Przestawiliśmy znów czas, tym razem do przodu czyli wstajemy o godzinkę wcześniej. Mła jest to w stanie znieść bo woli kiedy dłużej jest jasno. Inna bajka że mła ma dość ciągłego przestawiania zegarka, mła od lat pisze że zmienianie czasu dwa razy do roku to w XXI wieku w Europie durnota. Ani z tego oszczędności, ani dla ludzi to dobre, trwa bo biurokracja się uparła podpisawszy rzecz jasna wcześniej kontrakty związane z obsługą infrastruktury związanej ze zmianą czasu. Gdyby nie to spokojnie by ten czas można było zmieniać, gdzieś mając opowiastki unijne o wspólnych ustaleniach bo wszelakie ustalenia można zmieniać, chyba że w ślad za tym idą kary finansowe dla tych z którymi się umówiono na kaskę za obsługę zmiany czasu. Takim sposobem mła dwa razy do roku ma prawo czuć się ofiarą biurokracji. Nie lubię tych zmian, ani tej w wyniku której mogę pospać o godzinę dłużej, ani tej w wyniku której muszę wstać godzinę wcześniej. No niestety, jeszcze przynajmniej przez lat parę człek skazany na te radości, jedyne co mogę zrobić to wentylek otworzyć i jad w stanie lotnym spuścić. Teraz przez tydzień będę łazić na rzęsach a akurat to nie jest tydzień odpoczynkowy. Jutro wyniki Małgoś do odbioru i lekarz do umówienia, Coco do zaniesienia na przedzabiegowe badania krwi i ocenę ogólną, Sławencjusz na rehab szpitalny, pojutrze sprawy Cio Mary, popojutrze Ciotka Elka i jej sprawki zdrowotne, w czwartek Pan Dzidek i jego medyczni, oraz Coco o ile dobrze pójdzie to zabieg. W piątek chyba padnę.
Szczęśliwie nie będzie mła żal ogrodowania, pracy w ogrodzie nie będzie na pewno sprzyjać pogoda. Zapowiadają powrót zimy, no, takiej ćwierć zimy. Temperatura ma być poniżej dziesięciu stopni, to nie jest to przyjemne ciepełko w którym człowiek przycina i wkopuje, trawki wyrywa, które rosną gdzie nie trza. Gdy tyłek marznie to żadna radocha ogrodować, no i tak po prawdzie dla mła to nie tego bo mła nie może sobie pozwalać teraz na przeziębienie, glutowanie vel glucenie, chyrchanie i zaplucie, mła musi być zdrowa bo ma koty na utrzymaniu i ludzi pod opieką. Mła musi być okazem zdrowia i mieć siłę wołu albo choć takiego upartego krówska. Mła ogrodowaniem cieszyła się w tym tyźniu, który właśnie mija. Było miło i cieplutko, motylki fruwały, widziane były biedronki, pojawiły się trzmiele choć ich mniej niż w latach ubiegłych. Mła widziała już też wybudzone pająki kwietniki i niestety słyszała komarze brzęczenie. Szczerze pisząc to zamiast tego ostatniego chętniej by usłyszała pszczele brzęczenia w kielichach krokusowych kfiotków, ale pszczół w tym roku jeszcze mniej niż trzmieli tzn. mła nie widziała jeszcze żadnej. Co prawda mła nie zaglądała do ogrodu w południe, kiedy owady są najbardziej aktywne, no ale w zeszłym roku pszczoły i trzmiele widywała też popołudniami. Pozostaje mła mieć nadzieje że się owady zwiedziały o ochłodzeniu i przylecą do ogrodu dopiero po nim.
