Strony

niedziela, 9 lipca 2023

Codziennik - leniwy lipcowy weekend

 

Było upolitycznienie, czyli mła odwaliła niby cóś na kształt prasówki i może wrócić do tego dla niej najważniejszego, do domowizny i ogrodnictwa, tym razem doniczkowego. Mła się w mijającym tyźniu za dużo nie udzielała bo miała problemy z opanowaniem helikoptera, który zainstalował się jej w głowie tak jakby bardziej na stałe. Stąd zresztą wpis poprzedni, bo mła niespodziewanie zaległa i mogła troszki poczytać i światu się przyjrzeć. Z tego przyjrzenia się to jej wyszło że wiele spraw jest mendialnie przegrzewanych, dlatego wybrała jedną z tych grzanych szczególnie mocno i się zabrała za amatorską analizę w stylu starej ciotki. Tym co jej wylazło podzieliła się w poprzednim wpisie, mam nadzieję że wylałam nieco oliwy na te fale powstałe przez histeryczne mendialne wzmożenie. W domu po staremu, Małgoś głównie śpi. TZP śpi w dzień a w nocy szaleje po chałupie, kotom totalnie odwaliło i urządzają balety z TZP w domu,  albo w ogrodzie z nowym kochasiem Okularii. Tfu, tfu, tfu, oznak schorzeń  u stworzeń nie widać. Ogniskiem kociej zarazy zdawa się jednak być chory drób i brak właściwej kontroli weterynaryjnej w tzw. przemyśle drobiarskim ( słowa przemysł i zwierzęta zestawione razem budzą we mła najgorsze instynkta ). Ponieważ nasze zarzundowe zaprzeczają że cóś jest na rzeczy  a jak wiecie one kłamią zawsze i wszędzie, to uważajcie co  jecie.  Jak widać  na przykładzie kotów bariera gatunkowa  między ssakiem a ptakiem nie jest taka trudna  do pokonania. 



Z powodu helikoptera mła jest taka nieco na zwolnionych obrotach, niby cóś tam wykonywa ale tak po prawdzie to efektów nie widać. U Cio Mary jest podobnie, ponadto z powodu upału siedzi w chałupie i w tym tyźniu nas nie nawiedzi. Ze mła jest na tyle słabawo że mła nawet szydełko nie szło ani igła z nitką, miałam też, króciutki na szczęście,  problem z czytaniem. Wszystko przez ciśnienie mła, któremu coś ostatnio często blisko do ciśnienia zejściowego. Mła w dni wolne stosuje starą metodę Małgoś; czujesz że ciśnienie za niskie - chlapnij jednego i śpiewaj. Na jakiś czas pomaga.  Mła  pilnie pija wodę z mikroelementami i solą co powoduje że leje jak ta straż pożarna, szczęśliwie nie puchnie jakoś straszliwie dzięki temu laniu. Mła się przez te wszystkie ciśnieniowe zawirowania czuje  strasznie stara, próchno niemal.  Tak się Wam wylewam bo Cio Mary to za bardzo nie chcę głowy zawracać, Mamelon miała swoje przejścia ze Sławencjuszem, więc się jej należy mentalny odpoczynek, a Małgoś przebiła uskarżania mła pełnym satysfakcji - "A ja to umieram", z czym mła nie może konkurować i mła taka słabo naużalana, wręcz niewyżalona. Koty mła olewają bo w ogrodzie owady i opalać się można, TZP rośnie i już nawet zaczął na mła fukać kiedy jest niezadowolniony z obsługi, w ogóle nie nadawa się do słuchania wywnętrzeń. No to padło na Was.


