Strony

czwartek, 10 sierpnia 2023

Mrs. Smith jedzie do Waszyngtonu vel placement do bólu nachalny

Mamelon i mła z okazji niedawnych  imienin Mamelona ( tak, Mamelon ma swoje śnięto w dzień śniętej Mamelonicji od Robót Zaniechanych ) i odczuwalnej przez mła potrzeby ukulturalniania nas obu, żebyśmy mchem obskurantyzmu i porostem ignorancji nie porosły ( Mamelon nie przejawiała chęci czerpania z krynicy kurtuly, bo miała podejrzenia co do  jakości tejże krynicy, związane  z nachalnością reklam kurtularnych a poza tym po prostu jej się nie chciało bo się nie chciało  ). Ponieważ zarówno Mamelon  jak i mła z kurtulą wysoką mają do czynienia tylko wtedy kiedy spotykają Wandzię, mamę Ewy, to nie liczcie na sprawozdanie teatralne ( tym bardziej że  sezon teatralny w sierpniu się nie trafia ) czy opowieści z filharmonii. Mamelon i mła po prostu udały się do kina i to na coś co je nie odmóżdży! Znaczy zamiast trzygodzinnego filmu o zmaganiach kerownika planu Manhattan z rzeczywistością,  wybrałyśmy film,   który zapowiadano jako kino lekko nielekkie, zabawne i przyjemne. Polazłyśmy na "Barbie" mając nadzieję na cóś w rodzaju inteligentnej rozrywki. Wyszło średnio bo rozrywka była średnio inteligentna, poza tym reagujemy wysypką na przeprowadzane powyżej pewnej granicy lokowanie produktu. Po seansie zgodnie uznałyśmy że jesteśmy za stare i w ogóle nie ten target, bo  kiedy my bawiłyśmy się lalkami i pluszakami to nawet nie wiedziałyśmy o istnieniu Barbie, świat pewexowych zabawek dla nas  nie istniał. W czasach siermiężnego Gomułki Mamelon wprowadziła ulepszenia w swojej PRLowskiej kukle, polegające na stworzeniu w niej czegóś na kształt przewodu pokarmowego a mła jedynie gapiła się na osobistą, ruską,  olbrzymią lalę i wracała czym prędzej do świata pluszaków. Dla nas Pewex to były dżinsy a nie Barbie i w związku z tym nie podchodzimy emocjonalnie do wszystkiego co tyczy laleczki, nie ma sentymentalnych ciągotek i rozrzewnienia zalewającego mózg.

To pewnie przez ten brak odpowiedniego podkładu nałożonego w dzieciństwie, na  nas ten róż w postaci Barbianego  uniwersum się nie trzymał. Zapomniałybyśmy o filmie w mniej niż dobę po  seansie, gdyby nie wojna ideolo, która się wokół tej, hym... nie znalazłam lepszego określenia, mielizny rozpętała.  No bo o dziełko kruszą kopie różni tacy ideologicznie wzmożeni, jakby to jaki manifest był a nie zwykłe zarabianie kasy i to  takie z gatunku "Za wszelką cenę nie urazić widza".  Szczerze pisząc to nie wiem  o co ten szum, pomijając kwestię oczywistą czyli tzw. fame tworzony w celu lepszej sprzedaży produktu ( chodzi zarówno o film jak i kukłę  ), mam wrażenie że więcej rozgrywa się poza salą kinową niż na ekranie. Kontrowersje na zamówienie, ech... "Barbie" jako głos  pokolenia?  Boszsz... miej to pokolenie w opiece, bo społeczniaki  zdawa się utrzymują ludzi na poziomie wiecznie dorastających nastolatków. Kultura masowego sprzeciwu młodszych pokoleń wobec status quo, od czasu beatników,  poprzez hippisów, tych od "No Future" i reszty,  przeżywa intelektualny zjazd ( im bardziej masowa kolejna fala sprzeciwu, tym głupsze założenia  ). Teraz kultura sprzeciwu nie jest już nawet oddolna, scenariusze piszą w podobie do tych z  Hollywood lat  czterdziestych XX wieku, he, he, he. Dla mła "Barbie" to taka wersja "Mr. Smith Goes to Washington",  na seansach którego to filmidła  Kapitol wraz z Białym Domem umierali  ze śmiechu, bo chyba jako jedyni odbierali rzecz jako taką, którą nakręcił  Frank Capra - komedię znaczy. Zwykli widzowie za to się przejęli i  było bredzenie o kinie społecznie zaangażowanym. Taa... Dla mła potencjał komediowy Barbianej historyjki jest taki se, mła się uśmiechała ale nie śmiała.

Najbardziej przemawiały do mła kwestie zapodawane z offu przez Helen Mirren i postać Szefa Mattela, grana przez Willa Ferrera, reszta bawiła średnio. Tzw. propagandy feministycznej się mła nie dopatrzyła, chyba że takiej w strasznej wersji pop, znaczy dla przygłupich nastolatek, którym trza szuflować do głowy i w sumie to już nie propaganda tylko nadświat tak nierzeczywisty że nie do uwierzenia, tak jak i propagowania jedynie słusznej lewicowej wersji świata. Tam jest raczej klasyczne amerykańskie w kupie siła i wszystko będzie dobrze.  Jedyne  co się unosiło  nad tym filmikiem w  odbiorze mła, to smrodek wyciskania kasy, niczym nieprzysłonięty, ba, nawet radośnie podany na tacy, bo widz się przeca tylko dobrotliwie uśmiechnie i pokiwa  głową nad korpianym podejściem do świata widzianego przez pryzmat kasy. Nic groźnego, wentylek. Żaden "Żywot Briana". Smrodek zmieniał nasilenie, od początkowego smrodu strasznego do smrodka tolerowanego ale paskudnego, takiego towarzyszącego tym wszystkim przedsięwzięciom, kiedy wielki kapitał zarabia na tzw. "lewicowej" wizji świata, która z lewicą to ma wspólny źródłosłów. Jak już macie na jaki blockbuster  iść do kina,  to jednak lepiej  idźcie na film Nolana. Unikniecie takiego akurat znośnego dla korpianych poziomu krytyki, uderzającej po łapkach a nie walącej po łbie, stereotypowych opowiastek o stereotypach, wysłuchiwania komunałów i tego wszystkiego disneyowego w klasycznym różowym sosie. Guma do żucia dla oczu i mózgu, ładnie opakowana w papierek z logo firmy, która stroszy nieswoje piórka. Mła by zadusiło, gdyby w  kwestii stroszenia cudzych piórek zmilczała. Rzekoma rewolucyjność produktu Mattela i bezczelność z jaką ta kwestia jest zapodawana budzi we mła antykorporacyjnego zwierza, bestię złośliwą i kształconą w przekonaniu że żeby zrozumieć zjawiska, które badają nauki społeczne, trza znać fakty. 

