Strony

niedziela, 3 grudnia 2023

"Łuki w juki a łupy wziąć w troki"

Jak wiecie plany były ambitne, szafa i ramki, udało się zrealizować je w połowie, znaczy mła nabyła ramki a z nabycia szafy nic nie wyszło. Szafy i owszem były ale raczej takie XIX wieczne historyzujące kobyły, z ukłonami w stronę flamandzkiego baroku albo w zestawach meblościankowych, niemiłym dla nas wspomnieniu lat siedemdziesiątych XX wieku. Już po pierwszych wizytach w starociarniach stało się jasne że na spotkanie wymarzonej i to w cenie która nie będzie wymagała kredytu spłacanego przez lat dziesięć szanse są znikome. Natomiast owalne ramki z drewna insza inszość. Mła nawet dorwała takie z wypukłym szkiełkiem, umożliwiające umieszczanie trójwymiarowych przedmiotów w ramce. Oczywiście wszystkie ramki wymagają sporo pracy, trzeba je potraktować nożykiem, papierem ściernym, szpachlówką i farbą. No nie ma lekko, ramki to raczej możliwości, nie gotowce, które już można używać. Dlatego mła pokaże je  już po ulepszeniach własnych.

Oczywiście ramki to nie wszystko co mła w ręce wpadło, mła naszła różne drobiazgi, które zapragnęła posiadać. W oko wpadły jej  takie skarby do przewożenia których nie potrzeba tira ale zezwoleń różnistych, jakby to EU nie była jednym wielkim rynkiem wewnętrznym. Mła nie będzie tu zeznań w sprawie składać bo choć handel odchodzi na terenie EU na całego to oficjalnie ten handel starociami sprzed epoki zakazów wwozu do Europy nie ma prawa istnieć. Sytuacja  jest cóś taka jak z przemytem ludzi - wszystkie europejskie państwa udają że nad procederem panują a busy krążą, pontony wpływają, na emerytury któś pracować musi. No ale wprowadzić zakaz to się nieźle politycznie ustawić, ucywilizować sprawę migracji znacznie trudniej i zrozumienia cóś mniej. Wyborczych punktów się nie nabije. Hym... podobnie  jest z przemytem inszych dóbr. Kultura zakazu  kwitnie w najlepsze a czarny rynek ma się świetnie, porażka amerykańskiej prohibicji i narodziny mafii nie dały tępomózgim politykom nic do myślenia.

Mła brzydko myśląc o ustawodawcach całkiem legalnie wwiozła urocze stare krówsko z mosiądzu, takie z garbkiem tłuszczowym. Krówka wygląda stareńko, odlew zdążył z lekka popękać. Mła nabywszy też szkiełko, szklaną kulkę millefiori. Kulka miała na sobie nawet kartkę że jest millefiori Murano ale mła cóś nie dowierza. Po pierwsze  karteluszek zachwalający był napisany w języku Goethego, po drugie mła za ten drobiazg dała dwa euro. Co prawda kulka była z kartonu a sprzedający był wyraźnie zafiksowany na przedmiotach z metalu, za które żądał jakichś absurdalnych cen, ale zważywszy na cenę szkiełek z Murano cóś mła się nie chce wierzyć że jest ślepą kurą, której na skutek braku rozeznania sprzedawcy trafiło się ziarno. Albo kartonowy był początkujący albo mła kupiwszy rzecz w stajlu i mła  bardziej prawdopodobne wydawa się to drugie. Mła tak sobie mniema że krówka jest autentyczna, bitwa o cenę była wyczerpująca, targowanie millefiori cóś za łatwo poszło.

Mamelon po niepowodzeniach z szafą pocieszyła się starą wazą firmy Bosch, którą mła dzielnie wynalazła w jednym z kartonów. Bitwa o cenę toczyła się za pomocą argumentów: jest sygnatura ( sprzedawca ), nie ma pokrywy ( Mamelon ). Waza poszła za pięć euro! Mamelon już ma plany związane z wazą i dekoracją świąteczną. Potem Mamelon dopadła dzbanek z liśćmi winorośli, tyż pięć euro,  a na samym końcu współczesny półmisek Tiffany Boutique Italy, który bohatersko utargowałyśmy na osiem euro, sumę poniżej ceny sklepowej. Zdaniem  mła przepłaciłyśmy o trzy euro, ale niech sprzedawcy będzie za te uśmiechy i "jolie madame". Potem Mamelon wpadła w szklany szał, dzięki czemu w domu są dwie nowe solniczki, słoiczek z dokupioną osobno "srebłną" pokrywką mogący robić za musztardówkę oraz wiekowy słoiczek niewiadomego przeznaczenia. Słoiczki niestety były trudnotargowalne, chyba tylko jeden poszedł w ludzkiej cenie czyli poniżej pięciu euro ( mła swoje ramki bezczelnie targowała na dwa, trzy euro i jeszcze robiła miny ). Po fazie szklanej nastąpiło u Mamelona przygarnianie okutych korków, mła  w tym nie uczestniczyła uznając od początku ceny korków za zbyt wygórowane, jednakże Mamelona "w ciągu" trudno było do koreczków zniechęcić. Więc  odchodziły namiętne  targi w których korki osiągały cenę wazy, tej sygnowanej i bez pokrywy.  No bo wicie rozumicie dla mła okazja to olbrzymi lniany obrus pięknie tkany, taki w sam raz na Mamelonowy stół, szmatuchna świeża zakupiona za  dwa eurosy. No i to by było na tyle.