Mła oczywiście nie może sobie pozwolić na zaleganie totalne, bo TZP jest straszliwym brudasem, po którym trzeba non stop sprzątać i jeszcze pilnować żeby TZP w odkażacz  nie wlazł. No takie radości ze zwierzętami są, Ciotka Hanka musiała pożegnać psiego przyjaciela z powodu choroby odkleszczowej - strasznie ciężko się jej po tym pozbierać, Kocurrek lata z  małymi do weta bo choróbki wieku kocięcego, Romi obserwuje nieustająco Cacka i trzyma kciuki za prawidłowe szczalnictwo. Mła ma szczęśliwie tylko sprzątanie po jeżu,  w sumie lighcik. Jeśli chodzi o fotki TZP to jest pewien problem bo na ogół wyłazi ze swoich kryjówek po zmroku, jak już wspomniałam prowadzi typowo nocne życie i wydaje mła się że  TZP niespecjalnie lubi zapalone światło. Naprawdę ciężko go teraz sfotkować. Z wystawieniem TZP  z chałupy do ogrodu  jest niełatwo,  bo wystawiony wraca bardzo prędko,  jest z powrotem w chałupie  szybciej niż mła, a po chałupie porusza się tak że spowolniona mła nie ma szans na odłowienie zwierza. TZP  obecnie przesypia dzień w starej bazie za szafką kuchenną albo w nowym ulubionym miejscu, za szafeczką na której stoi drukarka. Dziecinne  pudełko po butach  zostało odstawione w krótkim czasie po tym, kiedy TZP stwierdził że jest za duży na butelkowanie. Oczywiście jak typowy chluń pierwsze kroki po obudzeniu TZP kieruje do michy, jak pusta to fuka. Z pretensją i nosem uniesionym do góry, co oznacza że jego zdaniem mła się opiendrala zamiast należycie zajmować jeżęciem. Cholera,  ucywilizowany. Cała moja nadzieja w kotach, one wychodzą a TZP je śledzi, bo wie że gdzie koty tam żarło. Po młowemu to  TZP powinien jak najszybciej wdrażać się w dziczyznę, w końcu instynkta ma,  w nocy sprawdza czy robaki nie zalęgły się w domowych kątach.

Odkąd nowy kochaś Okularii przeniósł się do tej części fabryki leżącej bliżej naszego ogrodu,  Okularia jest częściej widywana w domu. Skończyły się długaśne wycieczki, Okularia pojawia się regularnie w porze wydawania  żarła. Wielkich awantur z kochasiem nie ma bo nasz pięknie letnio wypłowiały  Pasiak, chadza teraz  razem z naszym pięknie zrudziałym Mrutkiem do Pusia. Czarne dziefczynki ogrodują pod magnolkami, niekiedy na grzbiecikach z łapkami w górze. Znaczy lato prawdziwe. Mła lato prawdziwe robi sobie kisząc ogórki małosolne, na to jeszcze ma siłę,  bo o ogrodowaniu to na jakiś czas musi zapomnieć, nie tylko ze względu na pogodę.  Mła sobie musi wyrównać różne  rzeczy w organizmie, zanim będzie mogła przystąpić do ogrodowania. Zostają jej te ogórki, może troszki dżemowania i zalewanie owocków alkoholem. Na razie mła sprawdziła jak tam z jej nalewką z chlebka świętojańskiego przywiezionego z Chorwacji - ciemna jak czekolada. Mła dodała wanilię. Teraz  po dziesiątym, jak troszki kasy spłynie, to  zaleje osobno odrobinę dobrej kawy i dobrej cytryny. Zrobię dwie wersje chlebkoświętojańskiego napitku - z cytryną i kawą.

Upał działa na mła jak na koty, najlepiej jej na wyrku z wyciągniętymi kończynami. Najmilej zalegać w towarzystwie lodów, bitej śmietany i truskawek. No, w towarzystwie lodów zalanych espresso tyż. Po południu w niedzierlę mła wykombinowała że wanna napełniona chłodnawą wodą to prawie  jak basen, przeliczyła szybciutko że nie zbankrutuje fundując sobie taką przyjemność i zaległa w wodzie.  Było bosko, tym bardziej że mła zrobiła sobie mazagran,  na prawdziwym rumie do którego mła ma grzeszną słabość i z dużą ilością lodu. Niestety nie co dzień niedzierla, a szkoda bo godzinne leżenie w chłodnej wodzie z café mazagran jest idealne na upały. Znaczy dla mła idealne, nie każdy musi przepadać za takimi rozkoszami. Ech... w dni powszednie mła ma wincyj zajęć i to takich przy których lepiej żeby trzeźwa była więc sobie nie pozwala. Zostaje  jej chlanie  wody z solami i branie  kropelków, te mniej przyjemne sposoby zwiększenia ciśnienia juchy. Co prawda od  drinków mła też  ma helikopter ale innego rodzaju. Wiecie jak to jest z helikopterowaniem, są miłe i niemiłe przeloty, he, he, he. 