W ogrodzie powoli dokwitają najwcześniejsze cebulaczki i bulwiaczki, zaraz będzie po śnieżyczkach, szafranach zwanych krokusami i cyklamenach. Nastanie czas cebulic i śnieżników, pojawią się pąki hiacyntów. Teraz troszki ta zmiana warty zwolni ze względu na chłodniejszą aurę, może i dobrze bo mła chciałaby się nacieszyć tą fazą wiosny a jak pisała, tydzień ma zapchany. No i dłużej będzie też trwało kwitnienie ciemierników, które w tym roku całkiem dobrze kwitną, mimo wchodzenia marca wilkiem. Tak w ogóle to wygląda na to że marzec wyjdzie jak już to barankiem z lekka wściekłym, he, he, he. W każdym razie marcowy wilk na jakość ciemierniczych kwiatów nie wpłynął straszliwie, większość ciemierników uniknęła uszkodzeń mrozowych, tych egzemplarzy, które w wyniku mrozu oberwały jest niedużo a i uszkodzenia nie są z tych bijących po oczach. Bardzo dobrze kwitną w tym roku ciemierniki pełnokwiatowe, mła zastanawia się nad zostawieniem paru kwiatów takich odmian i poczekaniu aż wyprodukują nasiona. Oczywiście mła nie ma gwarancji że rośliny z takich nasion powtórzą cechy rośliny matecznej, jakaś tam część roślin z siewu może mieć zwielokrotnioną liczbę płatków ale nie ma co liczyć żeby te cechę powtórzyły wszystkie rośliny z siewu. Jednakże zdaniem mła te lerojowe ciemierniki sprzed paru lat dojrzały do rozmnóżki, skoro udało się z ciemiernikiem daliowym, może uda się i z nimi.
Mła chciałaby szczególnie mnożyć te najciemniej kwitnące, wyglądają wspaniale. Jeśli chodzi o ciemierniki HGC to mnożenie z nasion odpada, bo to hybrydy ale zostaje opcja podziału. Tylko jest ten problem ze ciemierniki mają wrażliwe korzenie i nie za bardzo lubią grzebania w ich okolicach a co dopiero znosić takie akcje jak dzielenie bryły korzeniowej. Mła zanim podejmie decyzje o mnożeniu rośliny przez podział to się porządnie zastanowi, usiędzie na rączkach zastanowi się raz jeszcze i wcale nie jest powiedziane że się na takie mnożenie roślin zdecyduje. Co prawda za podziałem rośliny przemawia cena odmiany HGC, kształtująca się w przedziale 39 - 80 złociszy za kępę. Mła oczka wyszły z orbit kiedy Mamelon zdawała przed mła sprawozdanko z wizyty w OBI. Mamelon już trzymała doniczuszkę w łapie ale po zobaczeniu ceny natentychmiast odłożyła roślinne dobro.
Jak na razie mła ma do zagospodarowania stadko zeszłorocznych siewek i takich sprzed dwóch lat. Niestety do dobrego zagospodarowanie konieczne jest zabranie szpadla i wyjście na poszukiwania szpadlowego. Mła sama nie da rady skopać takiej ilości gleby jak by chciała, trza jej pomocy. Co prawda mła ma takiego co się do pomocy rwie, jeden z synów Małgoś już się do szpadla przymierzał, jednakże mła jest temu przeciwna, groziła nawet przyklejeniem tyłka do krzesła butaprenem, ponieważ przyszły szpadlowy jest po operacji ortopedycznej i po moim trupie będzie kopał w gliniastych kawałkach Alcatrazu. Czym prędzej doniosłam mamusi i małżonce o tych deklaracjach pomocy, bo zmasowany atak na męskie przekonanie o własnej sile bardziej skuteczny niż działania w pojedynkę. Obecnie śledzę poczynania sąsiada Macieja, zamierzam wyciągnąć macki w jego stronę, bo Maciek kumaty i z ogrodem obyty.
Dopiero po przekopaniu przyszłej rabaty i rozluźnieniu gleby kompostem i piochem, mła będzie mogla sadzić ciemiernikowe siewki na nowe stanowiska. Oczywiście kompozycja będzie taka bardziej losowa, mła nie ma pojęcia jakie kwiaty będą miały te ciemierniki. Sama nie wiem co lepsze, czy to że kwiaty roślin się nie będą za bardzo różniły czy eksplozja różnorodności. Na rozwiązanie problemu kwitnień poczekam przynajmniej ze dwa lata od momentu przesadzenia na stałe miejsca i to pod warunkiem dobrej opieki. Na razie snuje gryplany i chadzam po ogrodzie odkrywając co i raz nowe ciemiernikowe siewki w różnych miejscach. Wypatruje też pojawiających się nowych liści cyklamenów, zanim bowiem cyklamenowe siewki zakwitną, bulwki pokazują liście. Robię w tym moim Alcatrazie za psa tropiącego.