Nie wystarczy wciskać dzieciom do głów że istnieją pewne mechanizmy  i  zadawać zadanka typu porównaj rewolucję angielską z francuską, rzecz jasna  bez znajomości wielu istotnych faktów, które piszącym  programy nauczania wydają się, nie wiedzieć czemu,   mało istotne. O faktach trza uczyć, inaczej działanie mechanizmu nie zostanie zrozumiane. Nikt nie jest bowiem w stanie prawidłowo opisać rzeczywistości nie posiadając danych. Nie będziemy rozumieli tego uczucia dejavu, które pojawia się kiedy,  jak nam się wydaje,  historia zatacza koło. Nie będziemy nawet świadomi tego że to uczucie jest fałszywe. No głąbami będziemy, które każdą głupotę damy sobie wcisnąć, taką jak np. ta że lalka "Barbie" to wyraz emancypacji kobiet. Lalka "Barbie" to przede wszystkim wyraz chęci dopisania kolejnych zer na kontach udziałowców korpo, jest tak rewolucyjna jak Kongres Wiedeński i powrót monarchii Bourbonów we Francji. To Mme Bertin, główna kreatorka mody  Ancien Régime mawiała -  "Il n'y a de nouveau que ce qui est oublié",   czyli - "Tylko to jest nowe co zostało zapomniane". Tak, ta sama  Marie-Jeanne  Bertin  znana jako Rose Bertin , która stworzyła lalki Pandora, które w czasach przedżurnalowych robiły za manekiny z modowymi nowinkami. Nie były to jednak pierwsze lalki "modowe", nic z tych rzeczy, sprawa jest starsza. Takie lalki krążyły pomiędzy europejskimi dworami, a kiedy pojawiły się żurnale trafiły do dziecięcych pokojów. Lalki europejskie aż do połowy XIX wieku nie przedstawiały dzieci tylko osoby dorosłe, najczęściej kobiety. Nie zakładano im dziecięcych strojów tylko "dorosłe" ubrania. Niektórym dorabiano biust, choć nie było to powszechne. 

Zdziecinnienie większych  lalek ( pomijam tu miniaturki z domków dla lalek, które rozpowszechniały się w Europie od XVII wieku  ) nastąpiło  w trzeciej ćwierci XIX wieku a masowo to w czwartej ćwierci tegoż wieku.  Wyszło to naprzeciw rozwojowi nauk behawioralnych, kiedy usystematyzowano wiedzę o rozwoju człowieka i do powszechnej świadomości wdarła się ta zdziwna myśl a potem dobrze w niej zagnieździła, że dziecko od osoby dorosłej różni się emocjonalnie a nie tylko intelektualnie. To była dość długa droga od  powiastek tego zwyrodnialca Rousseau, który własne dzieci oddał do przytułku żeby je "opancerzyć" przeciw trudom życia, do tworzenia podstaw psychologii. Lalki dzieci, z którymi  małolaty mogły się utożsamiać albo traktować jak młodsze rodzeństwo to był powszechny model  do lat pięćdziesiątych XX wieku. Ledwie trzy, cztery pokolenia  dzieci bawiły się takimi lalkami. Lalka Mattela widziana z tej perspektywy to raczej regres niż rewolucja i nie bez przyczyny wiąże się jej pojawienie z ponowną seksualizacją dzieci.  Zwracam w tym miejscu uwagę na słowo ponowną, bo drzewiej miano świadomość że  człowiek to istota pciowa od początku. Kiedy mła widzi i słyszy te bzdury o lalce "Barbie" jako rewolucyjnej zmianie, która pozwoliła wyjść dziewczynkom z zaklętego kręgu biologii, to mła się nóż w kieszeni otwiera. Jesteśmy biologią i  wyjść nam się nie da z tego prosto i nie wiadomo czy w ogóle się uda, to po pierwsze. Po drugie to po co wychodzić? Barbie będzie strażakiem ale nie będzie mamą? A co to za wybór  w sytuacji kiedy wyboru być nie musi? Dziś nawet traktorem można jeździć bez ryzyka opuszczenia macicy. Quźwa, ale mi emancypacja! Kasa z tworzenia rzeczy zgodnych z socjologicznymi trendami i tyle. Oczywiście wyjaśnienia na temat prawdziwej historii lalki "Barbie" nie padają, byłyby nie na bazie i nie po linii. Jest za to a teraz my Mattel  wychodzimy na przeciw nowym potrzebom.

Na sam koniec, po ponad godzinnym filmowym wkładaniu do  głowy dobrochciejstwa Barbionów jest klepnięty  całkiem nowy model - Barbie poszukująca i samoświadoma. Musisz ją mieć! Samoświadomość zaczyna się od ginekologa, no bo społeczeństwa wymierają i trza ratować systemy emerytalne, więc Barbie ku chwale światowej ekonomii pewnie niedługo zrozumie że dzidziusie są fajne. Albo i nie zrozumie,  bo dorosłe kobiety będą  miały na to wylane a  ich coraz mniej liczne dzieci będą się bawić w nadświatach wirtualnych, jak ta urocza dwulatka z uspokajającym srajfonem w rękach, którą mła zoczyła w Mediolanie. Mła obstawia to drugie, na miejscu Mattela myślałabym o grach i to raczej unisex, bo mła wydawa się że to będzie tryndne wśród rodziców, zacieranie różnic między pciami, które obecnie w realnym świecie są w przypadku młodych ludzi olbrzymie ( wybory polityczne młodych wyborców różnią się diametralnie w zależności od pci nie tylko w Cebulandii, później przychodzi rozum do głowy i ekstrema znikają ). Nikt nie chce mieć problemów z hodowaniem a co dopiero z hodowaniem ekstremisty, he, he, he. Dzisiejszy wpis ozdabiają fotki dziecinnych chciejstw a w Muzyczniku Dolly Parton śpiewa o tym co jest ukryte pod barbizmem zapuszczonym w dzieciństwie.

czwartek, 3 sierpnia 2023

Kto nie z nami ten przeciw nam

Po tym kiedy mła się bliżej przyglądała mendiom, w tym także takim które uchodzą słusznie czy niesłusznie za niezależne, mła się przyjrzy naszym politycznym. No bo niedługo wybory i trza się będzie określić żeby z powodu naszej ordynacji wyborczej nie przykładać ręki do rozpitalania tego czego jeszcze nie rozpitolono,  więc mła szuka szuka i podczytuje. Wbrew temu co nam się  w mendiach wciska, znaczy opowieści  o tym  że to przełomowe wybory i wogle, mła zachowuje resztki zdrowego rozsądku i wieści Wam że z tymi przełomami to tak średnio. Kierunku w którym podąża nasz kraj te wybory nie zmienią, nie bójcie się ani się nie łudźcie.  Jesteśmy częścią większej gry  i jeżeli coś się będzie miało mocno zmienić to nie odbędzie się to przy urnach wyborczych. Jestem tego jakoś dziwnie pewna, aż się boję, bo podobne uczucie miałam kiedy pierwszy raz  zetknęłam  się ze srandemiczną propagandą.  Wiem bo smrodek wyczuwam. Jednakże to nie jest tak że wybory nie są ważne, pierdoły też mogą człowiekowi krwi napsuć  a nasze zarzundzające cóś się starają żeby te pierdoły rozsierdzające nie były aż tak pierdołowate i ludziom życie niszczyły. Gospodarce naszej  zarzundzające służą średnio, oględnie rzecz ujmując, gdyby ludzie same przedsiębiorcze nie były to byśmy z torbami dawno temu poszli. Zaplecze socjalne państwa rzundzące prywatyzują dając kasę i rozwalając instytucje ochrony zdrowia,  edukacji,  nawet te siłowe  resorty  ucierpieli od tych ich działań, więc spora cześć wyborców, bardziej sporsza niż  cztery lata temu,  ma zarzundu dość. Co z tego wszystkiego wylezie zobaczymy.