Mła późne niedzierlne popołudnie spędziła na lekturze, wyciągnęła wielokrotnie czytaną powieść Agathy, bo bała się że od czego innego to się jej  zwoje przepalą a potem sobie poprzeglądała stare gazety. Nawet bardzo stare, takie z dwudziestolecia międzywojennego. Zrobiła sobie jeszcze jednego drinusia i rechotała jak ta nawalona żaba z odpowiedzi na listy do redakcji. W stanie lekkiego upojenia poszła do Małgoś zapodać jej odżywczą zupkę ale Małgoś oświadczyła że ma gdzieś odżywczą zupkę, natomiast nie pogardzi  tym co mła zastosowała na poprawę ciśnienia.  Mła sprawdziła Małgosine leki pod kątem łączenia z alkoholem, później zmierzyła  Małgoś ciśnienie  a potem zrobiła porządny mazagran i wysłuchała krótkiego wykładu Małgoś na temat wyższości schodzenia we własnym domu nad schodzeniem w ZOLu czy tam innym szpitalu nie serwującym alkoholi. Małgoś była ożywiona dłużej niż zwykle i naprawdę zadowolona, tym bardziej że przyszła do nas Szpagetka, nagle spragniona przytuleń. Wieczorem wytupał TZP i  nawet wylazł na podwórko, stwierdził że za gorąco, troszki zjadł i w te pędy wrócił do domu, tym razem za pralkę w pralni, bo tam chłodniej. Koty najedzone zwisają z parapetów, Małgoś chrapie a mła zaraz sobie zapoda "Lewisa" i będzie po weekendzie. Upalnym i leniwym.

Fotki weekendowe a w Muzyczniku coś Lalo Shifrina w klimacie krwawo - wesołomiasteczkowym.



18 komentarzy:

  1. Nie konkuruj z Małgoś!!!! Karuzel ciśnieniowy też mam, niech go, współczuję gorąco. To nic fajnego. U mnie karuzel nie taki straszny, bywało gorzej, ale i tak nie lubię. Jedyna czynność co wtedy się na pewno udaje to zaleganie, niby fajnie, ale jednak nie, zalegać to najlepiej gdy się samemu to wybierze, a nie z musu. Dobrze że coś jednak robisz, ja po wczoraj nie żyłam, przegrzało mnie. O fotach napiszę, bo moje z bobusiowania do dupy, a Twoje podobają mi się. Jakie wyraźne! Głód czerwieni rozumiem i popieram, kolor dobrze robi niskociśnieniowcom, ale kaktusowe kwiaty, ach. Te pastelowo różowe, cieniowane, te gwiaździste białe, dzwoneczki owieczki, psychodeliczny żółty, no ach. Róże cudne, ale one chyba też mają od upału helikopter😀. Za to pościele, to jakoś tak malarsko wyszły 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Małgosiu nie da się konkurować w kwestii zejścia, to swoista rewia, nie umiem tego inaczej określić. Mła teraz staje na łbie żeby Małgoś napoić, cinżko to idzie bo Małgoś chrapie na całego. W rzadkich chwilach na jawie dzieli się ze mła takimi tekścikami - "Nie wiedziałam że umieranie może być tak nudne" albo "Jak się skończy 85 lat to się powinno mieć prawo do anestazji". Anestazja to po Małgosinemu eutanazja. Na szczęście do Małgoś przychodzą koty na pieszczoty a ostatnio za nimi sam z siebie przytupał TZP. Małgoś w tych swoich rzadkich przebłyskach jawy z tego powodu zadowolniona, mła wtedy właśnie szczwanie poi, kiedy ona ćwierka do źwierzat. Narzuta pościelowa taka bardziej pastelowa, konieczna jest bo mła idiotycznie powlekła białą pościel. Taka chłodna jej się wydawała. Taa... a teraz to będzie prała do upojenia. Jeśli chodzi o czerwień to ostatnio jadamy z czerwonych talerzy, chyba z inszych by nam nie weszło. ;-D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Bardzo skromna, malutka w porównaniu z kolekcją Cio Mary. :-D

