Jestem, jestem! Nie było mła długo ale mła musiała po odchodzeniu Małgoś odpocząć. Wicie rozumicie, trzy odejścia bliskich osób w ciągu pół roku nieco popieściło jestestwo mła, no po prostu czułam że muszę się zresetować, bo jeszcze troszki a mła się styki upalą i mła zgaśnie i będzie jak jej dziadzio komputer - diody się świcą a nic nie działa jak trzeba. Mła i dziadzio zostali leczniczo odłączeni od sieci, dziadzio pojechał do magika od lekstroniki a mła poszła w tango ( znaczy żyła tzw. pełnią życia, bycząc się całodobowo ). Odpoczywaliśmy, dziadzio po usługach na rzecz mła, mła po usługach na rzecz spóźnialskiej Cichej ( Małgoś uznawała opieszałość Cichej za bardzo, ale to bardzo głupi dowcip Najwyższego, na miejscu Absolutu ewakuowałabym się z Cud - zaświatów zanim tam Małgosina ektoplazma spłynęła ). Dziadzio wrócił i ma mu się na życie, no to i mła poczuła że czas by i ona się zalogowała.
Nie będę pisać Wam o sprawach przykrych, mła wystarczająco już o smutkach pisała, na cholerę komu więcej przygnębienia. Wystarczy że mła sobie zaordynowała poczytywanie rad Michela de Montaigne, wielokrotne - "Trzeba nauczyć się cierpieć, to czego się nie da uniknąć. Życie nasze złożone jest jak harmonia świata, z rzeczy sprzecznych, jakoby z rozmaitych tonów, łagodnych i chropawych, ostrych i miętkich, figlarnych i głębokich; cóż by zdolił muzyk, który by lubił tylko jedne z nich? Trzeba, aby umiał posługiwać się nimi społem i mieszać je ze sobą: tak samo i my owym dobrem i złem, które są współistotne naszemu życiu. Nasz byt i nasza istota nie mogą się ostać bez tej mieszaniny; jedna struna jest nie mniej potrzebna niż druga. Stawać dęba przeciw naturalnej konieczności znaczy powtarzać szaleństwo Ktesyfona, który próbował się ze swym mułem na uderzenia kopytem". Tak, tak - "Kto lęka się cierpienia, cierpi już przez to, że się lęka". Michel zawsze mła pomaga na tzw. duszne bóle, wiem że to żadne tam Himalaje filozofii ale mła czuje się pokrzepiona tymi myślami i odpowiednio ustawiona, na pewno nie będzie się kopać z mułem. Mła będzie bezczelnie szukała życiowych przyjemności, tego co cieszy, smakuje, odpowiednio pachnie. W końcu wszyscy kiedyś fikniemy, Słońce zamieni się w czerwonego olbrzyma, białego karła, czy jeszcze cóś innego, Wszechświat będzie się rozciągał, entropia będzie wzrastała. Ech... Dlatego ważne by cieszyć się tym mgnieniem Najwyższego Oka, czasem w którym sobie istniejemy jako takie a nie inne zjawisko. Mła to sobie cały czas powtarza i już jakby nawet w to uwierzyła.
W ramach doprzyjemniania życia i pieszczenia zmysłów mła przejęła zbiór minerałów Jądrzejowej Babci Halinki. Babcia Halinka obecnie zbiera już tylko doświadczenia i żywe zielone, znaczy rośliny. Dawne kolekcjonerskie zdobycze wciśnięto wnuczkom, przestraszone możliwością testowania wytrzymałości stropów własnych mieszkań wnuczki czym prędzej zaczęły szukać po rodzinie tzw. godnych rąk w które można by babcine zbiory złożyć i mła się załapała jako mineralnie zakręcona. Jądrzej sprytnie wykombinował darowiznę wiązaną, oprócz minerałów przybyło do "świątecznej szafy" stado baranków wielkanocnych i tabun zajączków. Hym... Wielkanoc w wykonie mła będzie mogła mieć teraz taką oprawę że można się zameczeć i zakicać ze szczęścia. Łupy zdobyte na Babci Halince to nie jedyne nowinki w chałupie, mła zdobyła cóś bardzo specyficznego, troszki jak z filmu grozy dla dzieci w wieku przedszkolnym.
