Strony
▼
sobota, 9 maja 2020
Majowanie w Alcatrazie
Były słodkie weekendowe plany a wyszło jak zawsze - mła musiała dać odpór lokatorowi w kwestii pretensji dotyczących kosztów wywozu śmieci, dostawy wody, odbioru ścieków itd. . Stara sprawa, używać by się pojemniczków chciało i najlepiej żeby one raz na jakiś czas były myte, wywożenie mieć regularne i owszem ale dlaczego trza za to wszystko tyle płacić i jeszcze segregować? Takoż samo przyjemność dostarczania wody i wygoda ściekowa kosztuje, jednych mniej, drugich więcej w zależności od tego ile zużywają i produkują. Taa... pytania w sprawie ceny tzw. mediów zasadniczo nie są do mła, ale to mła jest tą do której można się wylać na tematy związane z użytkowaniem owych dobrodziejstw. Mła rozumie irytację niektórymi problemami śmieciowymi, rozumie że cena wywozu śmieci niesegregowanych jest kosmiczna, że niektórzy majo z segregacją problem, od się może dodać że podatek od nieruchomości to też nie są grosze ale czasem, kiedy jest sobota i ładna pogoda a jej się dulczy to ma ochotę powiedzieć brzydko żeby się od niej odpieprzono a pretensje wnoszono gdzie indziej i to najlepiej na piśmie. Mła jednak tego nie robi, ona szuka wyjścia typu dodatek mieszkaniowy albo cóś bo ona przeca wie że to nie do końca jest tak że ludzie nie chcą płacić za to czego używają, często to jest tylko strach coby na życie starczyło. Ta "ludzka twarz" kamienicznika nie wypływa z dobrego charakteru mła, mła po prostu wie że lepiej tłumaczyć i się dogadywać niż toczyć kretyńskie boje o coś na co żadna ze stron nie ma wpływu.
No i tak zamiast od tzw. późniejszego rana zaląc się w Alcatrazie i pracowicie ciąć krzewy mła wylądowała w nim dopiero po obiadku ( i tak dobrze że Małgoś - Sąsiadka wykazała się prawdziwym zrozumieniem i sporą część jedzonka na dziś i na jutro przygotowała własnoręcznie, za co część jej i chwała bo bardzo odciążyła mła ). Po obiadku było jakby cóś zbyt ciepło na działania w krzewach i mła zajęła się przyziemiem, znaczy pieliła ten swój podszyt i snuła przy okazji gryplany. Główny gryplan dotyczy bukszpanu oddzielającego Zabukszpanie i Podskarpek. Mimo pryskania i przycinania rośliny wyglądają źle. Jeszcze walczę bo ja nie z tych co poddają się łatwo konieczności wywalenia czegoś zielonego ale tak na wszelki wypadek zaczęłam rozmyślania na temat jeżeli nie bukszpan to co. Szczerze pisząc chciałabym cóś zimozielonego ale nie na tyle wysoko rosnącego żeby przesłoniło widok na magnolie. A może w ogóle inaczej podejść do tematu i posadzić w miejscu "tragedii bukszpanowej" byliny? Takie bergenie sercolistne trzymają długo liście. Z drugiej strony przydałoby się znaleźć nowe lokalizacje dla funkii, sporo z nich wymaga przesadzenia do nowej gleby i dopieszczenia bo ubiegłoroczna susza dała im do wiwatu. No nie wiem. Jak na razie walczę z całych sił o zdrowie bukszpanów i wyrzucam sobie hym... tego... trochę przedwczesne pomysły na nasadzenia.
