bezłodygowce i posadzi je w gruncie. Może z czasem zaczną przypominać zwyczajne a nie pędzone pierwiosnki ( o ile żywota nie zakończą jak to się zdarza marketowym wypędkom ). Może coolorek w gruncie będzie bardziej subtelny? Kto wie?
Ciemiernikowo nic nowego się nie dzieje, zimne noce nie sprzyjają rozwijaniu się kwiatów. Kwitnie to samo co kwitło w zeszłym tygodniu. Pojawiły się co prawda pąki nowych siewek rosnących wśród kępek konwalnika 'Nigrescens' ale potrzeba przynajmniej tygodnia żeby z nich się rozwinęły kwiaty. Cyklamenowo to mła miała chwilę wielkiego zazdraszczania, zajrzała była bowiem wirtualnie do ogródka coolegi Sonaja a tam po prostu cyklameny dokładnie takie jakie jej zdaniem być powinny. Nie jakieś tam pojedyncze kfiotki rozsiane na dużej przestrzeni jak to w Alcatrazie ma miejsce, tylko zwarte kępy, cała masa kwiatów. Zazdraszczanie mła po oblookaniu takiego cudu ogrodniczego mało co a przeszłoby w fazę zaprawionej żółcią zawiści a wiadomo że od tej fazy do chęci uzbrojenia się w szpadelek i wykonania napadu na cudzy ogródek jest niebezpiecznie blisko. No cóż, pozostaje mła zadowolić się tym co jej cyklamenowego kwitnie .
Z uprawą cyklamenów w Alcatrazie może nie jest optymalnie ale jakoś jest, natomiast tegoroczne krokusy jakością kwiatów mła nie powalają. Pomijam że szybciej zakwitły te w gruncie niż te uprawiane na parapecie, to wszystkie te kfiotki, Panie tego, jakieś wypsiałe takie, chudziuteńkie. Zdziwne to troszki jest bo takie śnieżyczki przebiśniegi wylazły całkiem porządne, kwiaty wymiarowe ( nawet jeden kfiot Galanthus elwesii się wziął i pokazał ) i długo kwitnące. Nie wiem czy to deszcze, czy zbyt wilgotna dla cebul gleba ale tzw. krokusy botaniczne są cieniem samych siebie. Oj, nigdy nie można mieć wszystkiego! W roku w którym siewki cyklamenów pojawiają się co i raz wśród opadłych liści kasztanowca, krokusy są mało udane. W Alcatrazie i tak z kwitnieniem krokusów nie jest jeszcze najgorzej, w ogrodzie Very łany krokusów zostały po prostu rozmyte przez intensywne opady. Mam nadzieję że u mnie deszcze będą raczej z tych kapuśniaczkowo nieustannie padających a nie wodogrzmotowe. Przeca cały sezon wczesnowiosenny cebulowy dopiero się zaczął. Zresztą nie tylko kwiatom roślin cebulowych gwałtowne deszcze nie służą, drobnica bylinowa też się rozmywa kiedy z nieba leje z siłą wodospadu albo tylko pada solidnie ale za to długo. Wiem, marudzę, deszcz jest naprawdę potrzeby ale ogrodnicy już tak majo że sobie lubio powybrzydzać.
