Palazzo della Ragione został zbudowany około 1250 roku na pozostałościach budynku znajdującego
się obok Rotondy San Lorenzo, który swego czasu ród Canossa wykorzystywał jako
hospicjum dla pielgrzymów odwiedzających relikwie Najdroższej Krwi
Chrystusa w Mantui. Pałac później pełnił funkcję budynku miejskiego, a jeszcze później domu handlowego.
Za czasów pierwszych Gonzagów został połączony z Palazzo del Podestà i w XV
wieku służył Mantui bardzo nobliwie, będąc siedzibą Pałacu Sprawiedliwości i archiwum notarialnego.
Z tego czasu pochodzi zewnętrzny portyk wychodzący na Piazza Erbe i Wieżę Zegarową. Budynek odrestaurowano pod koniec XVII wieku i na początku XVIII wieku, według
projektu architekta Doricilio Moscatelli zwanego "Battagli". Przeszedł
wówczas radykalną przebudowę polegającą na zamknięciu oryginalnych okien i
otwarciu nowych. Pierwotny wygląd fasady przywrócono mu dopiero w 1942 roku, według projektu mantuańskiego architekta Aldo Andreaniego. Zaaranżowano wtedy również przestrzeń wewnętrzną, w tym pomieszczenie, na którego ścianach znajdują się ślady
fresków proroków sygnowanych przez Grisopolo da Parma, XIII wiecznego
malarza. Podczas
trzęsienia ziemi w 2012 roku budynek nieco ucierpiał. Obecnie jest wykorzystywany jako miejsce wystaw.
Do budynku palazzo przylega wieża, zbudowana na planie kwadratu latach 1472 - 1473, autorstwa Luca Fancelli, florenckiego architekta na usługach wówczas jeszcze
markiza Mantui, Ludovico III Gonzagi. Wieża powstała na fundamentach XIII wiecznej budowli. W roku 1473 na wieży umieszczono zegar astronomiczny, dzieło
matematyka z Mantui Bartolomeo Manfrediego, znanego również jako
Bartolomeo dell'Orologio.
Zegar był i nadal jest odjazdowy, wskazuje zwykłe godziny, znaki planet, zodiaku, no i astrologiczne historie bardziej niż astronomiczne. Znaczy wicie rozumicie, wyglądało to zasadniczo tak jak w inszych wieżowych zegarach z tych czasów - przedstawiono drogę słońca poprzez znaki zodiaku i
fazy księżyca. Było jednak jeszcze cóś - zegar wskazuje godziny słoneczne, co pozwala
nam wyrazić równanie czasu, czyli różnicę między czasem słonecznym a
konwencjonalnym. To takie zapożyczenie z zegara słonecznego.
Półkole wskazań czasu i księżyca w połączeniu z innymi wskazaniami
tarczy umożliwia obliczanie godzin planetarnych, a tym samym
przewidywania astrologiczne.
Mechanizm zegara wykonany jest z kutego żelaza, a konstrukcja spoczywa
na drewnianej podstawie. Przez niemal stulecie, bo aż do roku 1560, zegar działał
bez zarzutu. Popsował się w tamtym pamiętnym roku i dopiero Francesco Filopono,
matematyk i astronom, przywrócił go do życia. Mechanizm astronomiczny,
nieaktywny po raz wtóry gdzieś tak od 1700 roku, został ponownie uruchomiony w 1989 roku
przez - uwaga - kowala i zegarmistrza, Alberto Gorlę z Cividale Mantovano.
Pod zegarem umieszczono figurę Niepokalanej Madonny z początku XVII
stulecia. Z tego samego czasu pochodzi również marmurowy balkon zdobiący
budynek zegarowej wieży. Dziś wewnątrz
budynku znajduje się Muzeum Czasu , w którym eksponowane są zabytkowe mechanizmy
zegarowe, a z góry można podziwiać panoramę miasta. Mła stojąc pod zegarem błądziła myślami zamiast wśród szlachetnych instrumentów pomiarowych rodem z czasów quatrocento tak bardziej wśród kart tarota namalowanych przez Bonifacio Bembo, które swego czasu widziała w jednej z mediolańskich pinakotek. Takie zdziwne klimaty ten zegar jej przypomniał.
