Strony
▼
wtorek, 21 lipca 2020
Hestercombe - trzy wieki angielskiego ogrodnictwa więc wpis długi jak wąż
Dziś będzie o chałupie która jest zaliczana do zabytków II klasy i ogrodach które są zabytkami klasy I, znaczy must see jak się kto zainteresowany ogrodnictwem kręci po południowo - zachodniej Anglii. Atrakcja znajduje się niedaleko Taunton, w w parafii West Monkton w Quantock Hills w hrabstwie Somerset. Jej historia jest długaśna bo zaczyna się gdzieś w XI wieku kiedy Hestercombe było własnością opactwa Glastonbury, drugiego pod względem wpływów i bogactwa w Anglii po opactwie Westminster. Już w czasach królestwa Wessex na tych ziemiach całkiem nieźle rozwijała się gospodarka, mnisi osuszali bagna i zarządzali jako takie regulowanie wód. Pierwsze wzmianki na temat świeckich właścicieli terenów Hestercombe przypadają na drugą połowę wieku XIV. Sir John Meriet posiadał prawa własności które w 1392 roku przeszły za sprawą małżeństwa do Johna La Warre. We władaniu rodziny La Warre posiadłość pozostała prawie pięćset lat ( od 1391 do 1872, kiedy zmarła Elizabeth Maria Tyndale Warre i ród wygasł ) . W tym czasie rodzina przestała się nazywać La Warre, mniej normandzko zostali familią Warre. Dom który stoi w Hestercombe House został zbudowany w XVI wieku dla tejże rodziny . Pierwsza wzmianka o ogrodzie w Hestercombe pochodzi ze średniowiecznego dokumentu z 1249 roku, czyli jeszcze sprzed ery rodziny Warre, w którym zapisano "ogród mojego pana w Hestercombe" i tyle. Następna wzmianka pochodzi z rachunków majątkowych Sir Francisa Warre'a, dotyczących, jak na ironię, wycięcia żywopłotu w ogrodzie w 1698 roku. Sir Francis był ostatnim Warre w linii męskiej w Hestercombe, zmarł w 1718 roku pozostawiając posiadłość córce Margaret, która wniosła ją w posagu swojemu mężowi Johnowi Bampfylde. I tak zaczęła się krótka ale bogata w znaczenie era Bampfyldów ( starej rodziny z Devon ) w Hestercombe House . To właśnie John Bampfylde stwierdził że domowi należy się porządny ogród. Prawie zaraz po objęciu majątku rozpoczął prace mające uświetnić jego nowy dom, w końcu posiadłość baronetów musiała się należycie prezentować. Oprócz tego był człowiekiem praktycznym i postanowił znacznie powiększyć powierzchnie sadów. Zaplanował sadzenie tzw. jabłoni cydrowych, takich jak legendarny Gold Pippin ( odmian z 1629 roku ) i Gold Knobb ( odmiana z 1700 roku). Sad zwiększył się o 685 dodatkowych drzew zakupionych za znaczną sumę jak na ówczesne standardy. Wiele z tych jabłoni pochodziło od lokalnych dostawców ale zwrócono się również do bardziej znanych hodowców. Wśród nich na uwagę zasługiwał Robert Furber, właściciel najmodniejszej londyńskiej szkółki tamtych czasów. Nie ma sie co dziwić że potomstwo Sir Johna ogrodnictwo miało we krwi. Po jego śmierci w 1750 roku Hestercombe odziedziczył jedyny syn ( były jeszcze dwie siostry ) Coplestone Warre Bampfylde, osoba która uczyniła Hestercombe rezydencją znaną w Anglii z pięknie wykonanego malowniczego położenia.
Angielski ogród krajobrazowy
Coplestone Warre Bampfylde nie był takim sobie zwykłym ziemianinem, wyróżniał sie na tle swojej klasy społecznej odmiennym podejściem do życia. Był co prawda pułkownikiem Milicji z Somerset ( patent znaczy miał wykupiony ) ale ożenił się z córką kowala, zamiast żreć się w parlamencie z innymi ziemianami wołał dobierać sobie znajomych z innych kręgów, był naprawdę wybitnym malarzem krajobrazów ( amatorem bo za swoje obrazy nie pobierał wynagrodzenia ), wystawiał swoje prace w Towarzystwie Artystów, Wolnym Towarzystwie Artystów i Akademii Królewskiej w latach 1763–1783. Wykonywał też rysunki krajobrazów mające służyć jako ryciny a także narysował kilka humorystycznych ilustracji dla Christophera Ansteya, które zostały wyryte przez Williama Hassela i opublikowane w Bath w 1776. Parał się też architekturą, zaprojektował Market House w Taunton w 1772 roku. No i przede wszystkim zaprojektował ogrody położone na północ od budynku w swojej posiadłości, genialnie wręcz wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu. Bampfylde należał do grona entuzjastów nowego podejścia do ogrodnictwa, nowej fali brytyjskich projektantów ogrodów którzy zerwali z popularną w Anglii tradycją kształtowania przestrzeni wywodzącą się z Holandii. Barokowe ogrody angielskie wzorowane na ogrodach holenderskich ( w końcu trudno było się oprzeć holenderskiej modzie jak na tronie zasiadał Orańczyk a następnie jego córka ), ich nadmierna sztywność wynikająca z trzymania się ogrodowych konwencji przestała odpowiadać duchowi epoki. Ludzie tacy jak Bampfylde czy Henry Hoare, założyciel ogrodów Stourhead, którego przyjacielem i doradcą był zarówno Bamfylde jak i najsłynniejszy z brytyjskich ogrodników XVIII wieku, Capability Brown, tworzyli nową ogrodniczą jakość.