Te wiosenne kwiatki są takie świeże.Też mam krokusiki fiuletowe, miałam kiedyś białe ale zanikły.Lampa za tę cenę to mega-hit.
OdpowiedzUsuńCoś mi się widzi,że marzec przyszedł wilkiem i takim odejdzie, z barankiem w zębach.
Ale dobrze mi zrobi przerwa,bo nadwyrężyłam kciuki, przykładam zimny żel.Pomaga.
Mła czuje że posiada kręgosłup, może nie ten moralny, bo w końcu wydała kasę na lampę zamiast na znacznie bardziej jej potrzebne buty, ale co tam. Lampką się cieszę a kręgosłup niemoralny tylko taki se kościak unerwiony, który mła napitala, nasmarowałam maścią rozgrzewającą. Tyż pomaga. :-D
UsuńNo gdzie pszczolki w polowie marca i to w Polsce? No w Italii to owszem juz lataja, ale w pszczolki dobrze wiedza, ze w Polsce to sie wylata moze pod koniec kwietnia albo i w maju... Tu niby cieplej, ale baczki wylatuja dopieto gdzies pod koniec maja jak zaczynaja kwitnac rododendrony i azalie. Wczesniej ni ma po co 😂 Lampka stolowa jest 👌, czyli very nice. U mnie duzo rzeczy z brassu po domu wszedzie, bo zawsze go lubilam , na dlugo zanim jeszcze zaczal byc modny, ale lubie taki wlasnie spatynowany, niepolerowany, taki co to traci wiekiem i starym zlotem. 🐝🐝🐝
OdpowiedzUsuńA u mnie się pszczoły w marcu pojawiają, dowody stosowne czyli fotki owadów buszujących w kielichach krokusów mła posiada. Mła wie skąd u Tła przekonanie że w marcu pscółki śpio - na polskim Wybrzeżu faktycznie chrapią. W środku kraju jest inaczej, wiosna taka jakby bardziej wybuchowa. Mła uwielbia polowanka na starzyznę, myśliwa jest. ;-D
UsuńU nas pscółki też się obudziły, oraz grubodupe trzmiele. Może akurat dziś, pod grubą warstwą śniegu trochę trudniej znaleźć kwiatki, ale ogólnie to brzęczące i na Dolnym Śląsku się pojawiły po zimie.
UsuńA u mła w temacie brzęczeń jeszcze krucho, żadnego trzmiela, żadnej pszczoły mła w kieliszkach krokusowych nie naszła. :-/
UsuńNo chyba by w taka pogode padly odnozami do gory😂Niech bron buk nie pokazuja sie, bo popadaja jak muchy 😂
UsuńOj, popadałyby, śnieg tak sypie że mła musi pilnować żeby się odnóżami nie nakryć.
UsuńŻe też Ty masz zawsze tak porządnie w ogrodzie. I tak dużo.
OdpowiedzUsuńU mnie wszystko zasypało śniegiem w nocy a teraz pada coraz grubiej. Odstawiłam parę dni temu łopatę do odśnieżania do szopy, żeby nie prowokować wiadomej pory roku do powrotu, i jednak nie pomogło. Wróciła. Z przytupem, poświstem i poślizgiem. Ciekawe, co na to żaby w stawie i pscółki na tych pierwszych kwiatkach, które właśnie grubo przysypało.
A lampunia klasyczna.
Natomiast a propos gleby, zauważyłam, że u mnie po zimie ona bardzo rozluźniona. Nornice i karczowniki nie próżnowały i gdzie nie stąpnę, chodząc po rabatach, to się zapadnę. Luz glebowy że aż hej.