Jak widzicie na załączonych powyżej i obok fotkach, czysta medyczna groza. Mła pamięta mgliście podobne ustrojstwa, które w rękach niejakiej Małeckiej siały terror, były bowiem wykorzystywane wbrew woli mła do wykonywania iniekcji na jej dziecinnym tyłku. O Małeckiej do dziś myślę z takim jakimś zdziwnym niepokojem, świetnie pamiętam jak uzbrojona w wygotowany sprzęt czyhała na wabioną cukierkiem mła ukryta za drzwiami pokoju. I co z tego że miałam trzy, cztery lata i że nie byłam całkiem samorządna, nigdy Małeckiej tych napaści ze strzykawką nie zapomnę! Mła sobie nie życzyła katowania igłą, była gotowa żreć gorzkie tabletki i pić mdłe syropki. Teraz to mła ma prawdziwe strzykawki, znaczy władzę. Na razie straszę nimi Mrutka, kiedy nie pozwala czyścić sobie uszu. Niech wie że mam właściwą strzykawkę, żadne tam plastikowe guano i że nie zawaham się jej użyć. Ten sprzęt wygląda straszliwie a zarazem dziwnie uroczo, jak stary tasak czy kamienny toporek. Mła pozyskała jeszcze stare słoje apteczne ale ich nie sfociła bo się odmaczają z substancji jej nieznanych ale smrodliwych jakby.Mła była w celach pozyskiwawczych w lesie ale to tylko tak dla picu z tym pozyskiwaniem. Naprawdę to mła pojechała do lasu odetchnąć, szczerze pisząc to łażąc po lesie jakoś specjalnie grzybów nie wypatrywała. Wystarczyły mła do szczęścia mchy, wrzosy kwitnące, brzózki, szum drzew i ten jedyny w swoim rodzaju zapach jesiennego lasu. Podobno grzybów nie było, mła jednakże cóś tam znalazła, jakieś krawce, prawdziwka, wściekle zarobaczywione zajączki. Jak dla mła to były łupy w sam raz, pół kamienicy pomagało mła zalewajkę na grzybkach jeść bo tak mła zapachniła. Mła przywiozła leśne fotki i przewentylowane płuca, spała po tym pseudogrzybobraniu jak zarżnięta. Przy okazji nawiedzin lasu odwiedziliśmy znajome kury i kozy, Mamelon i Sławencjusz nabyli kozie serki a mła jajka. Mój boszsz... człowiek miejski się dziś cieszy jak mu się uda jajko od kury grzebalnej kupić a nie wyrób od torturowanego ptaka. Mła jest za tym żeby Zieloni przestali ekstremalnie pieprzyć o radościach bycia weganinem i zmianie postaw ludzi, tylko zeszli na ziemię i zajęli się porządnie rozwaleniem uprzemysłowienia produkcji rolnej, bo to jest zło. Budowanie nowego człowieka jakoś nikomu się nie udało, Zielonym tyż się nie uda. Pewnie młowe chciejstwa wobec Zielonych nierealne bo co to za zieleń, jadowita i koncernowa! Głupia jak pomysł zadekretowania przez skorumpowanych politycznych że samochody elektryczne są cacy. Taa... chcieć to móc.