Zwrócenie się w stronę specyficznie pojmowanej natury było prawdziwą rewolucją ogrodową, zaznaczmy sobie jednak od razu że różniło się znacznie od tego co my dziś uznajemy za zwrot w stronę natury. Krajobraz nadal był kształtowany w sposób podlegający pewnej konwencji, ta XVIII wieczna ogrodowa wersja natury miała być bardziej dramatyczna niż naturalna. Ideałem było żeby ogrody wyglądały jak pejzaże Rosa, Poussina czy Lorraiana. takie pokrętne myślenia , artyści naśladowali naturę, ich prace z kolei naśladowali artyści pracujący z naturą. Stąd prace ziemne, spiętrzanie potoków, kopanie stawów. Czasem, kiedy ukształtowanie terenu sprzyjało projektantowi ingerencje ograniczały się do wyznaczenia szlaków spacerowych, utworzenia malowniczych perspektyw ( wyrąb drzew najlepszym sposobem uzyskania pięknych widoków, he, he, he ), uzyskania maksimum efektów z naturalnych cieków wodnych oraz postawieniem w ogrodzie szeregu konstrukcji typu "starożytne ruiny" albo cóś w tym guście. W georgiańskim ogrodzie krajobrazowym ( tak Brytyjczycy nazywają ogrodowy styl powszechny za czasu panowania trzech hanowerskich Georgów na brytyjskim tronie ) żadnej z wymienionych atrakcji nie powinno zabraknąć. Mamy więc w Hestercombe piękne widoki na dolinę, szczególnie z tzw. aha czyli granic ogrodu, miejsc gdzie nasadzenia ogrodowe płynnie łączą się z wiejskimi terenami użytkowymi, perspektywy wykorzystujące naturalne wzniesienia terenu, ciek wodny spiętrzony w wysoką kaskadę, strumień, staw a także ogrodowe budowle takie jak: gotycka wieżyczka, dorycka altana świątynna z frontem tzw. kolumn toskańskich i dużym zmodyfikowanym frontonem ( wzniesione w 1786 roku) czy też konstrukcja zwana Mauzoleum Głupoty. Do tego ławeczki kamienne, urny pamiątkowe, mostki żelazne. Pełno tam architektury niezbędnej do szczęścia projektantowi XVIII wiecznego ogrodu krajobrazowego. Niektóre z tych uszczęśliwień są dziś pieczołowicie odtwarzane bowiem zanikły w wyniku działań rodziny Portman.
Przecięte jarem południowe zbocza niewysokich pagórków ( termin Somerset oznacza dolinę pomiędzy stromymi zboczami ) porośnięte lasem taki był materiał z którego "uszyto" ten ogród. Rzeczywiście stworzono miejsce urokliwe i malownicze, jednakże niemal wszędzie czuć w nim działanie człowieka. Korygowanie natury zostało tu bardzo daleko posunięte. Szczęśliwie nie razi sztucznością, może ze względu na jego leśny charakter ( nie wszystkie XVIII wieczne ogrody naturalistyczne są tak zbliżone do natury ). Hestercombe jest obszarem ochronnym dla jednego z gatunków zwierząt ale o dziwo stworzenia te nie wybrały na miejsce lęgowe tego co oferuje im natura. Mowa o nietoperzach, podkowcach małych Rhinolophus hipposideros które jako miejsce lęgowe i metę zimową wykorzystują przestrzenie poddaszy. Hestercomeb to największe skupisko osobników tego gatunku w południowo-zachodniej Anglii. Hym... mła żadnego z nich nie widziała, musiała zadowolić się widokiem kaczek i mało zgrabnego łabędzia ( łabędź poza wodą to brzydal, duża tłusta kaczka z długaśną jak u gęsi szyją, brzydko tak pisać o odeszłym - "Swanny" zszedł z tego świata w styczniu zeszłego roku - ale to prawda ). No były jeszcze krowy, ale one tak bardziej w okolicach a nie w samym parku. Ostatnio ogrodnicy pracujący w Hestercombe zauważyli że zwiększyła się dość znacznie liczba szczygłów na terenie posiadłości. Kto wie, może kiedyś jeszcze tam pojadę pogapić się na szczygły szalejące na różanych drzewkach w ogrodzie wiktoriańskim. Tym bardziej się mła taka podróż marzy że ogrody cały czas się zmieniają, pięknieją. Przed rokiem 1995 tereny ogrodu krajobrazowego były wykorzystywane przez trzydzieści lat jak zwyczajny przemysłowy las, takie traktowanie ogrodu zostawia blizny które potrzebują wielu lat żeby zniknąć. Mła chciałaby zobaczyć jak przebiega odżywanie tego skrawka ziemi. Niektóre z leśnych aktywności nie zginęły wraz z renowacją, np. do dziś w Hestercombe wypala się węgiel drzewny ( na własne oczy widziałam piece ). Produkcja węgla drzewnego to coś więcej niż tylko zwyczajna tradycja historyczna w Hestercombe, to takie ichnie dziedzictwo kulturowe.