A teraz o budynku którego ogrom człowiek dostrzega dopiero wówczas kiedy wejdzie do środka. Co prawda już wejście do krużganka daje przedsmak tej wielkości ale szczerze pisząc mła nie sądziła że znajdująca się za nim świątynia jest tak ogromna. Przy niewielkim Piazza Mantegna stoi bazylika San't Andrea. Pierwsza przedromańska budowla sakralna pod wezwaniem św. Andrzeja została wzniesiona w tym miejscu w roku 1046 , na polecenie Beatrycze z Lotaryngii, matki Matyldy z Canossy, o której pisałam Wam w poprzednim wpisie o Mantui. Powstanie świątyni związane było z odkryciem relikwii Krwi Chrystusa, co miało miejsce w 804 roku. Wiem, data odnalezienia relikwii może Was nieco zaskoczyć ale pamiętajcie że relikwie w średniowieczu to była hym... sprawa polityczna. Posiadanie religii czyli bycie ich opiekunem to była waluta polityczna i to twarda. Dlatego bywało w tych czasach wiele tzw. odnalezień. Relikwia Krwi Chrystusa z Mantui zaliczyła takie odnalezienia dwa, pierwsze we wspomnianym roku 804, drugie w 1048. Pierwsze odnalezienie zostało odnotowane w "Annałach Królestwa Franków" przez Eginarda, kronikarza Karola Wielkiego. Drugie odnalezienie zostało opisane w dwóch źródłach: "O odnalezieniach Krwi Pańskiej", spisanego w Mantui przez anonima w II połowie XI wieku i w "Kronikach" mnicha piszącego w Szwecji, Hermana di Reichenau. Z tych źródeł pochodzi tradycja umiejscawiająca w Mantui Świętego Longina, człowieka który zebrał krew Jezusa. Jakby kto nie wiedział - święty Longin to ten żołnierz, który przebił włócznią bok Jezusa i podawał mu do ust gąbkę z octem winnym. Według tradycji przywiózł on do Mantui ziemię z Golgoty nasączoną krwią Chrystusa i tę słynną gąbkę. Obawiając się profanacji relikwii nawrócony Longin miał zakopać w ołowianej kasetce święte przedmioty właśnie w miejscu dzisiejszej bazyliki świętego Andrzeja. Tam zostały "cudownie odnalezione" akurat wtedy kiedy Charles le Magne vel Karl der Grosse tego potrzebował. Taa...
Relikwie ukryto w roku 924 w obawie przed najazdem Hangarów, później wraz z wzrastająca rolą władców rządzących Mantuą pojawiła się potrzeba ponownego odnalezienia relikwii. Postanowiono wznieść odpowiedni budynek do przechowywania świętości, oratorium ukończone w 1055 roku zostało zbudowane na ruinach przyklasztornego szpitala Sant'Andrea, zbudowanego przez biskupa Itolfo zaledwie w 1037 roku. W 1054 roku zbudowano kryptę, a w 1057 roku wzniesiono nowy kościół. Jedynymi pozostałościami obecnie widocznymi po tych konstrukcjach są: gotycka dzwonnica i jedna strona krużganka. Kościół był przebudowywany począwszy od 1472 roku, według projektu Leona Battisty Albertiego, na zlecenie Ludovico II Gonzagi ( i jego syna kardynała Francesco ), który chciał uczynić z niego symbol swojej władzy nad miastem i prestiżu rodziny. Celem przebudowy budynku było przygotowanie na zwiększającą się ilość pielgrzymów przybywających w święto Wniebowstąpienia, podczas którego czczono fiolkę zawierającą krew Chrystusa. W XV wieku nastąpiło wzmożenie kultu tej relikwii, była także noszona w procesji ulicami miasta w Wielki Piątek. Dziś jest przechowywana w wazach umieszczonych na ołtarzu znajdującym się w krypcie bazyliki. Prace związane z przebudową kościoła rozpoczęły się około 1460 roku i trwały aż do śmierci Albertiego. Budowę prowadzono długo, były okresy w których coś się działo i takie kiedy prace ustawały na kilkadziesiąt lat, ostatecznie skończono przebudowę w XVIII wieku. Chronologicznie przebudowa i rozbudowa wyglądała tak: kaplice ukończono w 1482 roku, renesansową fasadę w roku 1488. Albertiemu przypisuje się stworzenie ogólnego projekt i projektu i fasady, ale nie określenie szczegółów, niektórzy historycy sztuki natomiast twierdzą, że to, co powstało w XV wieku, a zwłaszcza do śmierci klienta w 1478 roku, to wszystko projekt Albertiego. Oczywiście pojawia sie też nazwisko Technikiem odpowiedzialnym za śledzenie prac w pierwszej fazie budowy był Luca Fancelliego, który nadzorował pracę dysponując drewnianym modelem kościoła dostarczonym przez Albertiego. Prace przerwano około 1494 roku i wznowiono dopiero w 1530 roku.