Mimo tego że padało Alcatraz nadal nie jest należycie nasiąknięty. Mła ma nadzieje że maj będzie bardziej chłodny i przede wszystkim bardziej deszczowy niż kwiecień. Podczas pielenia Zabukszpania u mła się objawił stres, brzydkimi słowami z jej ust się wydobywającymi się objawił. Stres związany był z tym że mła się nie może doliczyć niektórych funkii. No wzięły i zaniknęły. Mła podejrzewa gang nornic, które zamiast kulturalnie jak na dobre gryzonie przystało chrapać zimową porą, korzystając z niemal wiosennej styczniowo - lutowej aury rozbudzone szalały w Alcatrazie ( na Podwórku nie śmiały ze względu na koty ). Pewnie podczas tych szaleństw korzonki moich funkii robiły za przekąski! Zero litości dla małych szubrawców, żadnego użalania się nad podlecami kiedy zobaczę je w kocich pyskach. Porządne nornice zimą śpią bez względu na pogodę . Howgh! O ile zmniejszyła się ilość funkii o tyle zwiększyła się liczba brunner. Mła zauważyła kolejne siewki. Liście tych nówek nie są jakoś specjalnie wysrebrzone czy pokryte pięknymi wzorami ale mają ładny kształt, są soczyście zielone a kwiaty tych roślin są urocze. Jeśli chodzi o mła to brunnery w Alcatrazie mogą się siać do woli, podobnie jak przylaszczki, wszelkie fiołki, kokoryczki czy kopytniki. Mła co najwyżej przesadzi jak się cóś nieodpowiednio wysieje.
I tak na pieleniu, nerwowaniu się na nornice i braki funkiowe oraz na snuciu niecnych gryplanów postbukszpanowych zeszła mła sobota w Alcatrazie. Niby mła cóś zrobiła choć było to bardzo dalekie od tego co sobie uplanowała. Szczególnej satysfakcji mła nie czuje z powodu wykonania prac ogrodniczych, ot, raczej taką satysfakcyjkę. Jednakże miło było spędzić czas w ogrodzie, ptocy śpiewali, koty pomiaukiwali i na niebie pojawiły się baranki zwiastujące zmianę pogody ( oby na jak najbardziej deszczową ). Chyba wszyscy dziś w tym towarzystwie bawiącym w ogrodzie byliśmy tak sobie po zwyczajnemu ludzko - kociemu szczęśliwi. Mła to wnioskuje choćby z tego że nasza zazwyczaj płochliwa Okularia pozowała do zdjęć jak prawdziwa gwiazda. Takie pozy to przybierają przed obiektywem głównie Szpagetka i Mruciu, czasem Sztaflik. Okularii "rozkładówka" rzadko się zdarza.
Dziś wróciłam do domu z gębą należycie czerwoną ale i tak Ci zazdroszczę (nie zawiszczę tylko też chcę). Dobrałam się do "mojego zielonego" a to są dwa kawałki po zachodniej stronie betonowego płotu u kuzyna-po prostu 8-9 metrowe przerwy w tujaczym nasadzeniu oddzielone od siebie srebrnym świerkiem i tują olbrzymią. Oczywiście obsadzam te przerwy NIE TUJAMI, wykorzystując nieźle zadomowione 2 drzewka czarnego bzu, wsadzając magnolie (mają na razie po dwa metry), barbule,kielichowce i róże i byliny - wcięłam się w trawnik solidnymi półkolami. Jest kolorowo i kwietnie. Ponieważ padają kolejne żywotniki, żona kuzyna bez mojego udziału zaczyna trzecie półkole na wschodniej ścianie. Przekonała ją ostatecznie w ubiegłym roku magnolia kwitnąca na żółto, barbule, tulipany,róże a w tym roku kamasje i kończąca już kwitnienie złotnica i przekwitłe już łany zawiców greckich pod bzami. I to,że w normalnym czasie jestem u nich raz na dwa tygodnie,a jakoś wygląda i latają motyle i pszczoły. Ale bardzo widać jak ciągle potrzeba deszczu - moje kochane niebieskie kamasje powinny mieć po metrze, a nie po 70 cm. Jasna dupa, jak marzy mi się własny kawałek ziemi przy domu. A tu III piętro i asfalt i futra co najwyżej na balkoniku. A ja głupia zasuwam,i jak głupia się cieszę że rośnie. I czasem nie trafiam na anemony, przylaszczki i magnolie. Pokazuj ile możesz zielonego.. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPs. Szlag chyba mi trafił funkię Krossa regal.