Teraz mła przystępuje  do omawiania zanęty wyborczej. Zacznę od "takich co  jeszcze nie rządzili", co  właściwie od początku  III RP są jedną z ulubionych pozycji w wyborczym menu Polaków. Konfa znaczy, zwana też Konfederussią będzie na początek. Obecnego lidera tej partii, niejakiego Mentzena, mła uważa za lepszego cwaniaka żerującego na tych, którym się wydawa że ekonomia w firmie i ekonomia w państwie to tak samo działa. Hym... sporo prawdy jest w tym że z korwino - mikkizmu wyrasta się jak z pryszczy, kiedy się okazuje że z tym "liczeniem na siebie" to nie jest tak różowo jak się młodym ludziom wydawało.  Nie oznacza to jednakże że w programie gospodarczym prawicy nie ma jasnych punktów, są, jak najbardziej.  Jest też dużo realnej polityki, niestety przykrytej ideolo. Także tym dotyczącym polityki gospodarczej. Bycie doktorem nauk ekonomicznych nie oznacza bycia alfą i omegą, o czym można  się było przekonać słuchając debaty Petru - Mentzen. "Sześciu Królów" ze względów oczywistych  na naszej prawicy, która postanowiła być kato - prawicą, się nie zalęgnie ale nie da się ukryć że w paru kwestiach,  jak to się dziś mawia, "zaorał" Mentzena i mła poczuła że to jednak szkoda że prawica taka zacietrzewiona i nadal w tkwiąca w ekonomicznych teoriach końca  XX wieku.

Naprawdę szkoda, bo na tle festiwalu obietnic, to właściwie jedyna partia zachowująca choćby pozory rozsądku odnośnie gospodarki. Z wolnościami obywatelskimi to  u  Konfy jest zdziwnie bo niby tak z tym że dla kobit  to cóś mniej,  bo przeca płody, bez względu na ich płeć,  mają prawa równe osobom urodzonym, co samo w sobie jest słabo rozsądne. Koncept osoby ludzkiej od momentu powstania zygoty niesie więcej zagrożeń niż pożytków, szczególnie w dobie rozwoju biotechnologii, o  czym oczywiście konserwatyści nie myślą, bo oni to tylko  tak zgodnie z naturą, jak to klasyczni zygotarianie. Taa... tylko że  prawo musi choć troszki przystawać do życia a nie być jedynie pomnikiem ideolo,  bo robi się prawem martwym i jest antyskuteczne.  W kwestii rozrodczości program prawicy to cóś typu łapcie z łyka,   przejęty po korwinowych dziadkach  ( babków w tej prawicy prawie nie było,  bo Korwin - Mikke odstraszał ). W ogóle mła nie zna konfianych zapatrywań na nowe technologie i tego co oni o tym myśleją,  bo tam walka ze zwalczaniem herezji we własnych szeregach trwała a teraz to  jest mentzenizm roztaczany przedwyborczo i bardzo duży nacisk jest kładziony na ekonomię rozumianą wąsko jako , Panie tego, te podatki a cóś mniej na to że równość obywatelska to jednak nie do końca taka równa i co z tymi technologiami nowymi.

Poleciało to wszystko w Konfie za bardzo na prawo jak na mła, zdecydowanie wolę mniej zawierzeń a wincyj pragmatyzmu. No i poza tym Konfederussia ma cóś pansłowiańskie ciągoty, o ile Brauna popierałam w sprawie zakazu przymuszania do szczepień berbeluchą,   o tyle nie popieram jego wizji polityki wschodniej RP, to jest odjazd i pławienie się w panslawizmie XIX wiecznym. Braun byłby ciężkostrawny nawet dla wczesnego Dmowskiego. Niestety albo na szczęście nasza prawica, zupełnie jak nasza lewica, wychyla się  w skrajności i zwalcza herezję we własnych szeregach a dopiero potem niewierzących, co wcale nie wróży jej takiego sukcesu jaki mogłaby odnieść. Mła nie dziwi że Konfa podoba się głównie młodym facetom i że  im to zauroczenie przechodzi  wtedy, kiedy naprawdę dojrzewają i zaczynają kumać że życie to nie koncert życzeń i nic nie jest czarno białe tylko szare w szaro - szarą pepitkę. Kobiety, nie tylko młode, Konfę generalnie olewają i niestety niektóre z jej  jak najbardziej słusznych postulatów gospodarczych  tyż. Mła jako złośliwa megiera pomyślawszy sobie o tej "szczególnej  roli kobiet" ( jakoś konfianym cinżko przychodzi słowo obywatelka ), wpadła na pomysł jak przysporzyć kobiecych wyborczyń, he, he, he,  tej jedynej obecnie prawdziwie prawicowej partii. 

To proste jak drut i zdziwne że jeszcze żaden z polityków prawicy na to nie wpadł. Tzw. siedzenie w domu i wychowywanie dziecka to praca a za pracę należy się zapłata. Pensyjka i to taka od momentu powstania osoby ludzkiej, średnia krajowa a nie najczęściej wypłacane wynagrodzenie i przyrost obywatela będzie miał miejsce. Tak te prawicowe narzekają na demografię dodupną i napływ emigrantów a tu trza zwykłe prawa rynku zastosować, he, he, he. Żadne rodzinne do kieszeni ojca rodziny, kasa dla mamusi. I jeszcze solidnie każdą ciążę ubezpieczyć bo to zawsze ryzyko dla matki, rzucawka czyha a tu umiłowany zakaz aborcji może osierocić piątkę wcześniej urodzonych. I pieniąchy majo się na to znaleźć! Bo to przyszłość Ojczyzny! A dlaczego nie? Jak szczególna rola to szczególne traktowanie, nieprawdaż? He, he, he, mła się założy że wyborcy Konfy nie chcieliby żeby podatki szły na zawód matka a ojców podejmujących się ryzyka ciąży ni ma, więc ciężko się  tym męskim wyborcom cóś utożsamiać. Ech... mła niestety nie ma nadziei że prawicowi w najbliższym czasie choć trochę zmądrzeją w kwestiach społecznych, są betonem zafiksowanym na swoim ideolo jak lewica na wokizmie, mła się o tym przekonała słuchając ostatnio Łukasza Warzechy, któren rozsądny w inszych sprawach,  w tej kwestii czysto kobiecej jest silnie zawierzeniowy, co jak wiadomo rozsądek wykrzywia ( każde zawierzenie wykrzywia osąd ). Zatem Konfa to jednak nadal dziecinada dla młodych, nieznających życia chłopaczków, dla po katolicku wierzących pań i panów starszych ale na pewno nie dla mła, która nie ma ochoty być osobą drugiej kategorii we wlasnym państwie.