He, he, he, obiektyw litościwy wykadrował z nieporządności ogólnej te bardziej uporządkowane fragmenty. A że dużo, no siejo się. U nas śniegu niet ale za to robi się coraz chłodniej, dziś w nocy ma być parę stopni na minusie. Dupiatka. Podzielam zdanko ze lampka klasyka i jako taka pasi niemal do wszystkiego. :-D Za takie rozluźnianie gleby jakie miało miejsce u Cię to mła serdecznie dziękuję, pozostanę przy piochu i kompoście oraz "wiernym Macieju" w roli glebogryzarki. ;-D
UsuńCo do przestawiania zegarków to też mnie to irytuje, ale gdyby już miało dojsc do permanentnego przestawienia to takie jak obecne, że wstaje sie wcześniej ogromnie mi odpowiada, bo budzę sie o pierwszym brzasku a nawet wcześniej i często doczekać sie dnia ani wstania z łoża boleści nie moge. Natomiast wieczorem padam niby dziecie nawet dobranocki nie doczekując!:-))
OdpowiedzUsuńCudne masz kwiatki Tabo droga. Podziwiam tę bujność i te kolory wyraziste. Ach, jak dobrze, ze są ogrody. Tak, teraz śnieżek znowu ma na chwilę wszystko przysypać, ale tym bardziej będziemy sie cieszyć, gdy znowu ten cud odrodzenia natury odkryje sie przed naszym łakomym wejrzeniem!:-)
A co do skopywania ziemi na polu i w ogrodzie to bojac się, iż to przerasta nasze siły kupiliśmy niedawno spalinową glebogryzarkę. Na razie uczymy sie jej obsługi. Nie jest to takie łatwe, na jakie wygląda i póki co łopata wygrywa, ale nie poddajemy sie i jak wróci wiosna znowu będziemy próbować glebę gryźć ową warczącą maszyną!:-))
Z glebogryzarką wcale prosto nie jest, mła pamięta narzekania Piotrusia na temat sprzętu. No bo żeby gryzarka gryzła to ten co ją obsługuje musi być ze sprzętem zaznajomiony. W tym wypadku teoria nie wystarczy, trza praktyki. Mla pamięta Piotrusiową chęć ciepnięcia sprzętem i padnięcia na twarz przy obsłudze wideł amerykańskich. Potem udało mu się glebogryzarkowanie wyćwiczyć i temat wideł umarł śmiercią naturalną. Zatem Übung macht den Meister, ćwiczcie z Cezarym bo glebogryzarka po opanowaniu obsługi jest w porzo, szczególnie na cięższych glebach.
UsuńPewnie że dobrze ze są ogrody, jest gdzie odetchnąć od wszystkiego codziennego. :-D
Nie piszcie mi o glebogryzarce, dzięki niej przekonałam się do łopaty, a następnie przeszłam na uprawę "no dig".
UsuńJako osoba niezbyt zborna, miałam pewien problem z ogarnianiem paru czynności na raz, co zazwyczaj kończyło się tym, że glebogryzarka wykonywała gwałtowny niezaplanowany skok do przodu, wyrywając mi się z rąk kompletnie, lub częściowo czyli wyrywając tylko ramiona ze stawów, lub prawie pod kontrolą, wtedy tylko musiałam za nią gonić. Bo jakoś wyczucia nie miałam przy dociskaniu gazu.
Piotruś opanował, mła nawet do urządzenia nie podchodzi. Warczące i groźne. Mła raz w życiu trzymała młot pneumatyczny, który pewien idiota dla żartu włączył - niezapomniane przeżycie. Po paru dziesiątkach lat pamiętam. Ksywka Wibracyjna to nie dla mła.
