Strony

czwartek, 21 października 2021

Codziennik - czwartek zakupowy

Wieje tak jakby stado zmęczonych życiem desperatów się obwiesiło.  Mła z niepokojem patrzy na przyginane do ziemi drzewka i z jeszcze większym na te duże drzewa, które tyż się gną. Jedno co dobre przy tym wichrze że ciepło i nie leje ( to popadywanie ranne się nie liczy, to było takie cóś w stylu ksiądz kropidłem i nadal było po tym opadzie dość  ciężkie powietrze, taki wozduch a nie żaden tam luft ). Koty szczęśliwie jakby kto wątróbkę i sandacza naraz  zapodał, głównie przez to że wiatr strąca liście z drzew i one liście lecą, wirują i spadają  na  Podwórko i  ogród.  Jakież to można gonitwy urządzać, jakie wyskoki uprawiać, jak w powietrzu takiego  lecącego łapać! Sąsiedztwo podziwiało dziś Trójnożną  Boginię, która osiągała mistrzowskie wyniki. Wszystkie czterołapne nie mogły tak szybko biegać i z wyskoku wzbijać  się w powietrze i niemalże z wiatrem lecieć. Zdaniem ogółu to mła za późno  łąpę kocie pozwoliła odjąć, w zeszłym roku nie było takich występów, owszem Szpagetka ganiała  ale z podkurczoną "nóżką"  nie było takich skoków i osiągów. Mła z tego wszystkiego mało nie zadzwoniła do  Dohtora, bo tak jakoś to wyszło że mła kota  katowała  nie obcinając mu łapki.  Na szczęście  w porę oprzytomniała i uświadomiła sobie że  przeca nikt zdrowej i ukrwionej łapki by nie odjął, łapka dała znać   kiedy nie była potrzebna. Tyle w temacie chromej  łapki, a tak poza tym to mła musiała  gwiazdę dziś zgarnąć z Podwórka przemocą bo wcale się jej do domu wracać nie chciało, tylko by za tymi listkami latała z resztą stada. Mła kocyndry zwabiła na żarło a Szpagetkę musiała przynieść na rękach i to skrzeczącą bo rozkosze michy to prycho przy polowaniu na listki.  Na szczęście był tuńczyk, to kota jakoś mła przebaczyła.


Wczoraj to Mruciu dał popis, mła sobie rozmawiała z Panem  Krzysiem wypakowującym zakupy z samochodu o tym co się na bożym świecie wyprawia a Mruciu korzystając z tego że Pan Krzysiu odstawił torbę  z prowiantem chcąc wzmocnić przekaz  na temat drożyzny gestykulacją, poczęstował się pierwsią kurzą  bezantybiotyczną.  Mła się zorientowała tylko dlatego że  reszta stada liczyła na to że  Mrutek się podzieli i ruszyła za nim. Biegaliśmy z Panem Krzysiem wokół panakrzysiowego samochodu, pod którym Mrutek postanowił kurczaka  rozpakować.  Gdyby nie  sobkostwo Mrutiego, brak chęci podzielenia  się z innymi kotami, to  by mu się udało kurze cycki zeżreć.  No ale stado tyż wpełzło pod samochód i Mruti poczuł  że z samotnej degustacji kurzyny nici   i postanowił myknąć spod samochodu w kierunku chałupy. Mła podczas tego myknięcia zrobiła znaną z boisk  piłki nożnej  robinsonadę ( najlepsi bramkarze by się nie powstydzili takiej akcji jaką wykonała mła  ) i Mruti został uchwycony w powietrzu. Cycki kurze  mła kotu odebrała ( z trudem ), darła się przy tym tak żeby całe podwórko i sąsiedztwo słyszało jak wychowuje kota.  Potem Pana  Krzysia przepraszała i  zapewniała że zaraz polezie  do sklepu odkupować  dobro. Pan  Krzysiu mła zadziwił bowiem stwierdził że on się Mrutka nie brzydzi, ślady zęba   mu nie przeszkadzają a cycki i tak idą do piekarnika. No tak... wielkoduszność Pana Krzysia  nie zmienia faktu że Mrutek jest rabusiem. I żeby on nie dojadał! No gdzie tam, spasiony nasz kocur jakby zima stulecia się szykowała.

