Cześć chcę Was zjeść, he, he, he. Mła wróciła z wakacji z jakimś strasznym apetytem. Nie że głodowała, wprost przeciwnie - żołądek mła się rozbisurmanił. Głównie za sprawą knajpki "Cała Naprzód", którą chętnie nawiedzaliśmy z racji menu nieskomplikowanego a smacznego, jak i z racji zasobności naszych portfeli. Mła się po prostu rozżarła. No bo wiecie jak to jest na wakacjach, nie dość że posiłek pod nos i to z widokami, to jeszcze te wszystkie kuszenia lodami i goframi belgijskimi po drodze. O Gdańsku mła Wam przygotuje wpisy sążniste bo do mła dotarło że dla wielu ludzi Gdańsk to trzy uliczki, w tym dwie długie i szlus. Taa... tak prosto to nie będzie, monciakowiznie zsoptyziałej i turystyzmowi instant młowe stanowcze nie! No tak się po prostu nie da ( choć pewnie są tacy którzy tylko o tym marzą, he, he, he ). Nie znaczy że mła nie turyściła, no turyściła jak najbardziej, nawet pamiuntki ma nabyte. Po powrocie mła zastała nowe układy towarzyskie, kwitnące irysy i prezent na Dzień Dziecka ( mła jest wiecznym dzieckiem ). Czym prędzej sobie do prezentu banana skarmelizowała i zapodała z lodem ajerkoniaczym.
Na zanętę mła Wam wkleja troszki widoczków czyli landszaftów. Takich jak najbardziej turystycznych. W muzyczniku tyż stosownie, Cappella Gedanensis i muzyka dawnych kapelmistrzów Kościoła Mariackiego w Gdańsku.
Czyli wakacje były skuteczne 😀. Ach jakie widoczki!!!!
OdpowiedzUsuńDobrze że jesteś.
Banana bym wciągnęła :) A Gdańsk bardzo lubię. I też bym wciągnęła. Może we wrześniu. Pomyślimy :)
OdpowiedzUsuńWidokówki jak należy😀Dobrze, żeś zdrowa , wypoczęta i ugoszczona w domeczku ukochanym z kocinami stesknionymi.
OdpowiedzUsuńNo to powojażowałaś. Bardzo dobrze zrobiłaś udajac sie na wakacje. Pogoda sądząc po zdjęciach dopisała. Kotostwo pewnie wniebowzięte, że Pancia wróciła. Ale narobiłaś z tym bananem. Zjadłabym a nie mam ani banana, ani loda. Już się mię nie chce jechać do jakiegoś miasteczka do sklepu, bo wies ma bezsklepowa na razie.
OdpowiedzUsuńW Danzigu mam cioteczkę w wieku już baardzo słusznym, dopraszająca się o wizytację. Nie byłam wieki całe. I nie zanosi się w najblizszym czasie. A zaległych wizyt krajowych i zagranicznych lista się niebezpiecznie wydłuża.
Czasami mam wrażenie, że moi znajomi umrą, zanim się zbiorę i ich odwiedzę...
UsuńPięknie było i jak widać, jest nadal w Gdańsku. Bywałam tam wiele razy w młodości i mam same dobre wspomnienia, dlatego nie dziwi mnie Twoje zadowolenie z pobytu tamże i chęc podzielenia się gdańskimi reminiscencjami obserwacjami!:-))
OdpowiedzUsuńO tych kocich układach to musi być bardzo dokładny wpis. I jak się czuje Mrutek? Ja tak spytam spod tego Mefcia co wrasta właśnie w moją szyję znowu na stałe...
OdpowiedzUsuńŁadniutkie miasteczko ten Dantzig.
OdpowiedzUsuńA i muzyka przyjemna.
Czekamy na cd.
Agniecha, misteczko Danzig skonczylo sie w 45-tym...
UsuńFakt. Co by nie było skojarzeń historycznych proponuję Dansing. Co prawda skojarzenia słuszne, historia nie zawsze lekka, łatwa i przyjemna, ale słowo "Dansing" wydaje mi się pasujące. 😀
UsuńDansing kojarzy mi sie z tancami wylacznie :))💃Zostawmy lepiej Gdansk Gdanskiem , po co w ogole kombinowac?
UsuńKitty, ja się nie boję, że Niemcy wrócą. I nazywam se miasteczko Gdańsk jak mi w duszy gra, w danej chwili. Sama pochodzę z ziem "Odzyskanych", i naprawdę mnie wsio rawno, czy Gorzów to czy Landzberg, lub Zielona Góra to Grunberg. Byleby wojny nie było.