Lewica mła nerwuje z powodu swojego podejścia do gospodarki i silnego umiłowania "postępowego" zamordyzmu.  LGBT na sztandary, no chyba że LGBT ma pretensję o brzydkość ekonomiczną stosowaną wobec nich przez pracodawców. Jak brzydkość ekonomiczna  równościowa, znaczy LGBT majo tak samo do doopy jak nieLGBTY, to niech spadajo bo lewica takimi pierdolami jak brzydkość ekonomiczna się nie zajmuje.  Lewica przeca walczy o godność, najlepiej własną, zapijaną sojowym latte. Mła  przeczytawszy felieton  Środy Magdaleny i mla opadly macki wewnętrzne, tak kawiorem z latte sojowym zalatywało. Mła Wam zacytuje cóś jak credo  - "W kulturze woke chodzi o przebudzenie ku równości i czujność wobec wszelkich form dyskryminacji". Taa... i dalej w ten deseń że socjalizm tak a wypaczenia nie. Dla mła zdecydowanie nie, po całości, bo mła jako stara rura już wie że ci od wypaczeń  to blisko samowybaczeń.  No i klasyka powodu odrzuceń przez mła - brak otwartości i wolności myślenia sprzyja  popadaniu w ekstremizm i żadna to pociecha dla mła że  to ekstremizm lewicowy.  Mła jest cóś zmęczona tym  że ofiary dyskryminacji, gdy zyskują  władzę, same zaczynają poddawać dyskryminacji nie tylko dawnych oprawców, ale i wszystkich, których uznają za nieprawomyślnych wobec swojej wizji świata, cóś vide wczesne chrześcijaństwo. No wicie rozumicie, leszczynizm, czyli nagięta gałązka silnie odbija, kalecząc wszystkich dookoła. 

Mła już teraz widzi jak ci z lewej strony  potrafią poddawać opresji swoich przeciwników i to metodami bliźniaczo podobnymi do tych, jakie stosowali wobec nich fanatycy na prawicy. Kultura woke to  dla mła nic  innego niż poszukiwania heretyków i ich natychmiastowe piętnowanie. Bez sądu, bez dociekania intencji, bez głębszej refleksji czy i w ogóle zachowanie czy wypowiedź wyrządziły komuś rzeczywistą krzywdę. Zaprawdę powiadam Wam, niczym to się nie różni  od tropienia przez prawicowych  obrazy uczuć religijnych. Co najgorsze kultura woke jest ślepa na rzeczywiste problemy środowisk, w obronie których występuje, natomiast  trzeciorzędne czy wyimaginowane problemy bierze na sztandary. Jakby się głębiej zastanowić to jakaś aberracja zachodniego podejścia do indywidualizmu, przejaw nadmiernego ustępowania społeczeństwa  takim różnymi  indywidualnym  "a to mnie się nie podoba", " a teraz odczuwam dyskomfort". Przegięcie jednym słowem. Źle to się oczywiście skończy i tu żadne  próby wybronienia zjawiska przez Środę nie pomogą. 

Kultura woke jako  próba dekonstrukcji siatki pojęciowej wcale nie służy wyjaśnieniu rzeczywistości, nie chroni też niczyich praw, a wręcz przeciwnie,  fałszuje rzeczywistość i ogranicza prawa przytłaczającej większości, często gęsto tylko  po to by jakieś naprawdę marginalne środowiska czy wręcz jednostki  czuły  absolutny komfort. Ulubionym chłopcem do bicia  dla lewicowo wzmożonych jest  biały heteroseksualny mężczyzna, rzecz jasna uparcie szkodzący  planecie. Taa...  Nic nie wzmacnia prawicy tak bardzo, jak kretynizm lewicy. Zaczynam współczuć męskiemu heterykowi. Środa  profesur a jakby ślepa na jedno oko,  "wąsate wuje " samo zło a  "ciotunie rewolucji" samo dobro. Mła się zgadza z tymi, którzy uważają że jak  Środa Magdalena  pisze o kimś jakby adwersarzu "stary pryk" to to nie jest kultura woke tylko brak kultury. Lewica, nie dość że gospodarczo do mła nie pasi, bo mła uważa że napisane 100 ton ziarna to nie jest to samo co rzeczywiste 100 ton ziarna, to jeszcze  ekstremalna się cóś zrobiła. Nadmiernie szafują państwowym groszem gdzie nie trza i jeszcze ideolo u nich  odleciana jak poseł Braun, tylko do innego nieba. Odpada, bo mła wyczuwa ten kawior skrzypiący między licówkami siedzących na kanapie lewicowych, dla których sprawa samopoczucia człowieka  identyfikującego się z korkodylem będzie niedługo ważniejsza niż to że numer z najniższą krajową cóś zbyt powszechny.

Platformiani czyli głosuj na zawsze mniejsze zło? Ech... mła paczy na te występy i nawet usiłuje rozumieć że tu i tam strategia wybiórczo wyborcza ale cóś qurna słabo rozumie. Zawoalowane tylko leciutko parcie na koryto z konfiturami widzi, miałkość i w sumie brak konkretów, bo "pomysły mogo ukraść" . Jakoś  to wszystko mła nie przekonuje żeby akurat platformianym powierzać kierowanie naszym grajdołkiem. Ubrali się w lewicową retorykę jak w niepasującą sukienkę i udają kogoś, kim tak naprawdę nie są. Zdaniem mła mogliby  zyskać gdyby sukienka była ich własna a nie pożyczona od lewicy, a majty swoje a nie zdarte z  Konfy, tylko mła ma wrażenie że te własne odzianka to mogłoby być  bezguście, w dodatku po amatorsku krojone  i szyte. Platforma jest leniwa intelektualnie, kradnie lep na Julki i czeka aż konfiane chłopaczki dojrzeją, sama roztacza jakieś bardzo mgliste wizje antypisowskiego sposobu zarzundzania państwem. Zachowują się tak, jakby do nich nadal słabo docierało że te osiem lat niemocy i demolowania struktur państwa nie zafundował nam nikt inny tylko oni, swoją polityką robioną zwłaszcza  podczas drugiej kadencji ( no dobra, pomijam tu cudowną rolę Razemów, bez głupoty politycznej których PISdowate nie miałyby aż takiej większości pozwalającej im demontować państwo ) .