Dobra, tyle o skarbach, teraz wieści insze.  Mła była dziś pojechała  z Mamelonem na targ, coby zobaczyć jak z wysortami ( taa... mła  już żyje z pożyczonej kasy to jeszcze wysorty chce się jej oglądać ).  Na szczęście  wysortowi nie dopisali, zdawa się mła że ceny paliwa przemawiajo do wszystkich, każdy teraz kalkuluje czy aby na pewno będzie mu się opłacało jechać a potem jeszcze stać z towarem, placowe zapłacić. Zdawa  się że to dotyczy nie tylko wysortowych, nasz ryneczek przeca  i warzywny jest i pieczywko na nim dostać można i nabiał. A na ryneczku puchy, jakby to nie był dzień targowy. Ani  ulubionych jabłek  mła nie było, ani orzechów, mła to szczęśliwa była że  pachnącą pietruchę dostała, ładnego kalafiora i na prawdziwe jajka od znajomych kur się załapała. To nie jest tak że mła wybrzydza i wogle, sami ryneczkowi mówili że cienizna i handel  cóś cinżko  idzie. Hym... ludzie jabłek  nie kupują? Ten dzisiejszy  ryneczek to bardzo  Mamelona i mła zadziwił, zawsze było tam mnóstwo towaru bo to takie miejsce gdzie nie tylko handlarze stoją z towarem ale rolnicy z własną produkcją podjeżdżają.

Na szczęście mniejsze puchy były w pobliskim mini centrum ogrodniczym. Mła wylazła z azalką japonńską 'Schneeperle' ( za pożyczoną kasę  rzecz jasna ). To jedna z niższych azalek  japońskich, dorasta do 40 cm wysokości, krzew jest raczej szerszy niż  wyższy. No i te kfioty, typ hose in hose, mła jest wrażliwa na takie wdzięki. To było czyste łakomstwo, mła ma  już przecież  krzew tej odmiany ale jak można  było nie kupić zażytego krzoczka za 12 pożyczonych złociszy? Tym bardziej że mła ma przecież miejsce  po byłych bukszpanach, ono takie w sam raz na azalki japońskie.  Torfu wysokiego mam parę  worków, więc tylko miejsce przygotować  i sadzić. Mamelon kupiła miniaturowy ostrokrzew 'Little Rascal', duży, ładnie uformowany  egzemplarz w cenie  sadzonki. Rodków impeditum nie było w ogóle, mła sprawdziła bo jej chabrowy kolor rodkowych  kfiotów z tyłu  głowy siedzi.

To nie był  koniec zakupów  na dziś, mła opłaciła ( za pożyczone ) stoliczek i co najważniejsze przytaszczyła go do domu.  Nie sama, rzecz  jasna. Cio Mary  pomogła załadować mebelek na taczkę i mła przywiozła stoliczek i władowała  do domu,  cwanie bo przez okno. Mła dziś była wizytowana przez  Cio Mary, która postanowiła ukoić nerwy wizytą u kogokolwiek. Cio Mary  usiłuje załatwiać   sprawy urzędowe rodzeństwa  Wujka Jo, nie sama,  dzieci rodzeństwa radzą, mła wtrąca trzy grosze, małżonka jednego z rodzeństwa współczuwa i zagrzewa do boju i robi co może.  Najciekawsze że  bezpośrednio zainteresowani są najmniej zaangażowani, co wywołuje u Cio Mary stan irytacji i to takiej przechodzącej powoli w stan wkarwu. Wujek Jo i mła się lekko obawiają bo Cio Mary  jest z tych którzy zawsze wykonują zadanie niezależnie od tego czy to  plan sprzedażowy czy ubijstwo członków rodziny ( Cio jest naprawdę wkurzona, dziś stwierdziła nawet że rodzeństwo Wujka  Jo to jakieś  podrzutki chyba, bo nie mają nic z Danieli, a i z Jurka nic  w nich nie uwidzisz - ostro! ).