Każdy spłachetek ziemi wyzwolony z wysysolczych korzonków tuj i nisko koszonej trawy zapisuje Ci się w notesie Wielkiego Ogrodowego. Ku chwale Ogrodów! Zielone kwitnące kusi więc kuś jak ta Kirke, ku pożytkowi wszystkiego żywego. Kuzynostwo powinno wystawić Ci pomnik za wyzwolenie od tuj i tyrawnika, męcyli by się z tym zestawem i nawet nie wiedzieli dlacego się męcą. Wiadomość z tych jaśniejszych w naszym ciemnym zakątku - susza ma też dobre strony, duże tuje mają spore wymagania wodne, he, he, he. Wiem że magnolie i insze wymienione przez Cię krzewy tyż, ale tuje wypadajo naprawdę widowiskowo i wkurzająco. Człowiekowi który posadził je w charakterze żywego płotka przechodzi ochota na uprawę chujineczki. Taa... hasełko mła się ulęgło - szczerbaty żywopłot be, tujom stanowcze nie! Nie narzekaj na to że kamasje niskie, mła poległa przy ich uprawie. Co do ziemi własnej, może jakieś małe RODO w przyszłości ( duże ogrody są cinżkie w prowadzeniu ). A może dojść z futrami do porozumienia i skłonić je przekupstwem do użyczenia kawałka balkonu ( moje by nie użyczyły ale spróbować można )? U mła Krossa R. w ilościach śladowych - smaczna była!
UsuńDla oddania sprawiedliwości kuzynom to piszę. To nie był ich wymysł z tym tujaczeniem, tylko poprzednich właścicieli. Kupili dom i zabudowania gospodarcze, bo poprzedni właściciele pobudowali się na ładniejszej działce, a ta to wąski długi pasek "ode wsi do wsi" z częścią wygrodzoną jako trawnik z trzema bardzo starymi jabłoniami i równie starą gruszą. Resztę kuzyni puścili wolno, co po dwudziestu latach spowodowało zalęgnięcie się lasu brzozowego, i ogólnie krzaczowiska, w skrócie ostoi dla bażantów i sarenek. Mieli pomysł by tam mieć kwitnący ogród, ale polegli, a śladem po tym są zarośla czerwonych marcinków, rudych i żółtych liliowców. Sosny i jodły żona kuzyna sądziła przypadkowo, wyrzucała kiście jarzębinowe i obierki ze zbieranych grzybów. Żołędzie i bukowe orzeszki też - wyszło ładniej niż gdyby to człowiek zaplanował, tylko straszliwie zarośnięte. I w takim świetle to moje zielone to raz - tylko moja fanaberia, dwa- wyraz wdzięczności za las. Niech mają to co fajne ogrodowo bo zasługują a jak już podlewają to niech to będzie urodne i życzliwe motylom.
UsuńBrawo dla Kuzynostwa ( przez ten lasek zapuszczony to mła się zaraz dużą literą napisali ). Mła zdecydowanie woli taki luz niż te tujeczki, tyrawniczki i kostko betony. Marcinki i leliowce jeszcze żadnemu ogrodu nie zaszkodziły a dziczyzna to się sama zawsze obroni. Na takim tle to fragmenty "uporządkowane" wyglądają miodnie bo one zapodane w odpowiednich ramach. :-)
UsuńU mła popaduje, mła senna ale kontenta- niech leje!
A co kamasji, jeśli masz życzenie dać im szansę, w sierpniu będę zmieniać im miejscówkę i jeśli będzie co dzielić to się podzielę. Przypomnę się wtedy. A z tym co roślinnie nie wypaliło, to rany boskie, ileż to wydawało by się pewniaków powiedziało mi stanowcze NIE. Nie rosną mi np. lilie. Te proste niby ogrodowo. Ale w tym roku przypomniały mi się słowa św.pamięci Pani Pigoniowej, właścicielki najpiękniejszego ogrodu jaki kiedykolwiek widziałam, gdzie lilie św.Antoniego i złotogłowy/martagony rosły łanami, że te kupne nowości to u niej zdychają. I kupiłam martagony. Zobaczymy. Próbować trzeba, bo może się uda?
UsuńJak na razie to młą widzi jak jej jedna z jodełek usycha co nie jest dobrym prognostykiem dla kamasji. :-/ Lilie św. Antoniego łanami rosnące? Mhrrryymmm. A martagony trzy raz dały u mła ciała. Ech...