Mła szczęśliwie wykorzystała czas w którym nie miała dostępu do kompa dziadecznego na odtrucie mendialne. Nie że mła odpuściła politycznym bo interesu trza pilnować, tylko mla nie zawracała sobie głowy tym jazgotem, mającym sprawiać wrażenie że dzieje się coś niesłychanie ważnego a nie trwa zwykła napiendralanka o władzę, którą to napiendralankę mendia tak podkręcają że jeszcze trochę a polityczni zaczną własne armie zbierać i najeżdżać przeciwników. To jest chore. Mła zamiast taplać się w mendialnym szambie starannie dawkowała sobie info, jak te kropelki. Zamiast się wywiadywać mła pożyczała od Gieni jej małego towarzysza i chodziliśmy sobie na spacery nad naszą rzeczkę, gdzie mały bardzo przeżywał istnienie kaczek i ich wobec niego wyniosłość i nieprzystępność. Kaczki olewają psie umizgi i małemu zostaje jedynie rzucanie tęsknych spojrzeń z mostków. Rekompensuje to sobie katowaniem Gieni na porannych i wieczornych spacerach, znaczy biegają razem za gołębiami. Miałam przemowę na temat odsmyczania małego na podwórku, gołębia przeca żadnego nie złapie, za kotami nie lata bo ma swojego własnego, a biegi za psem w wykonie starszej pani z gwoździowanymi biodrami to proszenie się o nieszczęście.
Mła łaziła nie tylko po zielonym, mła wielokrotnie bywała w mieście, niekoniecznie z konieczności. Spacery po rodzinnym grodzie, rozkopanym jak plaże nadbałtyckie po wyroju grajdolących parawaniarzy, wymagają solidnego skupienia: po pierwsze trzeba patrzeć pod nogi bo pułapki na hohonie są w zdziwnych miejscach, po drugie naprawdę warto przyjrzeć się odnawianym kamienicom, bo jak wiecie architektura miasta Ódź detalem stoi. Mła wylazła poza Piotrkowską, poszła oblookać odnawianą ulicę Wschodnią i legendarną ulicę Włókienniczą, drzewiej Kamienną, na której to uzębienie po kontakcie z miejscowymi można było stracić szybciej niż na Bałutach, a to coś znaczy. Mła nie ma pojęcia jak tam na Włókienniczej po zmroku, za dnia wygląda tak że na murach kamienic przy niej stojących można pisać "Gentryfikacja Walcząca!". No wicie rozumicie, woonerf i te klimaty.
Stawianie Odzi na nogi, przywracanie blasku jej starej zabudowie potrwa, mła podejrzewa że zdąży przenieść się na tamten świat, zanim na tym poradzą sobie z rewitalizacją architektury i odtwarzaniem ódzkiej zieloności. Mła ma tylko nadzieję że ódzkie parki nie będą odnawiane tak jak nieszczęsny Park imienia Henryka Sienkiewicza. Temu biednemu parku to zrobiono tak jak pan Sienkiewicz wymyślił dla Azji Tuhajbejowicza, czysty sadyzm i zwyrodniałe pomysły. Jak dla mła, pamiętającej stary park, to należałoby go przywrócić w wielu miejscach do stanu sprzed "upiększenia". Mła ma kłopot z tym "upiększeniem" bo wszystko z nim nie tak, a to instalacja nawadniająca wystająca tu i ówdzie bije ją po ślepiach, a to naćkanie zieleniny wygląda jak mokry sen szkółkarza, no i jak już się zdecydowano by w części formalnej postawić białe drewniane ławki, to wypadałoby je konserwować i to często. Może ktoś pójdzie po rozum do głowy i cóś z tym parkiem zrobi, miejmy nadzieję za ułamek tej kasy, która została wydana na "upiększenie".
Mła nie tylko za dnia łaziła do miasta, bywała w nim też wieczorami. Wrzesień był sierpniowy, że tak to określę, więc nocne życie toczyło się po ogródkach. Hym... bujnie się toczyło, mimo cen na które wszyscy narzekali. Mła uważa że stać ją obecnie na miastowego pączka, cena precla to czyste zdzierstwo a piwa to rozbój, nie tylko w ciemną noc ale i w biały dzień. Mła wie że nie jest sprawiedliwa wobec knajpiarzy, dla nich ceny czynszu i energii to mord ze szczególnym okrucieństwem. No cóż, mła ma zobowiązania do spłacania zatem nie ogródkowała, raczej sobie urządzała przechadzki. Kulminacją miejskiego szlajania się od Cio Mary do chałupy mła, był nasz świetlny miejski festiwal. Po nim mła coś poczuła że na jakiś czas ma dość wypraw do miasta, po prostu namiastowała się należycie i może sobie teraz pożyć na własnej dzielni.