Wizyta w sklepie po stoliczek zrobiła Cio Mary dobrze na nerwy, terapeutyczna siła zakupów  jest nie do przecenienia.  U Cio  Mary też pod koniec miesiąca przed grobingiem nie jest z kasą jak u szejków ( choć nie tak jak u mła, Cio Mary  jest z tych  co potrafią liczyć ) ale zakup wianka adwentowego przecenionego o 80% Cio  uznała za konieczny.  Jak wspomniałam wyżej  jakoś lżej na duszy  jej się zrobiło po tym i stwierdziła że tylko pogoni  rodzeństwo Wujka Jo i zarzuci  pomysł otrucia ich tlenkiem węgla ulatniającym  się z niesprawnego pieca ( którego naprawy podjęli się podpisując  różnym ludziom  różne  dokumenty ). Niby zwykły wianek a proszę jakie rezultaty, kto wie czy mła dziś  ludzkich istnień tą wyprawą do sklepu nie ocaliła? Tak nawiasem pisząc to tlenek węgla jest miłosiernym rozwiązaniem, mła by tak raczej  solidnym młotkiem  usiłowała załatwić sprawę. Właściwie tylko z jednym z rodzeństwa, drugie trochę usprawiedliwiam bo wiem że ma też inne sprawy na głowie.
 
No i teraz mła ma już stoliczek w domu i oczywiście z nim jeździ po całym mieszkaniu. No bo to największa przyjemność tak sobie z mebelkiem pojeździć i próbować jak w różnych miejscach wygląda.   Na razie jeszcze mła nie zdecydowała gdzie będzie stał, da sobie troszki czasu. Teraz go będzie oglądać i się nim cieszyć. Mój  ty Wielki Architekcie ( wnętrz ), kawałek powyginanej blachy  a jaką człowiek ma radość. Dżizaas twierdzi że mła  to by się cieszyła nawet z cebulki zwykłego czosnku i  obtłuczonego talerzyka. To prawda, mła uważa się za szczęściarę posiadając taką umiejętność.  Nie trzeba jej wzdychać  do luksusów ( co wcale nie znaczy że mła by z nich  nie skorzystała ochoczo jakby się trafiły ), mła może sobie powzdychać do obtłuczeńców, wysortów, ćwierćśmieci i przecenionych  stoliczków i też będzie szczęśliwa. Wiecie, jej szklanka jest  na ogół z tych  do połowy pełnych.
 

Podczas ładowania stoliczka mła się przyjrzała swojemu okienku tak jakby bardziej  dokładnie i postanowiła bohatersko je umyć. Przy okazji sfociła dla Was zaokienny widok.  No i  sukinkulenty "w naturalnym środowisku" czyli na parapetach. Po tym stoliku to mła się tak rozkokosiła  że zamarzyła jej się prawdziwa żardinierka, najlepiej tyż metalowa.  Jedyne  co mła do głowy przychodzi to wykorzystanie żeliwnych odnóży od starej maszyny  do szycia  i zamówienie blatu z kamora ( marzyć zawsze można, nawet jak żadna kasa znikąd nie wygląda i kusząco nie szeleści ani nie pobrzękuje, ani nawet się nie karci kredytowo - płatniczo ). Natomiast schody zaczynają się w tym miejscu w którym pojawia  się kwestia obramowania kamora coby doniczki nie pospadały ( prawdziwe żardninierki miały takie ustrojstwo ).  No cóż, mła zapewne dopiszę  żardinierkę do niezrealizowanej szklarenki domowej, w końcu wolno  mła mieć jakieś  kretyńskie marzenia domowe.  Niektórym  się marzą własne spa, sauny i jacuzzi, inszym szklarenki i żardinierki. To już tak jest że człowiek nie tylko ręce zatrudnia  jak przy tych kfiotach z  jedwabiu, które mła z dużym trudem usiłuje wyrabiać ( idzie  kiepsko, Mamelon szuka  maszynki bo świeca okopca zbyt mocno jedwab, mła przeszła  na  nagrzewanie łyżeczką i usiłuje zmusić Mrutka żeby zachciał zalegać  gdzieś indziej a nie na cinżko wyprasowanych jedwabiach ), w człowieku mózg się czasem zagotowuje od  nadmiaru pomysłów z serii  "Co by tu?".