33 komentarze:

  1. Łupy co cud! Ta krówka to wygląda mi raczej na objuczoną lamę. Przefajna, ja też zafiksowana na mosiądze tak jak sprzedawca i jej bym się w żadnym wypadku nie oparła. Ma wdzięk. Kulka może być rzeczywiście wenecka millefiori, wysłana do Dojczlandu ze zrozumiałym dla Dojczów podpisem. Albo i nie millefiori, też tak może być, chociaż w Wenecji widziałam szklane zielone i niebieskie żabki (ceny zabijały więc nie mam, ale śniły mi się te żabeńki dłuuugo) i kolorowe ślimaczki z angielskimi i niemieckimi metryczkami. Tam podróbek nie było. Może sprzedający myślał że podróbka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to wielbłądek.

      Usuń
    2. Krówka jest krówka, lama nie ma uszek i różków. Wielbłądek tyż nierogacizna. Kulka jednak Murano, mła znalazła w sieci metkę po dojczlandzku tako samo jaka była na kulce. Kupcowe zafiksowanie na metalach mła pozwoliło nabyć w cenie przystępnej, taka radość kartonowo - wystawkowa. Naprawdę ślepej kurze ziarno bo szkła weneckie to zaraz z rynku lądują w tych klamociarniach.

      Usuń
    3. Za takie szkielko wolaja na ebay 150 eu.

      Usuń
    4. Mła znalazła takie niżej wyceniane, może dlatego że bez papiru potwierdzającego muranowatość.

      Usuń
  3. A co to za obiekt, na zdjęciu nr 4, za nie-krówką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za niekrówką co jest krówką jest mój indyjski wazon "oceaniczny". ;-D

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Fajne to one będą po doczyszczeniu i obróbce, na razie są takie półgotowe.

      Usuń
    2. Eee tam, może ramki. Mosiądzu bym nie ruszała czyszczalniczo, patyna ma swój urok. Gdyby jednak Cię korciło, to w miarę bezpiecznym środkiem jest w celach z lekka polersko-czyszczacych popiół z papierosów (lub inny bardzo drobny). Zielony grynszpan usuwa się kwaskiem cytrynowym. Jeśli się upierasz to jeden z tych specyfików na miękką wilgotną szmatkę i hajda, trzemy. Ale bym zwierzaczka zostawiła takiego jaki jest. Jeśli nie ma grynszpanu, to po co męczyć stworka?

      Usuń
    3. Ta krówka vel Bucefał jest już po oczyszczeniu, mła nie chciała błysku à la czar psich dżonder. ;-D

      Usuń
  5. Zacne łupy ! Figurka bardziej kojarzy mi się z jakimś scytyjskim koniem bojowym, niż z krową :) Waza i szklane utensylia stołowe boskie, oj , sama chętnie bym je przygarnęła. Znaczy się, wyprawa łupieżcza dość udana, choć bez szafy wróciłyście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scytyjski koń bojowy - to jest określenie właściwe, bojowemu można nawet rogi dopisać. ;-D Z łupami jest OK, mła właśnie doprowadziła do stanu właściwego drewniany podstawek pod klosz, o którym zapomniała napisać. Taki w sam raz do kloszowania wszystkiego czego akurat wwozić nie wolno.

      Usuń
    2. Bucefał. Wypisz wymaluj. Z jukami. A w nich skarby.

      Usuń
    3. A ja jestem skłonna uznać że to krowina. Może taka np. jawajska.

      Usuń
    4. Mła stawia na Indie lub Iran. :-D

      Usuń
  6. Skarby świetne, jest łup, jest radość. Jak dla mnie nie krowka to lama.