W XVIII wieku wzniesiono poniżej stawu zwanego Pear Pond nowy młyn wodny, który służył do napędzania tartaku, mielenia kukurydzy i rozdrabniania jabłek. Nowy bo istnieją dowody na to, że od końca XIV wieku w tym miejscu istniał młyn. Z czasem do budynku młyna dobudowano inne budynki gospodarcze. Podczas ich renowacji odkryto niewyjaśnioną serię nietypowych rurociągów w podłodze. Może jakieś pamiątki z czasów kiedy w młynie działała mała hydroelektrownia ( oddano ją do użytku w 1895 roku ) . Dziś można oglądać w nim dynamo i całą resztę "lekstrycznych flaków", cóś dla fanów historii techniki znaczy. Wracając do osoby Coplestone Warre Bampfylde to zmarło się biedaczkowi w roku 1791. Ponieważ zmarł bezpotomnie majątek odziedziczył po nim siostrzeniec, syn Margaretty Bampfylde John Tyndale Warre. W 1822 roku posiadłość przeszła w ręce Aleksandra Baringa, posła z Taunton i starszego partnera w Baring Brothers, najważniejszym londyńskim domu handlowym. Przyszły I lord Ashburton kupił tzw. zwrotne odsetki od panny Warre, która wówczas znajdowała się pod presją spłaty znacznych długów zaciągniętych przez jej zmarłego ojca. Panna Warre była podobnie jak jej sławny krewny Coplestone Warre Bampfylde osobą dość oryginalną i nie mieszczącą się w konwenansach. W młodości nazywana Belle z Somerset, w późniejszych latach życia szokowała nie tyle urodą co oryginalnością strojów. Jak wspominała jedna z jej dalekich krewnych - " Moda i jej zmiany przychodziły powoli do Hestercombe, ale panna Warre interesowała się nią i bardzo lubiła słuchać o tym "co jest teraz noszone” - lecz kiedy dostosowano modę do jej pomysłów, mody już nie było. Jej sukienka, całkowicie jej własna pod względem wykonania i wzoru, była śmieszna i wzbudzała ciekawości i rozbawienia wśród ludzi ze sklepu w Taunton...". Na takiej to ekscentrycznej damie skończył się ród Warre. Wnuk Ashburtona, Alexander Hugh Baring, IV baronet Ashburton, sprzedał Hestercombe Edwardowi Berkeleyowi Portmanowi I wicehrabiemu Portmanowi z Bryanston w Dorset, wkrótce po śmierci panny Warre w marcu 1872 roku. No ale to już inna epoka i zupełnie inne ogrody
Ogród wiktoriański
Zacznę nie od ogrodu a od koszmarnej chałupy. Dom z czasu Tudorów został powiększony i zmieniony w XVIII wieku ( latach 1719-1732 John Bampfylde podjął się generalnej przebudowy Hestercombe House, usuwając północno-zachodnie skrzydło i dodając georgiańską fasadę za cenę przekraczającą 1200 funtów ), ale zmiany te były niczym przy przebudowie posiadłości dokonanej dla Edwarda Portmana około 1875 roku . Nie są już te XVIII wieczne zmiany widoczne bo zniknęły wraz z nową formą budynku, godnego I wicehrabiego Portman. Jak dla mła to straszliwość, dom w Kinghtshayes Court jest przynajmniej jakiś, a to jest cóś bez nazwy. Ohydna wiktoriańska papka budowlana, eklektyczna do bólu. Ta chałupa bywa określana jako zbiór kilku stylów architektonicznych popularnych w epoce wiktoriańskiej . Wicie rozumicie, mła jest urodzona w eklektycznej Odzi, więc byle co jej nie zaskoczy. To domiszcze zaskoczyło, mła była i wstrząśnięta i zmieszana. W zamierzeniu to miało być budowanie po włosku, ale po gotycku włosku. No i miało być tak po wiktoriańsku gotycko, fragmentami ( w fasadzie od strony głównego wejścia znajdują się przykłady gotyku wiktoriańskiego , takiego jak włoska wieża seigneurial z przeszkloną loggią, wieńcząca mansardowy dach w stylu francuskim - a jakże! - z dużymi kominami udającymi ornament renesansowy ). Centralnym punktem tej samej fasady jest porte-cochère zaprojektowany w ciężkim neoklasycystycznym stylu . Taa... sam smak. Nie znaczy że mła nie znalazła dla się nic urodnego w tym brzydalu. Ozdóbstwa na rynnach są urocze! Dom powoli, krok po kroku, jest odrestaurowywany, na wiktoriańską ohydność to nie pomoże ale to ważne miejsce na mapie, nie tylko dla Somerset.