We wrześniu z powodu suszy mła nie poświęcała ogrodowi zbyt dużo czasu, ot, tylko kontrolnie zerkała co i jak zbiera się do kwitnienia. Dopiero październikowe deszcze na tyle namoczyły glebę że jest szansa na takie poważniejsze ogrodowanie. Mła zakupiła lepszy sekator ( spoko, po silnej przecenie na wyprzedaży ), bowiem dwa urocze sekatory z rączkami w kfiotki okazały się tak badziewne że mła uznała ich wyprodukowanie za chińską zemstę za wojnę opiumową i inne zachodnie grzeszki. Sprzęt typu patrz na mnie i pod żadnym pozorem nie używaj. Jednakże to nie sekator będzie gwiazdą sezonu jesiennego, mła musi bardzo poważnie popracować szpadlem i widłami. Mam nadzieję że jakoś dam radę i nie padnę na glebę. Żeby się zmotywować do kopania kupiłam troszki cebulek tulipanów 'Blushing Lady', mam zamiar dosadzić je do tych, które już rosną na Suchej Żwirowej, nadal bez żwiru.
No a co u Najmilejszych? W porządku niby, znaczy ogólnie jakby zdrowe, apetyt dopisuje ale powracają i się ciągną problemy z uszami. Mruciu kombinuje na całego coby uszek nie leczyć, za to oskarża madkę że wykrakała ropnie. Madka leczy ale uważa coby nie przeantybiotykować z tym leczeniem ropni, bo jej zdaniem osłabienie organizmu Mrutkowego bierze się od wysięku z ucha i na tym się trzeba z antybiotykiem, antygrzybiczym i antyświerzbowcowym skoncentrować. Mrutek twierdzi że madka jest głupia i podejrzana o wykończenie Babci Małgosi. Madka z kolei twierdzi że Mrutek jest pomawiającym ją chamem i ostatnim śmietnikowcem i jak pyskowanie się powtórzy i będzie gryzienie przy czyszczeniu uszek to Mrutek będzie chodził na smyczy jak Pusiu, któren został zasmyczowany po swojej ostatniej nieszczęsnej wyprawie do śmietnika pod siódemką, po której trzeba go było leczyć z ciężkiego zatrucia. Reszta stada nie wymaga niczego poza profilaktyką, w normie, znaczy jak zawsze roszczeniowe i przekonane o tym że mła jest kelnerką na bankiecie ich życia.
No i to by było na tyle tego meldunku co u mła. Fotki macie zbierane z całego miesiąca września i początku października, W ramach dopieszczenia po niedogodnościowaniu przepis na tort cygański ze starego "Bluszczu". W Muzyczniku "Challa" Panjabi.
Szkoda że na kompie nie mam emotikonów. Przysypałabym Cię stosem serduszek wszelkich kolorów.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś, bo świat wirtualny bez Pani T. jest mniej piękny.
Mła poczytała komentarze pod swoim ostatnim wpisem i czuje się naprawdę należycie userduszkowana, mła nie przypuszczała że wzbudza tyle ciepłych uczuć. :-D
OdpowiedzUsuńTe strzykaweczki to cacuszka, bym przytuliła też jedną taką i to bez żadnej medycznej grozy, albowiem moje bardzo poważne grozy są już z okresu plastykowego strzykawkowego badziewia i te plastykowe wyparły te szklane jeśli takowe były ;)
OdpowiedzUsuńZbiór minerałów bardzo zacny!