UsuńDo tego by były takie łany, to trzeba mieć rękę cudotwórcy, tak jak Pani Pigoniowa. Podpowiedzią może być to, że te łany rosły w ,,mokrym,, cieniu dawanym przez ścianę niskiej małomiasteczkowej kamienicy obłożoną jasnym tynkiem. Nie mieszały się ze sobą, bliżej słońca lilie święte. No i nawożenie, a miała czym. Chodziło się tam m.in
Usuńpo mleko, twaróg i jajka (zwykłe ale bardzo często o podwójnych żółtkach, i niezwykłe małe od miniaturowych kurek do koszyczka). Mogła też wykorzystywać końskie jabłka, bo były dwa starutkie konie. I koniecznie trzeba powiedzieć o rozwydrzonej gęsi pilnującej podwórka lepiej od psa.Takie cuda były na zapleczu kowalowej kamienicy z podwórkiem i ogrodem graniczącym z nadrzeczną łąką. A mnie wystarczy jedna kępa takich lilii dla pamięci o tamtym miejscu, co go nie ma.
Mła takowy ogród to widziała u Pani Krawczykowej, tyż już go ni ma. A piękny był choć w nim porastały głównie róże. Nawet kiepskie w inszych ogrodach mieszańce herbatnie w ogrodzie Pani Krawczykowej zamieniały się w kwitnące niemal nieustannie potwory. Wiosną w bardziej dzikiej części ogrodu łanami rosły narcyzy i konwalie, boszsz... jak to pachniało! Lube wspomnienia obudziłaś. :-)
UsuńAleż mi zapachniało...
OdpowiedzUsuńJestem tylko mam dużo pracy :)
Mam nadzieję że jest to praca satysfakcjonująca, znaczy zwierzątka i ogródek. Jeżeli wróciłaś już do pieniężnej roboty to wyrazy współczucia bo rozruch po tej przerwie to nic miłego.
UsuńW ogole nie widze ogrodow, kwiatow, jakos mija mi ta wiosna bez zachwytow w realu.
OdpowiedzUsuńO rany, to jest dopiero smętek! Niestety nie jest to odosobnione zjawisko, cinżka dupanda!
UsuńJejku Dora, to smutno.
UsuńDziś mła rozmawiała z jedno panio która ma tak samo jak Dora, żal serducho ( i nie tylko ) ściska. Deprecha cóś się do nas wielkimi krokami zbliża.
UsuńJa dziś natomiast wyrabiałam sobie mięśnie najróżniejsze, pracując ciężko szpadlem oraz taczką. Właściwie to jakiś chłop powinien to robić, ale jakoś nie ma nic pod ręką. Latający ma kręgosłup nienadający się, a nasz pomocnik do wszystkiego bardzo sprytnie uciął sobie (prawie) paluszka.
OdpowiedzUsuńMacham więc szpadelkiem osobiście, pcham kolejne taczki i przeklinam z jednej strony, a z drugiej promienne uśmiechy ślę, bo widzę efekt oczyma duszy mojej. Przepiękną rabatę bylinowo krzaczastą, obrośniętą międzyinnymi fikuśnymi irysami z miasta Odzi. Ale plecki letko bolą.
A mła przycięła komara na całego, bo u nas się zabierało cóś tak od wczesnego popołudnia na padanie ( znaczy jest usprawiedliwienie dla tego komarzenia ). Mła to zna, chcesz mieć rabatę z wymyślunku własnego - szpadluj, sadź i piel. Z tzw. dobrego serca radzę - nie dopuszczaj do żadnego kontaktu z rabatą już obsadzoną chopów domowych. Chopy domowe często wykazują się ślepotą roślinkową, gulizmem lub gułowatością ( zaordynujesz a i tak zrobio po swojemu )oraz kombinatorstwem jak tu pójść na skróty z tą robotą. Nieobeznany z roślinami chop domowy jest chodzącą katastrofą dla rabaty bylinowej! ;-)
UsuńTabaazo, moja duszko. Szpadlować, sadzić i plewić to ja bardzo chętnie.
UsuńAle zlikwidować darń z 10-letniego trawniczka 2x10 m kw, nawieźć tam taczką tony kompostu, oraz, ewentualnie, wykopać dziury łomem, to nie musiałabym ja, wątła kobieta omalże pięćdziesięcioletnia? Bardziej to zajęcie dla silnego faceta.