      Usuń
  3. Użalaj się na zdrowie, będziem czytać i Cię wirtualnie po główce głaskać.
    Szkoda, że kolczasty się chowa, nastawiłam się na zdjęcia z kotami i na kotach, a tu trzeba będzie się poddać woli rzeczywistości i jeża, co chroni swą prywatność i nie życzy sobie rozpowszechniania swych wizerunków w sieci.
    U nas to sianokosy były i się skończyły, jak to zwykle bywa, maszyny psuły się koncertowo w ten ostatni, najważniejszy dzień, gorący jak oddech Lucypera. Niedziela pracująca, proszę Taby, są jeszcze tacy, co mogą, chcą i potrafią, siedzą w tych traktorach bez klimy, atakowani przez zaciekłe gzy i ROBIĄ SIANO. Nasz Pan W., po operacji ortopedycznej chodzący o kulach, szef i wódz sianokosów, wyczerpał przydział kurew nie tylko na to, ale i na kilka przyszłych żyć. Z powodu tych zgrabiarek, co zamiast grabić, gubiły, łamały i gięły swe różne niezbędne części. Ale wczoraj wieczorkiem całe siano leżało w formie eleganckich balotów na poszczególnych łąkach. Pojechali my i policzyli. Rekordowy zbiór. No i znowu trafiliśmy z pogodą, bo dziś rano już coś smarkało, wg. wdzięcznego, a jakże obrazowego określenia naszego byłego pracownika.
    A wracając do TZP, to on chyba staje się takim beneficjentem socjalu z poprzedniego wpisu, proszę Taby. Czas na samodzielność.
    U nas z powodu upału dieta głównie owocowa - owoce własne, najlepsze na świecie, oraz chłodniczek.
    Życzę tylko milutkich helikopterów, samodzielnie wykonanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolczasty wyłazi teraz po 20, koło 21 bierze się za żarcie a potem gania po chałupie z prędkością pocisku. Prosze Agniechy tacy co chcą i mogą i pracują z radosną karwą na ustach na nieposłusznym sprzęcie to najczęściej stare , dobre roczniki. Mła ostatnio zauważa że z pracownikami jak z winem, im starsi tym lepsi. Gdzie te narzekania na wyniesiony z komuny brak etosu pracy? To młodsze to ma dopiero braki w etosie, he, he, he. TZP jest wyprowadzany ale tak się jakoś kręci że szybko z powrotem ląduje w domu, uwielbia pralnie i pokój Cioci Dany i Azy, nauczył się tam sam wchodzić na stołeczek. Mła go kusi dżdżownicami na dwórku ale on się wgapia we mła jakby mu danie jarskie proponowała, bezczelnie zawraca do kocich misek. Z drugiej strony Szpagetka i Mrutek wyjadają jeżowe, Szpagetka bo lubi a Mrutek z zazdrości. Gdyby nie fukanie na mła to TZP sprawiałby wrażenie jeża cywilizowanego, na szczęście fuka. Mła ma nadzieję że jak będzie dojrzewał to nas oleje i będzie grasował w ogrodzie.

      Usuń
    2. No to ja ci napiszę, że na starym sprzęcie, ( któremu nasz Pan W. daje drugie a nawet trzecie życie, jak to zauważył słodko pan M., a ja dodałam, że raczej życie wieczne, co spowodowało wybuch homeryckiego śmiechu panów M., W. oraz mojego ), śmiga jeden 60+, jeden 40+, i trzech 20+, a Pan W., tylko ze względu na rehabilitację, na razie dogląda, kontroluje i zarządza, bo normalnie to prasa była jego. Także jest nadzieja, nie wszystkie młodzieże to glony i meduzy, zdecydowanie nie.
      Oczywiści, ci starsi narzekają niezmiennie, że młodsi są do dupy, ale czy kiedykolwiek było inaczej? Już Homer... i tak dalej.