Nigdy nie czytywałam Michela de Montaigne jestem jednak bardzo pilną uczennicą Życia i ono poinformowało mnie niejednokrotnie o mieszaninie jaką oferuje i że
"Nasz byt i nasza istota nie mogą się ostać bez tej mieszaniny; jedna struna jest nie mniej potrzebna niż druga." Dlatego to z mułem się nie kopię tylko zbieram każdą najdrobniejszą radosną okruszynę :)
Fajowsko że pokazałaś swoje znaleziska życiowych przyjemności, tego co cię ucieszyło, co ci zasmakowało i odpowiednio zapachniało :)
Patrzenie na rezultat twoich poszukiwać raduje mnie i za to ci dziękuję! :)
No i oczywiście raduje mnie że znowu mogę cię podczytywać!!! :)
Prawdziwe szklane, gotowane w autoklawie, z igłami jak z horroru - ech... radości dzieciństwa. Plastiki mła tak nie przerażają, co najwyżej wenflon straszy wyobraźnię mła. W plastikowych strzykawkach nie ma nic fajnego poza jednorazowością użycia. Brak ich urody jest zdaniem mła bezdyskusyjny. ;-D
UsuńDo Michela warto sięgać, mła czyta jak "Dobrego Wojaka Szwejka" Haška, w którym miejscu lektury nie otworzy to zawsze znajdzie cóś co do niej przemówi. Ten cytat akurat jest bardzo znany, jednakże tam i insze perełki. Małgoś na ostatniej prostej to cały Michel - "Nie śmierć mnie niepokoi ale umieranie". Może mła lubi Michela poczytywać bo w późnym dzieciństwie odkryła z pomocą Tatusia "Colas Breugnon" Rollanda? Bardzo ludzki i Colasowy jest pan z Montaigne. Archaizujące formy języka też mła nie straszne, mła odnajduje w nich mnóstwo uroku. Hym... te strzykaweczki, taplanie się w dawnym języku - oj, mła jest bardzo stara rurą! Cieszę się że podczytywanie wypocinek mła sprawia Tobie przyjemność, posybaryćmy sobie troszki. ;-D
Jak się cieszę, witaj Tabazellko!
OdpowiedzUsuńI mła się cieszy Dorko ze wróciła z dusznej rekonwalescencji. Mła znów się będzie pieklić na blogim. :-D
UsuńJakżeż ja się cieszę, że wróciłaś do życia wirtualnego!
OdpowiedzUsuńEwitku mła miała wrażenie że jej trza wrócić najsampierw do bardzo konkretnego życia w realu, żeby dobrze mogła pożyć w tym wirtualnym światku. W ubiegłym półroczu Cicha się bezczelnie rozgościła w okolicach mła, udając że nie wie że ryby i goście po trzech dniach śmierdzą. W dodatku kiedy my tu na wizytę oczekiwali to Cicha gdzieś się zapodziała, za nic mając nasze naszykowanie. Znaczy gość kłopotliwy i wymagający, trza było odetchnąć.;-D
UsuńMam takiego pluszowego kota z łodzi!