Ale nie narzekam, został mi z 1 m kw do usunięcia tej darni z milionem mrowisk, a potem to już tylko kompost, dziurki, roślinki i cudna rabatka niech sobie rośnie.
Jakkolwiek, na dziś zapowiedzieli nam deszcz ulewny i czekam na niego z wielką niecierpliwością.
Mój własny tatuś wpadł kiedyś na pomysł że płeć piękna ściągając darń przekazuję kobieca energię rodzicielce ziemi. Taa... czego to się nie wymyśli jak się czegóś zrobić nie chce. U nas leje, jest cudnie choć mła łeb pęka. :-)
UsuńU nas leje też, a łeb mnie bolał już wcześniej. Ślę fluidy przeciwbólowe.
UsuńRodzicielka ziemia sama jest kobietą więc kobiecej energii ma dość. Natomiast w ramach utrzymywania tak ważnej równowagi, uważam że płeć brzydka powinna darń zrywać energię męską jednocześnie dostarczając.
Wygląda na to że trza Ci podjąć działania wychowawcze.;-)
UsuńTu już nikogo nie da się wychować. Chłop stary, pies stary, konie i kot wiedzą lepiej. Pracownik dokształca się alkoholem.
UsuńPozostaje mi samowychowanie.
Też bym się chciała dokształcać alkoholem ale zdrowie mła na nauki nie pozwala. Samowychowanie jest trudne, mła zdarzają się potknięcia.
UsuńJa potykam się tak często w procesie samowychowawczym, że, można by rzec, leżę, i czasem uda mi się podskoczyć do stania.
Usuń:-DDD
Tak szczerze pisząc to u mła wcale lepiej z tym samowychowaniem nie wygląda. Dziś mła miała gryplany a zrobiła ledwie połowę z tego co uplanowała. No dyscypliny ni ma. :-/ A zachowanie?! Mła bywa podłą suką, samo jej się tak robi.
UsuńObejrzałam zdjęcia - zazdrość mnie ogarnęła ogromna. Ale mogę się też pochwalić, że moje dwie hoje już kwitną na całego, dwie różne w swoim rodzaju, a trzecia chyba się na mnie obraziła, bo jej ostatnio dosypałam ziemi, bo po dwóch latach miała tylko pół doniczki czarnoziemu.
OdpowiedzUsuńNo to ja Ci tez zazdraszczam. Uwielbiam zapach hojowych kfiotów. Ciotce Elce się udaje świetnie ich uprawa, u mła cóś nie chcą kwitnąć, jeno listki są.
UsuńBylim w lesie, a tam zieleni troche ale i suchosc poszycia, starych bukowych liści,alecwidoki w oddali na gory, łąki zielone i żółte pola rzepaku. Troche w mijanych ogrodach koloru, ale nie za wiele, tu zimniej , bzy biale jeszcze nie kwitną, fioletowe juz tak.Mojam iniatirka na balkonie jeszxze nie, a tu cholera zaraz bedzie rusztowanie i siatka na balkonie i musze uciekac z moimi donicami gdzieś:(
OdpowiedzUsuńO rany, jakby mało wszystkiego to właśnie bandzie remont elewacji?! Współczuwam.<3 ( to ma być serduszko pocieszkowe ). U nas tyż nadal sucho mimo tego że popaduje, tak na oko mła to z miesiąc by musiało cięgiem padać żeby jakoś normalnie było ( za odkrywkę w Bełchatowie nadal utrzymywaną Ódź i okolica serdecznie dziękujo wszystkim sępom obsiadłym kopalnię i elektrownię, kij wam w oko ).
UsuńTaba, remont trwa od listopada, najpierw ode tyłu kamienicy, teraz przeniesli się na przód, ale to jednak partacze, będą poprawiać.
UsuńTaa... neverending story, skąd mła to zna?;-)
UsuńMi jakoś po spacerze w sobotę lepiej na duszy :)
OdpowiedzUsuńMłą dzis planowała przebieżkę po południu i po papirach. Jednakże przylało i mła zostało śpiewanie i tańczenie w deszczu w ogrodzie ku uciesze kotów.;-)
Usuń