Alberti tworząc projekt inspirował się modelem świątyni etruskiej opisanej przez Marka Witruwiusza Pollione, budowlą z przednim pronaosem z dobrze oddzielonymi kolumnami i bez perystazy. Przede wszystkim zmienił orientację kościoła, dopasowując go do osi drogi łączącej Palazzo Ducale z Tè. Fasada została jako rzymski łuk triumfalny z pojedynczym sklepieniem pomiędzy ścianami działowymi, inspirowana była starożytnymi modelami, takimi jak łuk Trajana w Ankonie. Pod łukiem uformowano atrium, które stało się przedprożem kościoła. Duży centralny łuk obramowany jest pilastrami korynckimi rozciągającymi się na całej wysokości fasady, dziś uznawany jest za jeden z pierwszych pomników renesansu, dla którego przyjęto to rozwiązanie. Otrzymało ono nazwę porządku olbrzymiego. Na ścianach znajdują się dwie nachodzące na siebie wnęki pomiędzy pilastrami korynckimi nad dwoma portalami bocznymi. Ta fasada może być wpisana w kwadrat, wszystkie wymiary nawy, zarówno w rzucie, jak i w elewacji, odpowiadają dokładnemu modułowi metrycznemu. No klasyka, Kochani, klasyka. Drugi górny łuk, znajdujący się za tympanonem i cofnięty w stosunku do przedniej części fasady, to element architektoniczny określany jako "parasol". W rzeczywistości jest fragmentem sklepienia kolebkowego. "Parasol" wyznacza wysokość nawy, podkreśla powagę łuku triumfalnego oraz pozwala na oświetlenie nawy, dzięki otworowi skierowanemu do wnętrza przeciwfasady, który być może służył również do ekspozycji relikwii. Kopuła kościoła o wysokości 80 metrów i średnicy 25 metrów jest jedną z największych we Włoszech. Została dodana w 1732 roku przez Filippo Juvarrę, który wzorował się się na boromińskiej bazylice Sant'Andrea delle Fratte w Rzymie. W okresie okupacji francuskiej kościół obrobiono, "Adoracja Pasterzy ze św. Longinusem i św. Janem Ewangelistą" autorstwa Giulio Romano dziś znajduje się w Luwrze. W gotyckiej dzwonnicy znajduje się 5 XIX - wiecznych dzwonów. Trzęsienie ziemi w 2012 roku nadruszyło nieco kopułę bazyliki.
