Mła była odwiedziła blog Oli, która pochyliła się nad klimatyzmem naszym powszechnym, religią niemal dla co poniektórych. Nie że mła uważa że klimat to, Panie tego, niezmienny albo że nie trza się przygotować na zmiany, które niewątpliwie zachodzą. Głupotą jest dla mła uspokajanie przez korwino - mikkistów że przeca było na Ziemi cieplej, więc nie ma się co martwić. No było, tylko że nam to nie przeszkadzało z tego prostego powodu że nas nie było ( korwiny jak zawsze znajdują wyjaśnienie w 100% prawdziwe, z tym że mające się nijak do tego co chcą one udowodnić, ot pozory intelekta spod których kukizyzm wyłazi ). Mła jest jednakże daleka od popadania w histerię, którą nakręcają mendia, po prostu trza nam się będzie dostosować do zmian klimatu, nieraz boleśnie to odczuwając, bo zdaniem mła opowiastki o tym jaki to mamy na klimat szalony wpływ same w sobie są szalone. Antropocentryzm do entej potęgi! Od dość dawna znane jest nauce zjawisko precesji osi Ziemi, ale to info jakoś się nie przebija do masowej świadomości. Okres zmian kąta nachylenia Ziemi względem gwiazdy wynosi około 26 000. lat. Obecnie nasza planeta, jest ustawiona tak, że dużo ciepła dociera w wyższe szerokości geograficzne ( stąd długie lata, skrócenie pór przejściowych ). Do tego dochodzi cykl słonecznej aktywności, tyż już dość dawno temu zauważony, zbadany i opisany. To są główne przyczyny zmian klimatu, ludzie mogą gdzieniegdzie przyspieszyć zmiany klimatyczne ale tak naprawdę to ich wpływ choćby na zmiany poziomu gazów w atmosferze jest wręcz niemożliwie przeceniany. No ale dobra, niech będzie że nasza rola w kształtowaniu klimatu jest przeogromna, dlatego najlepiej się umówić i wykonywać skoki z przytupem, bo cała nasza populacja walcząc w ten sposób ze zmianami klimatycznymi szybciej przekręci oś ziemską. Sposób jest równie skuteczny jak walka o klimat w wykonie KE. A w ogóle to opodatkować tę cholerną precesję osi ziemskiej, nie wiem dlaczego starzy greenwashingowcy z KE jeszcze na to nie wpadli.
Mła jako stara rura, która już raz przeżyła zagrażającą Ziemi dziurwę ozonową, co to miała nas pozbawić tchu parę lat temu, a zdawa się tyż jest zjawiskiem cyklicznym, więc odporna jakby na straszności. Co nie znaczy że ślepa na to jak ludzie niszczą własny dobrostan poczynając od niszczenia dobrostanu innych stworzeń i zaśmiecania świata wszystkim swoim, od wydalin zmieszanych z wodą do nieprzeżartego żarcia. Mła widzi też jak polityczne zarzundzające kombinują jakby tu nieróbstwo własne i złodziejstwa wieloletnie dokonywane ze stadem szwagrów, podpiąć pod zmiany klimatyczne. Przykład walący po oczach, znaczy ciężarówki ze srandemicznymi trumnami z Bergamo właśnie dojechały na Sycylię. Cud zamiany głupoty w wykonie zarzundu na zdarzenia od niego niezależne. W Katanii, mieście liczącym ponad 300 000 mieszkańców nie było wody i prundu, co przy ponad czterdziestostopniowych upałach i braku klimy jest dodupne. Co prawda mury domów wznoszonych w Katanii przed epoką klimatyzatorów robią za termos, co mła sprawdziła osobiście, ale w takim upale człeku cinżko funkcjonować tak bardziej społecznie.
