Mła wyczytkowuje o głupotach zarzundu ale nawet jej się już tych pierdół komentować nie chce, toż to jest jakie dwa metry pod mułem na dnie. Zarzund jest już wyraźnie poza skalą jeśli chodzi o złodziejskie zapędy, nawet wyznawcy zarzundu to zauważyli. Do tego jeszcze mamy "Solidarność" niszczącą groby żołnierzy radzieckich, tfu, tych... antyszczepionkowców niszczących punkty szczepień. Jak to mła powiedział ostatnio jej Tatuś, zwolennik igiełki - "Mój boszsz... ale kto w to uwierzy?" Po czym zaczął rechotać na temat ciemnego luda ze Wschodniej Ściany ( dziewczyna Tatusia jest z tych rejonów, stąd Tatusiowe rechoty - chyba jej doniosę w ramach solidarności zasuszonych jajników ). Co prawda Tatuś twierdził że on miał na myśli że to ciemny lud na te sanepidy w Zamościu napadał ale już ja swoje wiem. Tatusiu chodziło o wciskanie głupot temu biednemu elektoratu, któren sobie tam akurat pomieszkuje. Na świecie nie wiele lepiej niż u nas, polityka koncernowa trwa choć widać początek końca imprezy ( u naszych zachodnich somsiadów u których opozycja antyhitlerowska nie istniała bo Führer zabronił, ostatni sądowy zakaz manifestacji został olany, zresztą słusznie bo skoro może iść Gayparade to może być też marsz Querdenker ). W Australii lockdown i wojsko, we Francji pogłoski o wojskowym charakterze sprawy i sponsoringu Big Pharma poprzez firmy przez armie NATO ( czytaj armię USA ), we Włoszech straszą, Hiszpanie powoli majo w okrężnicy, w Izraelu i UK trwajo prace nad statystykami które nijak nie chcą wyglądać po politycznemu, w Stanach jak się okazuje mają dwie całkiem różne choroby - demokratyczną i republikańską a o Szwecji wszyscy zapomnieli. Taa... wakacje.
Mła planuje wyleźć do ogrodu ale co i raz pada. Jakaś złośliwość losu w tym jest że akurat wówczas kiedy mła ma czas na ogród to leje. No ale niech pada , lepsze to niż susza. Mła sobie poczytuje w necie o zielonym, zastanawia się co i gdzie sadzić, kupiła nasionka niezapominajek które zamierza szybciutko wysiać ( powinny jeszcze wzejść ). Bliżej weekendu będzie miała więcej czasu, co prawda trza jej zaprowadzić Pana Dzidka do specjalisty ( musi zrobić kontrolne a biedak gubi się w korytarzach i kolejnych rejestracjach, myli gabinety itp. ), Małgoś do fryzjera, siebie do Cio Mary ale cóś jej się może uda wykroić na ogrodowanie. O ile oczywiście nie będzie lało. No i muszę iść do Pabasi bo martwi mnie stan jej stopy i chcę na własne oczy zobaczyć jak ona stopa wygląda i czy aby nie trzeba będzie jakichś działań podjąć ostrzejszych ( dosłownie ostrzejszych ). Mła czuje też niejasno że powinna popełnić jakąś słodkość, Małgoś ostatnio patrzy na mła wyzywająco. Ten dzisiejszy wpis o wszystkim i o niczym mła traktuje jako przerywnik we wpisach podróżniczych do których wcale nie jest jej łatwo się zbierać ( mła to zawsze była leniwa a teraz to bije prawdziwe rekordy lenistwa, wiecie - przewróciło się, niech leży ). W ramach ozdobnictwa mła wpisik okrasiła po raz kolejny obrazkami kocimi autorstwa Natalii Leonovej a w muzyczniku cóś mało muzycznego, choć z pioseneczkami - Teatr Eksperymentalny w reżyserii Pana Piotrusia. Mła zawsze to śmieszyło, mam nadzieję że i Was rozbawi. Jakoś tak mi ten fragmencik pasi do naszej obecnej rzeczywistości, znaczy Teatr Eksperymentalny się nic nie zestarzał ( yeyku, Kabarecik w ogóle się nie starzeje wg. mła, to w końcu nie pierwszy z niego tekścik ). Nie wiem czy to dobrze ale na pewno nadal śmiesznie.Strony
▼
środa, 4 sierpnia 2021
Shrimpy i inne skorupiaczki, oraz takie tam różnistości
Mła ostatnio dopieszcza i rozpieszcza w zamian za co jest dopieszczana, z rozpieszczaniem to ostrożnie żeby mła sobie nie pomyślała że zasługuje albo co. To się tak zrobiło po mła wyjeździe , od czasu do czasu rozstanie mła z kotami dobrze im robi na charakter. Milsze są dla mła. Mła przyuważyła że nasza Szpagetka przypomina krewetkę, taka malusia a sprytniusia, żeruje niby po dnie a żarło z wysokiego stołu zanika. Po angielsku nazwa krewetka się miękkim sz zaczyna i tak jakoś nasza Szpagi ostatnio stała Shrimpy. No a potem to poszło - Lobster pasi do obu chłopaków, Langusta to cała Okularia a Sztaflik której wyrósł jeden biały wibrys nad oczkiem to zupełnie jak Uca - krab skrzypek. Madka cały zestaw skorupiaczków ma, w dodatku reagujących na przezwiska. Małgoś uznała że przezwiska są głupie ale mła na własne uszy słyszała jak przemawiała do Jej Najrzydziurności " Shrimpy Pimpi chodź do Babci, Babcia da wszystko co kotek lubi". Taa... na przykład filety indycze, przeznaczone na jutrzejszy obiadek. Wiecie mięso dla ludzi jest bardzo niezdrowe. Dla staruszków bardzo - bardzo, dla tych mocniej dojrzałych to zdaniem Małgoś tyż powinno być ograniczane do absolutnego minimum ( zero w skali Kelwina chyba, nawet śladu po komórce, o tkankach nie ma co wspominać ). Koty na tym mięsie coraz ładniej wyglądające, Małgoś twierdzi że my bez tego mięcha też coraz ładniej wyglądamy. Dobra, niech będzie, choć Małgoś ślepa jak kret.
