Strony
▼
wtorek, 21 kwietnia 2020
Spóźnione wiosenne porządki
Suchosza i w ogóle. Nie tylko zresztą w mieście Odzi sucho, Tatuś podlewa swój ogródek co się wcześniej w kwietniu nie zdarzało, bo przeca nad morzem zawsze wilgotniej. Mła się martwi ale co może na to poradzić, głupie decydenty głuche, ślepe i mła podejrzewa że pozbawione węchu zajmują się ondulowaniem mgły a nie tym jakby tu zmniejszać ryzyko suszy ( mła wie że doraźnie to cinżko cóś zrobić ale długofalowe działania można choć obmyślić ) . Mła nadal podlewa punktowo co wrażliwsze rośliny i z nadzieją, mateczką głupich, w jestestwie swoim zalęgniętą , ogląda netowe prognozy pogody. W Alcatrazie już po hiacyntach, mła wczoraj urządziła żniwa i ostały się jedynie resztki białych odmian. Pachną teraz magnolie a za chwileczkę zaczną pachnieć kwiaty kalin. Jutro mła ma dzień porządkowy, umówiła się z Panem Andrzejkiem na solidniejsze "opracowanie terenu", do robót zgłosiły też akces dwie młodsze sąsiadki, które stwierdziły że jeszcze tydzień w domu i zaczną chodzić po ścianach. Zamkniemy podwórko i będziemy udawali jedną wielką rodzinę porządkującą ogród przed domem, nikt się zresztą do nas nie powinien przyczepić bo tak po prawdzie to nas służby omijajo odkąd w zeszłym tygodniu Ciotka Elka na nich bezmaseczkowo nakasłała ( Ciotka na prawie, papiry stosowne w sprawie astmy ma, leki wziewne zawsze pod ręką a chłopcy cóś byli nadaktywni w tych pierwszych dniach zamaseczkowania narodowego więc spotkali potwora ). W przerwach podczas pracy będzie chlanie kawy i ciasta, Ciotka Elka obiecała upiec rogaliki ( jak Małgoś - Sąsiadka dowiedziała się o rogalikach, czym prędzej wyciągnęła swoje malutkie "cmentarne" grabki, hym... zdaje się że będziemy udawać rodzinę wielopokoleniową ). Przed pracką będę solidnie musiała nakarmić koty, coby zaleganie uskuteczniały a nie asystowały przy robotach. Mła kupiła im wątróbkę i indyczynę, oczywiście Mrutek i Szpagetka teraz usiłują mła zahipnotyzować wzrokiem jak u Kaszpirowskiego, coby już dziś rozpocząć degustację. Sztaflik obrała inszą metodę nacisku - ocieranki o lodówkę i ryki. Dobrze że Okularia i Pasiak leją się na dachach szopek bo nie wiem czy zniosłabym z godnością zmasowany atak pięciu kotów w "sprawie najistotniejszej".
Piękna jest ta wiosna, szkoda tylko, że tak bardzo sucha i bezdeszczowa. Pozdrawiam cieplutko! ;)
OdpowiedzUsuńPiękna to by była gdyby choć troszki więcej wilgoci było. Tak to ona się szybko zasuszy. :-(
UsuńOj ja czy w domu czy nie w domu 4.30 punkt jest bieganie i skakanie i pacanie łapą w najważniejszej sprawie, a mianowicie puszki na śniadanie :)
OdpowiedzUsuńMła tyż wstaje razem ze świergoleniem ptasząt i rykiem kotów, znaczy bladym świtkiem. :-/
UsuńKiedy czytam Wasze opowieści o kotach, to jeszcze bardziej się cieszę, że mój mieszka na dworze. :-)
OdpowiedzUsuńPrzydatna taka Ciotka Elka.
Mało które zjawisko jest teraz tak groźne jak starsza pani z dłuuugą listą medycznych przeciwwskazań i nieugiętą siłą charakteru. ;-) Ci co mieszkają na dworze tyż potrafią robić niespodziewanki, z dżefka robiniowego zwanego akacjowym skoczyć znienacka na ramiona przechodzącej mła. Zabawa że hej
UsuńO nie, niemożliwe w przypadku naszej wyjątkowo dobrze wychowanej koty.