    OdpowiedzUsuń
  7. Albo wielbłąd, jednogarbny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szukajcie komisów meblowych ,,na,pewno uprafniona szafa gdzieś czeka na Mamelona.My odkrylismy twki komis w Nysie, uuu, kilka sztuk do przgarniecia by sie znalazło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krówka to i basta. Od kiedy lamy i wielbłądki rogi majo. Od biedy zgodzę się na scytyjskiego konia bojowego. ;-D Mamelon jest po oblookaniu okolicznych komisów, tak w promieniu 30 kilometrów od Odzi. Teraz wypatruje oczka po necie. ;-D

      Usuń
    2. 😃😃😃😃 To jak my ,paczamy w necie ,ale blisko domu, albo objeżdżamy i wyszukujemy klamociarni w okolicy.

      Usuń
    3. Taba, a masz jakieś zdjątko poglądowe poszukiwanej szafy? Z opisu jakoś nie mogę sobie wyobrazić mrocznego przedmiotu Mamelonowego pożądania.

      Usuń
    4. Mamelon się wstyda marzenia wystawiać na widok publiczny, cobyśta o książniczkowatość nie podejrzewali. ;-D Klamociarnie śledzone na bieżąco, trza być czujną. ;-D

      Usuń
  9. Ta " krowka" ma bardzo egzotyczny wyglad i faktycznie jest albo lama albo wielbladem 😂 Lupy piekne, wole nie ogladac, coby mnie nie wzielo na pokuszenie. Pracuje nad zmiana mentalnosci i niedokupywaniem zadnych " ozdobnikow". Mam cale pudla, ktore chetnie wystawilabym na plac, ale do handlu to ja sie zdecydowanie nie nadaje .. zbyt ciezko przezywam rozstanie z ulubiencami :)) Powodzenia z szafa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła tyż ma dużo różnościów, jedne wkłada do szafy, insze wyjmuje. Znaczy ruch jest w interesie. Najgorzej jest z czyszczeniem, no a kiedyś w końcu trza. Mła się z sobą nie bije w kwestiach mentalnościowych, bo i tak przerżnie - natura zbieracza, cinżki dopust. ;-D

      Usuń
    2. Problem w tym Taba, ze u mnie szafy juz pelne i pudla stoja w garazu😂Tez lubie zmieniac ozdobniki, ale zaczynam miec przesyt i redukuje ilosc " sztuk wystawienniczych".,Calkiem do zera to nie zejde, do Olgi mi daleko:)), ale zdecydowanie zmniejszam ilosc na wierzchu , za to rosnie ilosc pudel ... Ale jak tu nie podziwiac kunsztu i pracy rak ludzi, ktorzy umieli wytworzyc takie cudenka ...no nie? 😍

      Usuń
    3. No u mła do pudeł to tylko świąteczne wędrują, znaczy jeszcze tragicznie nie jest. ;-D Mła lubi przedmioty choć z odrobiną duszy, nic na to nie poradzi.

      Usuń
  10. Z przyjemnością i ciekawością pooglądałam Twoje łupy. Czuć w nich szlachetnośc jakowąś i delikatność wręcz poetyczną. Niestety, jestem tego typu dziwaczką, iż owszem, lubię patrzeć na takie precjoza, podziwiać ich kunszt wykonania, ale nie lubię ich mieć, gromadzić w domu.Im mniej rzeczy w domu, tym czuję się lepiej. U kogos albo w muzum jakim to co innego. A im jestem starsza, tym mniej chcę mieć. Do tego stopnia jest to dziwaczne, że jak mnie Cezary ostatnio sondował, co bym chciała na urodziny, to dowiedział się, że stanowczo nic. I ma biedak zagwozdkę!:-)
    Uściski serdeczne zasyłam z mroźnego Podkarpacia!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu mła się u Ciebie na blogu nie może pokazać z komentami, bo niecny blogger mła nie pozwala. Dlatego mła napisze Tobie u siebie że zimowe zdjęcia, zwłaszcza te popołudniowe są takie jak mła lubi, znaczy światełko czaruje. San w zimowej odsłonie urodny, nie dziwie się że z Cezarym pojechaliście na wyprawę. :-D Co do rzeczy to niestety mła jest nadal pazerna, to chyba nieuleczalne. :-/

      Usuń
    2. Och, ten blogger - bandyta!:-))

      Usuń
    3. Nie mogę się oprzeć i napiszę, że prawdopodobnie szanownej Oldze pchają się same w ręce rzeczy wyjątkowe 😀. Z nieba spadają 😀. A co do prezentów. Z nimi zawsze zagwozdka. Nawet książka czy płyta może być nie taka. Może prezent niematerialny? Coś co chcesz zrobić (skok na spadochronie😀), lub materialny w sposób wymagający co nieco pracy mało lubianej, "napraw mi kran" np.😀

      Usuń