W 1999 roku rozpoczęto prace renowacyjne w tzw. Victorian Shrubbery leżącym na na północ od domu i nieco poniżej ogrodu krajobrazowego. Celem było odtworzenie krzewów typowych dla późnych lat 70. XIX wieku, współczesnych z przebudową domu. Z dawnych nasadzeń zachował się cisowy żywopłot tworzący tzw. tunel ( ten tunel to nic innego jak w miarę wąska ścieżka obrośnięta z dwóch stron strzyżonym cisem ). Nie bardzo wiem jak przełożyć na język polski pojęcie Shruberry - Krzakowisko? No ale może zanim się na dobre zabiorę do lingwistycznych zagwozdek przybliżę Wam ideę urządzania ogrodu wiktoriańskiego. Najprościej jak można to ująć - w czasach wiktoriańskich urządzano ogrody jak mieszkania. Najlepiej więc żeby były ściany ( żywopłoty albo ściany z cegieł ), podłoga z dywanikiem ( trawnik ) na którym się poustawia jakieś meble ( krzewy rarytetne, drzewa egzotyczne albo klomby wspaniałe ). Zabawa w ogrodnictwo polegała na ozdabianiu trawnika roślinami. Drzewa, krzewy i kwiaty były często wybierane nie po to, by tworzyć harmonijne kompozycje z innymi roślinami ale jako okazy. Idea roślin jako okazów, które należy dostrzec i podziwiać była bardzo popularna w tamtych czasach. Wystarczyło że roślina była nowa na rynku albo rzadko spotykana ( pamiętajmy że to czasy odkryć botanicznych i rozwoju hybrydyzacji roślin ) i już mogła liczyć na miejsce w ogrodzie. Zamiłowanie do nowości miało jednak sporą wadę - wielu ogrodników uległo tendencji do zapychania ogrodów jak największą liczbą okazów. Ogrody jak i wiktoriańskie wnętrza mieszkalne były "zagracone". Takie "zagracanie" rozpoczęło się na dobre w latach czterdziestych XIX wieku a w latach sześćdziesiątych osiągnęło apogeum, po czym nastąpił odwrót od tego kolekcjonerskiego sposobu uprawy zieleni. Zaczęto większą wagę przykładać do kompozycji i tworzenia przestrzeni. Późnowiktoriański ogród był zdecydowanie bardziej "pusty", znacząco zwiększono powierzchnię trawników. Grupy roślin w takim Shruberry były tak zaprojektowane że najbardziej wyróżniające się i masywne umieszczano na środku, rośliny wizualnie lżejsze i mniej masywne sadzono w kierunku krawędzi. Głównym zamysłem było łączenie i kontrastowanie roślin z dopełniającymi się kolorami, teksturami i kształtami. Zamiast linii jednego gatunku, naturalnie wyglądające nasadzenia mieszanych krzewów były preferowaną metodą tworzenia krzewiastych rabat w ogrodzie.
W latach siedemdziesiątych XIX wieku Henry Hall dobudował w pobliżu domu wiktoriański taras z parterem kwiatowym. Przy okazji pojawiła się fontanna. Tzw. partery kwiatowe ( mła nieco złośliwie nazywa je "ciechocinkami" ) to sposób sadzenia bylin i roślin jednorocznych mający długą tradycję. Definicja jest taka - Parter ogrodowy ( z języka francuskiego "par terre" czyli przyziemie ) to płaski kobierzec kwiatowy o zarysie prostokąta lub w postaci wydłużonego układu dekoracyjnego, kończącego się wolutami, z ornamentem wykonanym z trawy, roślin ozdobnych i kolorowych kwiatów, który jest ułożony według określonego wzoru. Amen. Koncepcja wywodzi się z klasztornych zielników ale ewoluowała zdaje się we Włoszech w renesansową rabatę, którym to sposobem sadzenia zachwycili się z kolei XVII wieczni ogrodnicy francuscy. Wiktoriańskie partery kwiatowe z jednej strony miały nawiązywać do francuskiej elegancji, z drugiej zaspokajały historyczne ciągoty ludzi z epoki królowej Wiktorii zafascynowanych renesansową Italią. Masowo wyrastały w publicznych jak i prywatnych ogrodach. Czasem towarzyszyły im radości w stylu zwierzątek stworzonych z roślin albo cud pomysł pod tytułem zegar kwiatowy. W Hestercombe nie jest aż tak strasznie wiktoriańsko, zamiast wyżej wspomnianych atrakcji w dziurach wyciętych w trawniku posadzono śliczne różane drzewka ( sądząc bo delikatności pędów chyba prawdziwa polyantha choć pachniała jak 'Felicite Parmentiere' ).