      Usuń
    3. No ale 20+ wykazują zainteresowanie, to już coś. Mła tu kole siebie ogląda takie 20+ i 30+ które są ekspertami w temacie dostaw pieczonych gołąbków do leniwie otwartych gąbków. :-/

      Usuń
  4. Współczuje helikoptera, ale opis mazagramów i innych pyszności zapodawany sobie w wannie z chłodną wodą wzbudził zazdrość...Mam tylko prysznic. Bo helikopter też posiadam, tylko w drugą stronę się kręci. Ale rzadko. Basen zamknęli na odkażanie miesięczne, więc tylko mogę pomarzyć o chłodnej wodzie.
    TZP jak widać wie co dobre, mocno kumaty ten jeżyk. Może zaczyna myśleć, że jest kotem? Albo zahibernuje ci jesienią w jakiejś szafie ;DDD
    W każdym razie uzupełniaj co masz uzupełnić, bo gorąco i się traci. A mój weterynarz zawsze mówi, że leki lepiej się rozpuszczają i przyswajają w alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła bez wanny to nie wie jakby funkcjonowała, w wannie można nóżkami pobachać, rozgrzać się, ochłodzić, wymoczyć. Prysznic też można w wannie wziąć, mła jest wannoholikiem, tak to chyba można określić. ;-D Jeżyk szczwany i gruby, śladu nie ma po tej bidzie traktowanej antybiotykiem. Roszczeniowy jak elektorat socjalny, bezczelny jak nasze politykierstwo a żyrty jak nepota umieszczony w spółce skarbu państwa. przewiduje cinżkie kłopoty wychowawcze. ;-D

      Usuń
    2. Spytam więc: jak toto samo włazi do domu? Drzwi se otwiera?

      Usuń
    3. To przede wszystkim nie chce wyłazić z domu, wyleziony wraca i fuka pod drzwiami co powoduje ryk kotów, który z kolei powoduje skrzek Małgoś. Mła wpuszcza bo filharmonia ją przerasta.

      Usuń
  5. Dobra wola i praca nad sobą, tiaaaa, mówi Dora co kawkuje i mysli co by tu do tej kawki....

    Cudności różane, misiowe i pościelowe, no słodko tak i delikatnie.
    Małgoś jest niesamowita😃 Ja tu umieram , zalatwia inne problemy natury zdrowotnej.
    Helikopteru wspólczuję, nie cierpię takiego stanu bardzo.
    Ide do muzycznika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo, muzycznik straszny,to karuzel taki ,że od razu sie w głowie kręci.

    OdpowiedzUsuń
  7. A, o kaktusach się nie wypowiadam ,bo zazdroooo. Zimowalam je w tym sezonie, teraz stoja na slonecznym do wieczora papapecie, no i nie wiem, zakwitna, czy nie, pewnie nieee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzycznik taki paszący do tej kręcioły we łbie mła. ;-D Małgoś jedyna w swoim rodzaju. gdyby miała wincyj sił to mogłaby podręcznik do umierania popełnić, cóś takiego pod tytułem - "Jak schodzić słonecznie, nie upieprzając przy tej okazji otoczenia". Ostatnio Małgoś doszła do wniosku że nie należy jej pokazywać, żadnych prawnuków bo prababcia koścista to nie jest widok dla dzieci. maluchy się mogą bać bo nie rozumieją co widzą a widzą mocno zmieniony wygląd, znaną osobę, która zamieniła się w kogoś obcego. Tylko starsza prawnuczka, która jest nastolatką, może dostąpić oglądania prababci. Jak to określiła Małgoś - "Żeby wiedziała jak taka starość wygląda". Mła nieustannie przesadza kaktusy, rosną jak na drożdżach w tym roku. :-D

      Usuń
  8. Może Jeżusiowi trzeba już postawić własną chatę w jakimś zacienionym ogrodowym zakątku ? Oczywiście all inclusive, z michą na wynos, bo inaczej się nie wyprowadzi z domowych pieleszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła oglądała już chatynki jeżowe, jednego czego się boje to zalęgniecia się "obcych" albo kochasia Okularii, który rezyduje w fabryce. Cóś się mła zdawa że chatynka jak już się pojawi to będzie bardzo blisko chałupy żeby insi nie wysiudali TZP. ;-D

      Usuń