Dziś będzie o troszki innym gotyku niż ten koronkowy brabancki, zwany też w Niderlandach gotykiem wysokim. Mła pokaże Wam w tym wpisie przykład wcześniej wprowadzonego niż gotyk brabancki, gotyku skaldyjskiego. Nazwa wywodzi się od doliny rzeki Skalda, w której powstał ten typ budowania.
Nie jest to jedyny typ gotyku nazwany od rzecznej doliny, w południowo - wschodniej części
Niderlandów: dzisiejszych prowincjach Limburgii w Holandii, Limburgii i
Liège w Belgii powstał styl zwany gotykiem mosańskim od rzeki Maas vel Meuse. Budowle w stylu gotyku skaldyjskiego często wznoszono z niebiesko - szarego kamienia wydobywanego z
kamieniołomów w okolicach Tournai. Transportowano go wodami rzeki Skalda wzdłuż jej doliny,
zwłaszcza w starym hrabstwie Flandrii namiętnie z tego budulca korzystano. Łączono te kamienie z Tournai z kamiennym materiałem z innych kamieniołomów albo z cegłą, różnie to bywało. Ten zszarzały błękit kamiennych kościołów jest dla mła tą cechą stylu która najbardziej utkwiła jej w pamięci. Późny gotyk brabancki, bazujący na białym wapieniu jest zupełnie inny, nie sposób pomylić tych dwóch odmian jednego stylu. Gotyk skaldyjski powstał na tyle wcześnie, że w budynkach wznoszonych w tym stylu widać nie tyle echa romańskiego budowania co całe cytaty z romańskiej architektury. Jednocześnie jednak skala wznoszonych budynków, przede wszystkim ich wysokość, świadczy o tym że mimo przenikania się elementów romańskich i gotyckich, to jednak są to bezsprzecznie dzieła architektury gotyckiej.
Mła na myśl przychodzi takie głupie określenie jak "gotyk pancerny", bo te budynki przypominają stalowo - szare pancerniki, majestatycznie "płynące" przez miasta Flandrii. Mła pokaże Wam w tym wpisie dwa kościoły które oprócz katedry święta Bawona, odwiedziła w Gandawie. Mła bardzo do nich pruła a młowe stadko ledwo za nią nadążało, cóś tam pod nosami gderając na temat kościółkowego fioła młowej osoby. Mła uwielbia zwiedzać stare kościoły, mówią o miastach coś czego nie da wyczytać się w przewodnikach. Brak kościelnego zapaszku który snuje się po starych kościołach, przepędzony w Notre-Dame du Sablon w Brukseli przez ogrzewanie podłogowe, zdjęcia rodziny królewskiej w gablocie w okolicach narteksu w brukselskiej katedrze , takie wypucowanie i wystawienie na pokaz i mła od razu wiedziała że więcej te budynki mają z atrakcji turystycznej czy z muzeum niż z czynnej świątyni. Bruksela to miasto, którego życie religijne toczy się gdzieś indziej. Może w mniejszych kościółkach na obrzeżach czy w meczetach, których istnienia się niemal nie zauważa, nawet przechodząc obok nich. W Gandawie jest inaczej, głównie z powodu organów. Owszem i Bruksela i Brugia mają zacne organy w murach swoich kościołów ale to w Gandawie jest prawdziwe organowisko. Te kościoły żyją muzyką, chóry kościelne pieją, "organiści naczelni" to klasa sama w sobie, kościoły są zdziwnym skrzyżowaniem muzeów, sal koncertowych, świątyń, źródłem dumy dla miasta w o wiele większym stopniu niż ma to miejsce w Brukseli. Hym... napisałabym że Gandawa jest Krakowem Belgii, z mniejszym zacięciem na kościółkowanie a większym na kulturę, no ale cóś w tym guście, wicie rozumicie. Tylko czym w takim wypadku jest Brugia? Odpowiedź jest prosta - są miasta niepowtarzalne, Brugia jest po prostu Brugią tak jak Rzym jest Rzymem.
Kościół św. Mikołaja czyli Sint - Niklaaskerk, stojący nieopodal katedry świętego Bawona, to jeden z najstarszych i najbardziej
znanych zabytków Gandawy. Zbudowany został w samym centrum starego miasta, nawet dziś plac Korenmarkt czyli dawny Targ Pszeniczny, położony tuż obok kościelnego budynku tętni życiem. Budowa do dzisiaj stojącego kościoła świętego Mikołaja rozpoczęła się na początku XIII, wcześniej w tym miejscu był kościół wzniesiony w stylu romańskim. A właściwie to dwa kościoły, pierwszy budynek spłonął w 1120 roku, drugi rozebrano po roku 1200.