Budynek kościoła powstał na planie krzyża łacińskiego, z pojedynczą nawą przykrytą sklepieniem kolebkowym z kasetonami i kaplicami bocznymi o podstawie prostokątnej, ujętej przy wejściach okrągłym łukiem, nawiązującym do fasady. Trzy mniejsze kaplice zostały utworzone w przyściennym odcinku filarów, występują naprzemiennie z większymi i ich naprzemienność została określona przez Albertiego jako rodzaj "kościoła filarowego". Halowy układ kościoła wynikał prawdopodobnie z potrzeby dużej przestrzeni. Wewnętrzną fasadę nawy wyznaczają zatem dwa hierarchiczne rzędy, z których jeden jest mniejszym łukiem, ujętym w belkowanie porządku większego. Motyw ten, przedstawiający naprzemienność szerokiego rozstawu środków pomiędzy dwoma wąskimi, nazywany jest kratownicą rytmiczną i nawiązuje do projektu fasady. Po Albertim, który jako pierwszy go użył, stał się bardzo rozpowszechnionym elementem u Bramantego i architektów manierystycznych. Na skrzyżowaniu nawy z transeptem wspomniana kopuła. Niegdyś wątpiono czy zamysłem Albertiego było kopułowanie ale jednak filary ją podtrzymujące wzniesiono w XV wieku.
Wewnątrz bazyliki znajdują się liczne kaplice: a San Giovanni Battista lub "Mantegna" ( znajduje się tam grób Andrei Mantegni, który został ozdobiony przez
Correggia na podstawie rysunków samego Mantegni, ale jest tam także "Chrzest
Chrystusa" pędzla Mantegni mistrza na prawej ścianie, dokończony przez jego syna
Francesco, a na ołtarzu Święta Rodzina i rodzina Chrzciciela ), San Silvestro lub "Grobu Świętego" ( ołtarz to "Madonna z Dzieciątkiem na tronie ze świętymi Sebastianem,
Sylwestrem, Augustynem, Pawłem, Elżbietą, Giovannino i Rocco" autorstwa
Lorenzo Costy Starszego z 1525 roku ),
Kaplica Addoloraty z pomnikiem nagrobnym rodziny Boccamaggiore,
Kaplica Niepokalanego Poczęcia z pawilonem Najdroższej Krwi, najważniejszy zespół paramentalny diecezji Mantui, budowany od końca XVII do początków XVIII wieku i podarowany bazylice przez księżną Annę Izabelę Gonzagę, Kaplica San Francesco,
Kaplica Krzyża z krucyfiksem autorstwa Fermo Ghisoni da Caravaggio z 1558 roku, Kaplica Santo Stefano,
Kaplica San Carlo Boromeusza z pomniki nagrobnymi autorstwa Pietro Strozziego, Kaplica Najświętszego Sakramentu, Kaplica "Cantelma"z pomnikiem nagrobnym rodziny Cantelmi, Kaplica San Longino z freskiem "Ukrzyżowanie" autorstwa Rinaldo Mantovano i obrazem ołtarzowym autorstwa Giulio Romano przedstawiającym Madonnę ze świętymi ( w kaplicy znajdują się także sarkofagi zawierające szczątki świętego Longinusa i błogosławionego Adalberta ), Kaplica "Cattanea", Kaplica San Sebastiano,
Kaplica San Antonio. Czujecie już skalę budynku? Pod koniec XVI w. wybudowano kryptę z ośmiokątną kolumnadą , przeznaczoną do przechowywania relikwii Przenajdroższej Krwi, umieszczonej w ołtarzu pośrodku, oraz grobowców Gonzagów, których tam jednak nie zbudowano. Za to w bazylice pochowano niektórych członków tej rodziny:
Federico I ( zmarłego w 1484 ), trzeciego markiza Mantui, Eleonorę de' Medici ( zmarłą w 1611 ), żonę Vincenza I Gonzagi, samego
Vincenzo I ( zmarłego w 1612 ), czwartego księcia Mantui, Eleonorę Gonzagę ( zmarłą w 1612 ), córkę Francesco IV Gonzagi, Ludovico ( zmarłego w 1612), syna Francesco IV, Ferdinando ( zmarłego w1626 ), szóstego księcia Mantui.