Teraz mła troszki odzipnie, może cóś nawet oblooka ( spróbuję tego nowego serialu, który poleca Kocurrek, "Sprzątaczka" mła się podobała ). Politycznie i światowo bandzie krótko - nasze zarzundowe wczoraj  poleciały i rypnęły  w ścianę więc  spodziewajcie się nasilenia info  zarówno o uchodźcach  jak i o covidzie złym. Jak kasy nam  nie dadzą to skończy się na paszporcie  covidowym i uchodźcach atakujących z bronią w ręku bo trza czymś  będzie  lud  nasz zająć. Żebyście się nie bali  covida złego to przy stopniu  zaczepienia naszego społeczeństwa  i słabnącym wirusie nie powinno  się nic złego dziać ( chyba że  zarzund posunie się  do robienia złego ). Gorzej się robi tam gdzie ludzie się bez opamiętania czepili wiosną ( tak nawiasem pisząc to czepi się przed sezonem  chorób przeziębieniowych a nie w trakcie, no ale to szczegół, podobnie jak to że  nie powinno się  czepić  w czasie trwania epidemii czy pandemii ). Bo skuteczność jest taka:  Public Health of England podaje że pomiędzy 13 września  a 10 października 2021 wśród osób zmarłych na covid lub z covid   80% zostało zaszczepionych i że  odsetek ten stale rośnie ( w sierpniu wynosił  74% ). Najwięcej zgonów ( 74% ) jest grupie wiekowej 70+ zaszczepionej w 95%. Wisienką na torcie jest to że wszystko to przy ogólnej liczbie zgonów 3 razy większej niż w tym samym okresie 2020. Mła się wydawa że to podwyższenie ilości  zgonów to nie covid tylko lockdown. Tyle wieści ze świata. Fotki są z ogrodu, stoliczka jeszcze nie fociłam. Z domowych to tylko sukinkulenty, jedwabie i  Jej Małpowatość. W muzyczniku Anna Maria Hefele śpiewa. To śpiew polifoniczny alikwotowy, taka technika gardzielna jakby więcej niż tylko jeden dźwięk się wydobywał.


22 komentarze:

  1. Cudnie, cudnie, gratuluję zakupów.
    Co do żardinierki, to może taniej by bylo kupić kafelek, są teraz takie ładne wielgachne, a obstalować boczki jakimś zdobnym kątownikiem, hmmmm, może przeszukać ogłoszenia olx i coś by się trafiło odpowiedniego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym... najsampierw to mła sobie musi drukarkę dobrze ustawić, srebełka z czekolad pozyskać i zacząć kasę wyrabiać bo raczej się nie dopracuje funduszy na wymarzone zakupy. ;-)

      Usuń
  2. Ależ cuda 😀, wieści wszystkie (poza informacją o szczepionych zmarłych i przepowiedniami co do politycznych) mi się podobają. Samo miodzio. Tylko gdzie ten stoliczek? Makijaż będzie kładł?
    Acha, pełnia dziś też była, mam nadzieję że już jutro takiego parcia na wypływ gotówki nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sfocę go jak tylko go wreszcie ustawię. :-) Mój Ty Wieki Kotowy, wieści o bandytyzmie Mrutiego tyż miłe?! Toż mła mu dziś cały dzień wypominała karygódkę publiczną ( bo w domu to mła mu darowuje różne numery, niesłusznie bo się Mruti rozzuchwala ). Mła bardzo teraz się musi pilnować, dopiero w poniedziałek cóś pieniężnego się u niej pojawi.

      Usuń
    2. Wszystkim zainteresowanym polecam wywiad z Piotrem Wojciechowskim, lekarzem anestezjologiem. Ja znalazłam to tu - https://www.cda.pl/video/88558478d
      Ciekawe bo to jest człowiek który usiłował chorych na ciężki covid ratować, więc tzw. info z pierwszej ręki. Bez lukru, facet raczej nie ma kompleksu Boga.