Budowano przez cały wiek XIII, w sposób charakterystyczny dla regionu, czyli w lokalnym stylu gotyku skaldyjskiego. Kościół ma wszystkie typowe dla tego stylu cechy: użycie
jako budulca niebiesko - szarego kamienia z okolic Tournai, pojedynczą dużą wieżę nad
skrzyżowaniem nawy i transeptu, oraz smukłe wieżyczki w narożach budynku, w budowli mimo dominującego wertykalizmu konstrukcji zachowano dobrze widoczne
romańskie linie poziome.
No po prostu jest to klasyk skaldyjskiego gotyku. Kościół świętego Mikołaja był kościołem mieszczańskim, można by rzec cechowym, wzrósł dzięki przywilejowi handlu zbożowego dla Gandawy. Nic dziwnego że uczestnikami religijnych obrzędów byli głównie członkowie cechów, mających w pobliżu tzw. centrum interesów.
Cechy posiadały własne kaplice, które w XIV i XV wieku dobudowano do
boków kościoła.
Centralna wieża, która była częściowo ufundowana przez miasto, służyła jako punkt
obserwacyjny i na niej znajdowały się dzwony miejskie aż do czasu
wybudowania sąsiedniej dzwonnicy w Gandawie. Wieża
pierwotnie miała znacznie wyższą iglicę, co przyczyniło się do
imponującej wysokości budynku, dzisiejsza to już nie to.
Te dwie wieże, wraz z
katedrą świętego Bawona, nadal wyznaczają słynną średniowieczną panoramę
centrum miasta. Ponoć trzy wieże na raz można zobaczyć tylko z jednego miejsca pod mostem, mła na pierwszej fotce pokazała że niekoniecznie pod tylko raczej za.
Świątynię poświęcono Mikołajowi z Miry, patronowi
nie tylko żeglarzy, także piekarzy i kupców ( meersenierów ), miało to rzecz jasna charakter symboliczny.
Od XVI wieku historię kościoła wyznaczają zaniedbania, rozkład i zniszczenie.
No wicie rozumicie, kalwini ale też czas i bardziej laickie nastroje mieszkańców. Do tego kościół podobnie jak zamek Gravensteen obrósł w mnóstwo małych domków przytulonych do jego murów, we Flandrii zamkniętą przestrzeń miejską wykorzystywano na poważnie. Domki zniknęły w XIX wieku a potem już poszło. Mła Wam zacytuje w tym miejscu fragment niderlandzkiej wikipedii - "Po poprzednich renowacjach w latach 1912 - 1913 i 1939 - 1943, prawdziwy
punkt zwrotny nastąpił dopiero w 1960 roku, kiedy podjęto decyzję o
zamknięciu kościoła i przeprowadzeniu gruntownej i pieczołowitej
renowacji. Do pierwszego otwarcia doszło dopiero w 1992 roku, kiedy
ponownie otwarto wieżę, transept i chór. Statek ponownie otwarto dla
publiczności 27 listopada 2010 roku. Remontu wymagają obecnie nawa
południowa ( od strony ulicy Catalonia ) i organy . Zakończenie prac
zaplanowano na 2022 rok.
Siłą napędową konserwacji kościoła było stowarzyszenie Przyjaciół
Kościoła Św. Mikołaja , które powstało w 1936 roku ( za namową Gustawa
Magnela )." Jak widzicie praktycznie przez cały wiek XX ten kościół był poddawany renowacji. Z tego co mła się zorientowała to jeszcze nie jest koniec, tzn. nie tylko nawę i organy czeka solidny remont. Mła liczy na to że kolumny zwieńczone kapitelami gałkowymi ( wyrzeźbionymi rzecz jasna z
podobno trudnego w obróbce kamienia Tournai ) będą rwać ślepia i że, być może, restaurujący zabytek pokuszą się o przywrócenie pierwotnej wysokości wieży poprzez dodanie iglicy. Jak na razie zdawa się jest koncentracja na jednym z największych skarbów kościoła, organach , wykonanych przez słynnego francuskiego budowniczego organów Aristide Cavaillé-Coll. Wiadomo że ich renowacja będzie niezwykle kosztowna i czasochłonna.