UsuńA że przodkowie spod Wilna się wywodzą, a i z okolic Białorusi, jakoż spod Przemyśla, chociaż plotka rodzinna niesie, że tam i wraży Ukrainiec był w rodowodzie, a znowu wśród tych czystych Polaków z Litwy Niemiec się był ukrył pokoleń paru wstecz...Więc bratnie narody mam w dużej ilości i to mnie cieszy.
Bo ludzie są kombinujące? Cecha gatunkowa. Czasem nieaktualne już nazwy, historycznie trudno znoszone, zupełnie niezależnie od historii mają swój wdzięk. Którego szkoda, a nowe nazwy już go nie mają. Miejscowość Guten Morgen, niby polska nazwa Dobrodzień też fajna, ale jednak to już nie to.
UsuńA słówko Dansing kojarzy mi miasto z czymś imprezowym i niecodziennym. Ci co mają miasto na co dzień pukną się być może w czoło, ale ten "dans" pasuje mi i już.
Agniecha, nic nie jest dane na stale, Ty sie nie boisz , ze Niemcy wroca, ja tez nie tego sie boje. Boje sie jedynie zaklamywania historii, bagatelizowania i zapominania - bo jeszcze nie bylo tak, aby historia sie nie powtorzyla - i wlasnie dlatego trzeba o niej pamietac. Dla Ciebie Danzig czy Dansing to Gdansk - dla mnie tylko jesli jestem w Niemczech i mowie po niemiecku, tylko tam ta nazwa ma sens. Ja doskonale pamietam co przezyli i opowiadali moi Dziadkowie i moj Tata , ktorzy przezyli wojne i okupacje niemiecka tam wlasnie - w Gdansku. Wierz mi , ze nie chcesz wiedziec czemu moj Dziadek , ktory przezyl Stutthof nie ucieszylby sie na radosne nazywanie Gdanska Dansingiem .
UsuńWyjaśniłam poniżej co sądzę o nazwie miasta, znałam ludzi dla których Gdańsk nigdy nie był Danzigiem i takich którym nazwa Gdańsk nie mogla przejść przez gardło. Ot, "radości" pogranicza. Trzeba sobie jednak jasno uświadomić że gdyby nie II Wojna Światowa to kolejny plebiscyt w Wolnym Mieście Gdańsku przyłączył by go do Reichu. Polska by go przegrała tak jak przegrała plebiscyt na Śląsku. Gdańszczanie ciążyli w sposób widoczny do Reichu, co wyszło im zresztą bokiem. Ceną za ten wybór okazało się wygnanie. Nie pierwsze w historii Gdańska, tu ciągle ktoś kogoś wywalał bo się opowiedział po niewłaściwej stronie. A podziały narodowościowe nie przebiegały prosto, byli tacy Polacy co ledwie po polsku dukali ale Polakami się czuli i tacy prawdziwi Niemcy, którzy czysto słowiańskie nazwiska nosili.
UsuńTaba, nie o to chodzi , losy miasta sa mi znane, i wiaza sie scisle z moja rodzina, ktora byla wlasnie mieszana : niemiecko-polska , jak wiele tamtejszych rodzin. I one zyly sobie w symbiozie , a dzieciaki bawily sie ma podworkach gadajac do siebie naprzemiennie, bo wiekszosc znala i jezyk polski i niemiecki. To wszystko bylo pieknie i cacy , dopoki do wladzy nie doszli hilterowcy - i nagle okazalo sie, ze dzieci juz sie bawic ze soba nie moga, nazwiska sa zmieniane przez urzadnikow, a doroslych wywozi sie do obozow, na roboty , albo rozstrzeliwuje na ulicach. A katow niemieckich bylo w Gdansku duzo - ciekawe czy wiesz kto i jak ich ukaral i gdzie sa pochowani? To jest jedno z tych " sekretnych" miejsc w miescie.