Koty przyszykowane już do wiosny, czarnule tak niegrzeczne że nawet nasze kamieniczne psy się przed nimi salwują ucieczką. Okularia usiłuje odbijać kawalerów Mrutkowi czego skutkiem są scysje Mrutiego z przyjaciółmi. Ostatnio Mruti co prawda pokłócił się z Pasiakiem nie o względy Okularii a o kawałek słoninki wywieszonej dla ptoszków w grudniu, kiedy jeszcze myśleliśmy że będziemy mieli cóś na kształt prawdziwej zimy. Nie chodziło o to żeby słoninę zeżreć ( zarówno Mrutek jak i Pasiak brali ten kawałek świninki do paszczy z wyraźnym obrzydzeniem ) tylko o to żeby ją posiadać i afiszować się z tym posiadaniem. O prestiż znaczy poszło. Mrutek po tych nieudanych próbach zagarnięcia ochłapu ( Pasiak okazał się być bezczelnym kocurem ) naprawdę solidnie się obraził - Pasiak za oknem prosząco się wydziera a Mrutek udaje że nie słyszy i ani myśli wyjść do kumpla. Złośliwie siedzi na wewnętrznym parapecie za zamkniętym oknem i patrzy przez przezroczystego dla niego Pasiaka, celowo nie widząc jego póz zachęcających. Ignorowaniem Mrutek postanowił Pasiakowi pokazać jego miejsce. Faworyzuje za to niejakiego Pysia i Ocelota 2. No a Epuzer to w ogóle inna bajka bo Epuzer jest wzorzec męski, znaczy samczy. Teraz kocie fotki. Najsampierw ogrodowe. Na pierwszej poniżej Szpagetka wykryła szkodnika bukszpanowego ( niestety, będzie oprysk bo inaczej się nie da ). Zwróćcie uwagę na wściekłą minkę ( właśnie przygotowywała się do ataku na Sztaflika - atak rzecz jasna z rykiem "Mamo ratuj, biją Szpagetkę!" - jej stary numer, zawsze jak atakuje to ryczy że to ją biją ) i najmodniejszy fason ogona "na lwa" ( ci którym ogonek Szpagetki przypomina szczurzą końcówkę będą mieli wysyłane złe fluidy ) .
Teraz Mrutek robiący słoneczny patrol i lokalizujący Okularię ( hym... jeszcze jedną przyczyną nie najwyższej jakości krokusowych kfiotów są rabatowe zabawy Mrutiego z Okularią ).
A to Mruti i Sztaflik próbujący wyłudzać żarcie , na pierwszym zdjątku poniżej pierszoplanową osóbką kocią jest Sztaflik a Mrutek udaje że nie interesuje się krokusami ( czytaj kocią trawką ). Na drugiej fotce poniżej Mruti na lewo Sztaflik na prawo, po wyłudzeniu. Aha, Mrutek przesyła Madce Tymczasowej Beni pozdrówka z buniolami i zapewnienia że zachowuje się jak ten anioł. No dobra, czasem jak upadły anioł ale taki o złotym sercu.
Ja też siedzę i śledzę. A moja Sycylia za 2 miesiące staje się coraz mniej pewna :( Pocieszam się, że majówka w ogrodzie też może być przyjemna
OdpowiedzUsuńNie martwiaj się, wysokie temperatury sprzyjają dżumie i cholerze a nie chorobom grypopodobnym ( choć mutowanie wirusa czasem sprawia niespodziewanki, patrz druga fala grypy hiszpanki ). Mła się zastanawia dlaczego taka panika wybuchła z powodu wysoce zaraźliwego ale jednak nie bardzo groźnego wirusa a kiedy był naprawdę wielki problem z SARS, który ma 30% śmiertelność, czy z tym świństwem od meksykańskich świnek, które jest jeszcze bardziej zabójcze to cóś cichawo było? Może to tak że ludzie lubią się bać jak w kinie, trochę "nie naprawdę"? Myślę że Twoja Sycylia za 2 miesiące jest jak najbardziej realna. :-)
UsuńJa już zapowiedziałam mojemu zmiennikowi, że jak przywiezie jakieś świństwo z nart, to urwę ep przy samej d...e. też miał Italię w planach, a gdzie dojedzie, to zobaczymy.
OdpowiedzUsuńKociambry cudowne, a co do ogrdu, to już się nie wypowiadam, tylko zazdraszczam...
To pocieszające bo jak przywiezie nie z nart ale z naszej własnej, ódzkiej komunikacji miejskiej to zachowa odnóża wraz z przyległościami. ;-) Italskie góry ponoć średnio zapowietrzone, problemem jest raczej zbiorkom czyli lotniska albo autokary. Mła jedzie do tzw. niebiewskiej strefy, czyli tam gdzie świństwo nie zawitało albo wyłapali je szybko i się nie zdążyło rozprzestrzenić. Mła tak sobie myśli że na pewno jedno co dobre z wirusa to jest to że wreszcie lud nie tylko nasz łapy zaczął myć namiętnie. Halleluyah, że teraz a nie przy czymś dżumopodobnym! Dziś smętnie bo leje i ogroda nie oglądam, ale się cieszę że leje - Ewandka mówiła mi wczoraj że Biebrza i okolice w tym roku nie przypominają siebie, nie ma rozlewisk! :-/ Koty tradycyjnie niedobre, znaczy zdrowe i zadowolone z życia. :-)
Usuń