Piazza di Spagna czyli Plac Hiszpański jak mła zauważyła przy poprzedniej bytności w Rzymie, jest mniej odwiedzany przez zorganizowane wycieczki ( nie widać tak wielu parasoli, chorągiewek, jakichś puchatych zdziwków zatkniętych na wysokich tyczkach ) za to niezorganizowani turyści odwiedzają go masowo. Pewnikiem tych zorganizowanych turystów dlatego mało że nie leży na turystycznym szlaku - Koloseum, Forum Romanum, Forum Trajani, Via Corso, Piazza Trevi, powrót na Via dell Corso i tuptanie do Piazza della Rotonda przy którym stoi Panteon, Piazza Navona, przejście po Ponte Sankt'Angelo, Castel Sankt'Angelo, Piazza San Pietro i wiadoma Bazylika. Na tym szlaku najczęściej widuje się atrybuty przewodników wycieczek. No a Plac Hiszpański leży od skrzyżowania Via della Muratte z Via del Corso w odległości cóś około kilometra. Znaczy nie wszystkie wycieczki zahaczają.
To że zorganizowanych turystów mniej wcale nie czyni tego placu mniej zatłoczonym. To jeden z najbardziej prestiżowych adresów w mieście, cóś jak mieszanka Avenue des Champs-Élysées z Place Vendôme w Paryżu. No i słynne Scalinata di Trinità dei Monti znane bardziej znane jako Scalinata di Spagna, czyli Schody Hiszpańskie. Niemal każdy kto odwiedza Rzym chce to miejsce zobaczyć. Tłumy drepczą przez Via del Corso do ućkanej eleganckimi sklepami najbardziej znanych marek modowych czy jubilerskich Via dei Condotti albo od Piazza del Popolo poprzez Via del Babuino ( moja ulubiona trasa, bo przy "Pawianiej" mła się zawsze wgapia w szczególiki kamienic ) na plac. W tym roku dzięki koronapanice mła mogła w spokoju nacieszyć oczy tym miejscem. Zrobiła sporo zdjęć więc ma nadzieję że ucieszy i Was np. cud sweterkiem od Diora, który jako żywo przypomina jej komputerowo dziergane sweterki z Turcji, jakie zalały Cebulandię w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku - sam smak ).
Teraz o historii tego miejsca. Jeszcze w XVII wieku Piazza di Spagna był Piazza di Francia, nazwa się zmieniła kiedy ambasador Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej zamieszkał w palazzo Spania. W centrum placu usytuowana jest Fontana della Barcaccia, której początki sięgają wczesnego baroku. Zbudował ją Pietro Bernini i jego najsławniejszy syn Gian Lorenzo. Na prawo od Schodów Hiszpańskich znajduje się dom, w którym niegdyś mieszkał angielski poeta John Keats ( ten od piękna żonkilowych łąk ). Zmarło się biedaczkowi właśnie tam w 1821 roku, dziś w tym domu funkcjonuje muzeum poświęcone angielskiemu romantyzmowi ( bo nie tylko pamięci Keatsa ale i jego przyjaciela Percy Bysshe Shelleya ). Na lewo od schodów znajduje się inszy przybytek przyniesiony z Albionu wraz z falą brytyjskich turystów XIX wiecznych - herbaciarnia Babington, otwarta w 1893 roku.
Od strony via Frattina stoi Palazzo di Propaganda Fide, muzeum należące do Stolicy Apostolskiej. Przed jego fasadą, zaprojektowaną przez Berniniego ( podczas gdy boczna fasada była projektowana przez innego genialnego architekta baroku - Francesco Borrominiego ), stoi kolumna Niepokalanego Poczęcia ( na zdjęciu jakoś krzywo wylazła, sorry ), która została zbudowana za sprawą króla Obojga Sycylii Ferdynanda II. Ów król w podziękowaniu za ujście żywym z zamachu dokonanego na niego w dniu Niepokalanego Poczęcia fundował pomniki, kościoły kaplice i święcie wierzył w to że dobre stosunki z klerem są dobrymi stosunkami z Bogiem, więc co i raz z jego strony jakieś podlizywanie się Państwu Kościelnemu odchodziło. Dla mła szczególne miejsce na placu znajduje się pod nr 31. To Palazzetto del Borgognoni, dom z XVI wieku w którym urodził się i żył Giorgio de Chirico. Dziś oczywiście jest tam jemu i jego twórczości poświęcone muzeum.