nie będę teraz słuchać Kabareciku. Potem.
OdpowiedzUsuńU nas też pada, rzeczka spuchła, ślimaki odkrywają wciąż nowe gatunki roślin i zwierząt do jedzenia. Agniecha sobie kuśtyka po świecie okolicznym. Latający poleguje na kanapie. Pi łapie myszy. Konie coś tam robią w swoim rejonie. Mało się dzieje, odpukać. Świat się kręci bez naszego udziału i chyba mu z tym dobrze.
Pozdrów swoje skorupiaki od mojego ssaka, a siebie ode mnie.
Moje skorupiaczki przygramoliły się dziś do bazy, powód byłby jasny jak słonce gdyby nie to że to akurat ciemna chmura. Zaraz pewnie lunie. Dobrze że u Was tak nieśpiesznie, troszki polegująco - spacerująco ( co z tego ze kuśtyczo ). Jeden z Lobsterów mniej je, nie żeby w ogóle ale troszkę mniej. Mła czuje że czas zajrzeć Pasiakowi do pychola bo tam może być problem. Oczywiście w wypadku zaglądania do pychola to mój Homarek zmienia się w rekina i to ludojada. A świat niech się kręci jak ten karuzel, tylko może nie w tym tempie i przy takiej muzyczce.;-)
OdpowiedzUsuńNiespiesznie to było, jak pisałam komentarz. Potem to już było raczej w pędzie. Byłam już w Dreźnie i z powrotem, a za czas jakiś będę w Goerlitz i z powrotem. Tyle paliwa się zużyło...
UsuńAle sama czy z kanapą i Latającym? Smętnie że nie na zwiedzanko tylko pędolino. Cóż robić? U mła znów nici z wyjść, pakowań, tudzież innych akcji - leje!
UsuńZ Latającym ale bez kanapy. Ale za to z bardzo wątpliwymi wynikami badania krwi i sporą ilością stresu. Na szybko zrobili mu własne badanie, i wyniki okazały się całkiem niezłe. Dwa dni różnicy a jaka różnica. A mieli go hospitalizować. Także ten. Ale ja w sumie lubię być kierowcą.
UsuńDziś w domciu. Odkurzacz, mop, szmaty... Same nie chcą pracować.
Jakkolwiek widziałam parę dni temu w akcji odkurzacza-robota i dało mi do myślenia.
No to współczuwam, przede wszystkim nerwów Twoich jak i Latającego. No i droga to tyż nie taka na pięć minut i już. na temat laboratoriów mła się nie wypowiada od kiedy Cio Mary dostała nie swoje wyniki, nerw ją bierze taki że brzydkie słowa tylko by na klawiaturze wystukiwała. A po co to? Mła się musi za cóś wziąć ale po wczorajszym lataniu i przemoczeniu to siąpi i gluta i Małgoś która się naczytała o czwartej fali postanowiła u mła zwalczać możliwego covida jakimiś strasznymi miksturami z czosnkiem. Mła ziejąca czosnkiem i udająca że sprząta to jest groza. Ech...
UsuńU mnie też leje.....a plany były...
OdpowiedzUsuńKoty pochowane niewiedziećgdzie.....cisza i romantyczny szum deszczu...... Noszszsz! A tu robota rośnie w górę...
Rabarbara
Mła pisze posta a robota sobie leży, taa...
UsuńA czy my w życiu tylko do roboty? I to takiej co wiecznie rośnie i nigdy nie ucieka? Plany zawsze można zmienić, czasem nawet trzeba, zakres robót też 😀. Moje zalegają na widoku, zmogło w końcu i małego szatana😀 A co do deszczu, to mimo niego mam popołudnie zakupowe. I wiecie co? Łatwiejsze zakupy w deszczu niż w upale, tak jak i życie😀
OdpowiedzUsuńŻe tak zakrzyknę jak na fimaxh,,chwalmy pana" , w temacie zmozonego Jacusia.