Władzuchna zaczęła tłumaczenie obecnej dodupność jakości życia miastowych od tej winy zmian klimatycznych ale została szybciutko wyprostowana przez katańczyków, którzy twardo stąpają po glebie, mogącej z powodu bliskości Etny błyskawicznie się upłynnić. Lud się wkarwił i mimo upału wylazł był na ulicę i groźby miotał. Było na tyle ostro że Rzym się nagle obudził i zainteresował. Nawet rację uspokajająco przyznał ludowi. No bo klimat klimatem a problem to jest tradycyjny, sycylijski znaczy, z mafią i korupcją. Woda w okolicach Katanii jest, tylko prądu do pomp nie ma, bo ktoś kto miał remontować i rozbudować sieć przeznaczył piniążki na cóś innego. Np. na walkę ze srandemią na której mafia zarobiła aż niemiło. Hym... ciekawe jak tam nasze wały powodziowe? O dziurwach w ziemi wysysających wodę, które to dziurwy mają zapewnić nam niezbędną do życia energię ( woda najwyraźniej do życia jest zbędna ) ledwie napomknę. Tak że jak Was zaleje albo wysuszy to rozważcie czy te straszliwie propagowane przez mendia zmiany klimatyczne nie robią za alibi dla nierobów i złodziei ( część złodziei zresztą te mendia utrzymuje ).
Letnie pożary na południu Europy to nie jest nic nowego, ich obecna skala wynika zdaniem mła nie tyle ze wzrostu temperatury co ze wzrostu turysty na metr kwadratowy. Jeżeli w miasteczku dziesięciotysięcznym nagle robi się sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi, infrastruktura nieremontowana siada i o nieszczęście łatwo, zwłaszcza na wyspach. Poza tym trza stawiać sprawę jasno - przyczyną większości letnich pożarów nad Morzem Śródziemnym, a także w Portugalii, są podpalenia. Jeszcze raz i dużymi literami - PODPALENIA. Te podpalenia często związane są pośrednio z turystyką, tak, chodzi o tereny inwestycyjne. Masowy turysta ma pamięć złotej rybki, zapomni że w zeszłym roku się hajcowało i przyjedzie w nowym sezonie do nowego hotelu, wybudowanego w nowym, fajnym miejscu. Ponieważ z turystycznego boomu w coraz większym stopniu odnoszą korzyść fundusze inwestycyjne a coraz dodupniej żyje się stałym mieszkańcom turystycznych atrakcji, zaczęło się tak na poważniej mówić o ograniczeniach w turystyce, bowiem miejscowi uznali że mają cóś do powiedzenia w sprawie własnej chałupy, że tak to określę.
Zdaniem mła, która jak wiecie uwielbia jeździć po różnych stronach jak to potomkini koczowników i powsinóg, to co zaczynajo robić lokalsi jest słuszne. Masowemu turyście nic się nie stanie jak pojedzie w jakieś insze miejsce niż to niby najbardziej atrakcyjne, bo tak po prawdzie to masowemu jest na ogół wszystko jedno gdzie jest, byle okolica ładna, woda w basenie była, leżaczek, ciepełko i jakaś niemęcząca wycieczka fakultatywna dla rozrywki. Dla sporej rzeszy masowych najważniejszą atrakcją wypoczynku są drinki z palemką a te można pijać wszędzie. Nie myślcie że mła się tu czuje wyższą piendrolencją niż tzw. masowi turyści. Każdy wypoczywa jak lubi, najważniejsze w wypoczynku jest przecież odetchnięcie od codzienności. Jak ktoś jest na nogach od świtu do wieczora to ma święte prawo do wyciągnięcia na leżaczku tych zmęczonych odnóży, wygrzania ciałka przy basenie i leniwego drinkowania. Mła tylko zauważa że ten rodzaj wypoczynku to może niekoniecznie musi być na Santorini, w porze letniej.
Krążąc wokół klimatu mła się przyjrzała solidniej technikom manipulacji stosowanych w mendiach. Zamierzam mendialnym poświęcić wpis, czwartej władzy, powołanej do patrzenia na łapy trzem pozostałym, wyraźnie któś powinien zacząć patrzeć na ręce. Zanim czwarta władza dokona samozaorania. A na dziś to tyle, w ramach pocieszki i ozdóbstwa wpisu obabrazki przedstawiające jak cinżko było przeżywać letnią aurę paniom żyjącym w czasach Joaquina Sorolla y Bastida, okoliczności mody nie sprzyjały mimo okoliczności przyrody czyli wywczasu w Biarritz. W Muzyczniku tyż morsko i to dosłownie - "La Mer" Debussy'ego, muzyka powstała mniej więcej w tym samym czasie co te letnie obrazy Joaquina.