      Usuń
    3. Wiem już od jakiegoś czasu co stało się Łojcu i że ja sama miałam szczęście, oraz to, że za cholerę się nie zaszczepię. Wywiad świetny, rzadko trafiam wśród słuchanych na tak proste, logiczne wypowiedzi oraz na tak wysoką kulturę. Może nie mam szczęścia do szukania. Pan Piotr Wojciechowski jest cool do potęgi.
      Tak, wieści o wyczynie Mrutiego też miłe. Te bandyckie zachowania naszych stworzonek, tak wkurzające, zawstydzające, bolesne lub dające straty, to przecież w większości przejaw ciągle dzikiej natury naszych futer - muszą sobie najwyraźniej udowodnić że są sobą a nie tylko miłym pluszowym misiem. Po udowodnieniu są misiami.😀

      Usuń
    4. Mła tak sobie myśli czy ktoś kiedyś beknie za te procedury, to zmuszanie lekarzy do szukania po omacku wyjścia z sytuacji, za wstrzymywanie podawania leków, za odsyłanie pacjentów którzy pomocy wymagali i zapełnianie szpitalnych sal takimi którzy spokojnie mogli chorobę znieść, za paraliż całego lecznictwa, brak diagnostyki innych chorób , za postawienie wszystkiego na niesprawdzone preparaty ( logiki przeca w tym za grosz - leki znane od lat so be ale substancja nieprzebadana należycie jest cacy ). Sanitaryzm i te dziwne kryzysy paliwowe i insze to jaśniutko pokazujo że patogen był tylko pretekstem. Coraz bardziej skłaniam się, niestety, do tej koncepcji ze świństwo wypuszczono celowo, choć troszki przedwcześnie ( stąd panika panów Fauciego i Daszaka, którzy amerykańsko - chińskie badania nadzorowali - Chińczycy mieli zdawa się własną receptę na to jak przeprowadzić Wielki Kryzys, mła sądzi że na tym tak naprawdę zakończy się ten bajzel i rewolucja zgodnie z najlepszymi wzorcami pożre własne dzieci a świat z tych nowych założeń zrobi jak zawsze cóś zupełnie inszego niż się rewolucjonistom wydawało ).
      Mruti dziś szaleje, od rana poluje na listki.

