Dzisiaj za ozdóbstwo robią japońskie chryzantemy na złotym tle a w muzyczniku "Gaude Mater Polonia" . Ciężko jest zerwać więź z tym co nas tworzyło, młodość zrozumie jak dojrzeje. To pieśń uznana za najstarszy nasz hymn, śpiewana przez rycerstwo po zwycięstwie, towarzyszyła koronacjom. A napisano ją z okazji kanonizacji Stanisława ze Szczepanowa, traditor episcopus - zdrajca biskup, tak określał św. Stanisława Gall Anonim. Hym... nigdy nie było łatwo
Strony
▼
środa, 11 listopada 2020
Kac po polsku
Kto nie z nami ten przeciw nam - taka stadna mentalność czasem stado przed zagrożeniami chroni ale niesie też ryzyko że wewnątrz stada rozwinie się coś co je zdziesiątkuje. Nasze stadne przeżuwanie katolicyzmu po polsku właśnie stanęło nam w gardziole. Zdarza się. Kiedy w latach sześćdziesiątych XX wieku dwudziestoletni Niemcy zaczęli się dopytywać swoich rodziców co też oni robili podczas wojny to nie wydawało się tym ostatnim że jest to coś mogącego zmienić ich świat. Czas pokazał jak bardzo się mylili, okazało się że właśnie zaczyna się prawdziwa denazyfikacja, taka która nie oszczędza nikogo bo przeprowadzana jest z bezwzględnością właściwą młodości, która tak samo surowo potrafi ocenić sprawcę zbrodni jak i jej bezczynnego świadka. Ta młodość niedoświadczona a przekonana o własnej słuszności niekiedy posuwa się do tego że bezczynność uznaje za współsprawstwo, nie wiedząc jeszcze że sama za jakiś czas dojrzeje i że olbrzymia część nowego pokolenia stanie się też bezczynnym współsprawcą innych zbrodni, stadnie znaczy, bo tak już jest. Niemiecki proces przywracania pamięci i rozliczania się z własną przeszłością trwał bardzo długo i był miejscami wybuchowy ( dosłownie - Rote Armee Fraktion nie wylęgła się za Żelazną Kurtyną w głowach pułkowników Stasi i KGB, ona się wzięła między innymi z negacji braku pamięci adenauerowskich Niemiec Zachodnich ). Oszczędzono w trakcie jego trwania życie wielu prawdziwych kanalii i
zniszczono życie wielu osób, których jedyną winą było to że chcieli
"normalnie żyć" w czasach w których normalnie żyć się nie powinno (
kiedy człowiek dochodzi do wieku mła, czyli robi się przejrzały to już
wie że w żadnych czasach nie można żyć "normalnie", zawsze trzeba być
uważnym ).Mła sobie to niemieckie ocknięcie z błogiej niepamięci przypomniała z okazji wylania się brudów hierarchii tzw. matki naszej tuż przed naszym świętem narodowym. Myślała sobie o ostatnich dwudziestu latach polskiej historii, o tym powszechnym, stadnym pędzie do dorobienia się, do osiągnięcia materialnego statusu mieszkańców zachodu kontynentu, o byciu ślepym i głuchym na wszystko co w tym pędzie przeszkadzało. A po co to wszystko? By dzieciom było lepiej . No i jest na tyle tym dzieciom lepiej że czują się cóś gorzej. Po niezliczonych razach wycierania sobie gęby słowami "narodowa", "narodowy", "narodowe" przez ludzi małych, za których naród powinien się wstydzić, po opowieściach o "sile wiary" i "udowadnianiu jej własnym życiem" przez takich którzy zachowują się jakby udowadniali siłę wiary w najgorsze cechy ludzkiej natury, przyjdzie nam się rozliczać z zaniechań, niedopatrzeń, celowych niedowidzeń, bo nam krytycy zaczęli dorastać. Przede wszystkim trza nam się będzie rozliczyć ze stadnego, bezmyślnego ludowego katolicyzmu który jest w takim stopniu skażony klerykalizmem i nacjonalizmem że ma niewiele stycznych z chrześcijaństwem ( taa... Chrystus raczej nie byłby zachwycony niektórymi prominentnymi postaciami polskiego Kościoła Katolickiego, zresztą tego niepolskiego też, ale to nic w porównaniu z tym co by odczuł słuchając sporej grupy polskich wiernych ). Jesteśmy w trakcie wojny ideologicznej, i to w dodatku takiej przeradzającej się z zimnej w gorącą. Na tapecie prawa kobiet - już teraz słychać pytania jak to możliwe że kobiety które chcą prawa do aborcji, tabletki antykoncepcyjnej i jeszcze paru innych rzeczy, chcą jednocześnie bywać na niedzielnej mszy w kościele. Nie ma się co oszukiwać, większość kobiet uznających się za osoby wierzące chce tego prawa do aborcji nie dla innych kobiet a dla siebie. Mają dwie możliwości - albo zmienić Kościół w inną wspólnotę, bardziej przyjazną kobietom, albo go opuścić bo udawanie że wszystko jest OK i co innego robimy oficjalnie a co innego