UsuńMła nie odpowiada za wychowanie Pasiaka, on jest dziecko ulicy. Co prawda mła go powoli socjalizuje ale jak na razie socjalizacja przejawia się głównie przejmowaniem złych nawyków od kotów socjalizowanych do bólu ( mojego, dziś znów całe towarzystwo wykorzystało mła w charakterze materaca ). :-)
UsuńTak. Ludzie na stołkach i z kasą mogliby się skupić na pożytecznych rzeczach jak współtworzenie z naturą pogody a nie myślami bujają w kosmosie. Naprawdę mogliby skoncentrować się na bujaniu właśnie w tych chmurach. Piękny krzew magnolii :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności przesyłam :)
Rzundzące i kasiaste mła zaczynają wnerwiać na całego. Jedyne co do tej pory opanowali to komunikaty o smogu. Problem majo z siną mgłą a co dopiero z opanowaniem chmurek. Jak tak dalej pójdzie to trza będzie w trybie przymusowym wymienić zarzundy i "przekierować środki". A przede wszystkim popracować nad mentalnością ludzką, rozbuchany konsumpcjonizm okazał się być groźny dla człowieka niemal w takim samym stopniu jak umiłowanie przez nasze stado systemów totalitarnych zdejmujących z ludzi odpowiedzialność za myślenie. :-)
UsuńTwoje ostatnie zdanie. W punkt.
UsuńAle ja o wodzie, propagatorsko.
Mamy zlew dwukomorowy. Jedną komorę chłop odpiął od kanalizacji i rura pod zlewem idzie do beczki, takiej plastikowej 25 l. I w tej komorze płucze się i myje bez płynu i tłuszczu, a woda wyjeżdża do ogrodu. Najpierw w zlewie stała zwykła miska i też dawała radę, ale beczka wygodniejsza (i była w domu "skądinąd"). Ilość takiej czystej_nieczystej wody jest na tyle duża, że u nas to ma sens.
He, he, he, które zdanko? To o Okularii i Pasiaku czy z odpowiedzi na koment Agatka? ;-) U mła mimo dwukomorowca, system miskowy nadal w użyciu. Tylko że mła ma kamieniczne podpięcie pod kanalizę i jej oszczędnościowanie wodą i tak idzie w kanał. Mła ma za to zbiornik na deszczówkę, tylko że w chwili obecnej to łón taki cóś bezużyteczny. :-/
UsuńHa, niepoprawni optymiści są wśród nas- ja dzisiaj drugi zbiornik na deszczówkę zainstalowałam (ręcami M., ale pomysł i przyciągnięcie beczki plastikowej 200-litrowej z sąsiedzkiej wystawki mój). Jakiż to skarbów ludzkość okoliczna się pozbywa ! Z poprzedniej wystawki przytargałam wielgachne skrzydło okienne ( musiałam jechać z otwartymi drzwiami, bo autko mam za małe- na szczęście daleko nie było :) Skrzydło doskonale sprawdza się jako pokrywa niby- szklarni , sałaciarnia działa pełną parą. Susza u mnie też okrutna, z utęsknieniem wypatruję jakiej chmury deszczowej.
UsuńLudzie zaprawdę wyrzucają rzeczy niesamowite, mła w dzieciństwie naszła na śmietniku srebrną owocarkę ( nie plater ale srebro ) pomalowaną zieloną farbą olejną. Chyba od tego przypadkowego znaleziska datuje się fascynacja mła śmieciami. :-D
UsuńZazdraszczając Ci fantastycznego ogródka, wzięłam się i zakupiłam dwie doniczki hiacyntów, a w każdej były po trzy cebule. Jedną dałam Mamci - jest szczęśliwa i Jej kwitnie na różowo, a moje kwitną na blado różowo, pacną przepięknie. Jutro, jak będę na Dąbrowie, to sprawdzę, czy też nie ma jeszcze hiacyntów w doniczkach, bo bratki na balkonie w dwóch skrzyneczkach pięknie pachną. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKorzystaj z hiacyntowych uroków bo to już na nie ostatni dzwonek, zaraz będzie po hiacyntach. :-( Pocieszające jest to że nastaje czas tulipanów! :-)
UsuńDzieñ dobry bardzo. Jako uzależniona od czytania tego bloga ujawniam się bo ciekawość mnie chla bezlitośnie. Jak udał się dzień z pracami ogrodowymi w wykonaniu rodziny wielopokoleniowej? Żebrzę o relację. Pozdrawiam serdecznie. Romana.
OdpowiedzUsuńNijak się udał bo Pan Andrzejek i mła zasłabnęli. Pan Andrzejek miał wysokie ciśnienie a mła prawie wogle ciśnionka nie miała ( jej stara przypadłość się odezwała - wbrew temu co ludzie na ogół myślą przy bardzo, bardzo niskim ciśnieniu solidny ruch wcale nie jest dobry ). Postanowiliśmy że sąsiadkom samym, bez nadzoru niczego nie powierzymy. Tyle dobrego że rogaliki zostały pożarte.;-) Mła się martwi bo Panu Andrzejkowi konsultacja medyczna by się przydała i to nie taka na telefon. :-/
UsuńJaka szkoda!!! Ale chyba jeszcze spróbujecie? Panu Andrzejkowi i Tobie zdrowia życzę, trzymajcie się. Niestety, w obecnym chorym czasie czarno widzę możliwość realnych konsultacji medycznych (przerabiałam), więc tym bardziej się trzymajcie.