OdpowiedzUsuńA no to serduszka teraz:
❤️🧡💛💚🩵💙💜🩶🤍🩷❤️🧡💛💚🩵💙💜🩶🤍🩷❤️🧡💛💚🩵💙💜🤎🩶🤍🩷❤️🧡💛💚🩵💙💜🩶🤍🩷❤️🧡💛💚🩵💙💜🩶🤍💘
Kocurrku luby, dzięks za coolorowe serduszka. :-D Mła ma czwórkę kotów z Miasta Odzi i jednego z Wrocka, któren się podszywa. ;-D
UsuńUronilam lezke za Malgos 😢, tez ciesze sie , ze wracasz na bloga lono Tabo, i ze wracasz w dobrej formie , niech ta koncowka roku bedzie juz dobra i laskawa 🥰
OdpowiedzUsuńNie roń łezki, Małgoś by tego nie chciała. Zostawiła zalecenie - "Baw się dziecko, póki się da". Taka to była nasza Małgoś, mła będzie pilnie wykonywać co zalecono. Końcówka roku ma być OK i nie ma że nie ma, wybieramy się z Mamelonem na wielkie pchle targi. :-D
UsuńTak jest! Wedle zyczenia Malgos wspanialej 😘 Bedziemy sie bawic i cieszyc zyciem 👌🥰
UsuńDokładnie, będziem się tarzać w przyjemnościach. :-D
UsuńCieszę się, że powróciłaś na blogowe łono. No i że troszke odpoczęłaś, zresetowałaś sie pośród zielonego i miejskiego. Fascynujące te starodawne strzykawy. Trochę jak z horroru. Ale tym niemniej a moze właśnie dlatego - ciekawe. Od razu wyobraźnia pracuje na całego!:-) No i budzą sie takze moje zamierzchłe wspomnienia z czasów dziecięco-chorobowo-strzykawkowych. A te wspomnienia i dobre i złe, bo w rekompensacie za ból i strach iniekcyjny mama zawsze kupowała mi potem ukochane rurki z bitą śmietaną. Ach, nie ma juz dzisiaj takich. No i mamy nie ma...
OdpowiedzUsuńA propos sekatora, to podpowiem Ci cos ciekawego. Otóz zakupiliśmy jakis czas temu sekator na baterię z bezszczotkowym silnikiem (są takie na Ali Ekspress, koszt ok. 250 zł). I ten sekator to jest strzał w dziesiatkę. Nareszcie ręce sie nie meczą jak wprzódy (mój Cezary po wieloletnich cieciach zwyczajnym sekatorem ma już kilka palców tak zmaltretowanych, że nieomal pozbawionych czucia). A ten nowy sekator we wszystko wchodzi jak w masło. Ciach, ciach. Bez wysiłku. Tnie gałęzie do 4 cm a pracować moze na tej baterii do godziny. A wiadomo, ile w ogrodzie jest ciecia jesienia i wiosna.
Uściski serdeczne dla Ciebie i głaski dla Twych milusińskich!:-)***
Zaraz sobie polecę na stronki i zobaczę jak to ustrojstwo wygląda. No i czym prędzej skonsultuje z Maćkiem, bo on ostatnio co cięższe to za mła przycina. Dzięki Ci wielkie dobra kobito za takie info. Co do rurek z kremem to jedno takie miejsce w mieście Odzi znam, gdzie dają jeszcze prawdziwe rurki, chrupiące i nabijane prawdziwą śmietaną. Unikat, może niedługo rezerwat tam zrobią albo cóś, bowiem obciążenia biznesu są takowe ze strach się bać i cud ze jeszcze cóś knajpianego przy tych rachunkach za prund funkcjonuje. O podnoszeniu składek ZUSowskich zmilczę. Mła niedługo będzie smażyć powidła, napalę drewnem w starym piecu coby mła rachunek prundowy za smażenie wziął i nie dobił. Moje milusińskie cóś dla mła dziś niemiłe, zdawa się ze zbyt wolno zabrałam się za służenie i trza mła skarcić. Taa... ;-D
UsuńOlgo, a czy ten sekator jest lekki?Ma wymienne akumulatory jak rozumiem, zaraz,poszperam w necie, przydslby mi się taki.
OdpowiedzUsuńMła poszuka z Mamelonu najlżejszego, żywopłot z cisu w Mamelonoison a u mła krzaczorów od groma. Musi być w miarę lekki coby nam ręce nie omdlały.