UsuńA to mnie zasmuciłaś wieścią, że HGC się nie rozsiewają. Nic to, w tym roku rozmnożyłam je metodą tradycyjną- drogą kupna dwóch egzemplarzy z resztek w L. (z resztek, bo kiedy skojarzyłam, że powinny być w sprzedaży, to na półce stały już tylko 4 doniczki). Pięknie kwitną, na razie w donicach. Na moich krokusach już z 10 dni temu widziałam mrowie pszczół, teraz pogoda zrobiła się paskudna, więc pochowały się gdzieś, a i krokusy w ogródku w większości przekwitły, choć na miejskich trawnikach nadal cieszą oczy. Komary to już nawet pogryzły mojego K., choć może to akurat o porze roku nie świadczy, bo posiadam egzemplarze całoroczne, zimujące w piwnicy- chociaż zimą są niemrawe i raczej nie kąsają :) No i pierwsze wiosenne mole pojawiły się w chałupie- jak ja nie lubię tych drani ! Lampka bardzo ładna, warto było poczekać :)
OdpowiedzUsuńNo nie można mieć wszystkiego, hybryda to hybryda. Mam nadzieję że ostatki leroyowe były w cenach do przełknięcia. HGC jak pójdą do gruntu to o ile nie będzie suszy, powinny ładnie przyrastać. Komory u mła tyż są, mła nie wie gdzie się zadekowały na zimę ale krwiopijczo już brzęczały. Paskudy. Moli nie ma ale zaraz zaczną takie motylki molopodobne kręcić się koło brzóz. Czasem wlatują mła do domu. U mła krokusy też zaczynają przekwitać, iryski cebulowe już przekwitły. Mija nam przedwiośnie. ;-D Z lampki cieszę się jak głupia, dziś byle co marketowe ma ceny z tych hym... zastanawiających. 8-O
UsuńWcześniej sadzone HGC ładnie się rozrosły, więc i na te liczę, że nie zrobią brzydkiego psikusa i nie odejdą do krainy wiecznych kwitnień , kosztowały 39 od sztuki i wewnętrzny wąż trochę mi syczał, ale gada zdusiłam i kwiecie nabyłam. I nie żałuję ! Przedwiośnie mogłoby nie spieszyć się tak z przemijaniem, K. złożył mi wreszcie kupioną zimą "grządkę" ogrodową 160x80x80 i próbuję ją wypełnić materiałem organicznym, bo zakup takiej ilości ziemi ogrodowej nie uśmiecha mi się. Latam więc z sekatorem, piłą , widłami i grabiami po ogrodowych chaszczach i organizuję podłoże pod uprawę jadalnej zieleniny:)
UsuńMariolko z tego co widzę u się to HGC twarde zawodniki są. Raczej się nie wymeldują z ogrodu tak szybko. Moje przedwiośnie nie spieszy się z przemijaniem, właśnie wali śnieg.;-D Niestety w tym roku wszystko zielone powyżej dwudziestu złotych raczej nie ma szans na alcatrazowanie, mła ma insze wydatki. Niestety. Nawet lampka, mimo że niedroga, to kupiona została za pożyczono do pierwszego kasę. Kochane rachunki. :-/
UsuńTabi, dbaj o siebie konsekwentnie, nie to że trochę luzu i słońca a Ty już ogrodowy Herkules. Jeśli masz możliwość wykorzystania innych chętnych i zdatnych do pomocy rąk -korzystaj. Chociaż chce się samemu.
OdpowiedzUsuńUrodę ogrodowych kwitnień określę jako cudną i chcę jej więcej. Niech się dzieje, mnoży i kwieci na potęgę.
Kalendarz. Nie odpowiadam za słuszność przysłów, być może marzec po prostu przyszedł wściekłym baranem i takim wściekłym wyjdzie. Co do czasu, to wolę letni. Tylko dlatego nie pyskuje na zmiany, że w razie zrobienia czasu stałego byłby to czas zimowy. A on dla mnie nienaturalny ogólnie, a już latem to sobie go nie życzę. Najlepszym wyjściem byłoby stałe przesunięcie czasu o pół godziny, rzecz jednak nierealna.
A teraz.
Jak mocowany jest abażur lampki? Pod oprawką żarówki czy druciana obejma na żarówce? Fajna jest.
Czy misa do ptaszków musi być żeliwna? Może kamienna lub z masywnej ogrodowej ceramiki też by się nadała.