      Usuń
  3. 3/4 posta o stoliczku, a stoliczka nie widu ni słychu.
    Smutno na targowiskach się zrobiło... pusto... Byłam wczoraj na przymusowych zakupach galeriowych w TK Maksie (dla mnie jak galery), ponieważ czekałam na odbiór kota po kastracji, jak również musiałam uzupełnić garderobę moich o kurtki zimowe. Doszłam bowiem do wniosku, że kurtki są wielorazowego użytku, czyli posłużą, a za rok to mnie już nie będzie stać na zakup dwóch męskich kurtek. Oczywiście łatwo nie było, bo akceptowalny fason starałam się z opornymi egzemplarzami uzgodnić telefonicznie (im nowe kubraki nie są potrzebne, bo stare jeszcze z grzbietu nie spadły), w końcu ryknęłam, żeby się odwalili i darowanym kurtkom nie patrzyli w suwak! W domu się okazało, że trafiłam idealnie i z kurtek są wielce zadowolnieni.
    Niemniej jednak drożyzna powala mnie na łopatki. Takie same ciuchy z linii basic w sieciówkach, które na ten przykład (bluzki takie misiowe w C&A) w zeszłym roku latały po 49, teraz stoją 69 i 79. Przecen posezonowych w tym roku prawie nie urządzali. W sklepach wiatr hulał, na piętrze naszej olbrzymiej Magnolii wiele punktów zamkniętych na głucho. Znikły wszelkie małe usługowe dziuple - typu szewc, zegarmistrz - bo na czynsz nie mieli, a mnie się zerwał pasek od zegarka, więc skrupulatnie przeszukałam plany gmaszyska, jak i gmaszysko. Smutne czasy nastały, a śmiem twierdzić, że gorsze mogą nadejść.
    Moje zwierza też się opychają, jakby już nigdy nie miała dotrzeć następna paka z zooplusa, więc chyba zima idzie solidna. Postuluję zatem: przestań głodzić Mrutiego!
    A o plandemii żal pisać. Tylko czemu oficjałki dalej trzymają się kłamstw jak pijany płota?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła zacznie od Rififi czyli Pana Beczki. Mła musi z całych sił pilnować Mrutiego bo on karmiony prawilno, dużo i dobre dostaje ( lepsze niż Małgoś - Sąsiadka i mła ) a i tak sobie usiłuje organizować żarło po sąsiadach. Jak po dobroci nie da rady ( mła zaklinała sąsiedztwo coby nie dawali ) to przemocą zabiera. Dohtory w liczbie dwóch i trzeci bardzo dobry technik zapowiedzieli że na maksa absolutnego przy Mrutka wzroście i budowie to jest pięć kilo i i może jeszcze pół kilo przed zimą, a Mruti już waży prawie sześć. Mruti twierdzi że on jest kotem brytyjskim tylko kolonialnym więc może ważyć nawet do ośmiu kilo. Mła już odchudzała Danusia któren taką wagę osiągnął, nigdy więcej. A w ogóle to koty nie powinny wyżerać ciasta z mojego talerzyka ( biszkopcik z jabłkami co mła go od Gieni dostała został na moich oczach porwany i uniesiony do ogrodu)! Mła zapowiedziała Mrutku "Nóżki z zadka madka powyrywa za złodziejstwo a potem do jakiej partii zapisze jak się będzie dalej chciał w kierunku złodziejstwa kształcić.". Mrutek oczywiście mła olał bo Pan Krzysiu właśnie podjechał i Mrutek poszedł sprawdzać czy aby zakupów mięsnych znów nie przywieziono. Niedobry nasz synciu jest a co gorsza nie wiem czy się charakterek zmieni, bo za te złodziejstwa jest chwalony że niby zaradny i w ogóle cwany. Ofiary chwalą, całe moje na Mrutka narzekanie idzie się.
      Ceny dobijajo na tyle że mła nie kupi butków jesiennych tylko od razu zakozaczy. Przed mła jest kupienie kurtki i to takiej której nie trzeba po sezonie wywalać. W sklepach takie sobie, prędzej mła po lumperionkach wyszuka. U nas centra jakoś działają, gorzej jest ze sklepikami i z targowiskami. Nie ma już mojej budki nabiałowej ale na szczęście nasz szewc się jeszcze trzyma ( choć ostatnio wywiesił na wejściu napis "Kiedyś rzemiosło było sztuką dziś sztuką jest żyć z rzemiosła" ). Jest dupiasto i to bardzo. W razie czego przejdziemy za szewcem do szarej strefy, ktoś nam w końcu buty musi naprawiać!
      Co do plandemii - za daleko zajechali, nie byłoby zmiłuj więc kłamią bo nie mają inszego wyjścia. Nie szkodzi i tak piendrolnie!