nieoficjalnie ( np. wywołujemy miesiączki za pieniądze ) skończyło się zaostrzeniem prawa sprowadzającym kobietę do roli inkubatora. Hipokryzja na dłuższą metę źle się kończy i pokolenie które za trzy, cztery lata wejdzie w dorosłość to widzi. Trza wybrać.Te młodsze babki już teraz surowo osądzają te starsze bo to przez nie jest problem, bo godziły się na kompromis aborcyjny i pozwoliły na zawłaszczenie ich praw do rozporządzania własną osobą przez umoczonych w bardzo, ale to bardzo brzydkie rzeczy funkcjonariuszy wyznania mocno patriarchalnego ( te młodsze wiedzą że zlepek komórek zygoty to tylko możliwość życia, potrafią profesurom ćwierkającym o prawie naturalnym zaćwierkać że rzymskie prawo które tak namiętnie cytują stanowiło że niemowlę do pewnego wieku można było bez konsekwencji ubić, wyszczekane so, czasem głupio ale so ). No i jest problem, bo nie można być trochę w ciąży a teraz w dodatku okaże się że nie można być katoliczką nie będąc choć po trosze hipokrytą. No bo jakże to - "Jak to nie wiedzieliście? Dlaczego daliście się uwieść takim ludziom? Wam kazali rodzić kaleki a sami zabawiali się z dziećmi i kradli pieniądze przeznaczone dla ubogich!" A potem takie kwiatki - "A gdzie to jest z tym zarodkiem w Ewangelii napisane? Czy wy w ogóle wiecie w co wierzycie, ksiądz to dla was Bóg i to wszystko przez was!". A potem wyjadą z tym wszystkim i samochodami "zamszowymi" i "księżymi wakacjami na Malediwach" i guzik ich będzie obchodziło że akurat w ich parafii ksiądz to naprawdę porządny człowiek, który z kasy się rozlicza z radą parafialną a plebanie to sam odmalował. "Nie jest porządny bo należy do mafii!" A to wszystko przez to że chcieliśmy żyć normalnie. Taa... nasza wina, nasza wina, nasza bardzo wielka wina. I najgorsze że w tej młodocianej gadaninie będzie prawda nad którą nie da się przejść do porządku dziennego, młodzi są na swój sposób wnikliwymi krytykami, uderzą w najczulszy dla starszyzny punkt. W JP II Zwycięzcę Komuny. To co mła pociesza ( oprócz tego że od dawna miała nie tylko bardzo krytyczny stosunek do hipokryzji hierarchii KK ale przede wszystkim miała mocno krytyczny stosunek do hipokryzji licznych wiernych ) i innych ze starszego pokolenia może pocieszyć to nieuchronna krytyka która dotknie obecnych młodych kiedy dorośnie kolejne pokolenie krytyków. Nie ma lekko, sami zobaczą!
Masz rację. Sama na własnej skórze przerabiam zagadnienie i nie jestem wyjatkiem. Nie ma łatwo i prosto.
OdpowiedzUsuńTakie delikatne kwiatki w kontraście do ciężkiego tematu. Ciekawe, jak ci różni będę wpychać tę pastę z powrotem do tubki.
OdpowiedzUsuńNie da rady wepchać, tak stawiam. Już nie.
OdpowiedzUsuńZa czasów mojej młodości to aborcja nie była problemem, bo była dostępna - był wybór, problemem była niepodległość bo ta akurat dostępna nie była. Tylko potem to się tak dziwnie zrobiło że niby była niepodległość a wolności wyboru dla kobiet jakby mniej. Tej pasty co się z tubki wydostała nikt nie zatubkuje ponownie bo z tubki się wyciska a nie do niej wciska. Trza się było zastanowić przed wyciskaniem.
UsuńDziś popis dają kibole ale tłuką się głównie z policją bo damy zdaje się postanowiły nie się babrać. I słusznie! Paniom zresztą kibolskie towarzystwo tak naprawdę nie podskoczy bo pań jest nieporównanie więcej i jakby się mocno wkarwiły to z kogutków zaraz by kapłonki były. O czym moim zdaniem nawet najgłupsze kogutki wiedzo. Damy zdaje się wyczekujo aż kogutki zamęczo władzunię której damy nie sprzyjajo ( więcej tych rac kogutki ), a jak murzyny ( taa... )swoje odwalo to damy wystąpio, ale mam wrażenie że czas marszów mija, coś mi mówi że występ może być innego rodzaju. Jeżeli rzeczywiście rzundzące będą brnąć w kretynizmy to strajk generalny jest kwestią czasu. Może to społeczne gulgotanie by się dało rzundzącym nie tyle do tubki wcisnąć, co raczej tubkę zakręcić i udawać że nienaruszona ale jest ale. Postępująca zapaść państwa związana z histerią covidową i brakiem zdolności zarządzania przez zarzund, no a wicie rozumicie - na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Piendrolnie bo ze złośliwą ekonomią jeszcze nikt nie wygrał a ekonomia właśnie idzie tralala się wyzłośliwiać. Dochodzi do tego że nawet pińcety przestajo wierzyć w pińcety, jakby zgrozą powiało.