W roku 1570 rozważano powstanie fontanny na środku dzisiejszego Placu Hiszpańskiego. Miała być zasilana przez akwedukt Acqua Vergine, ale niskie ciśnienie ( akwedukt zasilał inne rzymskie fontanny i ujęcia wodne ) zmusiło pomysłodawców do rezygnacji z projektu. Zamiast fontanny zbudowano cysternę stanowiącą rezerwuar wody. Wraz z budową nowych akweduktów, Acqua Felice w 1587 roku i Acqua Paola w 1610, pojawiło się w mieście więcej możliwości zasilania fontann. W 1626 roku papież Urban VIII zlecił Pietro Berniniemu, który już pracował nad rozbudową samego akweduktu, zbudowanie fontanny na placu pod kościołem Trinità dei Monti. Nie było jeszcze wówczas słynnych schodów, fontanna stała pod skarpą wzgórza na którym zbudowano kościół. Prace nad fontanną zakończono w 1629 roku, a Pietro Berniniemu jak pisałam wyżej, pomagał przy nich syn Gian Lorenzo, który prawdopodobnie ukończył je po śmierci ojca. Budowa fontanny wymagała pokonania pewnych trudności technicznych, wynikających z utrzymującego się niskiego ciśnienia wody z akweduktu Acqua Vergine w tym konkretnym miejscu, co nie pozwalało na tworzenie strumieni czy wodospadów. Wicie rozumicie, żadnej widowiskowości. Jednak Bernini rozwiązał ten problem projektując fontannę w kształcie półzanurzonej łodzi w owalnej niecce umieszczonej nieco poniżej poziomu jezdni. Fontana della Barcaccia z dziobem i rufą, o identycznym kształcie, mocno uniesionych w stosunku do dolnych bocznych krawędzi i do niecki. Na środku łodzi krótka tralka podtrzymuje mały podłużny basenik znajdujący się poniżej rufy i dziobu, z którego wydobywa się strumień wody. Woda z baseniku przelwa się i wpada do wnętrza łodzi, aby następnie przelewać się z niskich krawędzi bocznych do niecki znajdującej się poniżej ulicy. Woda wypływa też z sześciu innych punktów ( trzy na rufie i trzy na dziobie ): z dwóch rzeźb w kształcie słońca z ludzką twarzą, które rzucają wodę w tył zagłębień wewnątrz łodzi oraz z czterech okrągłych otworów ( po dwa z każdej strony ) skierowanych na zewnątrz, podobnych do wylotów armat. Oprócz dwóch słońc ozdoby uzupełniają dwa herby papieskie z tiarą i symbolem pszczół z herbu rodziny papieża ( Barberinich ), znajdujące się na zewnętrznych końcach łodzi, między dwoma wylotami armat. Skomplikowane, co? Ta fontanna była ponoć pierwszą przy projektowaniu której zarzucono klasyczny kanon - żadnej sztywnej geometrii tylko rzeźbiarskie podejście do tematu. Według legendy, szczególny kształt fontanny został zainspirowany obecnością na placu łodzi, przywiezionej tam przez wielką powódź Tybru w 1598 roku ( papież miał zlecić dzieło dla jej upamiętnienia ) ale legendy mają to do siebie że jest w nich najwyżej ziarno prawdy. Równie prawdopodobne jest że miejsce w którym stoi fontanna było dawniej przeznaczone do pokazów małych naumachii i łódź pojawiła się na ich pamiątkę. Fontanna ostatnio nie ma szczęścia do wesolutkich turystów, a to jacyś pijacy z śrubokrętami, a to kibice Feynordu, dlatego trza ją było za ciężkie pieniądze restaurować.