Prace artysty bo ten Aristide Cavaillé-Coll takim był, uchodzą za szczytowe osiągnięcia budowy organów, tzw. organy romantyczne, które wyszły spod jego ręki są instrumentami o które bardzo pieczołowicie się dba a o ich historii można poczytać zarówno w samym kościele jak i na jego stronie netowej. Przed organami Cavaillé-Coll kościół miał organy zbudowane w 1840 roku przez flamandzkiego budowniczego organów Pierre'a Van Pethegen. W pierwszej propozycji, która była odpowiedzią na propozycję przedstawienia propozycji budowy organów, tej z marca 1853 roku, Aristide Cavaillé-Coll zaproponował instrument dwumanualny, częściowo wykorzystujący materiał organów Van Peteghema. Druga propozycja również sugerowała instrument dwuręczny o niemal identycznym usposobieniu. Natomiast trzecia trzecia propozycja z września 1853 roku opisuje ostatnie trzymanualne organy w nowej obudowie z 16-calowymi piszczałkami z przodu ( Grand Orgue dit de seize pieds en Monfre ). Ta trzecia propozycja przeszła i budowę organów rozpoczęto w, ukończono ją w 1856 roku Koncert inauguracyjny ponoć był pamiętny. Podczas renowacji kościoła organy zamyknięto w drewnianej skrzyni. Ostatni raz grano na nich w 1961 roku. Przez pół wieku nie można było na nich grać ani ich oglądać. Nic dziwnego że budzą taką ciekawość, milczące ograny, cóś jak altówka Stadivariusa bez strun. W 2010 roku usunięto drewnianą obudowę, organy wyczyszczono i ponownie stały się widoczne. Nie można jeszcze na nich grać, ponieważ usunięto zasilanie wiatrowe, które obecnie znajduje się w magazynie. W 2013 roku chór organowy i organy zostały wypoziomowane hydraulicznie, co było pierwszym krokiem w procesie prawdziwej renowacji.
Dla mła oczu magnesikiem nie okazały się organy tylko ołtarz w nawie głównej, którego autorem jest Mattheus van Beveren. To był rzeźbiarz, który prowadził warsztat, z którego wychodziły dzieła wysokiej próby. Mniej klasycyzujące niż te które tworzyli brukselczycy Jerôme Duquesnoy i jego syn François Duquesnoy, bliżej im było do barokowego realizmu współczesnych antwerpskich mistrzów Pietera Verbrugghena II i Artusa Quellinusa Młodszego, na których większy wpływ miał malarski styl Rubensa. Nie ma się co dziwić, bo zdaje się van Beveren nauki pobierał u rzeźbiarza z Antwerpii, Pietera Verbrugghena I. Van Beveren był artystą bardzo wszechstronnym zarówno pod względem tematyki swoich rzeźb, jak też materiałów, w jakich pracował. Wykonywał drobne prace w drewnie, kości słoniowej i terakocie, a także dzieła monumentalne w marmurze, kamieniu i drewnie. Był też medalistą i producentem projektów matryc dla mennicy w Antwerpii. Ołtarz jest odleciany z każdej strony, mła uznaje go za najlepszy ołtarz w stylu flamandzkiego baroku jaki dotychczas udało się jej zobaczyć. Ma wzruszająco delikatne fragmenty, mła zafascynowały anioły o przedziwnych fryzurach i apostołowie o twarzach przypominających rzymskie rzeźby z czasów Konstantyna. Nie mogłam znaleźć info czy urocza balustrada oddzielająca tył ołtarza głównego jest z tego samego warsztatu. Ma troszki inne cechy stylistyczne, jest przeuroczo wręcz naiwna. Nabożnie mła się wgapiała w anioły wśród owocującej winorośli i zwierzęta w otoczeniu wężowo powyginanych kolb kukurydzy. Do tego te herby z wiewiórką i chyba niedźwiedziem. Miodzio.
Oczywiście są witraże, nie jakieś tam bardzo wybitne ale całkiem niezłe jak na XIX wiek. Witraże w gotyckich katedrach to sprawa na osobny wpis, tu mła nie będzie ćwierkała na temat teologii światła, jej kontekstu historycznego, zapodam tylko że wielkie gotyckie okna świątyń miały uzmysławiać wiernym że Bóg jest jasnością. No wiecie, "Jestem światłem świata; kto idzie za Mną, nie chodzi w ciemności,
ale będzie miał światło życia."