UsuńOjak ja się cieszę, żeś już wróciła :)
OdpowiedzUsuńBrakło mi nawet prasówek, choć może najmniej. Ale czekałam cierpliwie, bo wiadomo, dojść do siebie trzeba. Jak widać, masz własne sposoby :)
Tylko te strzykawki, aż mię zadek zabolał wirtualnie. Ja łykałam pigułki, bo wiedziałam co będzie jak nie łyknę. Ale i tak wracały górą po kilku minutach. I kicha, zastrzyki. U mnie taką strzykawę chowała za plecami niejaka pielęgniarka Kondracka. Uśmiechała się fałszywie i mówiła: dziecko, chodź, nic ci nie zrobię...Taaaa. Nic. Te igły były tępe jak cholera. A ona miała ciężka rękę i wszyscy jej się bali.
Kondracka pewnie była z Małecką w spisku, wnioskuję po tym fałszywym uśmiechu, Małecka też się fałszywie jarzyła. Co do prasówek to na pewno nie pojawią się przed wyborami. Jaki kuń jest każden widzi, mła nie będzie zwiększała mendialnego jazgotu bo i po co? O sprawach poza Cebulandią też nie sposób pisać bo jesteśmy obecnie międzynarodowo umoczeni i trza by było haczyć a mła po prostu nie chce. Jak się przewali to mła się wyleje i tyle.
UsuńA moje futra to jedno leśne -Feluś, wątpliwe czy las jeszcze podpada pod powiat, Rysia miejski lokals, a Jacunio to gdzieś spod Zabrza. A sterylizator masz?
OdpowiedzUsuńJest naszykowany dla mła, okrągły, błyszczący i ciężko medycznie paskudny. Moje kotostwo to wszystko mieszczuchy, może stąd te wymagania względem mła.;-D
UsuńA te strzykawki na zdjęciu wyglądają, jakby były wypełnione. CZYM???
OdpowiedzUsuńOraz kto wydziergał misiom te gustowne wdzianka?
OdpowiedzUsuńOraz czy wypróbowałaś przepis na tort cygański?
OdpowiedzUsuńCzy on jest cygański, bo Cyganom mąki się nie udało wycyganić od niecyganów?
Szczykawki wypełnione so tłoczkami i powieczem. Tak naprawdę to szkło jest jakby z lekka matowe i może stąd to wrażenie wypełnienia. Ubabranka to mój były sweter o który bardzo zabiegały mole, mła pożyła kres zabieganiom, niestety ciut późno. Stąd u mła wielkie porządki szafowe i notoryczne prania a miśki i abizjany dostały nowe stroje. Jak to z tortem jest nie wiem, ale będę próbować, może nawet zdzisiaj. Z cyganieniem Cyganów to uważaj, jedna magistracka urzędniczka ostatnio pouczyła Mundzia vel Czar Taboru że nie ma Cyganów są tylko Romowie, z czego Mundzio wyciągnął wniosek że jako Cygan to nie ma szans na dodatek mieszkaniowy. No bo Mundzio jest starej daty i Rom to on jest tylko dla swoich a urzędniczka to gadzio. Macki mła opadli. Pan Dzidek musiał z nim jechać do urzędu, gdzie zresztą dali występy inszego rodzaju. ;-D
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że to jakiś uszczęśliwiacz z dawnych lat w owych strzykawkach i będziesz na kimś ( ale na kim? ) testować.
UsuńPrzeterminowany uszczęśliwiacz znalazłam w mini szklanej strzykawce, której nie sfociłam. Po ponad pięćdziesięciu latach od produkcji raczej by nikogo nie kopnął. ;-D
UsuńMoj kotek pluszowy z lodzi taki czarny prawie jest. Białego musze kiedys dorwac ;D
OdpowiedzUsuńDotachalysmy na hulajnodze dziecka krzeslo ze sklepu XD umarlam. Fotel dziecku wyzional ducha. To poszlam po najnizszej lini oporu - plecy ma miec proste
OdpowiedzUsuńFotel biurowy najzwyklejszy z Jysk
Grunt że siedzisko w domu Kocurrku, a że najzwyklejszy to nie oznacza że zaraz najgorszy. Masz rację, plec musi być prosty, zwichrowania bolą - cóś na ten temat wiem. :-/
OdpowiedzUsuń