UsuńZ tego co pamiętam to niektórzy, szczególnie mendliwi, robią za preparaty w AM. Przynajmniej coś pożytecznego, bo medyków na tych pozostałościach poduczono. Mła AM nie zwiedzała. ;-D W ogóle to mła dziwi że dla turystów to np. kanał Raduni jest miejscem sekretnym. Zresztą czemu ja się dziwię, w Sopocie widziałam bohaterską parę w szlafrokach wychyniętą z Grandu, która nie zważając na wiówy i czający deszcz udała się na leżaki, choć zaciszny park dobrze obsadzony kusił i wisterie na willach rozpięte. Po prostu ludzie jak jadą w jakieś konkretne miejsce to z gotowym wyobrażeniem co w nim należy robić, dojdę tylko dotąd, tego nie zrobię a to zrobię. Hym... w Sopocie należy leżeć na leżaku. Nie wolno wychodzić poza deptak przedmolowy i najlepiej nie zbaczać z Monciaka. W Gdańsku tłumy suną po po Długiej, Długim Targi, Długim Pobrzeżu, zaglądają na Mariacką bo bursztyny a potem aby do knajp.
UsuńNo takie uroki turystowania , zawsze na skroty i na maxa 😁
UsuńTaba, pobyt w Gdansku zawsze piekny, ciekawe czy odkrylas jakies " miejsca sekretne" ? Bedzie wiecej relacji ?
OdpowiedzUsuńKochane wszystkim jednym wpisem bo jestem zalatana. Mła tworzy wpis pod tytułem "Gduńsk, Gdańsk, Dantzig" - wszyscy cóś znajdą w tej kobyle historyczno - przewodnikowej. Dansing do Gdańska pasi mła jak najbardziej, Mrutek mła zaleguje pospołu ze Szpagetką, Pasiak się namolnie dopycha razem ze Sztaflikiem a Okularia pilnuje żeby Pusio jako gość nie wchodził na łóżko i mła nie doduszał. Mła rozmawiała z panią od Pusia, która uprzedziła że sąsiadów że Pusio jest odchudzany bo dohtor zalecili. Jedno szczęście że uprzedziła bo Pusio usiłuje sobie organizować w całym sąsiedztwie a ma schudnąć około 2 kilo bowiem jest naprawdę obfity. Cóś jak czułej pamięci Danuś. Znajomych trza odwiedzać, rodzinę tyż, szczególnie mieszkającą w Gdańsku. ;-D
OdpowiedzUsuńDantziga nie bylo nigdy , byl Danzig ... A Dansingi w Gdansku owszem byly , ale po wojnie :))) Nadawaly sie wylacznie do tanca :)
UsuńA na samiutkim poczatku w latach 997 kiedy to powstala slowianska rybacka wioska - zwany byl Gydannyzc , moim zdaniem nazwa wystarczajaco slowianska .
UsuńAch, podzielę se włosa na czworo!
UsuńDantzig był, jak najbardziej, Holendrzy tak go zwali, a jeszcze wcześniej nazywali go Danswijk.
Agniecha, mozesz dzielic i wlos i dzielic sie wiedza , ale przeczytaj u gory czemu mnie to nie smieszy , za duzy bagaz w tej nazwie, a poza tym w Polsce Gdansk jest Gdanskiem, New York Nowym Jorkiem , a London Londynem ... :)) i Jakos nie chce inaczej :)
UsuńNie ma się co kłócić bo z faktami się nie dyskutuje, Gdańsk byl Gydannczem, przynajmniej dla niejakiego Kanapiusza, Danzigiem, Dantzigiem, Gedantzem, Gdańskiem i jeszcze parę innych nazw miał. Dla większości ludzi w tym kraju jest Gdańskiem, choć dla mła jest bardziej Gduńskiem. Taką nazwę miasta mła poznała w dzieciństwie i tak szczerze pisząc to ta nazwa, kaszubska, wydawa się mła najwłaściwsza i najbardziej historycznie uzasadniona. Bo jeśli chodzi o przyklejania wielokrotne Gdańska do różnych państwowości to jakby go nie podklejać to zawsze odstawał. Dlatego że Gdańsk był przede wszystkim gdański, o czym mła Wam zaraz napisze, już prawie kończy pierwszą część postu obfitego - no bo o Gdańsku nie może być nieobficie. To jest tego ten... wbrew naturze. Dla jasności, mła pisze o i o tym miejscu nad Motławą, Radunią i Starą Wisłą. ;-D Pięknym nawet jak było morzem ruin i jednym z tych w których mła bije mocniej serce.
Usuń" Piekne morze ruin" zawdzieczamy Armii Radzieckiej , ktora " rozbombila " Gdansk w drobny mak ida na Berlin . Przy okazji dokonala tez swoich innych " normalnych" czynow - lupili, grabili , gwalcili , a kto protestowal to dostawal kulke w leb .