Mła tak dostała po oczach trójwymiarową dekoracja malarską bazyliki Sant'Andrea że po wyjściu kiedy przemieszczaliśmy się po terenie starego getta w Mantui do Palazzo Ducale mła na mało co zwracała uwagę. Getto w Mantui zostało założone w 1610
roku przez księcia Vincenzo I Gonzagę i rozbudowane przez
jego syna Francesco IV w 1612 roku. Do czasu utworzenia getta Żydzi mieszkali gdzie chcieli, Gonzagowie byli tolerancyjni i olewali papieskie nakazy. Niestety znaczenie rodu malało i razem z tym zmierzchem Gonzagów nastąpiła przymusowa gettoizacja, Żydzi zostali
zmuszeni do skupienia się w ówczesnych dzielnicach Cammello i Grifone, gdzie bramy otwierano o świcie i zamykano o zachodzie
słońca.W tym gettcie było niegdyś sześć
synagog ale pod koniec XIX wieku zdecydowano o rozbiórce dzielnicy żydowskiej i tylko z synagog ocalono i przeniesiono na nowe miejsce. Synagoga Norsa Torrazzo
jest zatem jedyną synagogą w Mantui, która zachowała się z oryginalnym
wyposażeniem z XVIII wieku. Mła w niej nie była wiec niestety nic wam na ten temat nie napisze ani zdjęć nie zapoda. Z getta zachował się jeszcze przy via Bertani 54 pałac rabina, na którego
XVII-wiecznej fasadzie znajdują się tablice z przedstawieniami miast
biblijnych. Mła jakoś to wszystko przeleciało przed oczami ponieważ już dyszała chęcią dotarcia do Palazzo Ducale. Pokrętnie bo nie prosto ale dotarliśmy na Piazza Borletto a stamtąd prosto na Piazza Sordello przy którym stoi pałac książąt Mantui. Stając na tym ostatnim placu mła się zorientowała że albo rybka albo akwarium bo nie damy rady zobaczyć katedry San Pietro i Palazzo Ducale, trza nam wybierać. Uznaliśmy że zobaczymy pałac a katedrę zostawimy na "kiedyś tam czyli porę lotosów". Pałac tak po prawdzie obejrzeliśmy bez zajrzenia do Camera degli Sposi, do której już zabrakło biletów. Ta sala czeka na nas w "czasie lotosów", tym razem mła szczwanie zamówi bilety przez internet.
Pałacowi, który Mamelona zainspirował do stworzenia nazwy Palazzo Tandetollo, mła poświęci osobny wpis, bowiem należy się. Piernikowy i gotycki z zewnątrz, po wejściu okazał się wielce złożoną budowlą, powstałą w różnych epokach. Zbiory pałacowe z tych przednich - od starożytności rzymskich, poprzez mistrzów odrodzenia, Rubensa do XVIII wiecznej sztuki. Jest bardzo na bogato, miejscami bardzo zdziwnie, ogrodowo i wogle. Mła nie żałowała że odpuściła katedrę, palazzo nawet bez Camera degli Sposi robi wrażenie. Dreptaliśmy po nim parę godzin, po ogrodach, dziedzińcach, przechodząc z budynku do budynku cud urody galerią, włażąc skronie wyglądającymi schodkami do korytarzy otwierających się na komnaty rozmiarów solidnych sal gimnastycznych w polskich szkołach 1000 - latkach. Palazzo Ducale to jest coś czego pod żadnym pozorem nie należy pomijać, będąc w Mantui, to jakby pominąć Pałac Dożów w Wenecji. Kiedy wyleźliśmy po tych paru godzinach z pałacu byliśmy głodni jak wilki ale zamiast rzucić się od razu na żarło, poleźliśmy szukać sklepów z serami i wędlinami, w których kupują lokalsi a to wymagało od nas podreptania w miejsca gdzie turysta nie jest częstym zjawiskiem. Centrum starego miasta wypełniają klasyczne sklepy dla turystów, wicie rozumicie - kulinarne pamiątki z Italii. Ceny z tych zatykających, towar z tych, który musi mieć bardziej zanęcający wygląd niż dobry smak, nie wspominając o tym że niekoniecznie jest wykonany ze składników wysokiej jakości. Trza się przyznać, cała nasza czwórka jest kulinarnie rozbisurmaniona, choć po Dżizaasie i Jądrzeju nie widać tego sybarytyzmu - patyczaki. Hym... za to Mamelon i mła - kobiety Rubensa, książęta z rodu Gonzagów byliby zachwyceni, he, he, he.