Ciężarówki z Bergamo, właśnie. Czy takie upiorne cyrki byłyby bez wsparcia mediów? Wtedy zero refleksji, pasowały do narracji bieżącej, groza na którą można się było nadziać przy każdym styku z mediami, teraz uśmieszki w które mam ochotę przywalić nawet nie klapsa a kopa. To prawda, miewamy pamięć złotej rybki, ale i jej mózg. Mnie bardziej od naszego bezmyślnie rabunkowego wpływu na klimat przeraża sama idea bezmyślnego gospodarowania zasobami, ich zagarnianie, marnowanie. Śmiecenie.
OdpowiedzUsuńW skali globu to on kręci się jak ma życzenie, nic nie da się zrobić. Ale lokalnie, to już inna rzecz, te podpalenia, dziurwy, wycinanie zielonego, marnowanie wszystkiego co się da, tak, to ma wpływ. Bardzo łatwo i mimochodem da się zrobić miejsca zupełnie nie do życia. Sama wiesz.
UsuńCyrk bez wsparcia mendiów by nie zaistniał, nie ma takiej opcji. Co mła najbardziej boli to że mendia nakręcają klimatyzm greenwashingowy a nie pochylają sie nad rzeczywistymi problemami, które mają wpływ na klimat. Rzygać mła się chce od opowiastek jak to segregowanie śmieci uratuje planetę i brak zainteresowania tym w jaki sposób państwa lub organizacje międzynarodowe nie tyle wywierają wpływ co ograniczają radosną twórczość biznesu w dziedzinie śmiecialnictwa. Jak meteor przeleciało info o europejskiej dyrektywie sprzętowej i tym wszystkim co zrobiono aby pralki i lodówki nie psuły się po pięciu latach. "Prawo do naprawy" ma obowiązywać 10 lat, mła natentychmiast zadawa pytanie dlaczego tylko 10, skoro jej dawna amerykańska pralka prała bezawaryjnie przez lat 20 i to mimo nieustannego niemal używania? Takie pytanka powinny padać na łamach a mła tu ma wciskane jaki to sukces że żywotność gównianego sprzętu z pięciu lat przedłużono na mniej gówniane 10 lat. O zakupie nowego sprzętu powinny decydować koszty jego eksploatacji a nie konieczność wymiany z powodu jego rozpierniczenia. Wymusiłoby to na koncernach szukanie jak najbardziej energooszczędnych rozwiązań a tak zamiast dużego gówna będziemy mieli takie mniejsze. O tym co lokalnie można zrobić prędzej czy później zadecydują lokalsi i to jest Romi bardzo pocieszające. A teraz z innej beczki - jak kocie szczanko?
UsuńW sprawie szczanka, to jest, ale mogłoby być lepiej. Na moje oko, to gdyby szczoch nie pluł i womitował tabletami na życzenie, to byłoby już super od dawna. One się źle rozpuszczają te tableteczki. Próbowałam proszkować, dawać w smakołykach, no ale tu mam do czynienia z baaardzo sprytnym niejadkiem. Smakołykami też gardzi.
UsuńNo wychodzi z tego Cacentego ..ujowizm zamiast moczu, Cacki tak majo. ;-D
UsuńOczywiście, że zmiany w klimacie zachodzą. To zmiany naturalne i cykliczne. Czy człowiek ma na nie wpływ? Śmiem wątpić. Ma jednak wpływ na wiele innych rzeczy. Tak jak napisała powyżej Romana - to bezmyslne gospodarowanie zasobami, wytwarzanie ogromnych ilości śmieci, wpuszczanie ścieków do wody.