Ogród edwardiański
Gertrude Jekyll i Edwin Lutyens byli bodajże najlepszymi artystami ruchu Arts and Crafts zajmującymi się ogrodnictwem. Na pomysł zaangażowania ich do urządzenia ogrodów Hestercombe wpadła Constance Portman. Troszki o Con Con, jak ją nazywała rodzina. Urodziła się na początku 1850 roku, jako córka lorda Wenlocka i siostrzenica I księcia Westminsteru. Wyszła za mąż za Edwarda, znanego w rodzinie jako Teddy, który był najstarszym z pięciu synów II wicehrabiego Portmana i spadkobiercą wielkich posiadłości Portmanów w Somerset i innych miejscach, ale zmarł przed swoim ojcem w 1911 roku. Na mocy testamentu teścia Con Con mogła mieszkać dalej w Hestercombe, chociaż reszta majątku w Somerset ( wynosząca 31000 akrów ) została przekazana kolejnemu wicehrabiemu Portman. Byłą osobą bardzo religijną, choć znaną z tego że nie obnosiła się z zapałem misjonarskim. Zdaje się że miała głęboko stoicki stosunek do życia, z godnością przyjęła zajęcie Hestercombe w 1939 roku, po wybuchu wojny, przez rząd w celu zamienienia go w koszary ( setki żołnierzy rozmieszczono na terenie posiadłości jak i w samym domu ). Najpierw byli to Brytyjczycy, później Amerykanie. Jakby było mało po inwazji w Normandii Hestercombe było amerykańskim centrum szpitalnym aż końca wojny a 28 marca 1944 roku, kilka minut po północy, na podjeździe do domu rozbił się zestrzelony Junkers. Con Con tymczasem, odziana jak przystało na owdowiałą w czasach Edwarda VI damę z towarzystwa ( wdowie szatki i żadnych wyjść z domu bez kapelusza na głowie ) trwała na posterunku, nawet wówczas kiedy po śmierci pokojówki została kompletnie sama. Stara dama mieszkająca w czterech pokojach na pierwszym piętrze, które Rząd Jego Królewskiej Mości łaskawie wydzielił jej z rezydencji. Constance, w porozumieniu z familią, nie widząc możliwości utrzymania majątku w 1944 roku zgodziła się na przejęcie go przez państwo w zamian za dożywocie ( cóś jak panna Warre ). Z transakcji wyłączony był Hestercombe House i Formal Garden, które zostały sprzedane hrabstwu Somerset w 1978 roku. Constance Portman zeszła z tego świata w roku 1951. Jak wspomina jej rodzina z zatrudnieniem Gertrudy i Edwina było tak: "Zapytała wuja Teddy'ego, krótko po ich ślubie, w jej łagodny, skromny sposób, czy mogłaby dostać niewielką dodatkową część ogrodu po południowej stronie domu". I wystarczyło. Był rok 1903 a Teddy postanowił zdać się na projektanta ogrodów o którym sporo słyszał. Przyjechał Lutyens i tak to się zaczęło.
Ogród edwardiański założony przez Gertrude Jekyll i Edwina Lutyensa w latach 1904–1906 dla Portmanów i będący pierwszą wspólną pracą projektantów uchodzi za jedną z najlepszych realizacji ich projektów. Uważany jest za niezwykle nowatorski i odważny, choćby ze względu na zwięzły wzór układu a jednocześnie na bogactwo wykorzystanych materiałów ( głównie miejscowych w końcu Jekyll i Lutyens byli uczestnikami ruchu Arts and Crafts ). Gertrude Jekyll znana była z subtelnego, bardzo malarskiego podejścia do aranżacji ogrodów, jej projekty rabat w których wykorzystywała często pospolite a wytrzymałe rośliny, świetnie dobrane pod względem pokroju, faktury i koloru były jak powiew świeżego powietrza dla wiktoriańskich ogrodów wypełnionych egzotami. Za teorią projektowania wg. Jekyll, czyli projektowania za pomocą koloru kryje się wpływ malarstwa Turnera, impresjonistów i zwykłe tzw. teoretyczne koło kolorów. Znana brytyjska projektantka ogrodów Penelope Hobhouse napisała kiedyś tak - "Architektura i strategia sadzenia stworzyły razem dzieła estetyczne i ogrodnicze, z których niewiele zachowało się w oryginalnym stanie, ale które wywarły trwały wpływ na niezliczone ogrody." . Sadząc rośliny na Suchej - Żwirowej łapię się nie raz na tym że to moje sadzenie już gdzieś kiedyś widziałam, te czosnki główkowate po całości sadzone, stachysy w masie i bach, to przeca już u Gertrude było. Gorzej idzie mi z lutyensowaniem, ścieżki z łupku i piaskowca układać mi ciężko a cud oranżeria nie do postawienia, he, he, he. Tak à propos oranżerii, jakże miły tekścik wspominkowy znalazłam: "Podczas