      Usuń
    2. Nasz osiedlowy szewc (na naszym dawnym osiedlu we Wro) też się trzyma, ale on ma punkt w takim baraczku na terenie ewangelickiej parafii. Zegarmistrza mamy jeszcze w takim domu handlowym Astra (też wszystko stare wrocławskie kąty). Tam, gdzie dają radę z czynszem, to są. Widać galeria krzyknęła za czynsz jak galera. W Obornikach jeszcze wszystkich usług nie przewąchałam. Ale ogólnie to nieszczególnie się robi i to gołym okiem widać.
      Tabs, my jesteśmy w tej luksusowej sytuacji, że w każdym lumpeksiku coś na grzbiet swój wygrzebiemy. Męskich jest mało, a już na takich dwumetrowych to w ogóle. Na allegro ceny z kosmosu nawet za kurtki używane, więc wyjścia nie miałam. Na kurtki też by mnie stać nie było, gdyby nie nagroda jubileuszowa, za dekady harówki na rzecz i ku czci. Z powodu galopującej inflacji zakupiłam co prędzej piec kozę używaną za połowę ceny, dwie kurtki męskie i dwie paczki skarpet męskich, bluzkę T-shirt bawełna basic za pół ceny (bo Benia, madka zastępcza Mrutiego była uprzejma mi przejechać swoją kartą pracownika galery) i buty jesienno-zimowe, fason już nie do zdobycia, a wygodny na moje puchnące szerokie stópki, bo była ostatnia para w outlecie Nagaby też po grubej przecenie. Na to szaleństwo,śpiew i taniec poszło mi 3/4 jubileuszu, a reszta została zainwestowana w Kapslego, któren jest skarbonką i dentystę, który już cenowo plasuje się w kategorii luksusu. No i przehuśtałam kasę w mig. Patrząc jednak na ceny, to za miesiąc za te piniędze już bym tego wszystkiego nie zakupiła. Ugadaną mamy jeszcze jedną kozę, ale po pierwszym, czyli jak będzie nowa pensja. Tym razem koza malutka i za kilka stówek. Z Kapslem mam nadzieję, że zbliżamy się doszczęśliwego zakończenia, więc może wreszcie będę mogła zrobić okulary. Choć ostatnio jeszcze moje pełnoletnie autko postanowiło się doinwestować, a dzisiaj mi wywinęła taki numer, że mało brakowało, a korespondowałabym z Wami z Patagonii, więc pewnie jeszcze mnie pociągnie. Jutro chłopaki postarają się coś zaradzić własnymi siłami. Przeraża mnie to wszystko. Przecież pracujemy, ciężko i uczciwie, nawet jak na nasze warunki zarabiamy nie najgorzej, dziecko całe wakacje pracowało na etacie, a dentysta i kurtka zimowa to dziura w budżecie. Przecież to chore!

      Usuń
    3. Mła najbardziej wpiendrala że ta drożyzna jest sztuczna, znaczy wyhodowana przez nic innego tylko nadmiar piniądza i kretyńskie zarządzenia politycznych ( które tak naprawdę nie są kretyńskie tylko celowe, dupki liczą że nadal będą establishmentem bo pieniężni nie pozwolą im upaść ). Mła wysłuchała dziś Masnego z którym się zgadza jedynie w dwóch kwestiach ( pierwsza - oddanie idei wspólnej Europy tzw. "proeuropejskim" politykom było błędem wszystkich partii prawicowych odwołujących się do etnosu i to błędem z kategorii grzych cinżki, druga - piendrolnie bo zarządzanie chaosem przerośnie zarządzających ). Nadmiar piniądza jest wszędzie a u nas ten kombinator z NBP w ciągu zaledwie paru miesięcy, kiedy gospodarka zaczęła odbijać, dla czystych korzyści politycznych wyhodował spiralę inflacyjną. Tak że nie dość że wokół nas jest dodupnie dzięki cudownym pomysłom na sterowanie zmianą systemu, to jeszcze nasze geniusze dowalają do pieca. Na szczęście my zażyci, trening z czasów komuny się przyda. Mła się konsultowała z Wróżką Edną, która wieszczy wielki powrót do szarej strefy. To będzie taka szara strefa że właściwie może być nią jakieś 80% gospodarki jak dobrze pójdzie ( już teraz odchodzą kombinacje jak przymusowe płatności elektroniczne, znaczy przelewy na konto omijać, jak docisną to firmy też się doić za mocno nie pozwolą - co innego jak właściciel sobie nowego autka nie kupi a co inszego jak zapiendralać będzie musiał jeno na ZUS i insze daniny ). Jakoś przeżyjemy, choćby na chruście po lasach zbieranym. Co do dentysty to jest taka strefa luksusu że wszyscy paciorki klepiemy w intencji Gosi, która zdecydowała się wybrać ten zawód. Nagrodę jubileuszową przeputałaś godnie, mła czuje się trochę winna że sobie stolik kupiła. Też tłumaczę sobie że to była okazja i gdyby nie to nieszczęsne zamykanie sklepu to po prostu mła by nie było na niego stać. Ale potrzebność to nie była, kudy mu tam do kurtek. Co do pracowania to piniądze prawdziwe czyli godne, jak wiesz, nie są z pracy a z kombinatorstwa. Najczęściej to takiego za które natentychmiast powinno się wyrwać odnóża. Uważaj Ty z autkiem, Patagonia to cholernie daleko! Przekaż od nas Kapslemu wyrazy, nich wraca do zdrowia i budżetu nie nadwyręża. Tym bardziej że okular rzecz ważna.