OdpowiedzUsuńCo do pożarów, to też mam wrażenie, że w okresie letnim one pojawiały sie zawsze z róznych powodów, tyle że teraz przedstawia sie je nam jako skutek ocieplenia klimatu.Z tego, co wiem takze w Australii pełno pożarów było dziełem ludzi. Wynikało to albo z bezmyślności i beztroski albo z nudów tychże podpalaczy. Było też formą napędzania gospodarki (na miejscu spalonych terenów i budynków odbudowuje się nowe, nasadza nowe drzewa). Niestety słyszało sie też o tym, że to sami strażacy podpalają, po to by mieć pracę. No a przede wszystkim pożary buszu w Au to rzecz naturalna i wręcz pożyteczna dla tamtejszej przyrody. Wszak już Aborygeni je stosowali.
Ciekawa jestem, co napiszesz Tabo o manipulacji medialnej. Bo to jest jak rak, który rozrasta sie coraz bardziej a zamiast cukru żywi sie ludzka łatwowiernością, głupotą oraz rzecz jasna rosnącym zapotrzebowaniem polityków na takie medialne wsparcie z wprowadzanym przez nich zamordyzmem.
Póki co, u nas deszczowo. I przyjemny chłodek nastał. Mgłą wisi od rana nad polami. Jest czym oddychać!:-))
Mła doczytała w temacie tych pożarów najbardziej tragicznych, jakie miały miejsce w Australii. Te które miały miejsce w pobliżu aglomeracji były wynikiem podpaleń. Nie zmian klimatu a celowego podłożenia ognia.Tzw. pożary naturalne to inna bajka, one sprzyjają odmładzaniu ekosystemu, przeżywają je drzewa, przeżywają zwierzęta. Podłożenie ognia w wielu miejscach jednocześnie to nie jest działanie zgodne z naturą, Aborygeni czy Indianie nie tak podpalali lasy, nie pozwalali by ogień wyrwał się spod kontroli. To co miało miejsce parę lat temu w Australii to głupota napędzana chciwością.
UsuńDo pisania o prasie się zabieram, na razie usiłuje przebrnąć przez to bagienko, które zajmuje się mającymi niesamowity wręcz wpływ na naszą rzeczywistość działaniami osób nazywających się Caroline Derpienski czy Sylwia Peretti. Tak, wiem, mła przed przeglądem mendialnym te nazwiska tyż nic nie mówiły a po zapoznaniu się z tzw. jedynkami naszych czołowych portali info już mówio. Jak to mawia Mamelon - "Pudelkizm się rozpełzł, po co włazić na Pudla?"
Gdzieś tam mignęło mi, że słynną Gretę aresztowano i jakieś zarzuty jej postawiono. Nie otwierałam linka, bo mnie nie interesuje, ale Greta ciągnięta przez dwóch policjantów, na moje oko, miała dość zadowoloną minę. Ot, widzisz, co komu :)
OdpowiedzUsuńGreta skręciła nie w to lewo co czeba.;-D Na tym kierunku w którym ona obecnie zmierza, niewiele się zarobi i w związku tym po łapkach, po łapkach! Poza tym Greta nie jest już słodkim, z lekka autystycznym brzdącem tylko wyżartą nastolatką, która zaczęła zadawać nie te pytania co trzeba. Politycznie się na niej już nie pojedzie, za to ekstrema opłacana przez koncerny w celu dyskredytacji takich co pytanka niewygodne zadają, się chętnie podepnie. Tak to wygląda.
UsuńHej :) Jestem... ale tak jakby mnie nie było... ale jestem :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze że jesteś. :-D Mła czytała Twój wpis o różach ale skomentować nie mogła, blogger był tego dnia paskudny. :-/
UsuńJa już psychicznie nie ogarniam... Lipiec mi się nagle kończy! 😭
OdpowiedzUsuńWłaśnie!
UsuńNie tylko Wy tak macie, mła była święcie przekonana że dziś piątek. Dobrze że Sławencjusz brał kiedyś lek przepisany Małgoś bo mła o jednej tabletce została. :-/
Usuń