naszych wizyt bawiliśmy się w ogrodzie przy dobrej pogodzie i piliśmy herbatę w oranżerii, gdzie kamerdyner Bradbury przynosił pełną tacę ze srebrnym dzbankiem do herbaty itp., bułeczkami, dżemem i ciemnożółtym masłem od krowy z Jersey...". Ten uroczy mały budynek został stworzony do zażerania się masełkiem od krowy z Jersey i dżemikiem, może nawet bardziej niż do trzymania w nim roślin. To nie jest jedyna oranżeria jaka powstała w Hesterbombe, pierwsza powstała w latach osiemdziesiątych XVII wieku jako wyraz poparcia, polityczne oświadczenie uznania Williama Orange za władcę ( rozumiecie oranżeria od Orange, he, he, he ) , kiedy ten wylądował w Torbay w 1688 roku i rozpoczął tzw. Chwalebną Rewolucję. Tamta się nie zachowała, razem z aleją która koło niej przebiegała, za to ten lutyensowski budyneczek cieszy oczy. Oranżeria znajduje się około 50 metrów na wschód od głównego domu, została zaprojektowana gdzieś pomiędzy 1904 a 1909 rokiem, zaliczana jest do zabytków klasy I co wcale mła nie dziwi.
Obszar na poziomie tarasu leżący na wschód od domu został ukształtowany jako tzw. holenderski ogród z roślinami wieloletnimi. Jest ich tu stosunkowo mało, to znaczy nie rośnie w tym miejscu zbyt wiele gatunków ale to co rośnie zostało świetnie dobrane. Jest duża, biało kwitnąca Jukka gloriosa, pionowe elementy że tak to określę wyrastające z grup karłowatych odmian lawendy ( Lavandula ), kocimiętki ( Nepeta ) srebrzystego czyśćca ( Stachys ), tak wysrebrzonej że niemal białej santoliny ( Santolina ), róż chińskich ( Rosa chinensis ) lub zimotrwałej fuksji ( Fuchsia magellanica ). Kiedy mła była w Hestercombe juki były w planach, zastępowały je chyba rozmaryny. Bo wicie rozumicie to jest tak - ten ogród jest restaurowany a to oznacza że ciągle siedzą nad pierwotnymi planami, notatkami o zmianach w nasadzeniach itd. . Mają w czym grzebać, niektóre z oryginalnych planów nasadzeń Gertrude Jekyll zostały odkryte w szopie z doniczkami w Hestercombe, upchane w szufladzie leżały w spokoju przez prawie 70 lat. Z kolei badania naukowe ujawniły drugi zestaw planów znajdujący się w kolekcji Reef Point Gardens Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, gdzie naszła je amerykańska architektka krajobrazu Beatrix Farrand . Cały czas trwają badania i weryfikacja, napiszę tylko że Great Plat była w związku z tym parokrotnie ponownie obsadzana. Metoda prób i błędów ale nie ma się co dziwić, renowacja ogrodów w Hestercombe to pierwsza próba przywrócenia historycznego edwardiańskiego ogrodu do pierwotnego wyglądu podjęta przez władze lokalne w UK. Jedna z pierwszych prób takiej renowacji podjęta przez kogokolwiek w ogóle.
A teraz tadam, tadam - Great Plat! To jest właśnie ten wydulczony pierwotnie przez Con Con kawałek ziemi pod uprawę roślin ozdobnych który zamienił się w jeden z najświetniejszych ogrodów ery edwardiańskiej. Na Great Plat połączono zmodyfikowane nasadzenia parterowe z nasadzeniami z wytrzymałych roślin, tak zalecanymi przez pannę Jekyll. Wszystkie zaprojektowane przez Lutyensa na Great Plat konstrukcje takie jak mury ogrodowe, chodnik i schody na froncie południowym domu zaliczane są podobnie jak oranżeria do zabytków klasy I. Po obu stronach Great Plat znajdują się podwyższone tarasy z ocembrowanymi kanałami wodnymi. W swojej serii BBC Paradise Gardens z 2018 roku Monty Don zasugerował że Great Plat ma wiele cech tradycyjnego Islamskiego Rajskiego Ogrodu. Przyznaję mu rację, choć tak po prawdzie to sądzę że gdzieś u genezy tego ogrodu jest starsza niż islam koncepcja ogrodu perskiego, tego słynnego pairi - daiza, który świat islamski wchłonął i speceyficznie przetworzył. Z drugiej strony widzę gigantycznych rozmiarów sunken garden, wielopoziomowy "zatopiony" ogród, bardzo angielski. Być może mła się tak robi bo w ramy architektoniczne stworzone przez Lutyensa, wzorowane na klasycznej koncepcji ogrodu zamkniętego, wsadzono rośliny w sposób niesłychanie swobodny. W dodatku są to rośliny o często nieuporządkowanym pokroju. To sprawia że cała kompozycja nie wydaje się sztywna, choć niewątpliwie jest formalna.