UsuńUfff, piekna historia...1025 lat to jest troche do opisywania :)) ciekawa jestem z jakich zrodel korzystasz? A wiesz Taba , ze moj Tata dlugie lata byl przewodnikiem po Gdansku i okolicach ? Zajmowal sie tym po swojej normalnej etatowej pracy, i dzieki temu ja, maly Kajtek , jezdzilam z nim i chodzilam po Gdansku z wycieczkami roznymi, od szkolnych po grupy przyjezdzajace z Niemiec ( Tata oprowadzal rowniez po niemiecku , jako ze wychowany w Wolnym Miescie byl dwujezyczny). Zaluje , ze to co weszlo jednym uchem , wypuszczalam drugim, ale na szczescie sporo z tego zostalo :)) Bardzo lubilam tez wyjazdy do Malborka na Zamek Krzyzacki . Ciekawa rzecz, ze na zamek w Gniewie trafilam dopiero jako dorosla kobieta , a warto bylo, oj warto :) Gdansk jest kopalnia historycznych diamentow, im bardziej sie kopie tym wiecej skarbow wychodzi na jaw...
OdpowiedzUsuńO, wlasnie mi sie przypomniala ciekawostka. W latach 90-tych pracowalam w samym sercu gdanskiej Starowki, na ulicy Straganiarskiej. Tyly naszej kamieniczki wychodzily na tyly kosciola Sw. Jana , gdzie trwal nieprzerwany remont. Ktoregos dnia zrobil sie niezly szum, nawet policja przyjechala, bo robotnicy dokopali sie do stosu... ludzkich czaszek. Okazalo sie, ze odkryto tam grob zbiorowy, wygladalo na to, ze z czasow ktorejs zarazy ... Gdansk jest pelen takich miejsc ... mysle, ze zaskoczy jeszcze niejedno pokolenie swoich mieszkancow ...
UsuńMła zaczęła i dobrnęła do czasów Jagiellończyka Kazka, bez legend o oślepionym zegarmistrzu tylko tak fakciorami i tym co się z gotyku w mieście uchowało. Szczerze pisząc to bardzo po turystowsku ten wybór zabytków ale mła doszła do wniosku że lepiej co bardziej znane i duże przybliżyć, hym... baszty potraktowałam po macoszemu, bo dla większości zwiedzających Gdańsk to są ... kamieniczki. No i ten Żuraw. Z kościołów to liczy się tylko bazylika Mariacka. Jakby Kazimierz Dolny zwiedzano a nie gotyckie miasto hanzeatyckie, o tysiącletniej historii. Nie żebym coś Kazimierzowi Dolnemu ujmowała bo jest przepięknym miasteczkiem, pełnym zabytków manierystycznych i barokowych ale poza Gdańskiem nie mamy miasta w którym jest tyle gotyckiego budowanie, co prawda w różnym stanie zachowanego ale jednak. Do mła dotarło że z to wiedzo o Gdańsku to kiepskawo jak zobaczyła gdzie lezą szkolne wycieczki. Za czasów szkolnych mła przewodnik to był przewodnik, nawet jak cóś było ruiną wypaloną i zabezpieczoną to pokazywano i o p o w i a d a n o. Teraz w Gdańsku spotkałam jedną sensowną nauczycielkę , która licealistom pokazywała w Muzeum Narodowym Sąd Ostateczny Memlinga, tłumacząc co i jak i dlaczego w bazylice Mariackiej kopia. Obecnie to się prowadza dzieci i młodzież na lody rzemieślnicze albo i inne piwo, że tak starczo ponarzekam, pokazuje z daleka co trza i myka się ku rozrywkom. Prędzej wycieczki emerytów z Niemiec się czego wywiedzo. Dlatego żałuj żeś Tatusia swojego nie słuchała, bo dziś to z tego co mła widziała i słyszała to sieczkową wiedzę można co najwyżej pozyskać, proszę wycieczki. ;-D
UsuńChodzilam z nim czesto, wiec sporo sie ostalo... Problem w tym, ze wtedy jak Tata oprowadzal po niemiecku to ja jeszcze nie " szprechalam". Zaczelam kumac dopiero gdzies na studiach, a wtedy Tata przeszedl na emeryture... Ale za to jeszcze sie zalapalam na cudowne imprezy spiewane z jego gdanskim kuzynostwem, i opowiesci sie nadluchalam o Wolnym Miescie z pierwszej reki :)) Tata wraz z kuzynem widzieli powitalny wjazd Hitlera do Sopotu i takie tam roznosci ...
Usuń