Monumentalne schody składające się ze 136 stopni powstały na zlecenie kardynała Pierre Guerin de Tencin. Budowla została oddana z wielką pompą do użytku przez papieża Benedykta XIII z okazji Jubileuszu w 1725 roku. Schody zostały zbudowane dzięki francuskim pieniążkom ( Francuzi finansowali od roku 1721 ten projekt ), aby połączyć ambasadę hiszpańskich Burbonów i kościół Trinità dei Monti. Autorów projektu budowli było dwóch - Alessandro Specchi i Francesco De Sanctis. Po wielu długich i gorących dyskusjach na temat tego, jak należy zurbanizować strome zbocze po stronie Pincio żeby połączyć je z kościołem, wybrano projekt autorstwa Francesco De Sanctis - szerokie schody, ozdobione licznymi tarasami ogrodowymi, które wiosną i latem będą pięknie ozdobione kwiatami. Barokowo i widowiskowo. Wspaniałe monumentalne schody zostały zaprojektowane w taki sposób, aby nazwijmy to "efekt sceniczny" stopniowo narastał w miarę zbliżania się do nich. Typowe dla wielkiej architektury barokowej było to tworzenie takich długich, głębokich perspektyw kończących się monumentalną budowlą ( ogrodowe perspektywy mogły się za to kończyć tylko dwiema topolami i kawałkiem nieba ). W 1787 roku na zlecenie papieża Piusa VI rozpoczęto prace przygotowawcze do ustawienia obelisku przed kościołem Trinità dei Monti. O tym kościele niby wypadałoby napisać choć troszki ale to nie jest mła ulubiona rzymska świątynia, są inne, znacznie ciekawsze kościoły i lepiej na blogim napisać o nich.
Nie pamiętałam fontanny, uciekła z pamięci. Za to podziwiałam ogród na którymś dachu, z całkiem solidnymi palmami. Wcale wtedy nie wiedziałam że taka sztuka, jak ogród na dachu jest możliwa, zaskoczył mnie bardzo. Na jednej z fotografii też widzę palmę dachową, ale tylko jedną, więc to chyba nie ten ogród. Zwróciłaś uwagę, że perspektywa schodów z fontanną w dole tworzy coś na kształt żaglowca? Sweterek, od razu widać, że to Dior🤣🤣🤣, nie sposób się pomylić, ale o ileż fajniejsze niegrzeczne politycznie uchwyty-kołatki. Jakiż jednak ten Rzym jest malowniczy, przepiękne miasto.
OdpowiedzUsuńHmm. Palma rośnie luzem, dopatrzyłam się pnia. Ogród na dachu był widziany ze szczytu schodów, na domu który stał przy placu, tak po lewej stronie. Dorodne palemki i moc zieleni.
OdpowiedzUsuńTe ogrody dachowe nadal istnieją, dobrze je widać z Piazza della Trinità dei Monti ( to zdziwny plac, bardziej przypominający ulicę ). Co do żaglowca to mła nie zwróciła uwagi bo jak zwykle gubiła się w szczegółach, teraz sobie przepatrzy. Co do sweterka to i tak lajcik, trzeba było zobaczyć co Dolce i Gabbana proponują. :-D Co do malowniczości to mła odbędzie z Wami spacerek w kierunku Villa Borghese, to będą cóś jakby panoramki ze wzgórza Pincio.
UsuńNo to już łapięta zacieram.
UsuńKomentarz do usunięcia. Ewentualnego. Co z kociną? Zaszła mi za skórę.
UsuńSmutno się skończyło ale dla kociny jak można było najlepiej. Płaskonabłonkowy był i od razu po otwarciu było widać że agresywny. Mła w podobny sposób straciła Tabisię. Co Ci będę dalej pisać. W ogóle mła się pisać nie chce, będzie się musiała przemóc. :-(
UsuńEch. No co poradzisz, tak to z nami żyjątkami jest. Tymczasowiśmy i z warunkowym terminem ważności. Ty to wiesz, i ja też. Sąsiad też na pewno wie. Wiedza niezbyt pomaga, dołuje raczej, ale póki ważność trwa, to trzeba życ. Przemóż się jednak.
UsuńDzięki, wycieczkuję dzięki Tobie, siedzac na dooopce,to się nazywa wygodnictwo.
OdpowiedzUsuńWygodnicka.;-D Mła mimo tego że stara się obficie okraszać posty fotami twierdzi że nie ma jak żywcowe zobaczenie. Tym bardziej że tłumów dzikich w Rzymie nie było i chyba jeszcze w przyszłym roku nie będzie.
UsuńNie dla mnie dalekobiezne wyczeczki, wiec pozostaje wygodnictwo ogladacze.
UsuńJakie dalekobieżne, dwie godziny samolotem. ;-D
Usuń