Odpowiedni sklep znaleźliśmy na jednej z węższych uliczek starego miasta, od razu wiedziałam że będzie dobrze kiedy usłyszałam signorę pogodnie rozmawiającą o żarełku ze sprzedawcą, po polsku odebrano by to jako awanturę średniego rozmiaru a tu chodziło o przewagę parmigiano reggiano nad grana padano i o było cóś zerowej przydatności dla dobrej kuchni pecorino romano. Taa... Ustalono że prawie dwuletni parmezan to jednak jest to, co miało dla nas znaczenie, bowiem postanowiliśmy zawierzyć wspólnie wypracowanemu wyborowi klientki i sprzedawcy i zmałpowaliśmy zamówienie. Do tego jeszcze doszedł cudowny taleggio, mięciutki jak należy, wyprodukowany gdzieś nad jeziorem Garda. Wędlinowo też było interesująco, zakupiona została słynna mantuańska salame mantovano. Było uroczo, z próbowaniem przy ladzie i dyskusją włosko - angielsko - polską na tematy żarciowe oraz kibicującą naszym wyborom kolejce miejscowych. Kiedy wychodziliśmy w sklepie trwała huraganowa wymiana argumentów dotycząca pancetty. Jednego czego żałuję to tego że nie spróbowałam w tym miejscu mostarda mantovana. Ta z twego sklepu w niczym nie przypominała tej ze sztucznie barwionymi owocami, która wabiła oczy turystów w centrum miasta. Po wizycie w sklepie poleźliśmy do knajpki, wybraliśmy znaną z dobrej kuchni i niestety dość drogą w związku z tym, knajpkę blisko centrum. Tam pożarłyśmy z Dżizaasem słynne mantuańskie tortelli di zucca, obficie posypane parmezanem. Jak dla mła to odkrycie że dynia jest jadalna, he, he, he. Na tym się nie skończyło, mła nie mogła darować w pobliskiej Gelateria Loggetta lodów Fragolina di Bosco czyli lodów poziomkowych. Mniam. Nawet deszcz, który zaczął dość mocno padać, nie przeszkodził mła w konsumpcji. To wszystko, te wrażenia związane ze zwiedzaniem i z kulinarną stroną wycieczki, tak mła nakręciły że nadal ma Mantuę w planach. Oczywiście w porze kwitnienia lotosów.
Przyjemnie się z Tobą "zwiedza".
OdpowiedzUsuńMła ma wrażenie że przynudza ale jak się Tobie podobie to OK.
UsuńMnie też, mnie też się podoba. :D Sowa
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę, choć wydawa mła się że tak po prawdzie to ciężko jej przekazać emocje związane ze zwiedzaniem różnych miejsc. Poza tym ze mła jest dość specyficzna turystka, lubi włazić nie tylko do muzeumów ale np. do sklepów z tzw. gospodarstwem domowym, gdzie ogląda noże do serów albo foremki do ciastek. Łażę po pchlich targach, nie odpuszczam zieleniakom i ryneczkom, podglądam jakie proszki do prania ludzie kupują i co tak naprawdę kupują do pożarcia w domku. Wchodzę do drogerii, księgarni i do sklepów z artykułami żelaznymi, nie tylko po cóśkach turystycznych latam. Mamelon też tak ma, na jedno szczęście. ;-D
UsuńO, to poproszę o takie opowieści!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przeczytalam calosci, bo,wiesz,jak to w telefonie, epopeja.
Mła ma teraz na warsztacie dwa wpisy podróżne, z tym że takie muzealne. No ale potem będzie o miastach.
UsuńMuzealne lubiem!
OdpowiedzUsuńBędzie solidnie muzealnie, he, he, he. ;-D
Usuń