- Ewangelia wg Jana VIII, 12. czy z
Księgi Rodzaju ( 1, 4-5 ): "Bóg widział, że światło było dobre i Bóg
oddzielił światło od ciemności…". Światło pochodzące z witraży oprócz przegnania złego ma na celu wyznaczenie
niebiańskiego mikrokosmosu w sercu kościoła. Gotyckie kościoły i katedry są obrazami wszechświata. Dziś tego nie czytamy, ten język jest martwy i rozczytać go mogą jedynie specjaliści. Ech, chwała cysterskim braciszkom z opactwa Fontenay, którzy w 1220 roku opracowali młot hydrauliczny, co umożliwiło wytwarzanie prętów o grubości ponad 3 cm ( czego nie
można było wykonać ręcznie w i kuźni ) i znacznie zwiększyło
produktywność. To dzięki nim możliwe stało się powstanie witraży. No dobra, tyle o Sint - Niklaaskerk, kościele nieustająco remontowanym.
Teraz podrepczemy za Leie przez most świętego Michała do kościoła świętego Michała czyli Sint - Michielskerk, krowiastego niesłychanie. Już w 1105 roku w tym samym miejscu przy Leie znajdowała się kaplica, ufundowana przez opactwo. W tamtym czasie w Gandawie toczyła się walka opactw. Opactwo świętego Bawona było konkurencją dla opactwa świętego Piotra, drugiego opactwa w Gandawie, w której centrum zbudowano ówczesny kościół świętego Jana ( obecnie he, he, he, jest to katedra świętego Bawona ) i mieszczański kościół świętego Mikołaja. W ramach "odpowiedzi na" opactwo świętego Bawona postanowiło wznieść swój kościół, żeby sobie mnisi z opactwa świętego Piotra za dużo na swój temat nie wyobrażali. Pobudowano na miejscu kaplicy ten romański kościół ale nic się z niego w dzisiejszej budowli nie ostało.
Wiek XIII był dla kościoła świętego Michała katastrofalny, miało miejsce kilka pożarów. Dopiero w XV wieku a konkretnie to w roku 1440 postanowiono wznieść nowy kościelny budynek. Wzniesiono go w stylu
późnogotyckim. Echo gotyku skaldyjskiego to jedyne czego można tu się spodziewać, budynek powstał zbyt późno, w czasie kiedy najmodniejszym stylem był gotyk brabancki.
Hym... z gotykiem brabanckim ma ta budowla styczne na poziomie konstrukcji, ale kryje się w niej niespodziewanka. Niezwykłe w tym kościele jest
to, że architektura gotycka przetrwała do epoki renesansu i
baroku. Znaczy po gotycku budowano tu w wieku XVI, jak też w wieku XVII. Nawę i transept ukończono na początku XVI wieku. W 1623 roku
wczesnogotycki chór został zastąpiony, uwaga, kopią gotyku brabanckiego z
obejściem i pięcioma promieniującymi kaplicami. Tak, tak, gotyk w przypadku kościoła świętego Michała przeżył własną epokę, kopiowano gotyckie budowanie w czasie baroku. Cechami
późnego gotyku brabanckiego, które są charakterystyczne dla stylu, jest zastosowanie piaszczystego wapienia,
pomysłowych sklepień krzyżowo - żebrowych, sieciowych i gwiaździstych, w tym wypadku sklepienia są ceglane, oraz
wysokich, szerokich ostrołukowych okien.
W 1566 roku kalwińskie szaleństwo przerwało budowę wieży zachodniej, prace
nad nią wznowiono dopiero w 1658 roku. Projekt Livinusa Cruyla z 1662 roku
przewidywał bardzo wysoką 134 metrową wieżę w stylu gotyku brabanckiego ( wieża katedry świętego Bawona ma "tylko" 89 metrów ). Wieża ta miała być bogato zdobiona ale guzik z tego wyszło bo piniążków nie starczyło. Budowę kościoła ukończono dopiero w roku 1825.
Już w 1909 roku przeprowadzono pierwsze "poważne" prace konserwatorskie. Pod kierunkiem Modeste de Noyette odrestaurowano zachodnią
stronę budynku, dobudowano także neobarokową zakrystię, bowiem podczas budowy mostu św.
Michała ( co miało miejsce w 1905 roku ) rozebrano część starej zakrystii.