Wicie rozumicie mła nie oczekuje jakichś świetlanych wizji i zmiany świata, mła jest na to za stara i za cwana, mła jednakże chciałaby  wiedzieć co platformiane naprawdę mają do zaproponowania, bo jak mają to samo co miały osiem lat temu to fajnie nie będzie. Mła nie wsłuchuje się w to co mówi Tusk, bo jakoś nie widzi Tuska w polityce za lat dziesięć, mła się wsłuchuje w to co mów Trzaskowski i niestety mła widzi cóś na kształt justinotrudeauizmu, lewicową pelerynkę przykrywającą spolegliwość wobec korpo, podążanie szlakiem wyznaczonym przez Makrelę a do tego mła nie ma się  ochoty przykładać. Owszem wolność osobista dla obywatelek winksza ale pomysły na zakres osobistej wolności dla wszystkich obywateli ( vide srandemia ) to hym... tego... ta lewicowa sukienka to razem z tą podszewką zamordyzmu przejęta. Hym... a może mła się myli, może Donald chce podążyć śladem innego Donalda? Tak nawiasem pisząć to ciekawa jestem jak będą wyglądały przyszłe debaty  prezydenckie w Stanach? Przyznam się że liczę na okładanie się balkonikiem i laską. Gdyby jeszcze to wszystko było prawie na golasa i w kisielu to byłoby naprawdę cool. A wracając do naszych baranów to  oddawać na Pełowatych głos żeby PISdowate nie niszczyły struktur państwa? Oj, problematyczne  to dla mła, platformiane bowiem nie gwarantują zdaniem mła zmiany myślenia  o państwie, mła się obawia że to może być kolejna odsłona "Teraz, k...a, my!".  Jeszcze nie odpadają ale mła się naprawdę musi solidnie zastanowić czy warto wybierać  i raczej jest na nie niż na tak. Głosować bo nie chcem ale muszem? Ech...

Trzecia Droga i Chłopi ? A ta droga to dokąd? A dlaczego Chłopy a Babów nie widać? Popłuczyny po popłuczynach, jeszcze to mniej wyraziste niż Platformiane. Czemu i komu to ma służyć? Oczywiście poza politykami tych partii, bo to że to ma im służyć to "oczywista oczywistość". Mła się ostatnio wydawało że ta formacja zmierza w stronę PIS light i być może będzie przejmować takich z PISu, którzy głosowali wg. dyrektyw Nadprezesa ale się przy tym nie cieszyli. Od Platformy wyraźny dystans, lewicowe hasełka cóś nie odpowiadają ale rośnie też dystans do KK, któren tak zblatowany z PISdowatymi, że Trzeciodrożne zrobiły się zazdrosne jak  zdradzony małżonek i postanowiły ukarać niewierną. Z tym że to może tak dla picu, w nadziei że niewierna wróci. Mła się zastanawia co mogliby nawywijać starzy wyjadacze i półprodukt polityczny jakim są hołownianie? Jak na razie to główne zagrożenie z ich strony mła upatruje w nepotyzmie, spółki Skarbu Państwa przejęliby ludowcy w takim samym stopniu jak PISdowate, mła nie ma złudzeń. Co do reszty polityki to mła odnosi wrażenie że to byłby gospodarczy pragmatyzm, bez wychyłów. Przerażające że sprzedajne chłopstwo i "chłopiec z rozdania" tak mało przerażają mła. No ale na tle pozostałych politycznych to oni nie wyglądają szczególnie groźnie. Poza tym człowiek nie będzie zdziwiony podziałem synekur, przeca chłopy, w przeciwieństwie do innych partii, nie przykrywali nadmiernie kordełką ideolo wystającej jak te brudne giry z pościeli, chętki na  państwowe posadki z odpowiednią pensją. Hym... cóś jakby cień uczciwości, mla ich nie skreśliła z powodu mniejszego wciskania kitu. Chłop z Hołownią jaki jest każden widzi, stary wałach ślepy na jedno oko, ale przynajmniej nie udaje  arabskiego ogiera z dawnego Janowa Podlaskiego. Premia za uczciwość się należy, he, he, he. Rany Julek, co też mła o Chłopie wypisuje! Chodzo słuchy że Chłop ma rzucić Hołownię z tego powodu że jest pierwsza naiwna a Chłop niby prosty ale partnerów to lubi wyrafinowanych. Pożyjemy, zobaczymy.

Reszta oferty opozycyjnej to plankton i mła nie będzie obstawiać. Na koniec rzundzące, im też się należy przyjrzeć. PISdowate w opakowaniu narodowo - katolickim przejętym od prawicy uprawiajo klasyczny i miło przez lud nasz wspominany, socjalizm ery gierkowskiej. Komitety zamienili na kruchtę i to w zasadzie cała różnica. Dążą do gospodarki centralnie sterowanej bo im się wydawa że to będzie czebolizm południowokoreański. No cóż, pojęcie różnica kulturowa u PISdniętych niepopularne. Po ośmiu latach rządów formacji  pod tytułem Zjednoczona Prawica nie mamy własnej polityki gospodarczej, koncerny dalej robią w Cebulandii co uważają a jedyny sukces walki o kasę z marketowcami został był  tego... ten... zoptymalizowany. Nie mamy też własnej polityki zagranicznej, od czasu do czasu pokopują nas Amerykanie albo EU, co najbardziej było widoczne na początku wojny w Ukrainie, kiedy otrzymaliśmy od braci zza Wielkiej Wody kopa prostującego, któren zlikwidował nam garba pod tytułem polityka wschodnia. Teraz garb rozłożył się na  wszystkich naszych znajomych, którym przedtem się głupio zdawało że oni politykę wschodnią mają. Oczywiście nasze pokopane zostały podpięte pod Wielkiego Cyca w paski i gwiazdy i dojo, opowiadając wkoło jakie to głodne i nienajedzone, zerkają na Wielkiego Cyca  niebiewskiego w gwiazdki i kiedy nikt nie widzi też się podłączają, by potem twierdzić że głodzone. Madka Europa dokarmia bo wbrew temu co się oficjalnie mówi to Polska jest uważana za dobre dziecko, tylko takie które ma ADHD oraz świerzb.

 No upiera się przy tym sądownictwie ale przy srovidzie kombinowało i kradło jak wszystkie inne "cywilizowane" Europejczyki, uchodźcy oficjalnie be a nieoficjalnie to śmigajo po kraju w kierunku Reichu, któren jak wiadomo jest Rajem tylko że z niedziewicami. Z okazji uchodźców wojennych rzundzące spiły miody za lud, któren usiłował się zachować przyzwoicie i nawet mu to po większości wyszło. Co durniejsze pomysły typu Zielony Wał  rzundzące będą realizować skwapliwe, bowiem każden wał jest mile widziany. Z okazji przypodobania się EU rzundzące zaliczyły parę wpadek u swojego elektoratu na wsi. A to sprzedawana pod przykrywką dobroci dla zwierząt akcja rozwalania rolnikom źródeł utrzymania, a to dobroczynny przejazd  ukraińskiego zboża. Poświęciły się. Rozdrapały świerzba.  Ba, one rzundzące posunęły się nawet do tego że płacą EU  kary zamiast dogadać się z somsiadem i podpisały weksel pożyczki, z której bohatersko nie korzystają. To się nazywa finansowanie wspólnoty. Mła zmieniła zdanie na temat PISdniętych , mła się przekonała że to najbardziej proeuropejska partia w Polsce. Żadna inna partia, nawet Peło, nie przekładała w taki sposób interesów EU nad interes naszego państwa. PISdnięte to prawdziwe Europejczyki. Kiedy tylko się zorientują że kontakty z kruchtą nie  przekładają się na wzrost poparcia to była premier sama na sobie aborcji dokona, bo to się jej będzie należało. Reasumując to politykę zagramaniczną mamy amerykańską, gospodarczą europejską, wewnętrzną polską i to z powodu tej wewnętrznej jest nam coś tak do doopy. Mła na Zjednoczoną Prawicę na pewno nie zagłosuje, choćby dlatego że higiena wymaga zmiany władzy,  ale PISdnięte i reszta na pewno sporą grupę tym co zwykle zanęcą. 