Nasadzenia Gertrude. Ech, miała kobieta pomysły! To co teraz często bierzemy za oczywistość ogrodniczą ona dla nas odkryła. Papieżyca ogrodnictwa, dziś znawcy historii ogrodów dzielą historię projektowania ogrodów na erę przed Gertrude i to co nastąpiło potem a co było podwalinami współczesnego ogrodnictwa. Właściwie każdy wielki projektant ogrodów gdzieś kiedyś cóś tam od Gertrude uszczknął. Jej nasadzenia, przesycone kolorem a jednak nierażące, emanujące często światłem jakby Gertrude tworzyła obraz z roślin i zainteresowana była nie tylko ich kolorem ale też ich walorem ( są tacy co sugerują że impresjonistyczne podejście Gertrude do nasadzeń mogło wynikać z jej pogarszającego się wzroku, przypadłości która położyła kres jej karierze akwarelistki ). Jakiż żal że większość ogrodów jej projektu zniknęła nim minęło sto lat od ich realizacji. W sumie zaprojektowała około czterystu ogrodów, jakąś tam część z tych projektów zrealizowano a tak niewielka ich liczba została odrestaurowana. Odnowiono jej własny ogród w Munstead Wood, ogrody Woolverstone House i Manor House w Upton Grey, które zaprojektowała dla redaktora magazynu Charlesa Holme, no i ogrody w Hestercombe. Mła oglądała te historycznie poprawne nasadzenia sprzed ponad stu lat i wiecie co - nic się nie zestarzały. To jest nadal dobry sposób sadzenia roślin.
Teraz troszki o pergoli. Encyklopedycznie to pergola jest budowlą ogrodową tworzącą zacienioną aleje lub elementem budynku w architekturze. Składa się z dwóch rzędów podpór i ułożonej na nich lekkiej kratownicy lub układu belek podtrzymujących rośliny, najczęściej pnące. Pergolę stosowano w architekturze ogrodowej od czasów średniowiecza ale to bujda bo tak naprawdę jest znacznie starsza, już starożytni Atlanci itd.. W zależności od poszczególnych epok architektonicznych budowla przybierała różne formy – od lekkiej, niewyszukanej, drewnianej konstrukcji do masywnych, marmurowych kolumn. Nie należy mylić jej z trejażem który jest konstrukcją płaską i nie tworzy alei ( no chyba że aleję z trejaży, he, he, he ) ani z bindażem który tworzy aleję z wiązanych roślin a konstrukcja jedynie wspiera nasadzenia ( często jest usuwana, kiedy rośliny nie wymagają już podpór, taki zielony tunel znajduje się w Hestercombe w ogrodzie krajobrazowym, z tego co pamiętam jest chyba z laurowiśni ) i nie stanowi trwałej budowli ogrodowej. Na końcu Great Plat mamy typową pergolę, konstrukcje kamienno - drewnianą, z której rozciąga się widok na łąki położone w dolinie z jednej strony i na Great Plat z domem z drugiej strony. Genialne "zamknięcie" ogrodu !
Cieki wodne Lutyens poddał twardej dyscyplinie, czysta geometria. Żadnych strumyczków swobodnie a malowniczo spływających, kamienne obramowania, niewielkie lustro wody, niby nic co dech zapiera. Tylko że w tę kamienną dyscyplinę wsadzono rośliny które nijak zdyscyplinowanymi nazwać nie można. To one są malownicze i "robią" za największą atrakcję uwięzionych w kamieniach strumieni. Woda w ogrodzie zawsze jest atrakcją samą w sobie, jednakże w tym wypadku musiała podzielić tę atrakcyjność z roślinami bagiennymi, które zazwyczaj kojarzymy z okolicami zbiorników i naturalistycznymi nasadzeniami a nie z samą wodą i bardzo formalnym układem. Oczywiście oprócz roślin bagiennych, w miejscach gdzie jest większe lustro wody, uprawia się rośliny typowo wodne.
Ogród został zaplanowany w każdym szczególe, Lutyens zaprojektował nawet ławki z drzewa tekowego ( jest bardzo odporne na wilgoć ). Jeśli chodzi o murki to mła się złapała na tym że wystarczyłoby jej same murki obsadzone podziwiać i uznałaby wizytę w tym ogrodzie za udaną. Mła się przyzna że uważa ten ogród za jeden z najpiękniejszych jakie widziała a widziała ich naprawdę całkiem sporo, w tym także te które uchodzą za śmietankę ogrodnictwa wyczynowego i to bitą. Jest przede wszystkim bardzo przemyślany, trzymający się zasad mających za sobą tysiące lat historii a jednocześnie swobodny i urzekający niewymuszonym pięknem. Jeżeli kiedyś zaproponowano by Wam wybór angielskich ogrodów które chcielibyście zobaczyć nie pomińcie w życzeniach Hestercombe, zobaczycie prawie wszystko co w angielskim ogrodnictwie najlepsze.