UsuńZgadzam się, polezec, posiedziec, cos milego dla się uczynić, relaks i spokoj, ilez można gnać i gnać.
U mnie tez mokro, ale akuratnie chyba nie pada.Chyba przejde sie po ciuchlandach.
Hym... tak mi się jakoś buntowniczo robi na duszyczce. Chyba oleję te górę do wyprasowania co mi sen z powiek spędza. :-D
OdpowiedzUsuńPrasowanie olałam już dawno. Polecam.
UsuńCo to jest prasowanie?
UsuńBywa , ze smignę czasem cos zelazkiem, ale od wielkiego dzwonu.
O to to! Właściwa postawa.
UsuńJa też nie prasuje!
UsuńEeee tam! Osobiście nie znoszę prasowania. Przyznaję że można jednak lubić uprasowane na tyle by prasować. Poza tym, weźcie pod uwagę, że każdy ma prawo do rozrywek, nawet jeśli one się robią uciążliwe i w pewnym momencie przerastają 😀, oraz są dla innych niezrozumiałe..
UsuńŻeby nie było że zmieniam zdanie. Tak naprawdę jestem za niemuszeniem. Na siłę i wbrew sobie są rzeczy które trzeba zrobić, bo świat się zawali na jakimś tam odcinku niekoniecznie dla nas. Ale na szczęście prasowanie do nich nie należy,owszem można, czemu nie, niektórzy nawet czynność lubią. Ale nie ma przymusu, jakie to szczęście dla mnie że nie ma!
UsuńMła olała właśnie prasowanie. Atanie nad żelazkiem z cieczą z nos lecącą jest dodupne!
UsuńA nam powiat i miasto wojewódzkie nawet pozalewało :(.
OdpowiedzUsuńJa w miejscu bezpiecznym ale i tak do piwnicy podsiąkło bo rynny nie nadążały zbierać.
Więc ponieważ roboty ogrodowe nadal w olaniu to chyba jednak będę prasować... coś robić muszę...
Rabarbara
Poćwicz słodkie nicnierobienie. Z kawką. Herbatką. Ciasteczkiem.
UsuńPonoć są takie nicienie, co eksterminują ślimaki. Ktoś coś wie?
Kawka z ciasteczkiem już była....
UsuńTy się nie wkręcaj w nicienie bo jak one wykończą wszystkie ślimaki to co ..... ?
To już wolę zbierać ślimaki :(=
Rabarbara
No właśnie to jest mój kłopocik.
UsuńCzy one by tak potrafiły wybiórczo. Tylko brązowe i pomarańczowe. A te plamiaste szare nie, winniczki nie, pasiaste skorupki nie.
Też pozostanę zbieraczką.
Mła zbiera ale w cichości serca marzy o nicieniach.;-D
UsuńWczoraj wieczorem mnie trafił szlag a cierpliwość się skończyła i rozsypałam po ogrodzie resztę niebieskich kulek. A niech się nażrą.
UsuńJeszcze tylko leśne mrówki w drugim domu muszę wyeksterminować i będzie spokój. Chyba...
Tak, wie. Znaczy się też marzyła o nicieniach, po czym tego roku popadła materiały, z których wynika, że na luzytańczyka nicień nie działa. A z racji coraz intensywniejszych kontaktów z pewną szaloną biolożką moje spojrzenie na rodzime ślimaki stało się bardziej przyjazne. Bo otóż okazuje się, że sporo z nich to gatunki zagrożone. I jako takie będą chronione w ogródku, a w razie nadmiarów wywożone na Ziemie Zachodnie, Wschodnie, Północne lub Południowe, zależnie w którą stronę będę się udawać. Byle był jakiś nieużytek po drodze.
UsuńAgniecho, ugh, z tymi wynikami, podróz w stresie dobra nie jest, ale dobrze, że weryfikacja na korzyść! Jak masz malo zakamarkow a duzo wolnej podlogi, to taki samojezdny odkurzacz sie sprawdzi, u mnie noe ma szans, wiec nawet nie myslę.
OdpowiedzUsuńW zakamarkach domu mła by się nie sprawdziła, za dużo nóg i nóżeczek meblowych.No i koty by na nim jeździli. :-D
UsuńJa mam malutki odkurzacz Zelmer dot i on ledwo daje radę. Nie przewidziałam aż takiej ilości Kłaka. Ale odkurzacz stary jak świat to może coś się pomyśli przy jakoś świętach - ale najpierw muszę skończyć worki do niego hurtem zamówione na allegro. Może jak się zepsuje to wtedy kupie drugi. Tak nie mam sumienia póki działa.
OdpowiedzUsuńU mła odkurzacz dawno temu odmówił posłuszeństwa, mła ma szczotkę skuteczną na podłogę i szczoteczki na meble.
OdpowiedzUsuńNo ja nie wymienię póki mam worki.
UsuńNie mam cierpliwości do szczotki i dywanu. Rozważam odkurzacz warsztatowy. Gdzieś czytałam że przy dużej ilości Kłaka się sprawdza
Spoko, nie mam żadnego dywanu, po prostu nie ma takiej opcji żeby był. ;-D
Usuń