Jak widzicie to wbrew pozorom każda zmiana władzy będzie zmianą  z tych kosmetycznych. Prawdziwie ważne wybory to odbędą się u nas za rok i za dwa lata. A teraz to  wszystko będzie po staremu, tylko polityka wewnętrzna nieco może nam się zmienić. Niestety mendialne nie zachowają się przyzwoicie i Kaczyński z Tuskiem będą wychodzić z  lodówki a Mentzen, zaszczepiony na dziadka z Wermachtu,  będzie wokół nich tańczył. Do października mamy przerąbane. Ten wpis powstał bo nijak nie mogłam lognąć się u Agniechy i coś skrobnąć. Za ozdóbstwo robią prace katalońskiego malarza z przełomu wieków XIX i XX Santiago Rusiñola. Muzyczka pod obrazki to Joaquina Rodrigo addagio z "Concierto de Aranjuez" głównie  w wykonie Narciso Yepesa.

wtorek, 1 sierpnia 2023

Mendia - pięć grzechów ciężkich

Zabrałam się do tego opisywania kawałka naszej rzeczywistości jaką są działania mendiów z pewnym nastawieniem, znaczy mła ma jakieś tam wyobrażenia o tym jak media powinny funkcjonować. Tymczasem wyobrażenia i życzenia sobie a życie sobie, czyli befsztyk wańkowiczowski. No wicie jak to jest, Wańkowicz to ładnie opisał - "Stary, jak to zwykł robić w Kiejdanach, długo i sumiennie tłumaczył kelnerowi, jak ma być przyrządzony befsztyk. Ja tymczasem przykleiłem się w ekstazie do windy na potrawy z kuchni w suterenie. Kelner krzyczał w dół: "Tylko na świeżym maśle!", a z tajemniczych głębi huczało: "Skąd ja temu skurwysynowi świeżego masła wezmę?" Mięcho czyli info jest na miejscu, natomiast zagadką jest gdzie podziali się dziennikarze? Zawód w zaniku czy co? To co wypuszczają redakcje informacyjne  to jest produkt informacyjnopodobny, ersatz. Mła czyta albo propagandystów jak za komuny ( a nawet gorzej niż za komuny, bo za niej to dzięki warsztatowi dziennikarskiemu przemycano różne niewygodne treści ) albo przetłumaczone przez translatora Google, w tej bezpłatnej  powszechnie dostępnej wersji, info dostarczone przez agencję informacyjną, którego korektą pod względem poprawności semantycznej nikt się nie zajął. Pod względem inszej poprawności tyż nie, bo niewygodnych treści, to znaczy niezgodnych z tzw. linią polityczną redakcji  albo w ogóle się nie zamieszcza albo pojawiają się na króciutko, efemerydy znaczy ( co niedobrze świadczy o etyce dziennikarskiej i odpowiedzialności czwartej władzy przed społeczeństwem ). Zastępowane są pudelkizmem stosowanym, tabloidyzacja portali dochodzi do tego stopnia, że Pudelki i inne Plotki albo padną albo, co bardziej prawdopodobne bo to się już dzieje, zostaną wchłonięte w całości  przez redakcje informacyjne. 

Tabloidyzacja

Pudelkizm wkrada się podstępnie, za sprawą nagłaśniania zdarzeń typu zabójstwa i wypadki drogowe. Zdaniem mła wypadek drogowy, w którym giną cztery osoby to nie jest info na jedynkę. Jaki bowiem jest wpływ tego wypadku na losy milionów Polaków? Jeżeli nie zginął wysoki urzędnik państwowy, właściciel pakietu kontrolnego jakiego holdingu, osoba powszechnie rozpoznawalna, istotna z punktu społecznego znaczenia,  to ten wpływ jest żaden.Wiecie ile dziennie umiera w Polsce osób w wyniku wypadków komunikacyjnych? No na pewno mniej niż osób zeszłych z tego świata z powodu braku dostępu do świadczeń medycznych a przeca mła  na jedynce nie widzi tytułu "Kolejne zgony spowodowane brakiem lekarzy", nie walą mła po oczach  tytuły "Ile czasu  będziemy spłacali dług zdrowotny z czasu pandemii?" czy "Brawura  przyczyną coraz większej liczby wypadków" albo "Zaostrzenie kar czy ich nieuchronność - ileś tam wypadków komunikacyjnych w ubiegłym tygodniu". No takie tytuły mła by była w stanie zrozumieć, grzania tematu nikomu wcześniej nieznanej osoby zamordowanej w Grecji, wypadku komunikacyjnego syna osoby uczestniczącej w jednym z wielu telewizyjnych programów, o znikomej zresztą oglądalności, który to wypadek nie jest katastrofą w ruchu lądowym, tematu aktora złapanego na jeździe po pijaku,  bo akurat ten aktor ma takie a nie inne poglądy polityczne, mła nie rozumie.  Te wszystkie umieszczane na jedynkach sprawy nie są społecznie bardzo istotne, to infopasza mająca na celu z jednej strony klikalność przekładalną na kasę,  osiąganą z pomocą odbiorców  maglowych wiadomości  a z drugiej stworzenie wrażenia że społeczeństwo jest o ważnych tematach informowane. A quźwa nie jest, czyta, słucha i ogląda pierdoły o dupie Maryni, na poziomie magla sprzed II Wojny Światowej! Portale informacyjne informują o wszystkim, ze szczególnym uwzględnieniem tematów podnoszących klikalność i nic nie wnoszących do społecznego dyskursu, tak bym określiła stan obecny. Jakby ktoś myślał że pudelkizm dotyczy tylko "lewicowych", "liberalnych",  to jest w mylnym błędzie, mendia związane z prawicą w obyczajówce taplają się namiętnie. "Kasa, misiu, kasa".