Dobra, dość tych piań nad cud ogrodem, przechodzimy dalej do historii miejsca. Ogród przez lata był zapuszczony, od 1953 roku posiadłość znajdowała się w zarządzie Straży Pożarnej a oni co inszego mieli na głowie niż uprawę ogrodów. Pierwsze dobre rzeczy zaczęły się dziać jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, znaczy rozebrano wojskowe baraki które w czasie wojny postawiono na terenie posiadłości. Dom był wykorzystywany jako centrum alarmowe dla Somerset Area w Devon i Somerset Fire and Rescue Service, Straż Pożarna wyprowadziła się dopiero w 2012 roku. A następnie podjęto prace restauratorskie w domu. Ogrody zaczęto odnawiać w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, budynki gospodarcze w pierwszej dekadzie obecnego wieku. Większość kosztów odnowy budynków została sfinansowana z dotacji z Heritage Lottery Fund. Od października 2003 roku ogrody są zarządzane przez Hestercombe Gardens Trust. Rada hrabstwa Somerset przeniosła prawo własności domu, ogrodu formalnego i centrum dla zwiedzających do funduszu Hestercombe Gardens Trust w ramach Community Asset Transfer Scheme, tym samym ponownie łącząc dom z jego historycznym krajobrazem po raz pierwszy od ponad sześćdziesięciu lat. We wrześniu 2018 roku dzięki dotacji z National Heritage Memorial Fund, Hestercombe Gardens Trust było w stanie nabyć grunty o łącznej powierzchni 320 akrów, zabezpieczając światowej klasy zabytkowy krajobraz, ogrody i budynki dla przyszłych pokoleń.
Pięknie. Jedno się obżerali masełkiem i bułeczkami z dżemem a inni zapierdzielali , żeby ovrody tak pięknie wyglądały.
OdpowiedzUsuńZ tym zapierdzielaniem to zdziwnie było. Mła oglądała angielskie służbówki i czuła się nie wiadomo dlaczego sama winna że któś w takich pomieszczeniach mieszkał ale jak czytała wspominki służących z epoki edwardiańskiej to "bedroomy" nie były dla nich problemem. Służba była nie mniej przywiązana do konwenansów niż państwo a jej wewnętrzna hierarchia była odbiciem podziałów panujących wśród "lepiej urodzonych". Żarł się personel między sobą jak w korporacjach a i z państwem toczył podstępne wojenki. Co do ogrodów to w samym Hestercombe w czasach edwardiańskich, oprócz głównego ogrodnika i dwóch ogrodników "podgłównych" było do roboty jedenastu facetów, którym nieźle płacono. Oczywiście do obrobienia mieli jeszcze ogród użytkowy, który dziś nie istnieje. I to był tylko stały personel ogrodowy, w razie konieczności zatrudniano sezonowych robotników. Kiedy przyszła I wojna światowa ogrodnicy stali się bardzo rarytetni, bo chłopaki poszły na front. Mnóstwo angielskich ogrodów rezydencjonalnych wówczas podupadło. Dziś w brytyjskich ogrodach pokazowych pracuje mnóstwo wolontariuszy, inaczej kiepsko by było. ;-)
UsuńJako krzewy tnąca Dora wie co mówi
OdpowiedzUsuń. Ale cięła coby na masełko było..
A teraz poważnie. To najpiękniejszy ogród, a raczej zespół zieloności, jaki pokazywałaś. Szkoła projektowania, ogrodnictwa ozdobnego i historii. I to na jakim poziomie!!! Ale takie dziwo jest możliwe tam, mistrzostwo świata dla Anglii. U nas nawet najpiękniejszy ogród mikrą ma szansę przeżyć twórcę. Bo następcy wiedzą lepiej, bo już nie trendy i się nie opłaca. I jeszcze historia swoje dokłada do cech narodowych. Zazdrość mnie ćlama.
A zdjęcia z pergolą mnie powaliły.
OdpowiedzUsuńOgrodnik stał w hierarchii "nieskończenie" wyżej niż tzw. "chłopak z korytarza", który przeca pracował w domu. Ogrodnicy się cenili co tnąca krzewy powinna zakonotować w pamięci. ;-)
UsuńBrytyjczycy mają dobry dla roślin klimat i zmysł do interesów. Jak to się kiedyś mówiło, naród kupców, więc wyczuli interes w ogrodnictwie i propagują bo jest z tego kasa. Te ogrody działają na takiej samej zasadzie jak rodzina królewska, da się na nich zarobić. ;-) Pergola jest rzeczywiście cool, podium razem z pergolą z West Dean. :-)
Niesamowite.
OdpowiedzUsuńYes, to miejsce jest niesamowite. :-)
Usuń