      Usuń
  4. Dokładnie #TeamMrutek nie głodzić Mrutka!
    U mnie jedzą też jak glupie. Drugi worek otworzyłam, ale przyszły dwa worki z zooplusa. Jeszcze im zamowie, ale tak żeby mi Druga Połowa zapłaciła bo ja to dopiero 10tego coś dostanę. Ludu jakąś masakra.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja teraz oglądam na HBO go serial Tabu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła oglądała 'Tabu', podobało jej się. Na jutro mła została zaproszona do kina, Tatuś będzie się ukulturalniał z rodziną. Wszystkie koty moje żrą tylko gwiazda dziś dla odróżnienia się od stada nie chlała ( liczyła na surowiznę z lodówki ). Mła przetrzymała i dopiero kolacja została przez Jej Wybredność pożarta. Teraz główka z lekka kotę boli, ja się nie dziwię - tak czółkiem walić w lodówkę! Trochę obrażona ale puszeczka wmłócona.

      Usuń
    2. A teraz odcineczek Gambit Królowej bo na HBO go głos się zbuntował. Pewnie przeciazenie serwera. :)
      Mnie nabrały dzisiaj że nie było puszki i małe oczywiście sraka. No no jak sosu się tyle nażarło to ja się nie dziwię. 415 gram puszki a ta wessała większość x2 bo reszta się dopchnąć nie mogła. No i smrodliwe kupska lecą. 🤢🤢🤢

      Usuń
    3. Mała to pazerna na żarło jak Mruti! Ta srakuta to z wdzięczności zapewne. Ech... Mła miała oglądać seriale ale zamiast tego wysłuchała i zobaczyła co się dzieje w Italii po wprowadzeniu sanitaryzmu. Co za czasy że trza szukać info poza mainstreamem, o dupsku jakiejś paniusi mła się może bez problemu dowiedzieć wszystkiego ale na info ze świata to embargo. :-/ Teraz to mła pewne zaśnie przy jakiej klasyce, znaczy będą się mordować na brytolskiej wsi.

      Usuń
    4. A co to za mordowanie na wsi? Może też zobaczę. Gambit jednak 3 odcinki. Spać idę. Kurczaki. Po 1 w nocy mi się zrobiło. A niewygodna ta orteza jak cholera.

      Usuń
    5. Mła oglądała po raz kolejny odcinki serialu "Vera". Odpłynęła w trakcie, komp się sam wyłączył. ;-)

      Usuń
    6. Oglądam Gambit dalej żeby nie rozważać odcięcia nogi razem z orteza 😆

      Usuń
  6. Czytam, że miałyśmy podobną pogodę :) Może my jednak sąsiadkami jesteśmy? :))))))
    Piękna jesień u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj goniłam ja kicię po domu za kurzym udem, skradzionym ze stolika przy wypakowywaniu, oj goniłam... małe to to, zdobycz niewiele mniejsza a uciekało to!!! Podziwiam kochana , podziwiam :)))))

      Usuń
    2. Tatuś mła opowiadał że prawdziwe wianie to było na Pomorzu, mła uwierzyła na słowo. Generalnie jednak duło w całej Polszcze. Z takimi co porywają i są bardzo, ale to bardzo niegrzeczni to jest sporo kłopotu. Człowiek się martwi nie tyle o te cycki czy uda tylko o to jak złodziej zniesie takie mięcho, czy mu aby nie zaszkodzi ilość.:-)

      Usuń