Prace zlecone

To że media mają sympatie polityczne to, jak mawia klasyk "Oczywista oczywistość". To że zamieniają się w agencję public relations albo co gorsza w  rzecznika prasowego partii politycznych,  to nie tylko nie jest oczywiste, to jest karygodne. Zadaniem wolnych  mediów jest prezentowanie odbiorcom jak najbardziej obiektywnego obrazu świata, całkowity obiektywizm jest niemożliwy ale kumanie się z partiami politycznymi i wchodzenie z nimi w układy, uniemożliwia odbiorcy mediów jakikolwiek rozsądny osąd rzeczywistości. Wolne mendia pracują dla społecznego odbiorcy a jeżeli pracują dla kogokolwiek innego to nie są wolne. Idealizm? Tak, ale jakieś, quźwa, ideały do których się dąży dobrze mieć! W mendiach obecnie  prezentuje się wersję partyjną, tzn. opisuje się zdarzenia w taki sposób, by jak najlepiej wypadła partia polityczna z którą sympatyzuje redakcja lub co gorsza zarząd medium, bo coraz częściej zdanie redakcji jest zdaniem zarządu, czyli kasiastych, którzy do dziennikarskiej roboty powinni się wtrącać z rzadka, w sprawach najbardziej istotnych a ideałem  by było gdyby nie wtrącali się w ogóle. Wszyscy polityczni od prawa do lewa i wszystkie mendia mainstreamowe i parę pozamainstreamowych są uwikłani w ten proceder. Bo to jest proceder, wypaczenie nie do wybaczenia, zaprzeczające idei wolności mediów. Zbieranie kasy na niezależność jest OK, to znaczy tak się wydawa na pierwszy  rzut oka. Na drugi rzut oka to widać atakujący pudelkizm, niezależnie od politycznych sympatii kasozbieracza. Sekielscy czy Kanał Sportowy zarabiają, Sekielscy nie na wszystkim, za to  Kanał Sportowy to już niemal klasyczny bulwarownik - dużo bicia piany na sprawach obyczajowych, z refleksją cóś słabo. No ale przeca to pozamainstreamowcy, taa... szlachetni bojownicy o prawdę. Jaką prawdę? Kiedy trzeba pogrzebać to grzebie się tam tylko gdzie będzie na bazie i po linii jak u Sekielskich albo nie grzebie się w ogóle, tylko bezrefleksyjnie plecie, vide na Kanale Sportowym oburzenie  promowaniem sexworkingu i absolutne spłycenie tematu do promowania prostytucji przez opcję, której się nie lubi ( to że Wysokie Obcasy zamieniły się w Wyczyszczone Oficerki nie oznacza że każda krytyka ich  dotycząca jest mądra, sexworking to zjawisko na tyle złożone że jak widać proste umysły o lewicowych czy prawicowych skłonnościach sobie z nim wyraźnie nie radzą ). Mła nie dziwi że Kanał Sportowy poszedł w jakieś procesy z Janoszkami, czysty Pudel. Ponadto samodzielnie zbierający kasę też biorą udział w tworzeniu bańek informacyjnych, przecież ludzie nie płacą dziennikarzom za burzenie ich obrazu świata, płacą za jego utrwalanie. No wicie rozumicie - "O, ten to dobrze mówi!"

Warsztat 

Dziennikarz to informator, nie sprzedawca, donosicielstwo wymaga  nieco innych cech charakteru niż te w które  charakteryzują sprzedawcę. Informator poinformuje nawet za darmo, satysfakcją jest tu burzenie gładkiej tafli wody. Wielu adeptów zawodu nie widzi różnicy między informatorem a sprzedawcą i stąd zdziwności takie jak uczestnictwo w kreowaniu produktów nagminne promowanie w mendiach ludzi istniejących w nich poprzez skandal, który wywołują ), powtarzanie bez refleksji czyli sprawdzenia gotowców podrzucanych przez politycznych i niepolitycznych, którzy mają interes w ujawnianiu skrawków wiedzy. Zaznaczam - skrawków, których wylezienie posłuży  interesom tych, którzy stoją za  tzw. przeciekami. Właściwie to powinno być trzykrotnie podkreślone. Takie działania przyczyniają się do tego że kreowany  jest już nie tylko produkt ale cała rzeczywistość. Nadświaty wirtualne zdają się obecnie przytłaczać ten nasz świat realny. Mła wie że zawsze nadświat istniał i namiętnie fałszowano rzeczywistość, usiłując wmawiać  że taka, Panie tego, jest prawda jak to my ją opisujemy, pokazujemy i wogle. Jednakże zawsze były insze obiegi, drugie i trzecie, jakoś obraz świata się w kontrze do wersji mainstreamu budowało, drodzy bibularze. Hym... tylko teraz obiegów jest tyle że można dopasować sobie info do aktualnego nastroju, tzn. poszukać takich informacji, które potwierdzą że nasze poglądy są jedynie słuszne. Info podaje się  bardzo często niepotwierdzone, no bo po co potwierdzać, skoro przypuszczenie też da się sprzedać i jeszcze można je politycznie  ubrać. Reporter ma sprawdzić czy aby info prawdziwe - a po co?  Reporter kosztuje a tu trza koszty ciąć, więc albo reporter zmyśla siedząc w domku przed kompem albo zastępują go źródła, czasem takie istniejące tylko w głowie wydawcy. O drugim czy trzecim źródle potwierdzającym info lepiej zmilczeć, bajka o żelaznym wilku. Takiego rodzaju to opis rzeczywistości.  Mła przypomina to wszystko wymyślanie nieistniejących zwierząt przez jednego czeskiego pisarza i wysyłanie  opisów tych tajemniczych gatunków do niszowej prasy zajmującej się odkryciami naukowymi. Teraz opowieści o nieznanych gatunkach wyszły poza niszę. Zawód dziennikarza zawsze wiązał się z ryzykiem, stąd jego szczególna ochrona prawna. Dziś ryzyko coraz rzadziej wkalkulowane w koszta, ochrona prawna też się robi iluzoryczna i to wcale nie z lekka. Teraz pewnie wylezę na kompletnie odlecianego babersa ale by mnie zadławiło, znaczy  rączka by mię uschła gdybym nie napisała - większość tzw. youtuberów i tiktokowców prowadzących swoje własne kanały to tragedia w wielu aktach,  źle napisana i zagrana, nudna i wtórna. Oczywiście są gwiazdy, najczęściej starzy wyjadacze albo poukładani, którzy mimo widocznych sympatii politycznych mają warsztat, co odróżnia wykonujących zawód dziennikarza od wykonujących zawód propagandysty, zwany dziś peerem. Warsztat powoduje że plusy nie przysłaniają minusów, dziennikarz musi być choć trochę cyniczny w stosunku do rzeczywistości. Mła odnosi wrażenie że większość tzw. dziennikarzy z neta jest cyniczna jedynie w stosunku do odbiorców. Taa...