OdpowiedzUsuńPan Andrzejek słusznie czyni unikając w tej chwili kontaktu z medycznymi w miejscu podejrzanym o szerzenie zarazy, tym niemniej kombinujemy czy aby nie dało się medycznego ściągnąć do nas ( raz nam się już udało ). Prackę my tylko przełożyliśmy, na razie u nas nastroje jednak takie sobie bo jeszcze Włodzimierz ciotczyny, któren się niespodziewanie zadeklarował w sprawie zastępstwa za Pana Andrzejka, zaczął latać po dentystach ( ropień mu się zrobił i jest straszna jazda - Pan Andrzejek i Małgoś - Sąsiadka snują teorię o pracach przeklętych ). :-/
UsuńHa, "pracę przeklęte"😀😀😀.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie rozbawiły, ale zaraz sobie uświadomiłam, że znacznie bardziej to śliczne określenie pasuje niestety to tego co będzie się działo przy próbie wyjścia z "chorego czasu"
Strach się bać, bo dadzą o sobie znać wszystkie te sprawy padłe i ledwo dyszące małe i duże... Taki drobiazg np. jak nieodbyte w terminie wizyty u zębologa. A to w skali ogólnej taka duperelka. Chociaż może się mylę, bo entuzjazm/radość z powrotu do normalnego załatwi wiele?
Dlatego wszelkie działania dbające o codzienność naszą powszechną wydają mi się bezcenne, a w nich WSPÓLNE działania więcej niż dwóch osób to już mają wartość stosu brylantów. I jeszcze coś z tych działań wynika....
Małgoś-sąsiadka też bezcenna.
Mła stała dziś w kolejce do banku Pekao S.A. trzy bite godziny i ledwie się załapała na załatwienie sprawy. W Banku miała do czynienia z urzędniczką na skraju załamania nerwowego bo szyba, bo maseczka, bo gorąc a tu klima nie działa bo działać nie może w dobie koronawirusa. Taa... Mła potem na szybciora robiła zakupy i zaobserwowała scenkę jak to się panowie policjanci doczepili do pani starszej która maseczkę była zdjęła. Po czym ci sami policjanci na widok pięciu byków bez masek przeszli w bezpieczniejsze rejony i nawet słówkiem się nie zająknęli. Po tym incydencie ludzie którzy wraz z mła to obserwowali masowo zaczęli te kagańce zdejmować. Paranoiczność sytuacji dotarła do mła na całego - jakie wybory któś tu chce organizować jak jest problem ze zorganizowaniem jakiekolwiek normalnego funkcjonowania? Banki państwowe działają jakby nie działały, policja boi się paru chłopaków - taki półrozpad. Finansowo tyż nieciekawie, mła cóś tam jeszcze ma ale sąsiadka która miała dziś dostać postojowe, jak na razie nie dostała, może coś skapnie w poniedziałek. Na razie jedzie na pożyczonym. Mła nadal czeka na komunikat o obniżeniu wynagrodzeń zarządów spółek SP . Po tym dzisiejszym dniu to jej to wszystko tak nieciekawie wygląda że macki opadły wraz z biustem. Mła ma wrażenie że ta nieciekawość dnia naszego powszechnego to jest odczucie wspólne. :-/
UsuńNo właśnie... Światełkiem błyska mi jednak myśl, że no kurcze, fakt jest przepaskudnie,ale bywało gorzej, a jednak ..... Pozdrawiam, też ochwacona rzeczywistością. I już będę siedzieć cicho, nadal się tajniacząc.
OdpowiedzUsuńNie zanikaj i nie siedź cicho bo się w Cię nagromadzi aż do przepęku. A poza tym w takich czasach to szkoda się tajniaczyć, lepiej ćwierkać i pisać na całego. Kto wie czy to nie ostatnia okazja? ;-)
UsuńDzięki. Nieśmiało bąknę, że w moim OBI we wczorajszym strasznym dniu nabyłam cebulki lilium martagon pink w cenie 4,59 PLN za sztukę. Nieduże,ale żywe. Jadę na oparach kasy ale nie umiałam odpuścić. Tylko kiedy to posadzę, jak do mojego zielonego nie mogę dojechać?
OdpowiedzUsuńMła tyż miała wczoraj zaćmienie umysła, groszek pachnący pod tytułem 'Hrabina Cadogan' nabyła. Ciekawe jak sobie ziółko z suszą poradzi, mła chyba mózg będzie musiała zacząć tresować czy cóś. :-/
Usuń