No staram się dbać tylko zawsze jak już zaczynam to albo ktoś mła bliski kładzie się do szpitala albo ma insze kłopoty i mła wraca na posterunek. W ogrodzie mła sobie psychikę oczyszcza, to jest dla mła w tej chwili podstawa dbania o się. ;-D Wściekły baranek ponoć ma złagodnieć na dniach, za to szykuje się już kwietniowa bestia. Taa... Mła jakby miała wybrać to czas letni ale masz rację, numer półgodzinny byłby najbardziej cool. Abażur jest mocowany stelażem wyłażącym spod oprawy żarówki, na górze jest dokręcana mosiężna płytka i gałka. Naprawdę porządna ta lampa, dobrze że Mamelon ma zdolności negocjacyjne. ;-D
UsuńWspaniałe fotografie, cieszą serce na całego, mega klimatyczne. Widziałam już muchę i chyba pszczołę...jakoś tak mnie zszokowały...jakbym pierwszy raz je widziała. haha
OdpowiedzUsuńRzeczywiście masz ogrom zajęć w tym tygodniu, ale padać nie pozwalam. hehe Mam nadzieję, że siły będą spore. No, choć ta pogoda raczej sił nie dodaje, jest tak zmienna, że mi osobiście chce się co chwile spać, ale jakoś trwam. :D Nawet teraz czuję się jakaś niekumata. hehe Pozdrawiam Cię najserdeczniej, niech tydzień mimo tylu spraw przeleci sprawnie i w piątek niech ku zdziwieniu będzie energia, a przynajmniej nie 'padanie'. :) Tulę mocno. :)
Cieszę się że Tobie się podobają, choć ze mła żadna focistka. Mła tyż cóś śpięca a Małgoś boli cały człowiek, znaczy pogoda będzie się zmieniała szybko. Ech... ciśnionko będzie szaleć. Na piątkową energię to ja już we wtorek tracę nadzieję, no ale troszki spraw mła się wyjaśnia. Niektóre to nawet inaczej niż mła sobie mniemała. Domowizna i urzędolenie to krynica niespodziewanek, taa...
UsuńPadał u mnie mały śnieg. A jak wychodze do pracy o 5.30 to są takie ptasie śpiewy że hej 🎶🎶... Aż się fajne idzie choć ciemno.
OdpowiedzUsuńA dzisiaj padnę chyba zaraz bo uczyliśmy się pisemnie dzielić i po latam wiem! Umiem! Dzięki YouTube gdzie gościu dobrze tłumaczy! Aaaaaa!
Żeby się około 40 dowiedzieć o co w tym chodzi 🤣🤣🤣
Ułamki dzielimy! :D typu 23,5 : 4 😆
UsuńMła choćby dziś złotym szczerym płacili nie jest w stanie dzielić, mnożyć ani dodawać czy odejmować, mła jest w stanie spać i tyle. Ciotka Elka i jej anemia w szpitalu, Małgoś na antybiotyku, Coco OK, w poniedziałek zabieg, Pan Dzidek wyhodował korzonki, bo jak było ciepło latał z gołym tyłkiem. No, może nie dosłownie ale wiadomo o co chodzi. Dziś rano był u nas nalot sikorek, koty szczęśliwie rozespane bo ciepełko miały włączone. Mła pada na ryjek.
UsuńCzyli Ciotka Elka jednak zaszpitalowała. Czyli dobrze nie jest, porządnie popracowała nad sobą. No trudno, może pomogą. Reszta towarzystwa też się stara, a niech to. Śpij, nabieraj sił, zdaje się że towarzystwo wyczerpało je do dna, mnie by na pewno macki opadly. Dobranoc.
UsuńMła jeszcze odsłuchała jak mainstreamowe eksperty ćwierkajo słodko na temat srovida, odkryli to co ponad dwa lata temu było jasne. To dopiero powoduje opadanie macek. W tej serii szpitalnej jest jasny punkcik, na szpitalnym rehabie srovid - Slawencjusz chyba wymodlił. Ma tylko wysiłkowe i będzie kwiczył godzinkę, Szczęśliwy jakby suma na wędkę złapał. Tak że Romi - w każdej nieszczęśliwości jakiś szczęśliwy traf się trafia. ;-D
Usuń