Na mła miłe wrażenie zrobiło wnętrze tego kościoła, nie wiem co to sprawiło, czy to ciepły kolor sklepień, czy jasny kamień konstrukcji, czy po prostu słońce wpadające przez olbrzymie okna. A może to że kościół przygotowywano do ślubu i latały po nim rozgorączkowane stylistki ślubne a na placu przed kościołem odświętnie ubrani uczestnicy ślubu czekali na państwa młodych. Taki żywy przez to ten kościół. Poza suknią panny młodej można w nim zobaczyć monumentalne ołtarze autorstwa mistrzów
flamandzkich, w tym płótno Antoniego van Dycka "Chrystus na krzyżu" , powstałe w latach
1628-1630. Mła Wam zapodała tego van Dycka obok. Kościół świętego Michała ma też niezły zbiór relikwii. Znajdują się w nim Święty Cierń ( w pięciu kościołach niderlandzkich znajdują się ciernie uchodzące za fragmenty korony cierniowej ) i tzw. Prawdziwy
Krzyż. Można też obejrzeć zbiór szat liturgicznych powstałych w okresie od XVI do XIX wieku, w tym duży parament,
podarowany przez Jfr. Amelia Borluut, antepedium miedziane z 1729 roku od Fransa Pilsena, kolekcję Obbitów, szlachty i patrycjuszy z Gandawy. Dla mła interesujące było że w 1648 roku założono tu Konfraterię świętej Doroty. Cóż to było? Bractwo ogrodnicze, powstawały takie konfraterie w tym czasie we Flandrii, członkami byli hodowcy kwiatów i ogrodnicy, ale także zamożni entuzjaści ogrodnictwa. Gandawa cieszyła się trzema bractwami ogrodniczymi, to w kościele świętego Michała powstało jako pierwsze. W XIX wieku konfraterie te zostały przekształcone w Société de Flore. Stanowiły one podstawę Floralies, słynnych wystaw kwiatowych. Konfrateria świętej Doroty cóś na kształt wystaw urządzała już od roku założenia. Dziś impreza w Gandawie nazywa się Flanders Expo.
Urocze, konfraternia świętej Doroty, to że budowali po gotycku po gotyku (mądrze, inne style mogły się okazać babolem i krzywdą), że są dumni z organów i organistów, że w herbie wiewiórki. Fajne, podoba mi się. Nie byłam, nie znam się, ale tak jakoś materiałowo kojarzy mi się skaldyjska odmiana stylu, nie dość że z lekka dżinsowa to jeszcze upinana i plisowana, z wystrzępieniem, ale i z umiarem, bo dżins tego wymaga i przegięć nie lubi. Mylę się?
OdpowiedzUsuńCóś z tym dżinsem jest na rzeczy, no widać dobry krój przy ciężkim materiale. Mła się wydawa że to miasto jest takie a nie insze bo Flamandowie są dumni z tradycji a jednocześnie są otwarci na nowe. W Gandawie co i raz dyskutuje się nad czymś co będzie łączyć stare z nowym. No i jest to miasto studenckie, chyba w większym stopniu niż Kraków. Mła ma wrażenie ze Bruksela przy Gandawie to taka troszki zaspana.
UsuńCzy mnie się wydaje, że Ci się spieszyło i część tekstu nie przeszła korekty?
OdpowiedzUsuńA poza tym, jak zwykle pasjonująco.
No i te czerwone paski pomiędzy dachem a ścianą - bardzo dodają uroku. Malutki szczegół, a jak wiele zmienia. Jak czerwone ściegi w nudnych dżinsach które dzięki nim od razu przestają być nudne, że się odniosę do wrażeń Romany.
Poprawiłam się, wczoraj padała na twarz, chyba sobie cóś z tego przeziębienia wyhodowałam, ech... Gandawa, miasto z jeansu vel denimu, he, he, he.
UsuńPancerny gotyk owszem, podziwiam, jednak wolę ciepłe piaskowce i trawertyny.
OdpowiedzUsuńChociaż wątpliwej urody, ale wielce praktyczną podgrzewaną podłogę doceniam, pomna przenikliwego zimna panującego ongiś w naszych kościołach- pewnie zziębniętych parafian miała ogrzać gorąca wiara :)
Zdawa się że w Brukseli te nawiewy podgrzewają raczej turystów, gorąca wiara to podgrzewa chyba gdzie indziej. ;-D Może nie trawertyny ale cieplutką cegiełkę pokażę w następnym wpisie podróżniczym. :-D
Usuń