Radykalizacja

No nie może być letnio, letnio się nie sprzedaje. Co innego jak wrze, wrzenie się klika.  No a jak jest tak nudno i jeszcze do jakichś ustaleń czy konsensusów dochodzi, nie takich nadzwyczajnych a zwykle codziennych, to mendialnych aż skręca, co widać po artykułach  pełnych jadowitych przypuszczeń. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Emocje nakręcają radykalizację  postaw. Rozsądek, chłodna ocena - zapomnijcie. Człowiek w Moro narkoman i umierający nieustannie  na wszystko Wujek Wowa, traktowani  nawet nie jak stare, klasyczne celebrities tylko  famous for being famous, z wywlekaniem  przodków, kochanek, dzieci, zwierząt domowych, tylko czekać na zwyczaje  łóżkowe. Wszystko to w celu nagrzania emocji, wojna to za mało i za dużo jednocześnie, zdjęć tego co zostało z torturowanych ludzi większość społeczeństwa nie chce oglądać, trzeba więc zrobić teatr i obsadzić role bohaterów, dać im twarz, choć przecież ludzie nie są aż takimi idiotami żeby nie wiedzieć że za tymi u władzy stoją inni, całe grupy interesów, bo polityka  to gra zbiorowych interesów. Tylko że cóś dużo tych grup, może być problem z utożsamieniem i  jeszcze się odbiorca zastanawiać zacznie co te ludzie chcą, o  co tu chodzi? Świat przestanie być zero - jedynkowy, stanie się miejscem w szaro - szarą pepitkę a nie czarno - białym przedstawieniem. Mendia świadome że zbiorowe interesy to trudniejsza do wciskania sprawa niż indywidualny show, tworzą coś na kształt hitlero - stalino laurek - paszkwili. Taa... latanie z żurawiami i miętkie, żydowskie serduszko, onkogenny makiawelizm i ćpanie. Jak  to się ma do rzeczywistości wojny  na Ukrainie?  Jak  ploteczki w maglu do obserwowania sekcji zwłok odkopanego dziecka, któremu ktoś obciął głowę, bo to wojenka, Panie tego. Prawdy się tu wszyscy boją bo od zalewu okropności odbiorca się odwraca, taka reakcja obronna organizma. Dlatego w mendiach prowadzą wojnę dwóch pacynek, dzięki takiemu zabiegowi kasa gra. No a kiedy nie ma wojny to co robić? Zawsze można zrobić covid. O śmierdzącej roli mendiów z okazji  wypromowania covida złego, tworzeniu podziałów społecznych i radykalizacji postaw to elaboraty pisać będą. Gdyby nie media to covida złego pies z kulawą nogą by nie zauważył, cała histeria nakręcana dla kasy i politycznych korzyści  bardzo wielu  osobom uświadomiła że z czwartą władzą jest cóś bardzo ale to bardzo mocno nie tak. Każda władza ma służyć społeczeństwu a nie sama sobie, jak będzie służyła sama sobie to się to dla niej prędzej czy później źle skończy.

Tworzenie podziałów

To po trosze wypływa z radykalizacji przesyłu, że tak to nazwę,  a formę doskonałą uzyskuje w postaci bańki informacyjnej, której uczestnicy są starannie zaimpregnowani na każdy inny przekaz niż ten jedynie słuszny, pochodzący z jedynie słusznego źródła, która służy jedynie słusznej sprawie. Mła się tu posłuży przykładem amerykańskim, bo jest znany powszechnie i dość klarowny. Parę frakcji kasiastych i należące do nich mendia od lat wielu, znaczy przynajmniej od ponad pół wieku ( konkretnie to od debaty Kennedy - Nixon, kiedy poznano siłę rażenia telewizji ) wpływają na wynik wyborów prezydenckich i parlamentarnych w USA, w stopniu jakiego nie doświadczyliśmy jeszcze w Europie, w której kasiaści nie występują w takim nagromadzeniu i w której z powodów historycznych rola  kasiastych wygląda nieco inaczej niż ich amerykańskich odpowiedników. No wiecie, w Ameryce wszystko jest bardziej. Skutkiem aż takiego wpływu mendiów na politykę jest powstanie takiego tworu jak dziennikarz twórca światów. Nie że tylko celebryta, ludzie mendiów mają realną władzę i to taką od której zakręciło im się w główkach. Zdaniem  mła to zakręcenie trwa od jakichś piętnastu lat, myślę że związane jest pośrednio z kryzysem w roku 2008. W Europie nikt nie osiągnął statusu Ophry, nawet nie mamy Tuckera Carlsona, co nie znaczy że naszym mendialnym się nie marzy i że nie pracują pilnie żeby podobny status osiągnąć. Kiedy jest się twórcą światów to przestaje się być informatorem, znaczy powinno się powieści pisać czy coś a nie relacjonować jak świat funkcjonuje. Pojawia się samouwielbienie i cynizm wobec odbiorcy, celowo się odbiorcę nakręca wciskając mu kit, lub tylko tendencyjnie dobrane fakty i obserwuje się tworzenie bańki nad którą się panuje. Tak się panuje że politycy wokół, których się ją buduję mogą stać się jej zakładnikami albo z nią popłynąć, co przydarzyło się Ryżemu z Hameryki,  kiedy zbliżało się przekazanie władzy Strasznemu Dziaduniowi.  Mła uważa że Tucker Carlson, dziennikarz który w Iraku nie doszukał się broni masowego rażenia, który doczepił się jak najbardziej słusznie do instytucji "proklamujących" covid nasz jedyny w swym źle niepowtarzalny i najświętszy, wyleciał z roboty nie za to że bańkę tworzył ale że został na tym złapany. Tworzenie bańki zaczął od tworzenia Tuckera Carlsona, oficjalnego wyznawcy Ryżego, którym w cichości ( na jego nieszczęście niezupełnej, zachowały się maile pokazujące rzeczywisty stosunek Tuckera do Ryżego, oraz skalę manipulacji jakiej się dopuścił ) nie był. Murdoch, który dopuścił z kolei do pokazania mendialnej kuchni, czyli tego co media wyprawiają ze społeczeństwem, czym prędzej przekazał stery imperium synowi. Korporacje mendialne, zarówno te związane z republikanami ( oficjalnie ), jak i te związane z demokratami ( oficjalnie ), odetchnęły z ulgą i zajęły się sprawdzaniem stanu kasy, o której napełnienie dbają propagandyści tworzący banieczki.

Tak się zastanawiałam czym ten tekst ozdobić i jaką  muzyczkę do niego zapodać. W końcu uznałam że poleci sobie nagi, bez umilaczy. Wszyscy jesteśmy kształtowani przez mendia, nawet ci, którzy tak jak mła uważają się za osoby mniej podatne na manipulację co jest guzik prawdą, bardzo częstym przypadkiem jest manipulowanie w opozycji do mainstreamu, albo tworzenie pakietu - no wicie rozumicie, troszki prawdy w jednym miejscu żeby w drugim sprzedać duże kłamstwo, mnóstwo ludzi się na to nabiera ), chciałam żebyście skupili się na tym co piszę, bo  mła uczono  że rozpoznawanie zagrożeń to część prewencji. Trza nam się chronić przed wciskaczami "prawd". Na koniec napiszę Wam coś pocieszającego - w mendiach zachodzi zmiana. Strach się unosi po korytarzach budynków  mendialnych korpo. To jest związane z AI, która miała nas obdarzyć tyloma dobrociami. Ponieważ zarzundzające i kasiaste strasznie się jej bojają, zastanawiam się czy z tymi dobrociami to może jednak  prawda prawdziwa, he, he, he.